Życie po rozstaniu...

napisał/a: dziunek2 2009-02-05 17:51
Witam wszystkich od mojego rozstania za kilka dni minie 11 miesiecy. Sam nie wiem czy juz mi przeszlo czy jeszcze nie. Jednego dnia wydaje sie ze wszystko ok a drugiego jest na odwrot. Z byla mam kontakt bardzo dobry ona chciala zebym zostal przyjecielem bo wiecej nie mogla mi zaoferac , oczywiscie sie zgodzilem bo nie potrafie zerwac totalnie z nia kontaktu. Czas leci a ja wciac chcialbym wrocic do tego co bylo, nawet pojawila sie mozliwosc powrotu lecz ona sie rozmyslila. Ostatnie jej zwiazki nie byly najlepsze i stwierdzila ze mogla dac mi szanse gdy o to prosilem ale teraz jest juz za pozno. Jakos zyje nie rozpaczam po nocach ale wiem ze jeszcze minie duuuzo czasu za nim pokocham inna jesli to w ogole jest mozliwe. Wszystkim wydawalo sie ze jestesmy idealna para przyszedl kryzys i wszystko sie skonczylo,,, nie wiem jak moglbym komus znow zaufac
napisał/a: aga9484 2009-02-17 09:04
Witajcie

Jestem tu nowa i chociaż jeszcze nie usłyszałam oficjalnie że to już koniec wiem że tak jest. Byłam z nim prawie 7 lat. Prawie, bo rocznicę obchodzili(by)śmy 2 marca... Był to trudny związek, bo on kończy w tym roku studia w innym mieście. Kłóciliśmy się o głupoty, które mu wypominałam. Wiem że to złe, staram się w sobie takie zachowanie eliminować, bo wiem jak człowiekowi może być przykro z tego powodu. Niestety jak się ma na własnym podwórku to na co dzień, nie można tego zrobić ot tak sobie. Otóż i on był tymi moimi wyskokami okropnie wkurzony, a poza tym po pięciu latach zaczęła ciążyć mu ta odległość, bo potrzebuje bliskości i zaczął się wypalać. Twierdzi że mnie kocha, bo, jak sama stwierdziłam, nie da się kogoś przestać kochać z dnia na dzień. Wiem że to kwestia czasu, mimo iż on nadal bije się z myślami... Nie chce się rozstawać bo boi się o mnie, o moje kruche uczucia i o to że się załamię, ale to raczej nieuniknione. Chciałam z nim założyć rodzinę. Mam 25 lat, on 24 i myślę już o takich rzeczach... Najgorsze jest to że on jest moim jedynym przyjacielem, kiedyś nie wychodziłam tak do ludzi, on mnie tego nauczył, wychodziliśmy razem, a teraz... znowu zamknę się w czterech ścianach domu którego nienawidzę, bo brak w nim miłości... Piszę to właśnie w pracy zmieniając ciągle chusteczki... Poradźcie mi coś....
napisał/a: xxxwiolciaxx 2009-04-07 20:09
ja jestem juz po rozstaniu ponad 3 lata i myslalam ze mam to juz za soba ale jednak nie wracaja ciagle wspomnienia i to ze osoba ktorej ufalam bezgranicznie zdradzila mnie gdy tylko nadazyla sie okazja to nadal jednak boli
napisał/a: bszym 2009-04-07 21:42
Niedługo miną 4 miesiące, jak zostawiła mnie dziewczyna.

Przestałem rozpaczać, ale wiosna już nie jest radosna...
Przestałem być dawnym Bartkiem. Stałem się nieufny, drażliwy i zamknięty w sobie.

Prawie każdej nocy śni mi się moja miłość, w nich jest tak cudownie...
A potem następuje przebudzenie i powrót do rzeczywistości... :(
Boli... :(

Zmieniłem numer, ponieważ nie chce czekać na żadną wiadomość od niej, chociaż pewnie by nie napisała.
Nie chce już jej nigdy widzieć.

