Zona po 7 latch mowi że juz nie kocha

napisał/a: newerending 2007-12-09 11:25
Wiatm!

Bylismy z zona 7 lat. Mamy 27 lat i wspanialego syna 5 lat. Ciezko jest mi pisac o tym wszystkim , ale postaram sie jak tylko moge.
Nasz zwiazek wygladal w ten sposob : ona mieszkala z rodzicami kilometr dalej odemnie. Ja natomiast mieszkalem ze swoja mama. Przychodzilem raz na tydzien, przewaznie w sobote i zostawalem na noc . i tak bylo jakies 6,7 lat. Musiala sobie sama radzic bez mojej pomocy. Wiem ze zle zrobilem , jestem teraz tego swiadomy.
Jak bylismy razem nie chodzilismy przewaznie nigdzie, na zadne dyskoteki, do barow itp.
Za kazdym moim przyjsciem nie moglem wytrzymac zeby jej nie przytulic, pocalowac, porozmawiac.
Ale przewaznie konczylo sie to tak samo przez tyle lat. Kiedy kladlem sie do lozka w zaden sposob nie moglem opanowac pociagu fizycznego do niej. Jest ladna kobieta , i poprostu nie sposob. Za kazdym razem pragnelem tylko jednego, kochac sie i jesli tego nie dostalem, bylem poprostu sfrustrowany. Przez caly tydzien zylem tylko mysla zeby jak najszybciej do niej pojsc i zadowolic siebie i ja. Przewaznie zawsze musialem nalegac robilem to zle. Ona sie godzila. Jesli nie mogla sama robila to "recznie". Jakies 2 lata temu zauwazylem , ze juz nie ma ochoty na przytulanie, pocalunki. Stala sie obojetna w stosunku do mnie. Zaczalem sie martwic i pytac czemu tak jest? Czy mnie nie kocha? odpowiadala zawsze ze juz nie czuje tak jak ja . Wogole juz nic nie czuje. Stalem sie dla niej obojetny. Nie pielegnowalem tej milosci. Nigdy mnie tam nie bylo.Myslalem tylko o sobie. Jakis tydzien temu wymusilem na niej zeby powiedziala w koncu oco chodzi?
Odpowiedziala ze juz mnie nie kocha. T tak zabolalo , ze nie wiedzialem co mam ze soba zrobic. Powiedziala ze juz od dawna tak jest i bala mi sie otym powiedziec. Ale w koncu ja do tego zmusilem bo juz nie wiedzialem co jest grane.
Mowi ze jej nie pomagalem, przy malym, w domu, Ze nie wzialem z nia slubu koscielnego. Wszystko mi powiedziala. I ze jest jej mnie zal. Ze musi to powiedziec.
Poplakalismy sie razem jak male dzieci. przyznalem sie ze zrobilem zle. Ze chce to naprawic. Ale odpowiedziala ze nie moge jej zmusic do milosci. Ze ona musi sie zdystansowac. Chce byc sama. Kiedy ja teraz przytule czy pocaluje mowi ze jakby ja brat dotykla. Jest bardzo ciezko. Powiedzialem ze bede walczyc o nasza rodzine , nasz zwiazek. Poprosilem o jeszcze jedna szanse. Ale czy dobrze zrobie jesli pozwole jej byc samej. Przecierz do tej pory byla sama. Sama sobie radzila, bezemnie. I jesli tak zrobie to juz calkowicie sie odsunie odemnie , pozna kogos innego. Teraz staram sie byc przy niej blisko tak jak potrafie zajmuje sie malym, bo tak naprawde nigdy nie mial ojca, raz na tydzien. Dzis ponownie z nia rozmawialem i powiedziala ze tez cche sprobowac. Nie wiemy co z tego wyjdzie ale cchemy sprobowac. Mowi ze nie chce byc ze mna , mam byc gdzies tam i przedewszystkim dbac o malego. Mowi ze musi sie zdystansowac i zostac samam, zajac sie praca, soba, swoimi sprawami. Ja mam byc ale obok. Powiedziala ze daje nam druga szanse i tez chce zeby wrocila do niej ta milosc , ktora zgubila gdzies po drodze. To strasznie boli wiedzac ze , ona tam jest ze nie moge jej dotknac, pocalowac, przytulic. Mowi ze juz tego nie potrzebuje. Potrzebuje czasu zeby znow poczuc moja obecnosc. Teraz staram sie byc codziennie, ale mowi ze nie moge tak szybko wkrocyc w jej zycie. Co amm robic. Pozwolic zeby zostala sama , kiedys zatesknila? Bardzo ja kocham i nasze dziecko tez. Ale bycie w wtakim uboczu jest bardo bolesne. A co jesli pojawi sie ktos inny, choc ona zarzeka sie ze nie bedzie szukac, ze cche byc przez pewien czas sama. Powiedziala ze jesli bede mial kryzys ( wiadomo jaki) to mam jej o tym powiedziec i przyjsc. Wtedy mi pomoze. Nie wiem sam juz co mam robic. Chcem wszystko naprawic. Zaczac od nowa. Ozenic sie znia , wziac slub koscielny, cche miec z nia kolejne dziecko. Powiedzialem jej ze zawsze bede na nia czekal, poplakala sie ogromnie i powiedziala czy to jeszcze mozliwe , czy dopuszczam taka mozliwosc?
Odpowiedzialem ze tak i zawsze bede na nia czekal. Znow sie poplakala i co najmilsze przytulila sie do mnie tak mocno, ze nie moglem oddychac. Widze w jej oczach ze chce byc ze mna ale narazie nic nie czuje. Stracila ta milosc, ktora ja tak zaniedbalem , myslac teraz o sobie. Ale jak mozna pokochac kogos na nowo nie widzac sie nie rozmawiajac?
Mam na sile byc przy niej okazywac jej milosc, przytulac, calowac?
Ona teraz tego nie chec , jestem dla niej obojetny. Mowi ze potrzebuje czasu. Bardzo ja kocham i wytrzymam dla niej tak dlugo jak to bedzie mozliwe. Poradzcie co mam w tej sytuacji zrobic?
Pozwolic jej zostac samej, zeby przemyslala wszystko, zdystansowala sie?
czy byc przy niej i pokazac , ze ja naprawde kocham, calowac, przytulac, mimo ze tego juz nie potrzebuje , przynajmniej narazie.
Czy ktos z was byl kiedys w takiej sytuacji?
Prosze doradzcie co mam robic?
napisał/a: aaalexandraa 2007-12-09 17:00
jak dla mnie Ona potrzebuje cczasu, i jezeli naprawde chcesz z Nia byc, to musisz jej dac ten czas, trwac przy niej kiedy tego potrzebuje i pozwolic jej byc sama kiedy tego potrzebuje. Jesli mowi ze potrzebuje czasu to tak jest! gdyby chciala wszystko skreslic nie dawalaby wam tej ostatniej szansy. W koncu bedzie w stanie zaufac, i pokochac Cie. Nie poddawaj sie, wszystko sie ulozy takie przynajmniej moje zdanie na ten tamat
napisał/a: Patka2 2007-12-09 20:46
Piszesz " byliśmy z żoną", to Twoja żona??
Jeżeli tak to czemu mieszkacie osobno??

