Konkurs na Dzień Matki! – wygraj złoty wisiorek firmy YES

Redakcja_Babyonline
napisał/a: Redakcja_Babyonline 2007-05-25 09:44
Oczywiście, możesz sobie z łatwością przypomnieć nieprzespane noce podczas ząbkowania maluszka, ale pewnie jeszcze lepiej pamiętasz te chwile, kiedy płakałaś ze wzruszenia lub ze... śmiechu nad swoim pociesznym skarbem.

Opisz na forum babyonline.pl swoją najciekawszą przygodę z krainy macierzyństwa.

Dwie najbardziej oryginalne wypowiedzi nagrodzimy złotymi łańcuszkami firmy YES i publikacją w portalu Babyonline.pl.

Aby dodać swoją odpowiedź, zarejestruj się na forum Babyonline i po zalogowaniu dodaj swój post.

Regulamin konkursu:
1. Konkurs zostanie przeprowadzony na forum babyonline.pl
2. Wygrywają dwie osoby, które zamieszczą najciekawsze propozycje. Zwycięzców wyłoni konkursowe jury.
3. Laureaci zostaną powiadomieni o wygranej drogą mailową. Lista wygranych zostanie też zamieszczona na stronie portalu.
4. Jury podejmie decyzję 8 czerwca i prześle informacje do osób nagrodzonych z prośbą o podanie adresu wysyłki nagród. Nagrody wyślemy pocztą po uzyskaniu danych adresowych zwycięzców.
enigma10
napisał/a: enigma10 2007-05-27 14:50
To było wiele lat temu, ale "malulką ciółkę" ze śmiechem wspominam do dziś.
Chociaż wtedy nie było mi do śmiechu - Ania chorowała od dłuższego czasu, niby nie było to nic szczególnie poważnego, ale miałam za sobą kilkanaście zarwanych nocy i czułam, że jestem u kresu wytrzymałości.

W końcu Ania poczuła się lepiej, gorączka minęła a we mnie zaświtała nadzieja, że wreszcie się wyśpię. A byłam już w stanie - można powiedzieć - agonalnym ;)
Ale Ania wcale nie miała zamiaru odpoczywać ani mnie dać pospać.
W środku nocy głosem nieznoszącym sprzeciwu oznajmiła:
- Lelelek.
Doczołgała się więc do szafy i wyciągnęłam ten cholerny "lelelek" (rowerek).
Gdy dowlokłam się do fotela, by umiejscowić tam me ciało ( przypominające raczej smętne zwłoki ;) ), Ania zamontowała sobie na głowie kask ( wszak sama ją tego nauczyłam....bezpieczeństwo przede wszystkim), uśmiechnęła się szeroko i powiedziała:
- Siuń gadziety (= odsuń gazety - fakt, zaległą prasę zgromadziłam przy moim łożu...)

Ostatecznym wysiłkiem woli podniosłam się z fotela, doczłapałam do "gadziet" i je uprzątnęłam.
A wtedy szczęśliwe dziecko zaintonowało
- "Malulka ciółka" i ruszyła na czterokołowym "lelelku" dookoła pokoju....

Piosenka o "malulkiej ciółce" podziałała na mnie jak kołysanka, nie mogłam już dłużej podpierać powiek zapałkami i momentalnie odpłynęłam w krainę snów.
Gdy po jakimś czasie się ocknęłam, "lelelek" stał grzecznie przy łóżku, a Ania w tymże łóżku spokojnie sobie spała. W kasku :)


Od tych rowerowych wyczynów Ani minęło wiele lat, Ania jest już dorastającą nastolatką. A często sobie wspominamy o "malulkiej ciółce", entuzjastce "lelelków" i nocych "odcinków specjalnych" ;)