Z jej ust wiem, że z kimś już była (jest?), z innych, że jest zaręczona.
Nie wiem, nie chce wiedzieć, czy to prawda. W każdym razie życzę jej szczęścia.

Pozdrawiam.
napisał/a: marta1001 2009-04-08 10:56
Szok! Tu piszą sami faceci!
napisał/a: shacka 2009-04-08 21:13
Ja chyba cierpie na nieuleczalna chorobe jakim jest, złamane i porzucone serce. Od rozstania minie niebawem 1,5 roku a ja wciaz placze, wspominam, odszedl bo bylam straszna zazdrosnica, o nic, bez powodu. wytrzymal ze mna tez 1,5 roku i powiedzial dosc, cos w nim peklo. zaluje tego jaka bylam, wciaz sie obwiniam. znam go juz 10 lat. widujemy sie, mamy kontakt, ale to wszystko jest ciezkie. zaraz po rozstaniu bardzo mnie oklamywal, wyzywal, zaraz byla inna. ja we wakacje staralam sie z kims zaczac spotkac, zeby nie zapomniec bo tak sie nie da, ale zeby zobaczyc ze to nie byl jedyny facet na swiecie, Bezskutecznie. Jestem juz dluuugo sama, on tez, z tym ze jego calym zyciem sa impreezy, 'dupeczki', alkohol, wciaz romansuje z babami i Bog wie co robi. Ja sie staram jak glupia, staje na glowie, wie ze go kocham, i czekam na dzien w ktorym powie ze ktos jest lub pzrestanie sie odzywac. Jest dla mnie czesto nie mily, olewa mnie, nie szanuje,m ma gdzies, a ja nadal wpatrzona jak w obrazek eh. Wczoraj klotnia i znow niewiadomo ile czekania az sie odezwie, tylko po co mialby to robic skoro otacza g ostado przyajciol, po co mu taka kula u nogi jak ja? Z niego chyba sie nigdy nie wylecze, nie szukam faceta, odtracam kazdego, ktory sie do mnie zblizy, nawet nie chce myslec ze ktos inny mnie dotknie ( o tym ze bedzie z inna juz wogole nie chce myslec bo sie przekrece). mam tygodnie ze nie mam na nic sil, gapie sie w zdjecia, na pamiatki i rycze i rycze jakbym miala 5 lat a to wg innych TYLKo facet, a dla mnie mim owszystko najszczesliwsze 1,5 roku w moim zyciu... to sie rozpada coraz bardziej, przyszla wiosna, niedlugo lato... zostane znow sama eh.. moze bede stara panna :D
napisał/a: domii1985 2009-04-09 10:41
Witam serdecznie.

Jak widać, jestem nowym użytkownikiem na tym forum ale czytając Wasze historie mam wrażenie jakby niektórzy z was opowiadali właśnie moją.

Ja należę do tej części forumowiczów która nie porzuciła a została porzucona. Od tego czasu minął już prawie rok. Wszystko działo się w okresie od października do maja 2008 roku. W tym też czasie mój narzeczony okłamywał mnie, oszukiwał, zdradzał twierdząc oczywiście że mnie kocha. Nawet przyłapany kilkakrotnie u swojej obecnej już teraz partnerki twierdził jak on to mówił że był tylko na „kawie” a ja oczywiście zakochana po uszy ślepo w to wierzyłam. Szczerze mówiąc okłamywałam sama siebie, tak bardzo chciałam wszystko naprawić że w tych wszystkich zdarzeniach zapomniałam kim ja naprawdę jestem, zmieniłam się dla niego ale oczywiście to nic nie dało. On cały czas robił to samo.

Aż pewnego dnia spotkaliśmy się i On powiedział mi że go do niej „ciągnie” :] ciągnie?? Co to znaczy ciągnie?? A ja co.... przez 4 lata go do mnie „ciągnęło” i nagle przestało...?? Bez sensu....

