Współczesna pogoń

napisał/a: ~gość 2007-02-01 11:41
Angelaxxx Sama nie wiedziałam, czy sobie poradzę, kiedy zaczynałam..Trzeba być gotowym na wszystko, ta praca jest nieprzewidywalna i nigdy nie wiem, kiedy przychodzę na dyżur, co mnie czeka.. ale lubię to i może dlatego radzę sobie całkiem nieźle Ale dosyć już o tym...miało być o pogoni..
napisał/a: ~gość 2007-02-02 21:40
ZYcze tego zeby koledzy z pracy bylina zawsze-ale......jak zmienia sie prace to zmienia z=się bardzo czesto kolegów-sama to przerabiałam(miałam bardzo dobrąkolezanke do czasu gdy zmieniła pracę i odeszła-namet nie zadzwoni)
napisał/a: Parcinka 2007-03-11 20:29
Mnie się wydaje że ważne jest znalezienie jakiegoś "złotego środka" tzn.- spełniać się zawodowo i nie zaniedbywać rodziny. Wiem- to jest trudne, bardzo trudne, ale ... chyba wykonalne
napisał/a: ~gość 2007-03-11 23:24
TRZEBA TO JAKOś POGODZIć- W KOńCU KOMPUTEREM NIE ZASTąPI SIę DZIECKU NIE POśWIęCONEGO MU CZASU
napisał/a: jagienka2 2007-05-11 01:33
Haha wiolisia masz racje :)!!

Ja jestem z tych co to strasznie chca miec dziecko i dal mnie ono jest wazniejsze niz praca jednak zdaje sobie sprawde ze jak nie bedzie pracy jak nie bedzie pracy nie bedzie pieniedzy a jak nie bedzie pieniedzy to trudno bedzie utrzymac dziecko. Mysle ze da sie to jakos pogodzic.
Najgorzej jest jak ludzie wpadaja w taki wir ze jak sie obudza okazuje sie ze juz za pozno na dziecko i wtedy sie zaczyna osobisty dramat :( dl;atego chyba nie warto calkiem odwlekac decyzji o dziecku bo z tego co kazdy z nas wie zawsze bedzie ludziom malo pieniedzy i im wiecej ich beda mieli tym wiecej beda chcieli miec. A jednka mimo wszystko rodzina i milosc sa najwazniejsze!!!
napisał/a: ~gość 2007-05-11 06:35
a ja myślę, że ta współczesna pogoń aż tak mnie nie dotyczy! studiuję na dwóch kierunkach a i tak uważam, że rodzina i zdrowie jest najważniejsze! dlatego wszystko inne odkładam na bok!
dziś mam egz i małą dolinkę, ostatnio odbijałam się od szpitala do szpitala i nauka była na innym planie:/ troszkę mi wstyd, że się nie przygotowałam ale mam nadzieję, że przeżyję!
poprawka ustna więc coś dla mnie tylko boję się, że nie będę widzała na nic i oddam pustą kartkę więc proszę o 3macie kciuczków żebym COŚ wiedziała.....zmykam do nauki :)
napisał/a: Belay 2007-05-11 09:32
Ja zawsze mówiłam, że małżeństwo w wieku 50 lat (czyli mało prawdopodobne bo kto by mnie wtedy chciał) i żadnych dzieci. Często za to powtarzałam, że będę miała dom z ogrodem, dużo zwierząt i osobę, która pomoże w utrzymaniu porządku w tym domku... bo będzie mnie na to stać. Wtedy jednak byłam mała i nie zdawałam sobie tak do końca sprawy z tego, co mnie w życiu spotka.

Wyszło trochę inaczej. Kończyłam studia, poznałam Męża, potem poszłam do pracy bo uznałam, że już mogę sobie na to pozwolić i chcę pracować. Jesteśmy 5 miesięcy po ślubie, a co niektórzy ciągle pytają "Kiedy chrzciny?"... i to mnie dobija. Jedynymi rozsądnymi ludźmi są nasi rodzice, którzy powtarzają, że nie musimy się spieszyć. Chcę zrobić magisterkę. Później zobaczymy co dalej...

Oczywiście już się staramy o dzidziusia - bo bardzo tego chcemy - oboje. Nie mamy jednak pewności kiedy nam się przytrafi. Na wszelki wypadek, nie dzielimy się tym z rodzinami i znajomymi (poza Wami na forum), żeby nie oczekiwali cudów i nie wywierali jeszcze większej presji, albo nie daj boże nie snuli czarnych scenariuszy.

Tak naprawdę, czasy zmuszają ludzi do tej pogoni, ale to też zależy od ludzi. Jedni są karierowiczami, a inni po prostu myślą przyszłościowo. Zdają sobie sprawę z tego, jak trudno jest utrzymać dziecko i jakie konsekwencje się z tym wiążą, więc przygotowują sobie grunt, by w przyszłości zapewnić maleństwu byt na przyzwoitym poziomie.

