Życie po życiu czyli PO zdradzie

napisał/a: niki76 2012-02-01 22:36
Za dwie godziny minie dokładnie 3 lata gdy mój JEDYNY MĘŻCZYZNA-PRZYJACIEL-MĄŻ odpowiedział mi twierdząco na pytanie "czy kogoś ma?". Zrobił to z lodowatym wyrazem twarzy, którego dotąd ((wtedy 16 lat) nie znałam, mówiąc że "przecież od dawna jest źle"... W czasie gdy ja szczęśliwa byłam jak nikt na Ziemi! Pamiętam jak nie mogłam złapać tchu, nie czułam NIC tylko rozdzierający ból całego ciała. Miałam wrażenie ze umieram a ból niemalże fizyczny odbierał mi zmysły. Rozpacz, szok, dramat,zawód i MOJA porażka. Nie wiedziałam jak mam żyć, choć wcześniej moje zasady były bardzo jasne, jakie to znamienne dla "szczęśliwych kobiet" który przecież TO nie spotka... NAIWNOŚĆ granicząca z głupotą! Jak jest dziś? On nie miał odwagi odejść mimo że taki miał plan (a może to ona już go nie chciała, bo fajniej było "tak"?-nie wiem), ja nie umiałam "nie dać szansy" a nasza 13 wówczas córka stała się w moment bardzo dojrzałą dziewczynką i prosząc o szanse dla taty mówiła "że każdy zasługuje na szansę"... A więc, jak jest dziś? Żyjemy wspólnie, razem...NIC NIE JEST NAWET PODOBNE do tego co mieliśmy, zniszczył nawet fundamenty więc właściwie żyjemy na zgliszczach. Zasypiam widząc ICH, sny rzadko są normalne, budzę się ONA już jest... Są chwile gdy boli mnie spojrzenie na niego, nadal prysznic ukrywa moje łzy, nadal smutek dławi moje gardło gdy dotyka... bo przecież ja też dotykał... Zastanawiam się czy porównuje to co miał z nią i do czego wrócił (bo przecież chciał tej zmiany!) Pisze te słowa teraz i ...boje się że oszalałam! Tak bardzo bym chciała cofnąć czas:( Nie umiem, niestety. Był całym moim życiem, a zdeptał mnie tak łatwo! Nie robi się tak komuś kogo się kocha! Mówią że po każdej burzy wychodzi słońce. Tak to prawda, ale moje świeci już zupełnie inaczej... Pozdrawiam wszystkich zdradzanych, zdradzonych. Tym które są w związkach z żonatymi facetami życzę aby miały same dla siebie więcej szacunku. Pamiętajcie! Wszystko do nas wraca a zło potrójnie - Wy przyczyniacie się do dramatów "tych złych" żon (w opiniach "waszych" facetów) które przecież czekają w domach - o czym Wam już nie mówią:) Pozdr.Niki76
napisał/a: barbie26 2012-02-07 11:38
Niki a czym ta adrada jest w porównaniu do cieżkiej choroby lub śmierci przecież nie chciałabyś żeby go nie było :)u mnie 01.02. mija 3 lata odkąd mój mąż zachorował na raka potem było różnie i też do dzis walcze z kłamstwami jakimi mnie karmił i z jej widokiem ale dam rade przecież to mój MIŚ:)
napisał/a: niki76 2012-02-25 21:59
Wiesz, przez całe nasze wspólne życie "przed", chciałam umrzeć dzień przed Nim, a gdyby coś poszło nie tak, duszę Diabłu bym sprzedała, serce oddała żeby On mógł żyć. Jedyne czego się bałam, to żeby NIC nie przerwało naszego szczęścia, każdego dnia budziłam się i dziękowałam że zaczął się kolejny wspólny dzień, jesteśmy zdrowi, tworzymy wspaniałą rodzinę... I co? Okazało się, że tylko Ja to doceniałam! Boli! Cholernie boli jak tracisz coś w co wierzyłaś! Oczywiście, choroba jest dramatem który trudno porównać do zwykłych ludzkich "słabości" czyli do zdrady, niemniej jednak to właśnie mój dramat. Staram się z tym żyć, bo przecież Świat się nie skończył. A że życie ma czarne poczucie humoru i czasami żona staje się ostatnią deską ratunku... Cóż, najwyraźniej nie jesteśmy takie złe jak wydaje się naszym mężom:) Pozdrawiam bardzo.
napisał/a: barbie26 2012-03-01 20:51
wiesz niki najważniejsze jest nasze szczęście jeśli mimo wszystko jesteś szczęśliwa to bądź ja dzis przestałam martwic sie czy znów to zrobi wytrzeźwiałąm gdy powiedział"musisz sie starać to nie będe szukał przygód"zabolało kazałam mu iść do diabła a teraz siedze i rycze nie umiem odejść nie umiem z nim żyć zawiódł po raz kolejny wróciło to samo co dwa lata temu boli...
napisał/a: olXinek 2012-03-05 18:35
Witaj Niki
Zastanawiałam się co u Ciebie. Czy udało się Wam odbudować miłość i zaufanie, czy może wasze drogi się rozeszły. Znalazłyśmy się na tym wątku 3 lata temu 01.02 - ja też zostałam zdradzona ” tylko” emocjonalnie. Próbowałam dalej żyć. Daliśmy sobie szansę, nie to ja ją sobie wymyśliłam, bo mój mąż nie miał nic sobie do zarzucenia. Uważał i nadal uważa, ze to moja wina, a ja w to uwierzyłam. Trzy lata łez, szarpania - znasz to potworne uczucie ciągłego lęku, tupania w miejscu. Rok temu powtórka z rozrywki mój mąż znowu zakochany! - tym razem już się nie podniosłam, nie było dnia bym „nie czołgała” się na kolanach. Ogromna huśtawka emocjonalna, bunt, łzy, godzenie się z losem i tak przez cały rok. Ten ostatni rok to jakiś koszmar. Wychodziły z nas najgorsze demony, nigdy nie byłam tak obrażana, a i sam do nikogo innego tak się nie odzywałam. Poznaliśmy swoje najgorsze oblicze i straciłam reszki szacunku, godności i honoru…