* "malulka ciółka" = malutka pszczółka; Ania była fanką pszczółki Mai
napisał/a: agata22 2007-05-27 21:20
najpiękniejsza chwila z mojego macierzyństwa hmmm....
zdecydowanie tegoroczny Dzień Matki. Po raz pierwszy przeżyłam to co do tej pory przez tyle lat przeżywała moja mama.Wielką radość i wzruszenie Choć moja córeczka Majka ma dopiero niecałe 3 mies. to dzień ten był wspaniały. Tatuś w imieniu córeczki kupił bukiet malutkich różyczek i wypisał kartkę z życzeniami
"nic ci nie mogędaćbo nie mam nic drogiego
mogę ci dać buziaka i to nie jednego
dam ci buziaków dużo i powiem na uszko
że bardzo cię kocha me małe serduszko
"
podrzucił to do łóżeczka Majeczki a kiedy do niej zajrzałam znalazłam ten wyjątkowy prezent.Wtedy tez Maja się obudziła akurat i z wielkim uśmiechem powiedziała "guuu"
Majeczka jest małą istotkąktóra daje nam dużo radości i szczęścia a dlatego też bo była bardzo wyczekiwanym dzieciątkiem. :)
napisał/a: lilly 2007-05-29 09:19
A ja pamiętam taką historię: poszłam z dzieckiem na zajęcia dla maluchów, jakaś rytmika czy coś w tym rodzaju. Po godzinie wychodzimy. Ubrałam siebie, ubrałam Małą i idziemy do samochodu. Rozmawiałam przez komórkę a ona ciągnie mnie za rękaw i coś marudzi: mamo, mamo.... "Rozmawiam, chwilę" - odganiałam ją. Dojeżdżamy do domu, ja patrzę, a ona w kapciach. "A gdzie masz buty?" - pytam. "Zostały. Mówiłam Ci, że wyprowadzasz mnie w kapciach, ale nie chciałaś słuchać". Tak, trzeba słuchać dzieci :)
napisał/a: jolzeid 2007-05-29 12:30
Tak szybko jak się rozwija i zmienia dziecko, to chyba nic innego się nie zmienia. Mój mały 19-sto miesięczny synek bardzo szybko "łapie" zachowanie innych ludzi i naśladuje ich. Takich ciekawych zdarzeń z krainy macierzyństwa miałam już kilka i na pewno mój synek na nich nie poprzestanie. Zaskakuje mnie czasami, np któregoś dnia jak zaczęła w kuchni gwizdać woda, to pobiegł ją zgasić. Bardzo się zdziwiłam i zarazem wystraszyłam. Innym razem przez kilka dni szukałam pilota od telewizora i w końcu znalazłam robiąc niedzielne pranie - leżał sobie spokojnie w pralce. Jednak najbardziej utkwiło mi w pamięci zdarzenie jak Mateuszek podniósł mi bluzkę i przytulił się do brzuszka i dał buziaka swojemu braciszkowi jeszcze nienarodzonemu. Nikt mu tego nie kazał zrobić. Widać jak bardzo obserwuje zachowanie dorosłych.
napisał/a: anita5 2007-05-29 13:05
Moje doświadczenie w macierzyństwie jest niewielkie, bo moj Kubus ma dopiero 10 tygodni, choć w tym czasie zdarzyła się sytuacja, kiedy po raz drugi płakałam ze szczęscia (pierwszy oczywiście zaraz po porodzie, gdy moje maleństwo po bardzo szybko przeprowadzonej cesarce i reanimacji jego malutkiego serduszka zaczęło samodzielenie oddychać, jego płacz do dziś brzmi w uszach). Natomiast drugi raz kiedy łzy same cisnęły się do oczu był Dzień Matki tego roku, moje pierwsze takie święto w życiu. Moje maleństwo przyszło do mnie na rękach tatusia trzymając w pięści bardzo niezgrabnie malutkiego kwiatka. Choć kwiatek był przeznaczony dla mnie to Kubuś nie miał ochoty go wypuścić z rączek trzymał go bardzo mocno, sam widok był tak wzruszający a jednocześnie zabawny, że do dziś śmiejemy się oglądając zdjecie z pierwszego wręczanego prezentu przez nasze dziecko.