Mamy kwiecień 2009 roku, długo zajęło mi pogodzenie się z faktem iż mój były narzeczony zostawił mnie dla nastolatki (tak mogę ją nazwać bo ma 19 lat a on 26 no ale cóż...). Najciężej było mi pogodzić się z utratą praktycznie wszystkiego, bo tym też dla mnie był. Wspólne plany, marzenia, oczekiwania....i nagle bahhh...Koniec nie ma nic.

Patrząc na to z perspektywy czasu nadal zadaje sobie pytanie, czy on mnie kiedyś kochał?? Co znaczyły dla niego (w jego wykonaniu jakże puste słowa) KOCHAM CIĘ??

Nadal o nim myślę i nie wiem czy kiedykolwiek będę potrafiła przestać. Raz wydaje mi się że coś jeszcze do niego czuję raz go nienawidzę. Chyba nigdy nie wybaczę mu tego co zrobił. Podobnie jak niektórzy z was nie potrafię myśleć o wejściu w nowy związek. Ile jeszcze potrwa aż będę potrafiła związać się z kimś, zaufać? Nie wiem... może kolejny rok... Każdy kto przeżył coś takiego sam musi się z tym uporać...Mi np. bardzo dużo pomogła rodzina i przyjaciele.... Dużo z nimi rozmawiałam na ten temat, nie raz płakałam i nadal mi się zdarzy uronić łezkę.

Z czego ja się cieszę, z tego że tak naprawdę sama przekonałam się o tym że potrafię kochać, miłością szczerą i prawdziwą – na dobre i złe. Czy on potrafi....sami sobie odpowiedzcie.....

Wszystkim którzy przeżyli coś podobnego mogę tylko życzyć duuuuuuużo siły, bo na pewno wam się przyda i nie załamujcie się, pamiętajcie że nie jesteście sami. Ja wieże w to że przyjdzie taki dzień w, którym to On (już nie ja) stanie sam przed sobą i powie „Co ja zrobiłem....??”

Pozdrawiam was wszystkich.

[ Dodano: 2009-04-09, 10:57 ]
Ciężko jest radzić komuś z was coś jeśli samemu przeżyło się podobną "tragedie" i nadal się w niej tkwi...

Ale kochani, czy naprawdę chcielibyście być powiedzmy sobie to szczerze z osobą która was nie kocha?? której na was nie zależy?? która was zostawiła?? itp itd....

Nie wydaje mi się. Każdy z nas chce kochać i być kochanym. Wiem że to wszystko się łatwo pisze gorzej natomiast jest z realizacją ale zastanówcie się....Wiem że na chwilę obecną każde z was nie widzi niczego innego poza tą jedną osobą ale wydaje mi się że w końcu trzeba będzie obudzić się z tego marazmu, otworzyć oczka, otrzeć z łez i znowu zacząć żyć, bawić się, śmiać trzeba będzie zacząć kochać :).... Żyć tak jak kiedyś, tak jak wtedy gdy byliśmy z tą osobą....