Złożyłam pozew o rozwód, mąż dalej z nami mieszka, ani myśli sie wyprowadzać i co dnia daje mi do zrozumienia, że to tylko moja wina i kiedy widzi, że płacze wrzeszczy na mnie, że mam się wziąć w garść i przestać płakać za czymś co było i nie powróci! Ponieważ mój mąż nie ma zamiaru się wyprowadzić, więc postanowiłam wyjechać do rodzinnego miasta. Powinnam tam zostać po pierwszej zdradzie, ale uwierzyłam, że jeszcze uratuję nasz związek i wróciłam i to mój największy błąd! Teraz niestety nie mogę wyjechać, gdyż w moim mężu obudziły się ojcowskie uczucia i zagroził mi, że jak wyjadę z dziećmi to oskarży mnie o porwanie, a że od kilku dni nie mam pracy ( redukcja etatów) zapowiedział, że stać jego na najlepszego adwokata i zabierze mi dzieci, jeżeli spróbuję wyjechać….
Niby jestem wolnym człowiekiem, ale nie do końca mogę decydować o swoim losie… Na dzień dzisiejszy szukam pracy i umówiłam się z psychologiem, bo zwyczajnie nie daje sobie rady. Szukam sensu życia i marzę o codziennym uśmiechu. Trzy lata złudzeń, marzeń i łez. Nie o takim życiu marzyłam dla siebie i dzieci. A moje marzenia nie były wygórowane, chciałam tylko ciepła i zrozumienia, tylko albo aż tyle.? Przykro mi, że nadal cierpisz. Kiedyś słyszałam zdanie, że zdrada cementuje. Według mnie to jakiś absurd. Zdrada to przerwane więzi uczucia, zaufania i bliskości, zerwanie umowy miedzy dwoma osobami, które wiążąc się ze sobą zawarły układ na dobre i na złe. Rzeczywistość weryfikuje naszą odporność – nie potrafimy wspierać kogoś, gdy jest źle. Lepiej wybrać drogę na skróty, nie lubimy się męczyć.