napisał/a: joanna2114 2007-05-29 15:09
Dla mnie przygoda w krainie macierzyństwa zaczęła się od momentu w którym dowiedziałam się, że zostanę matką.Był to najwspanialszy dzień w moim życiu, ponieważ długo z mężem staraliśmy się o dzidziusia.Lecz najmiliej poza przyjściem na swiat naszej córeczki wspominam chwile dni "wczorajszych" czyli postepy jakie robi moje maleństwo.Mam 3 mc Nikolę, dziś np.:zaśmiała się głośno kiedy pies zaszczekał, wczoraj byliśmy na wycieczce w Szymbarku, gdzie słowo "dom" nabiera innego znaczenia(jest tam bowiem dom wywrócony do góry nogami)POLECEM moje dzieciątko choć jeszcze malutkie rozglądało się głodne wiedzy :p , teraz śpi spokojnie i sobie rośnie ;) To jest właśnie wspaniale w macierzyństwie, że można uczestniczyć w cudzie narodzin i patrzec jak ten cud rośnie i codziennie zaskakuje nas czymś innym.
napisał/a: betka17 2007-05-29 18:33
Moja przygoda jest krótka-mam miesieczną córkę Mariannę. Ale już kilka przygód się nam zdarzyło. Oto jak moja córka zakpiła sobie ze mnie na oczach teściowej:
mama męża przyjechała do nas do domu z wizytą krótko po naszym powrocie ze szpitala. Ja z wygody chodziłam po domu w szlafroku,rozchełstanej koszuli nocnej i "gaciach" poporodowych,ale mała ubrałam w pięknego rampersika i kolorowe skarpetki,żeby wyglądała reprezentacyjnie podczas wizyty babci. Babcia przyjechałą,zachwyciła się dzieckiem,ubrankiem,minkami i oczywiście dawała co chwila "dobre rady". W pewnej chwili stwierdziłam,że trzeba sprawdzić pieluszkę. Wraz z babcią poszłyśmy do pokoju dziecięcego,położyłam Mariankę,rozebrałam ją,zaczęłam wycierać pupę,ale cały czas leżała na starym papmersie. W pewnej chwili mała zaczęłą stękać. Babcia stwierdziła: "Zostaw ją jeszcze chwilkę na tej pieluszce-ona robi kupeczkę." A gdzie tam,ja oczywiście wiedziałam lepiej ;) efekt był taki,że jak poszło,to "po całości"-w kupeczce była ubabrana babcia,matka (znaczy ja),rampersik,becik... :eek: Wszystko poszlo do prania :(
Tak to moje dziecko "zrobiło mnie na szaro" w drugim tygodniu swojego życia... I żeby tak bez świadków,to nie-przed teściową... Od tamtej pory,gdy przyjeżdża teściowa,pieluszki zmieniam bez jej asysty :D
napisał/a: jola7411 2007-05-30 17:17
Moja przygoda zaczęła się na porodówce, gdzie oszołomionej położyli mi na brzuchu krzyczące Maleństwo, a ja jeszcze nie do końca zdawałam sobie sprawę, że to moje DZiecko. Byłam w lekkim szoku. Trudno mi było uwierzyc, że to włochate stworzonko siedziało sobie cichutko w moim brzuchu a teraz krzyczy wniebogłosy. Przyznaję że oswajanie się z tym stworzonkiem totalnie zależnym ode mnie zajęło mi trochę czasu. Uczyłam się go i miłosci do niego też.
Czym innym są nasze wyobrażenia o macierzyństwie a zderzenie z rzeczywistością dnia codziennego.
Tamte chwile na zwsze pozostaną w mojej pamięci.
Czas szybko ucieka, dzieci szybko rosną więc cieszmy się każdą chwilą spedzoną razem i uczmy się siebie nawzajem.
napisał/a: kasia2335 2007-05-30 18:47
napisal(a):

