Konkurs „ Lato z kryminałem”

napisał/a: iwonciaaa 2010-08-09 12:41
Zaczęło się bardzo niewinnie. Jak co piątek Iwona postanowiła wybrać się razem ze swoją przyjaciółką potańczyć. Miały swoją stałą dyskotekę do której chodziły raz w tygodniu.
Z rodzicami umówiła się jak zwykle : rano miała zadzwonić po tatę, żeby przyjechał i zawiózł ją do domu. Umawiali się tak ze względu na to, że okolica była dość niebezpieczna i aby dostać się na przystanek dziewczyna musiałaby mijać kilka blokowisk. Zabawa trwała w najlepsze, dziewczyny śmiały się i bardzo dużo tańczyły. Podczas jednego z wolnych kawałków do Iwony przyczepił się mężczyzna, miał jakieś 30 lat i był już pijany. Chciał żeby z nim zatańczyła, a kiedy się zgodziła zaczął składać dwuznaczne propozycje. Dziewczyna nakrzyczała na niego i ruszyła na drugi parkiet. Nawet się nie zorientowała, a była już godzina w której należy zadzwonić po tatę. Wyszła do toalety i próbowała się dodzwonić. Jednak telefon milczał jak zaklęty, a ojciec nie odbierał. Po wielu próbach i kilku smsach, postanowiła, że wróci autobusem. Przecież koleżanka odprowadzi ją na przystanek, więc nic nie może się stać. Tak też zrobiły.
Była godzina 4.07 Iwona była przekonana, że autobus odjeżdża 3 minuty pózniej. Pożegnała się z koleżanką i kazała jej pójść do domu gdyż zaczął padać deszcz.
Została całkowicie sama na ciemnym pustym przystanku, a autobusu wciąż nie było.
Zerknęła na rozkład: zmienił się. Kurs z 4.07 przeniesiono pół godziny pózniej. Troszkę się zaniepokoiła, bo było jej zimno. Usiadła na przystanku, kiedy nagle usłyszała kroki. Zakapturzona postać usiadła bardzo blisko niej. Ale nic nie mówiła, prawdopodobnie słuchała muzyki. Iwona wystraszyła się, ale po 10 spokojnych minutach nie obawiała się już nieznajomego. Nagle on złapał ją za ramię, a drugą ręką zsunął kaptur. Poznała w nim natręta z dyskoteki. ,,Teraz zatanczysz jak Ci zagram''. Telefon Iwony upadł pod ławkę na przystanku. Rano znalazła go staruszka, widząc 26 nieodebranych połączeń: od taty i przyjaciółki. Po Iwonie ślad zaginął...
napisał/a: onlyme30 2010-08-09 21:51
Dochodziła 22.00, kiedy to Liza zaczęła sprzątać zaplecze małej miejskiej restauracji mieszczącej się na jednej z tych ciemnych, mało załoczonych uliczek. Jak każdego wieczoru wychodziła jako ostatnia, sprawdzała czy wszystko jest na miejscu i zamykała lokal. Był piątek, zwykły dzień jak każdy, i jak każdego dnia miał ją odebrać jej chłopak Bill. Jednak tym razem miała się go nie doczekać, lecz był to ledwie początek koszmarnej nocy. Ulica była pusta, z wyjątkiem jednego wielkiego czarnego Vana.

Minął kwadrans, zaczęło robić się chłodno, a oddalone mieszkanie było 20 minut drogi stąd. Zniecierpliwiona wybrała numer komórki, lecz nikt nie odbierał. Nie możliwe żeby o niej zapomniał, coś musiało go zatrzymać. Nie czekając dłużej zaczęła iść szybkim krokiem w kierunku domu. Nie znosiła samotnych wieczornych spacerów, a już na pewno nie sama.

W połowie drogi minął ją samochód jadący tak wolno, że aż poczuła dreszcz niepewności. Chciała biec, lecz logika kazała jej zachować spokój. Skręciła szybko w zakręt i już była w domu, no prawie! Bo nagle ujrzała samochód Bila zaparkowany jak zwykle przy krawężniku. Pięknie, pomyślała, on siedzi w domu, pewnie ogląda jakiś mecz, gdy ona musi się włóczyć nocą po mieście. Postanowiła, że zrobi mu małą awanturę.

Światło na ganku nie działało, w kamienicy było ciemno. Wyjęła pęk kluczy i przekręciła zamek w drzwiach, które o dziwo wcale nie były zamknięte. Z marsową miną weszła do środka i nie słyszała nic, ani telewizora, ani radia, ani nawet donośnego chrapania Bila. Weszła do pokoju, lecz nikogo nie zastała, w kuchni również go nie było. Na stole była jednak herbata i napoczęta pizza. Gdzie u diabła podziewał się Bill?

