zostalam zdradzona ale wciaz trwam

napisał/a: agach18 2007-10-03 16:48
Witam, pisze po raz pierwszy na forum.Mam meza i 3letniego synka.Jestesmy malzenstwem 1,5 roku, Moj maz 2,5roku temu wyjechal za granice.Zachlysnal sie ta swoboda tak bardzo,ze znalazl sobie rozrywkowa kolezanke, ktora pomogla mu nie czuc sie samotnym :) trwalo to okolo 3 miesiecy zaraz gdy wyjechal.po 3 miesiacach doszedl do wniosku,ze jednak chce byc ze mna przyjechal do Polski i wzielismy slub. Ja nie wiedzialam o niczym, moze w glebi duszy czulam cos ale nie pozwalam sobie na takie mysli.Jednak rok temu ja przyjechal do niego. Na miejscu dowiedzialam sie wszystkiego.Dowiedzialam sie w lutym tego roku.Mieszkam z nim.Wiem,ze teraz mnie nie zdradza ale nie uklada sie nic.Chyba nie potrafie wybaczyc.Widze teraz wszystko co nas dzieli.Jest dla mnie czesto opryskliwy.Trwa taka walka.Nie mam pojecia co robic.Wiem powinnam odejsc ale nie mam w Polsce mieszkania ani pracy. tu mam stala prace.Jestem nauczycielem polskiego mam 28 lat i cale zycie przed soba.Tylko nie potrafie zyc bez marzen a juz chyba nie mam zadnych.Mam synka.Wszystko przeksztalcialam w sobie na sile by nie pozwolic sie zlamac.Musze myslec logicznie, by miec prace, by zapewnic Malemu przyszlosc ale potrzebuje czegos dla siebie,potzrebuje sily.Moze ktos ma pomysl jak ja znalezc :)
Czy naprawde po czyms takim mozna jeszcze ulozyc sobie zycie???Przeciez nie mozna zaczac od nowa, bo przeszlosc zawsze bedzie wracac.
napisał/a: jenny 2007-10-06 16:15
Trochę mi braknie doświadczenia, żeby dawać jakieś sensowane rady, ale żeby dodać otuchy - nigdy!;)
Przeszłość zawsze wraca, niestety najczęściej trudno jest się skupić na pozytywnych wspomnieniach. Może gdybyście się rozstali na jakiś czas powstałby jakiś punkt odniesienia, od którego rzeczywiście moglibyście zacząć sobie układać życie na nowo? Pod warunkiem, że oboje jeszcze byście tego chcieli.
Wszystko oczywiście komplikuje synek, ale, wierz mi, lepiej mieć szczęśliwych rodziców osobno, niż oboje skłóconych w domu.
Jeśli wciąż wyobrażasz sobie życie ze swoim mężem, dajcie sobie wzajemnie szansę. Ale nie unieszcześliwiajcie synka byciem ze sobą na siłę, proszę. I nigdy nie rezygnuj z marzeń - spełniają się w najmniej oczekiwanych momentach!