Moja mama poszła do pracy, jeszcze przed maturą - pracuje tam do dnia dzisiejszego. Miała w planach pójście na studia. Kiedy ją pytam, dlaczego tego nie zrobiła, zawsze odpowiada, że poszła do pracy, a potem pojawiłam się ja... i już nie było kiedy. Nie mówi tego z żalem bo ma świadomość tego, że często ludzie po studiach nie są przygotowani do życia, ani do pracy - ma na to przykłady u siebie w banku... Ja jednak czasem myślę, że gdyby w jej życiu inaczej się to wszystko potoczyło, można by uniknąć niektórych kryzysów (między innymi finansowych), które zapamiętałam z czasów dzieciństwa.

Moi rodzice nie zrobili oszałamiającej kariery. Nie dorobili się niesamowitego majątku, ale ja wiem, że ich największym osiągnięciem jesteśmy my - mój brat i ja. To ich zasługą jest to, że wyszliśmy na ludzi. Chciałabym móc w przyszłości powiedzieć coś podobnego swoim dzieciom. Chciałabym, żeby dobrze wspominały okres swojego dzieciństwa... zrobię wszystko, żeby nie przegapić ich dorastania i zawsze mieć czas, by z nimi porozmawiać...

Zawsze również będę miała czas dla swoich bliskich. Jeśli będą potrzebowali mojej pomocy - zawsze ją ode mnie otrzymają.

Rodzina jest dla mnie najważniejsza, a nie jakiś tam wyścig szczurów.

Pamiętać trzeba o tym, że zwycięzca wyścigu szczurów, na zawsze pozostanie szczurem...
napisał/a: Klusia 2007-05-11 09:55
mnie współczesna pogoń nie dotyczy. Zawsze wolałam "być" niż "mieć".... wolałam widzieć niż posiadać...
myślę, że moje cele w życiu są na tyle rozsądne, że nigdy przenigdy moja rodzina i bliscy mi ludzie nie powiedzą, że wdałam się w pogoń za pieniądzem...że nie mam dla nich czasu...
po prostu chcę wieść spokojne i ułożone życie....z drobnymi przyjemnościami...
lubię nowości, lubię też mieć, ale w pełni doceniam to, co posiadam i potrafię się tym cieszyć.
napisał/a: Belay 2007-05-11 10:32
Kluszeczka, nic dodać nic ująć. Dokładnie oddałaś to co ja czuję/myślę/robię :)
napisał/a: Klusia 2007-05-11 10:43
Belay, i pewnie jest nas więcej takich osób, które wiedzą, co naprawdę w życiu jest ważne
napisał/a: ~gość 2007-05-11 12:09
Kluszeczka, też sie pod tym podpisuję. Chcę żyć tak, by potem niczego nie żałować..by nie powiedzieć, że przez pośpiech i brak czasu coś bezpowrotnie straciłam, coś cenniejszego niż pieniądze..
napisał/a: marteczka3 2007-05-11 17:30
jestem jeszcze troche przed decyzja jak ulozyc obie zycie, prace itd. Wychowalam sie w rodzinie, ktora pracowala i pracuje duzo - z niewymiernym tego skutkiem... bo takie nasze realia, i w ogromnym kulcie nauki. Wiec wiekszosc moich decyzji jak na razie ma zwiazek z tym, zeby czegos nowego sie dowiedziec, cos nowego poznac, a nie koniecznie co z tego wyniknie potem materialnie.

teraz przede mna trudna decyzja, bo po roku spelnionych marzen, czyli studiowania w najpiekniejszym z Miast, pora na mnie, zeby wrocic do Krakowa. Tam tez jest pieknie, i tam sa Ci, za ktorymi tesknie. Pasja i nauka to jedno, a ludzie ktorych kocham, to drugie. I wiem, ze robie dobrze, poniekad rezygnujac z tego, co mnie sama pasjonuje, na korzysc tego, zeby nie widziec lez w oczach tych, ktorych kocham, za kazdym razem kiedy znikam za bramkami na lotnisku. Troche zwolnie, nie bede latac samolotami tam i z powrotem, znow wsiade do tramwaju i bede miec czas na dlugie spacery z Psem. Bo z takich rzeczy sklada sie swiat, z ludzi, ktorych kochamy. I na kazdego przychodzi pora, zeby sie tego dowiedziec. Wczesniej czy pozniej...

sadze, ze nie bede mloda zona, ani mloda matka, moze dlatego, ze za bardzo ciagle widze jakas misje dla siebie, w ktorej dwie osoby naraz sie nie zmieszcza, a tym bardziej rodzina. Chcialabym najpierw wiedziec, ze rodzinie, dziecku zapewnie dom i dobre warunki. Chyba pod tym wzgledem zachowuje sie jak facet ;)