Rodzina to dzisiaj tylko zobowiązania finansowe, a nie wartość sama w sobie.
Jak dzieciom przekazać podstawowe wartości, kiedy sami się z nich nie wywiązujemy? Jak mam powiedzieć dzieciom : Szanuj rodzinę – a sami nawet nie potrafimy, raczej nie chcemy, o nią zawalczyć. Jakie to proste powiedzieć - nie pasujemy do siebie, niż włożyć wysiłek, aby dopasować się, tym bardziej, że nie jesteśmy już sami. Żyj w prawdzie –a sami okłamujemy, wydawałoby się najbliższe osoby. Bądź wierny swoim wartościom – a sami naginamy te wartości tak, aby wyciągnąć z nich jak najlepsze profity…. Zamiast tego uczymy dzieci – nie ważni są inni, najważniejszy jesteś Ty, po trupach do celu, chrzań zasady, moralność, przyzwoitość skoncentruj się na własnym ja, moje, dla mnie…

A wiesz co najbardziej mnie boli? że oni byli gotowi odejść do innej, zostawić rodzinę – bo według mojego męża alimenty i cotygodniowe widzenia to nie zostawienie dzieci – do kobiety, której w ogóle nie znali. Nie widzieli umęczonej codziennymi obowiązkami, w złym nastroju, wygniecionej po nieprzespanej nocy. Nie widzieli jak gotuje, jak prowadzi gospodarstwo, jak dba o dom. Oni widzieli w nich ideały z którymi spędzali 2 godziny dziennie. Wybór tej powierzchowności boli jak cholera, pozbawia kobietę jej kobiecości....

Trzymaj się cieplutko.
napisał/a: pola102 2013-01-16 15:28
Mówi się, że zdradzana kobieta przeczuwa, że dzieje się coś złego, ale za wszelką cenę stara się nie zwracać uwagi na sygnały i nie dopuszczać podejrzeń do świadomości. Teraz przypominasz sobie, jak parę miesięcy temu ktoś ze znajomych wspomniał, że widział twojego męża w samochodzie z jakąś panią. Podobno wyglądali na zaprzyjaźnionych... Na twoje pytania mąż odpowiedział zdawkowo: "To koleżanka z pracy, spieszyła się, więc ją podrzuciłem". Uznałaś rzecz za nieistotną. Teraz zdajesz sobie sprawę, że mniej więcej w tym czasie on zaczął znacznie później wracać do domu. Myślałaś: "Przepracowuje się dla nas" i nie robiłaś wyrzutów. A potem służbowe delegacje, praca w weekendy... Coraz więcej elementów zaczyna pasować do układanki. Zdajesz sobie sprawę, że romans twojego męża trwa już od wielu miesięcy. Uświadamiasz sobie, że z powodu innej kobiety mąż tak bardzo się zmienił, zaczął o siebie dbać, używa lepszych kosmetyków, kupił sobie nowy garnitur. Niby po to, żeby lepiej prezentować się w pracy...

Dociera też do ciebie, że przecież kilkakrotnie wspominał o koleżance z pracy, która jest mu wyjątkowo życzliwa i pomocna. Ciepło o niej mówił. Za to w stosunku do ciebie zrobił się niezależny i buntowniczy niczym nastolatek. Myślałaś: "Nie mogę go ograniczać, potrzebuje odskoczni". Teraz przeklinasz swoją naiwność: "Jak mogłam być taką idiotką? Byłam głucha i ślepa".