Zostań bohaterem reportażu!!!

napisał/a: sniemczyk 2007-07-09 14:31
Redakcja „Twojego Dziecka" poszukuje bohaterów do reportażu pod roboczym tytułem „Mam drugą szczęśliwą rodzinę”.

Potrzebujemy rodziców (mam i tatusiów), którzy są po rozwodzie z pierwszym partnerem, mają dzieci z pierwszego małżeństwa i założyli drugą rodzinę. Dzieci mogą być też wspólne. Najmłodsze (z wcześniejszych małżeństw, wspólne) powinny mieć maksymalnie do 3 lat.

Opiszcie krótko swoje historie na naszym forum. Mile widziane są rodzinne fotki. Prosimy też o informacje o miejscu zamieszkania i wieku dzieci.

Jeśli wybierzemy Was do reportażu - w grę wchodzi rozmowa z dziennikarzem i sesja zdjęciowa - na pamiątkę rodziny otrzymają zdjęcia na płytach. Na zgłoszenia czekamy do 15 sierpnia.
napisał/a: sabina2 2007-07-14 20:28
Dziś mogę powiedzieć, że mam rodzinę, która jest moją siłą, dumą i spełnieniem, ale droga do tego była długa i trudna. Decyzja o wspólnym życiu wymagała ode mnie, a zwłaszcza od mojego męża dużo odwagi i wiary w to, że właśnie nam uda się stworzyć szczęśliwą rodzinę.

Początku naszej historii trzeba szukać w połowie 2000 roku. Miałam wtedy 26 lat i bardzo chciałam założyć rodzinę, zostać mamą. Pół roku wcześniej poznałam człowieka, który twierdził, że też zależy mu na małżeństwie i ojcostwie. Od początku nie byłam przekonana do tego związku, dużo rzeczy mnie drażniło i raziło, ale przyjęłam oświadczyny, gdyż stwierdziłam, że wspólne życie i tak nie będzie bajką, a z czasem się przyzwyczaję. Odbyły się skromne zaręczyny i wyznaczenie daty ślubu. Miesiąc póżniej byłam jednak zdecydowana na zerwanie, bo kompromisy, na które musiałam nieustannie zawierać sama ze sobą stały się nie do wytrzymania. Wtedy okazało się, że jestem w ciąży, więc postanowiłam dać temu związkowi jeszcze jedną szansę. Ostatecznie odeszłam kilka miesięcy póżniej w atmosferze nieustannych podejrzeń i innych psychopatycznych zachowań mojego narzeczonego. Byłam zdecydowana na samotne macierzyństwo. Na początku 2001 roku urodziłam synka. Przez ponad 3 lata byłam samodzielną mamą. Radziłam sobie, synek rósł zdrowo i był moją wielką radością, ale z biegiem czasu zaczęłam tęsknić za związkiem i ponownym macierzyństwem. Obiecałam sobie nigdy już nie robić niczego na siłę.

Pewnego dnia, wiosną 2004 roku, przyjaciółka opowiedziała mi o swoim znajomym, który niedawno odszedł od żony alkoholiczki zabierając ich małą córeczkę. Pomyślałam, że mogę pomóc choćby dając ubranka po synku. Za pośrednictwem przyjaciółki umówiliśmy się i kilka dni później poznałam mojego przyszłego męża i jego córkę. Spotkanie ubrankowe było udane, nasze dzieci od razu zaczęly się razem bawić. Po tygodniu spotkaliśmy się znów i wtedy, mówiąca wówczas zaledwie kilka słów, dziewczynka przytuliła się do mnie i powiedziała „mama”. Byliśmy tym zmieszani, ale dziecko wiedziało swoje. Zaproponowałam jej tacie, żeby wyjechał na kilka dni odpocząć po przejściach ostatnich miesięcy i zostawił ze mną córkę. W czasie tego wyjazdu tęskniliśmy za sobą, a po powrocie stopniowo stawało się oczywiste, że będziemy ze sobą. W międzyczasie synek zaczął mówić „tato”, tak samo spontanicznie jak wcześniej dziewczynka do mnie „mamo”.

Ostatecznie rozwód mojego przyszłego męża został orzeczony jesienią 2004 roku. Opiekę nad córką powierzono jemu. Postanowiliśmy razem zamieszkać. Płynęły miesiące, dzieci chodziły razem do żłobka, my pracowaliśmy. Wiosną 2005 roku w pełni przekonani o słuszności podjętej decyzji, wzięliśmy ślub. I to sakramentalny, bo mąż był wcześniej w związku cywilnym. Miesiąc póżniej mój mąż w USC uznał synka za swoje dziecko. Jednocześnie wnieśliśmy sprawę o pozbawienie praw rodzicielskich byłej żony mojego męża, która praktycznie nie utrzymywała z dzieckiem kontaktów, ani nie płaciła alimentów. Sąd na razie władzę rodzicielską zawiesił.

Pół roku po ślubie zaszłam w ciążę i w czerwcu 2006 roku urodziłam córkę. Malutka niedawno skończyła roczek, jest spokojnym, bystrym dzieckiem. My cały czas nie tylko się kochamy, ale i świetnie rozumiemy, starsze dzieci są bardzo zgranym rodzeństwem, przepadają z wzajemnością za swoją młodszą siostrą.

Jesteśmy najnormalniejszą rodziną z trójką dzieci, choć droga do szczęścia była dość kręta.

Postanowiłam (za zgodą i przy aprobacie męża) opowiedzieć o tym, co najważniejsze, aby powiedzieć rodzicom, którzy nie są szczęśliwi sami wychowując dzieci, bądż przeżywając traumę w związku, że bolesne doświadczenia nie muszą być przeszkodą w szczęśliwym ułożeniu życia osobistego, a nawet mogą przyczynić się do wzrostu samoświadomości i pomóc docenić swoje szczęście.

Mieszkamy w Toruniu, nasze dzieci mają teraz 1, 5 i 6 lat.