Nie wiesz co zrobić?/ zamieszkajcie razem i weźcie ślub. Będziecie mieć więcej czasu dla siebie i swojej miłości. A Ty pomagaj jej jak najwięcej przy dziecku. bardzo ciężko jest samemu wychowywać dziecko. Weekendowy tatuś to takie smutne, nie czułeś nigdy potrzeby poświecenia się dla własnego dziecka, nie czułeś potrzeby zajmowania sie nim częściej. Nie potrafię Cię zrozumieć.
napisał/a: newerending 2007-12-10 07:28
Wiem , że spieprzylem to malzenstwo , ale widze w jej oczach ze ona chce juz od tego odpoczac, odetchnac. Jesli odejdzie , zrozumiem to. Jestem w stanie zrozumiec jak znajdzie kogos innego, mam tego swiadomosc i godze sie z tym. Ale bede zawsze na nia czekac, zawsze. Nogdy o niej nie zapomne.

A prpo mieszkania. Wzielismy pare mies temu kredyt na mieszkanie za jakies 4 mies maja go nam oddac do zamieszkania. Mysle ze do tego czasu wszystko sie wyjasni. Albo zechce albo kaze mi definitywnie odejsc. Bardzo bym tego nie chcial. Ale musze zaplacic za swoje grzechy. Wiem ze zrobilem zle. Staram sie teraz to jakos naprawic. I radze sie was co w tej sytuacjii zrobic. Nie okzywac jej milosci, nie przytulac, nie calowac?. Ona mowi ze juz tego nie potrzebuje, wogole. I nie znaczy to ze tylko odemnie , wogole nie cche zeby ja ktos przytulal calowal,. I mowi ze denerwuje sie ze nie moze mi tego odwzajemnic. Ale to nieszkodzi. Teraz ja rozumiem.