Liza podszła do okna, próbując zgadnąć dokąd mógł pójść jej chłopak. W mroku latarni po drugiej stronie ulicy coś przykuło jej uwagę. Van, ten sam którego widziała wcześniej, a może zupełnie inny? Momentalnie przeszło jej przez myśl, że ktoś ją śledził. Zasunęła zasłony i wybrała po raz kolejny numer do Bila. Telefon Bila dzwonił... łazienka! Czemu nie zajrzała do łazienki? Z nadzieją, że znajdzie go w kąpieli zapukała i otworzyła drzwi. Telefon leżał na podłodze, były tam też krople krwi. Bill!!!

Zanim zdążyły jej przyjść do głowy najstraszniejsze myśli, rozległ się dzwonek do drzwi. Po cichu podeszła do nich i wyjrzała przez wizjer. Było ciemno, lecz dało się zobaczyć dwie męskie sylwetki w kapturach. Czuła napływający strach, jak jej ciało zaczyna dygotać. Ktoś uderzał pięścią w drzwi, a ona była sama, sama z nieznajomymi zaledwie metr od niej. Prześlizgnęła się do kuchni i wzięła do reki nóż. Musiała być przygotowana na wszystko. W głowie kłębiła jej się jedna myśl: "Bill, w coś Ty się wpakował!"
napisał/a: nemezis_2012 2010-08-10 12:33
Część pierwsza: "Tam na ulicy Czarnego Bzu"



Mieszkanie na 7 piętrze ze „ślepą” kuchnią, Trzy duże
pokoje, łazienka.



Stare meble, żyrandole, fotele wszystko w ciemnym drewnie,
które napawały odwiedzających, mrocznym nastrojem.




Pani Okosa, właścicielka dwóch mieszkań w tej samej klatce,
była wysoką kobieta, o kasztanowych, farbowanych włosach, upiętych w
nienaganny, gładki kok, na nosie niezmiennie od lat nosiła binokle w stalowych
oprawkach.



Hildegarda Okosa, jako pracownica sądowego laboratorium była
miłośniczką sterylnego porządku, który surowo przestrzegany był nawet w
mieszkaniu wynajmowany Marcie – studentce drugiego roku medycyny.




Choć Marta wynajmowała dość duże lokum za „psie” pieniądze
nie była zadowolona z sąsiedztwa Okosy, która wtrącała się do wszystkiego, a
ponad to urządzała potajemne schadzki, ludzi z „jej” grona. Dziewczyna zupełnie nie rozumiała
tego, że Hildegarda zmuszała ją do uczestnictwa w tych spotkaniach. Wracając do
kamienicy co czwartek, widziała czarną zasłonę w oknach, wiedziała, że to znak
„seansu” czyli wieczornych opowieści.



Na takiej „schadzce” było przeważnie sześć osób: ona, Okosa,
mężczyzna o ksywie „wuj Stefan”, pani Himera, pan Jonasz i Rudy Noe.


Wszyscy punktualnie o 18 zbierali się pod drzwiami mieszkania
nr 4 a stamtąd udawali się do ciemnego i odrażającego pokoju „czarnych zasłon”.




Spotkanie rozpoczynało się od przeczytania fragmentu
kryminału o podziemnym korytarzu.


Później zaś wszyscy kosztowali, czaju, którego skład
wymyśliła Himera.



Na stole do pokera, który miał podobno niesamowitą historię,
zawsze paliły się świece i kadzidła, a Marta jak zwykle znudzona spotkaniem w
gronie „ryczących: sześćdziesiątek, wybierała się do pokoju, który od dołu do
góry zapełniony był książkami.



Czytała, przeglądała, czasem szukała w starych dokumentach
czegoś ciekawego, ponieważ Okosa zapraszała ją tylko po to, aby ta serwowała im
na koniec spotkania grzane wino.



***



Tak też w czwartek
wracając, na ul. Czarnego Bzu Marta zobaczyła zasłonę w oknach.



Była tym faktem podirytowana, gdyż właśnie dziś, miał
przyjechać do niej Szymon, brat, którego nie widziała 3 lata.



Szymon od dłuższego czasu przebywał za granicą, gdzie pisał
pracę doktorancką z zakresu zjawisk nad przyrodzonych i telepatii.



Pokonując ostatni stopień wielkich, betonowych schodów
dziewczyna zobaczyła żółtą kartkę z podpisem „Hildegarda”.