Po narodzinach Miłoszka (ma teraz siedem mscy), moje zycie stało sie jedna wielka przygodą, najpiekniejsze jest to że każdego dnia przeżywam nową i coraz piekniejszą przygodę życia z moim małym cudem. Początki nie były łatwe, ale teraz kiedy o tym myślę wydają mi się takie piekne i niezapomniane. Dziekuje Bogu za każdy dzień spędzony z moim synkiem, za ten jego cudowny usmiech i płacz który mówi mamusiu przytul mnie. Codziennie rano budzi sie wtulony w moje ciało jest taki malutki i tak bardzo sie tuli...codziennie tak samo ale inaczej... Bycie matką jest swego rodzaju wyzwaniem... ale dla mnie jest nauką doskonałej miłości, codziennie sie jej uczę i doświadczam od mojego ukochanego synka.
napisał/a: jolunia559 2007-05-30 23:44
napisal(a):

Matka,to najpięknejsze słowo świata.Jestem matką już dwadzieścia cztery/a właściwie dwadzieścia pięć lat.Dlaczego dwadzieścia pięć,bo liczę ten czas od wzruszenia jakiego doznałam czując pierwsze ruchy w swoim lonie.Pierwsze ruchy,delikatme muśnięcie,delikatne pluśnięcie mojego syna w moim brzuchu.Potem dziewięć miesięcy oczekiwania na tego pierworodnego,na syna.Bo to ,że miał to być chłopiec było bezapelacyjne.Innej opcji nawet nie brałam sobie do serca.Imie wybrałam typowo chłopięce i Konrad i czekałamWłaściwie leżałam dziewięć miesięcy w łóżku gdyż ciążą była zagrożona.Głaskałam brzuch,drapałam przesyłając synkowi sygnały miłości i starałam się w ten sposób pokazać mu jak bardzo go kocham i jak bardzo na niego czekamy.Potem poród,dóługi,bolesny.po porodzie szczęśćie,które wypełniło mnie całą,szczęście,że już jest na świecie ta maleńka istotka,krew z krwi i kość z kośći mojej.I szara rzeczywistość macierzyństwa.Nieprzespane noce,choroby dziecięce,potem radość z pierwszego ząbka,pierwszego kroczku zrobionego przez Konrada na własnych nóżkach i wkońcu pierwsze słowa.Potem razem przeszliśmy przez przedszkole,szkołę podstawową,średnią i teraz razem studiujemy.Jego sukcesy w szkole sportowej były moimi sukcesami,a jego kłopoty moimi kłopotami.Jego kontuzje,czasami niebezpieczne i bardzo bolesne,bolały mnie tak samo jak jego.Gdy ma kłopoty,matka jest na posterunku i stara się mu pomóc,Dyskretnie,aby ni zostać uznaną za nadopiekuńczą,a le zawsze pomaga.To chyba jest spełnienie,to chyba jest serce matki.
napisał/a: zaba2007 2007-05-31 08:00
Jestem mama dwu i pół letniego szkaraba, moja najciekawsza historia, zdarzyla sie pewnego slonecznego popludnia. Ale od poczatku. Ogladałąm kiedys program Super niani i zaczelam stosowac takie kary jak ona tam proponowala, wiec kupiłam malej takiego zółwia i wytłumacyzłąm ze jak bedzie niegrzeczna to bedzie tam siedziała przez 2 minuty i ma sie uspokoić i mnie przeprosic, oczywiscie na poczatku był straszny wrzask i nie udało sie jej wysiedziec tych 2 minut. Po pewnym czassie zrozumiala, ze i tak na nic jej płacz wiec siedziala grzecznie pozniej jakos strarała sie mnie przepraszac z wiekszym badz mniejszym skutkiem. Az pewnego dnia, siedzialam z kolezanka i piłysmy kawe a mala biegała koło stołu, wiec proszę ja zeby tak nie biegała bo sie przewroci i wyleje nasze kawy, ale w nia jakby diabełek wstąpił i dalej robiła swoje. Postanowiłam sie nhie rpzejmowac tym , az do chwili gdy (na szczescie juz puste szklanki) wylądowały na podłodze. Po tym mala uciekła do swojego pokoju i przyniosła żółwia postawiłą w koncie i powiedziałą zeby tylko nie krzyczec na nią a ona bedzie siedziala tutaj na żółwiku do konca dnia. I ona wogole bardzo przeprasza mamusie i ciocie ze ona nie chciala. Ucieszyłam sie bardzo ze jest taka rozumna oczywiscie kare jej darowałam po dwóch minutach, ale do konca dnia była bardzo grzeczna :)