2 dni po tym jak mi powiedzila ze mnie nie kocha, rozmawialismy. Powiedziala, ze do puszcza mozliwosc zeby zaczac od nowa. Widzew w jej oczach, ze chcialaby zaczac wszystko od poczatku. Ale potrzebuje czasu. Tylko jak wzbudzic w niej ta milosc , jesli chce zebym zostawil ja sama? Musi zatesknic? Ale za czym , bo mnie wogole tam nie bylo? Mowi takze ze to bedzie dla nas test. Ona moze poznac kogos innego, ja rowniez. Ja mysle ze cche sprawdzic , czy naprawde chodzilo w naszym zwiazku ( mi) tylko o sex? Czy moze naprawde ja kocham bez wzgledu na to czy on jest czy go nie ma?

Przysieglem sobie, ze nie zrobie tego bez niej. I slowa dotrzymam. Bo bardzo ja kocham.
Jak tylko powiem, ze wychodze spotkac sie z kims albo pisze smsa, ona zaraz pyta sie z kim pisalem i gdzie wychodze? Gdybym naprawde ja nic nie obchodzil to by sie tak nie dopytywala. Nie sadzicie?
Przecierz powiedziala ze wogole jestem dla niej obojetny! Naprawde mysle ze chce byc ze mna , zaczac od poczatku. Ja tez tego chce , jak nigdy w zyciu. I bede czekac. Tak dlugo jak to tylko bedzie mozliwe. Wiem moze nigdy do mnie nie wrocic. Jestem tego swiadomy.


Co wy byscie zrobili na moim miejscu?
prosze powiedzcie i nie karajcie mnie slowami, wystarczajaca kara jest dla mnie brak jej i dziecka. Kazdy zasluguje na 2 szanse, nawet morderca. Nigdy jej nie wyzwalem ani nie uderzylem. A bylem z matka bo mialem powazne wzgledy zeby tam byc, Teraz zaluje bo zniszczylem nasz zwiazek. I chcem mocno to naprawic.
napisał/a: jarzynka 2007-12-10 07:52
newerending napisal(a):nie karajcie mnie slowami
to ja sie nie odzywam :/ Fajnie, ze sie po 7 latach obudziles, biedna kobietka...
napisał/a: Patka2 2007-12-10 10:38
newerending napisal(a):prosze powiedzcie i nie karajcie mnie slowami,

wiesz co jesteś żałosny, jak mogłeś spieprzyć życie osobom które kochasz.
Brakuje słów mi na to wszystko.
Niewiem czy cokolwiek możesz zrobić.

Dlaczego mieszkacie osobno??
napisał/a: Hania:) 2007-12-10 17:03
Reasumując: nie mieszkałeś ze swoją żoną, tylko z mamą. Żona wychowywała dziecko sama. PRZEZ 5 LAT!!! A kiedy się spotykaliście Ty traktowałeś ją jak przedmiot, służący zaspokojeniu Twoich potrzeb seksualnych.

Chryste, też bym Cię rzuciła! Nie po siedmiu latach, ze mną to być i roku nie doczekał!!!!!
napisał/a: pati_87 2007-12-10 17:53
nie potrafie zrozumieć jak mozna wziać slub, mieć dziecko i mieszakć osobno? szcerze mówiąc nie dziwie się Twojej żonie i czemu widzieliście sie raz wtygodniu? nie miałeś nawet godziny dziennie by zajrzeć do niej i do dziecka? jakaś paranoja...
napisał/a: Kinia 2007-12-23 10:52
Też mnie zastanawia dlaczego nie mieszkaliście razem? Przez tyle lat Ty u mamusi i ona u mamusi, bez sensu
napisał/a: aaalexandraa 2007-12-26 11:09
nie przeginajmy...newerending, wie ze zle zrobil, zrozumial swoj błąd, chce wiedziec jak go naprawic a Wy caly czas na niego naskakujecie...chyba nie o to chodzi...ktos chce wiedziec jak rozwiazac problem, a nie sluchac o tym ze jest beznadziejny!


newerending jak sie uklada miedzy wami?