Zostawiła / Zdradziłem / Chcę to naprawić

napisał/a: Valkiria_ 2015-03-19 11:50
Strasznie się trzymasz tego mistycznego piątku... Piątek nie sprawi że Ci ulzy. Ani że nie będziesz tęsknił. Ten piątek to po prostu jakas twoja dziwna ostatnia deska ratunku.
Ja bym to olała. Już, teraz, zaraz. Ty i tak miotasz się już długo za długo.
Bardziej by mnie uwieralo po takim czasie to, że zrobiłam krzywdę osobie, która miała nadzieję na coś więcej ze mną. I która nic złego mi nie zrobiła. Ty natomiast zafiksowales się na tej swojej malzonce, która jest pasożytem emocjonalnym, skupionym tylko na sobie i swoich potrzebach, której jedynie dałeś pretekst do tego, by z całej sytuacji wyszła z twarzą i zwalajac na ciebie winę za rozpad małżeństwa. Ale ty tego nie pojmiesz chyba.
napisał/a: O_23 2015-03-19 13:13
Valkiria....nie mam już żadnej nadziei - mówię szczerze i piszę to dzień przed tym spotkaniem.

Macie rację wszyscy - zrobiłem z siebie ofiarę. Ale wiecie co to mi dało? Jedną rzecz - jako ofiara zrobiłem wszystko co było w mojej mocy, żeby to jakoś naprawić. Teraz wiem, że zrobiłem już wszystko i nie ma żadnej innej opcji. Po co/dlaczego - zapytacie się? Żeby nigdy w życiu nie mieć do siebie wyrzutów. To była miłość mojego życia - bez względu na to co zrobiła i co ja jej zrobiłem. Inaczej - co sobie zrobiliśmy. Nie wiem czy tak było w drugą stronę - raczej nie....Ale nie zawsze tak jest że ktoś kogo się kocha nad życie odwzajemnia to w 100%. Trzeba się z tym jakoś pogodzić i nauczyć żyć.

Każdy ma tutaj swój kawałek tortu jeśli idzie o winę - wiem to. Przeholowałem i z winnego przybrałem postać ofiary bo myślałem że takim działaniem ona do mnie wróci. Teraz wiem, że to był błąd - że nie powinienem tak robić. Człowiek uczy się całe życie.

"Ty natomiast zafiksowales się na tej swojej malzonce, która jest pasożytem emocjonalnym, skupionym tylko na sobie i swoich potrzebach, której jedynie dałeś pretekst do tego, by z całej sytuacji wyszła z twarzą i zwalajac na ciebie winę za rozpad małżeństwa. Ale ty tego nie pojmiesz chyba."

Pojmuję Valkiria - serio!!! Chodzi o uczucia, wyobrażenia/idealizacje - to była najwazniejsza osoba w życiu dla mnie....kim bym się okazał przed sobą samym jakbym to odpuścił zaraz na początku? Walczyłem i zrobiłem wszystko. Co ona myśli, jak ona to widzi - tego nie wiem....i chyba nigdy się nie dowiem. Nie ma to już żadnego znaczenia. Szkoda, że ona wyjdzie z tego nieświadoma swoich błędów. Nie widzę tego żeby jednostronne cięcie/ egoizm - jakim był wyjazd bez pogadania ze mną uważała za swój błąd. Po prostu kolejny raz w życiu zrobiła co uważała - sama. Bez oglądania się na innych, w tym na mnie. To boli najbardziej - ale wiecie co? WYBACZYŁEM jej - sam też nie jestem bez winy i nie robię z siebie anioła. Nie chcę do wartości chrześcijańskich się odwoływać czy coś - ale wybaczyłem jej ten ból, to cierpienie, ten brak zrozumienia i jednostronność jej decyzji. Szkoda że ona wszystko chowa do worka "ale przecież zgodziłeś się"..... po prostu mechanizm obronny. Życie...

To prawda - w piątek mi nie ulży, nie będzie lepiej, życie nie stanie się prostsze. Ale może będę wiedział, że nie żyję w tym cholernym zawieszeniu - a to już jest coś....

Dzieki Wam za wpisy.

O.

[ Dodano: 2015-03-22, 13:49 ]
Ważne jest to co jest tu i teraz. Zadałem jej konkretne pytania
1. Czy mnie jeszcze kochasz
2. Czy uważasz że to co się stało to tylko moja wina
3. Czego ode mnie oczekujesz na tu i teraz
4. Czy możesz dać nam jeszcze jedną szansę
5. Czy myślałaś o kimś innym jak razem byliśmy


Wczoraj dostałem odpowiedzi - nie spodziewałem się żadnego przełomu i zanim je dostałem miałem jedno mocne postanowienie - zdystansować się od tego jakoś.

Oto jej odpowiedzi
1. Czuję jeszcze coś do Ciebie - kocham Cie, ale nie wiem jak (i czy to możliwe) mielibyśmy stworzyć rodzinę znowu
2. Nie - wina jest nasza, wspólna i obydwoje za to odpowiadamy
3. Niczego od Ciebie nie oczekuję
4. Nie wiem czy mogę Tobie zaufać - bardzo mnie to boli ale nie wydaje mi się że mogę to zrobić
5. Od roku zastanawiałam się czy jesteś dla mnie odpowiednim facetem a ja dla Ciebie odpowiednią kobietą

Dla mnie najtrudniejszy jest punkt 4 - na tu i teraz zamyka/wyklucza on szansę powrotu/ czegokolwiek.

Uprzedzając - wiem co pomyślą lub napiszą niektórzy - "i ty jeszcze chcesz" lub "przecież wasz związek nie istnieje, etc" "nie bądź mięczakiem"

Wszystko wiem, przyjmuję i rozumiem. Koniec z rolą ofiary - wierzcie mi - przepracowałem to. Ale nie dam zamordować tego małżeństwa swoimi rękoma. Jestem sam, mieszkam i żyję sam i na razie jest tak mi ok. Dlaczego to ja mam decydować się na ten krok (złożenie pozwu). Po to, żeby dostała do ręki ostatni argument "i jeszcze na to wszystko się ze mną rozwiódł". Mój plan to wyciszyć się - nie pisać do niej, nie CZEKAĆ - bo to jest bez sensu. Chcę żyć i dać sobie tyle czasu, ile będę potrzebował.
Nie wiem jako oceniacie jej odpowiedzi - dla mnie są pełne sprzeczności. Kocham Cie, ale nie mogę z tobą być - zaufać....Na pewno są tam jeszcze jakieś uczucia. Osobiście uważam że jest 5% szans, że to pójdzie w kierunku zejścia się razem (a to co mogłoby być później jest jeszcze trudniejsze) ale nie dla 5% będę czekał. Nie chcę czekać - chcę żyć. Dam jej czas/przestrzeń/ciszę i spokój. Chciałbym żeby ona się nad wszystkim zastanowiła - przemyślała.

Jak przyjdzie taki moment, że będe miał dość - złożę papiery sam. Zawsze to można zrobić.

Złośliwi powiedzą pewnie że próbuję reanimować trupa - ale póki co ja nie widzę innej opcji niż dać sprawie jeszcze trochę czasu.