Wiedziała, że oznacza to zaproszenie na wieczorne schadzkę
w gronie, babć i dziadków, żądnych emocji i przeżyć rodem z kryminałów Agathy
Christine.


Choć z Szymonem, Marta zdążyła wymienić tylko przelotny cmok
i rzucone w biegu „Cześć” zabrała go do mieszkania Hildy.



Dziś jednak pod nr 4 stał tylko Rudy Noe, Himera
i Jonasz, brakowało Okosy i wuja Stefana.

Wszyscy zgodnie stwierdzili, że jeśli nie ma głównych
postaci ich czwartkowego „zlotu” wrócą do domu.

Ktoś dorzucił nawet szeptem: „ Pewnie Hilda jest w pracy,
podobno mają tam teraz, sto światów z nową, absolutnie, absorbującą sądowo-
kryminalną sprawą”


***

Wieczór upłyną spokojnie, opowieści o niesamowitych przeżyciach
z Helsinek, zdały się być niekończącą się historią. Jednak Martę zaniepokoiła cisza,
która zdawała się być przerażająca, zza ściany nie dochodziły dźwięki pianina Okosy,
pomimo późnej godziny.



***



Na bujanym fotelu siedziała Hildegarda Okosa, wokół panowała
nienaganny porządek, taki jak lubiła.



- Nic w tym dziwnego – chyba zasnęła powiedział Szymon.


Marta nie była tego taka pewna, wiedziała ze coś tu nie gra.



Fotel nie bujał się, a Okosa miała spuszczoną głowę, nie oddychała.


To nie była zwykła, naturalna śmierć.

- Do cholery, dlaczego ta szuflada ze skarpetkami jest odsunięta?!
– Oburzył się Szymon.
- Czy widzisz to samo, co ja? – Odruchowo odsunęła się Marta







CDN..
napisał/a: justynaXsanko 2010-08-10 15:29
"Diamentum"


Już nie mogę się doczekać, taka okazja już więcej się nie trafi. jeszcze tylko jeden dzień dzieli mnie od otwarcia wielkiej wystawy diamentów."Diamentum" to dwudniowa, jedyna taka wystawa w Polsce, akurat w moim mieście i co najważniejsze w muzeum gdzie pracuje mój dobry znajomy Piotrek Skiba.
Poznaliśmy się w liceum, nawet przez jakiś czas byliśmy parą, ale los chciał inaczej, że zostaliśmy przyjaciółmi. Teraz często się spotykamy, chodzimy na imprezy, a jak jest jakaś ciekaw wystawa to załatwia mi darmowe wejściówki. Tym razem jak się dowiedziałam o wystawie od razu zadzwoniłam z prośbą o bilet,tym bardziej że cena biletu nie była na moją kieszeń, a i tak szybko zostały wykupione.
Najbardziej chciałam zobaczyć jeden z najsłynniejszych diamentów świata - Hope. Hope ma ponad 45 i pół karata i uchodzi za największy barwny diament na ziemi – szafirowoniebieski.