Powodzenia i głowa do góry!
napisał/a: bezXwiatXa 2007-10-16 10:30
witam

schemat mam wrażenie że życie to schemat......
posłuchaj ja mam 3 letnią córkę od 4 lat męza a w zasadzie od dwóch to juz jakby go nie było mam 29 lat. Miała 9 miesiecy jak mój kochający mąż poznał u swojej siostry!! jej koleżanke której bardzo sie spodobał i postanowiła wiedząc o mnie o dziecku poprostu mi go odbić :confused: udało jej sie ja oczywiście nic nie wiedziałam - wszyscy wiedzieli siostra teściowa - ja nie - dowiedziałam sie po 6 misiącach jak juz ze mną nie mieszkal. Co za obłuda siostra i teściowa mnie pocieszały współczuły ale slowa nie pisneły..... ja się załamałam małe dziecko a ten taki numer przecież znaliśmy się ze sobą 6 lat przed slubem więc wiedzieliśmy o sobie wszystko - widać nie bo nigdy bym się po nim nie spodziewała ze mi taki numer odwali!!! no i co walczyłam 2 lata miałam nadzieje on rozstawał się z nią i wracał a mi robił nadzieje ja ją miałam i wkońcu stało się spelniło się moje marzenie wrócił do mnie do dziecka i było pięknie jak we śnie jakby nigdy nie było tych 2 lat tego bólu. I nagle z dnia na dzień kolezanka siostry znowu nie dała za wygraną wysyłala smsy maile itd. i co mój mąż zrobił nagle z dnia na dzień powiedział że nie da rady że to nie to ze kocha mnie jak siostre nie jak kobiete że mnie uwielbia ale nic więcej. Narazie miszkamy jeszcze ze sobą ja muszę sie pozbierać na nowo ale teraz już wiem ze nie bylo warto że nie zasłużył na to bo znowu mnie zranił i nasze dziecko które tak się cieszyło że ma tate przy sobie. Sracilam dwa lata swoją dumę honor swoje szczeście tylko dla tego że niekopnełam go w dupę odrazu....... To boli bardzo zagubilam siebie i stracilam swoje światlo.........
Pozdrawiam Trzymaj się cieplutko i walcz ale o siebie i swoje życie. NIERAZ LEPIEJ ODPUśCIC ODRAZU.
napisał/a: agach18 2007-10-16 19:39
Ja juz to wiem :) wiem tez,ze powinnam odpuscic gdy tylko zaczelam cos podejrzewac a to bylo 2,5 roku temu.sama nie wiem w co wierzylam.Teraz wlasnie staram sie o mieszkanie w Polsce i mam nadzieje,ze mi sie uda, ze wreszcie sie uwolnie i zaczne zyc.Teraz nie ma juz slow, ktorymi moglby mnie zatrzymac!
Powiem Wam,ze zawsze "najciemniej jest tuz przed wschodem slonca" ale czekajcie cierpliwie bo wschod zawsze nadejdzie.Niejedna z Was ma przy sobie kogos, dla kogo warto rano wstac usmiechnac sie, ladnie ubrac i zyc i wierzyc,ze swiat nie jest zly. Po prostu trzeba umiec patrzec :)
Ja nie pozwole zniszczyc zycia mojego i malego chlopca, na ktorego przeciez jeszcze tyle czeka i ode mnie zalezy jak bedzie sobie radzil. Kiedys on zrozumie przeciez i musi byc ze mnie dumny.
Pozdrawiam serdecznie i dzieki za wsparcie :)
napisał/a: zadziora 2008-08-18 13:34
Jakie to życie pisze podobne scenariusze .. jak to czytałam to po kawałku od Kazdej z Was. Mam 4 letniego syna .. zrezygnowalam z pracy , zeby sie Nim opiekowac, zeby mąz mogł rozwijac swoją firme .. no i sie naopiekowalam ... mąz sie rozwinął .. i przerzucił na młodsze ... zakochał sie ponoc ... A ja ? zostalam sama , nie mam nic , pracy ... wizji na przyszłosc , chęci .. Nie wiem czy powinnam dziekowac Bogu za to ze moj ex probuje byc taki cholernie fair .. ze zapewnia ze nigdy nie zabraknie mi niczego az nie wyjdę z dołka , az nie znajde pracy , az nie poznam kogoś . Zaplaci mi za ciag dalszy studiow , kupi samochod ? Czy to nie lekarstwo dla sumienia ? Najchetniej zdzielilabym Mu tak ze trudno byloby mu sie podnieśc . Marzę o tym , zeby zabolalo Go z czasem tak jak mnie , marzę zeby pewnego dnia ... ktos mojej konkurentce tez Go zabrał , zeby cierpiala, zeby myslala tak jak ja - co dalej ? dam rade? nie umiem , nie potrafie , boje się ... Sama siebie nie podejrzewalam ze potrafilabym wybaczyc zdradę ... tera dopiero wiem jak mocno bylam i jestem zakochana ... jak durny , naiwny moze byc czlowiek kiedy kocha... Mamy syna.. wiem ze Mu na nim zalezy , wierzę ze bedzie dbal o niego, ze na pewno mi pomoze ... wiec czemu nic a nic nie jest mi lepiej ? .. rozstalismy sie ... powiedzmy w zgodzie chociaz wyplakałam morze łez ... w planach ma byc przyjazn... z jednej strony bym chciala , dla swojego syna .... a z 2 ?? załuje ze nie mam sił nadprzyrodzonych ... Boję sie ze mi sie nie uda .. przeciez Go kocham ... nadal ;( boje sie ze bede patrzec na jego szczescie a sama nie bede potrafila go sobie znalezc .. Niby czlowiek wie co powinien robic , znalezc zajecie , byc silnym , wyjsc do ludzi .. wie i co ? u mnie mało wynika z tej wiedzy , nie mam ochoty na nic ... trudno mi znalezc w sobie silę na cokolwiek ... póki co jest egzystencja dla synka ..... mojej milosci.... wiem , ze warto dla Niego , szkoda tylko ze nawet to nie przychodzi łatwo. Jeszcze nikt z naszych rodzin nie wie o niczym , nie wyobrazam sobie przechodzic przez uswiadamianie ich , pytania itd itd .... Przemawia przeze mnie złosc, zal , rozgoryczenie , nienawiśc , poczucie beznadziejnosci .. Boze daj mi siłę ...... ; (