Opowiedziałam wam już moją historię, wy opowiadacie wasze...wiem że wam ciężko...ale trzymajcie się, będzie dobrze :) MUSI BYĆ!!! :)
napisał/a: xxxwiolciaxx 2009-04-09 11:46
u mnie nie ma zbytnio czego opowiadac bylam z chlopakiem 4 lata i wszystko bylo w porzedku dopuki nie zamieszkalismy razem wtedy zaczelo sie cos psuc ciagle klotnie o byle co i po pewnym czasie doszlismy do wniosku ze nie jestesmy jeszcze gotowi na wspolne mieszkanie wyprowadzil sie ale nadal bylismy ze soba az pewnej nocy napisal mi smsa ze to koniec gdy do niego zadzwonilam okazalo sie ze jest na dyskotece i odebrala jakas dziewczyna i powiedziala zebym dala mu spokoj w pozniejszych dniach wyszlo na jaw ze mnie z nia zdradzal od pewnego czasu staralam sie zrozumiec dlaczego po jakim czasie wrocilismy do siebie i myslalam zer bedzie ok twierdzil ze nie ma juz z tamta nic wspolnego itp a ja glupia mu wierzylam do czasu kiedy nie przyszedl do niego sms od niej o ktorej sie spotkaja wtedy juz wychodzil odemnie o nic go nie pytalam sam powiedzial ze to ona wiecznie do niego wypisoje a on z nia ani sie nie spotyka ani nie pisze uwiezylam mu pozniej po jakim czasie gdy nocowal u mnie ona mu napisala ze jest z nim w ciazy i ze ma do wyboru albo mnie zostawi i bedzie mial kontak z dzieckiem albo zostaje ze mnia ale nie ma dostepu do dziecka i wtedy mi sie przyznal ze nadal sie z nia widywal i to moze byc jego dziecko i po raz 2 wybral ja od naszego rozstania minely juz ponad 3 lata z tamta dziewczyna ma 2 dziecko ale nie jest z nia w wigilie napisal mi ze zaluje swojej decyzji ze nadal mu zalezy na mnie ze wtedy nie byl pewien czego chce ale teraz juz jest i chce zeby wrocilo to co bylo miedzy nami ja obecnie jestem w innym zwiazku i do czasu kiedy go nie spotkalam bylam pewna ze ten rozdzial mam juz za soba ale ostatnio p[rzez przypadek sie spotkalismy i pogadalismy troche i od tamtej pory wszystko powrocilo przekonalam sie ze nadal mi na nim zalezy i chcialabym to odbudowac ale nie potrafie mu wybaczyc ani zapomniec tego co zrobil
napisał/a: domii1985 2009-04-09 11:53
xxxwiolciaxx, no to rzeczywiście współczuje...:( powiedz, jak radziłaś sobie z tym wszystkim przez te 3 lata?? Wyrzuciłaś jego nr ?? Wykasowałaś z życia....??

Powiem ci moja droga że masz ciężki orzech do zgryzienia, jednak zastanów się.... jesteś teraz w związku, domniemam że jesteś szczęśliwa ;) zazdroszczę i gratuluje oczywiście :) chciałabyś to skończyć i wracać do tego co było 3 lata temu?? Potrafiłabyś mu wybaczyć?? Potrafiłabyś rozmawiać z nim nie wracając do tego co było....??

Pamiętaj on ma z tą kobietą dwójkę dzieci, które oczywiście nie są niczemu winne....ale zarówno one i ta kobieta już na zawsze pozostaną częścią jego życia....
napisał/a: xxxwiolciaxx 2009-04-09 15:04
domii1985

na poczatku bylo ciezko mi ale staralam sie nie utrzynywac z nim zadnego kontaktu oderwalam sie od naszych wspolnych znajomych wyrzculilam wszystkie rzeczy ktore byly z nim zwiazane typu listy zdjecia wspolne itp. nie chce konczyc mojego obecnego zwiazku tylko dlatego ze on chce wrocic bo jestem szczesliwa a jemu nie potrafie ani wybaczyc ani zapomniec zdaje sobie sprwae z tego ze tamta bedzie caly czas w jego zyciu bo sa dzieci dlatego tez nie potrafilabym tego zaakceptowac i na pewno bym mu wypominala to co zrobil poprostu wjestem swiadoma tego ze jest juz za pozno zeby wracac do niego i naprawiac wszystko bo to i tak nie wyjdzie
napisał/a: domii1985 2009-04-09 15:07
Też mi się tak wydaje, mam nadzieję że on da ci spokój i oczywiście życzę szczęścia w nowo zbudowanym związku :) powodzenia !!!!!
napisał/a: xxxwiolciaxx 2009-04-09 15:10
domii1985

ja tez mam taka nadzieje i dziekuje