W nocy nie mogłam spać, śniła mi się kopalnia diamentów w Indiach, a ja kierowałam tymi poszukiwaniami. Dobrze ,że budzik zadzwonił. Skoczyłam do kuchni zrobiłam dwie kanapki z miodem i mocną kawę aby się rozbudzić.
Wskoczyłam pod kołderkę i włączyłam TV.
O rany!! Zrobiło mi się gorąco, kawa stanęła w gardle. Właśnie pokazują muzeum, pełno policji, pogotowie,ludzi przepychających się.
O co chodzi??
Naglę słyszę z nerwów strzępki informacje:"...w noc poprzedzającą wystawę między 3 a 4 godziną doszło do haniebnego włamania... 3 diamenty zostały zrabowane... strażnik Piotr S. nie żyje, dwóch innych w stanie ciężkim odwieziono do szpitala..."
O mój Boże Piotrek nie żyje...
napisał/a: Justi1983 2010-08-10 21:27
Gorzkie żale w kościele św. Jakuba gromadziły zawsze sporą grupę gimnazjalistek. Przyciągała je tutaj nie tylko niewątpliwa pobożność, lecz również osoba księdza Marka Zdrojewskiego, który głosił wstrząsające nauki. Oprócz ognistego talentu kaznodziejskiego natura nie poskąpiła młodemu kapłanowi także przystojnej aparycji. Kiedy stał na ambonie i rzucał głową w gniewie, aż gęste czarne włosy sypały mu się na czoło, albo ronił łzy szczerego żalu, które płynęły po policzkach jego pociągłej uduchowionej twarzy, wzbudzał u większości młodych dziewcząt jednocześnie lęk i oczarowanie. Nic dziwnego zatem, że gimnazjalistki tłumnie przybywały na gorzkie żale i zapełniały swe zeszyty do religii – ku radości szkolnych katechetów – pobożnymi obrazkami, które można było otrzymać jako dowód uczestnictwa w wielkopostnych nabożeństwach. Patrycja nie podzielała poglądu swoich koleżanek na temat duchowego i cielesnego piękna kapłana. Mimo tego negatywnego nastawienia, bywała u św. Jakuba ze względów towarzyskich, ponieważ było tam zawsze najwięcej jej koleżanek i mogły potem długo wspólnie wracać do domu, plotkując po drodze. Tego dnia jednak nie miała zamiaru wracać z przyjaciółkami. Na Karmelickiej panował mrok, przecinany tu i ówdzie żółtymi strugami światła bijącego od latarń. Pod starym kasztanem na rogu stał jakiś podejrzany typ i palił papierosa. Zrobiło jej się nieswojo. Poszła pod górę dość stromą ulicą Akademicką, ślizgając się na oblodzonym chodniku. Obserwujący ją cały czas facet oderwał się od drzewa i ruszył za nią. W pustej ulicy nie było nikogo. Biblioteka Uniwersytecka była już zamknięta. U góry ulicy było widać drzewo szarpane wiatrem, pod którym stał jakiś inny człowiek. Patrycja chciała wrócić do kościoła, ale na jego wysokości był już pierwszy nieznajomy. Stał przez chwilę i patrzył na nią, po czym usunął się w cień bramy. Patrycja odetchnęła pełną piersią i ruszyła jeszcze szybciej w górę ulicy. Zaraz skręci i po kilku minutach znajdzie się na placu Bankowym w przyjaznym wielkomiejskim szumie, wśród świateł, wystaw i ludzi budzących zaufanie. Nagle ktoś mocno pociągnął ją w stronę ciemnego zaułka. Patrycji zdążył po plecach przebiec tylko dreszcz i poczuła jak coś ściska jej gardło. Zdołała wydać krótki pisk, a potem zapanowała złowroga cisza…
Komisarz Piotrowski dotarł na miejsce zbrodni i jego oczom ukazał się smutny widok. W bramie przedwojennej kamienicy leżało ciało młodej dziewczyny. Na jej szyi widniały ślady uduszenia, a nieopodal leżało prawdopodobne narzędzie zbrodni - smycz dla psa. Z kieszeni płaszcza dziewczyny wystawała fotografia mężczyzny w średnim wieku, który na oczach miał okulary przeciwsłoneczne. Komisarz podniósł zdjęcie, które na odwrocie zawierało być może wskazówkę mogącą pomóc w toku śledztwa i schwytaniu mordercy. Na odwrocie ktoś napisał:
"Podobasz mi się. Lubię na Ciebie patrzeć. Spotkajmy się w ten wtorek o godzinie 19.00 przed bramą parku miejskiego. Mam piękne oczy. Szkoda, że na fotografii nie są najlepiej widoczne"...
napisał/a: iwonciaaa 2010-08-16 11:54
kiedy wyniki?:)
napisał/a: INTA 2010-08-23 10:00
iwonciaaa napisal(a):kiedy wyniki?:)


Już chyba powinny być parę dni temu:rolleyes:
Redakcja ma wakacje:D
napisał/a: iwonciaaa 2010-09-13 12:31
Kochana redakcjo:) czekamy na wyniki
napisał/a: ~niechcemisie 2010-09-14 10:37
Ja zaglądam codziennie :)
W jury nie chciałabym być, wszystkie opowieści są fajne :)
napisał/a: jolunia559 2010-09-22 21:23
Kiedy wyniki?
napisał/a: ~niechcemisie 2010-09-23 13:26
Redakcja się przeraziła... :eek:zastanawiają się :rolleyes:czy nasze kryminalne ciągotki ujawniają się jedynie w zmyślonych opowieściach, bo jeśli nie tylko... to przegrani mogą chcieć się zemścić.;) ;) ;)
napisał/a: ~OlkaG87 2010-09-23 17:28
A dla mnie zastanawiajace jest to, ze żaden (prócz "Zatrzymaj czas") z ostatnich konkursów nie został rozwiązany w terminie... I nie podoba mi sie, ze w wątkach konkursowych nie ma regulaminów (jak to zwykle dotychczas było) i trzeba szukać czasu trwania konkursu i daty ogłoszenia wyników po całym portalu...