od lat mozna kupic takie cus ale wlasnie z Tago
ale nigdy nie wpadlam na pomysl by karmel rozpuscic nad szklanka...bo takie same w sobie to troche twardawe
Ja ostatnio odkryłam za poleceniem mojego lekarza od diety przepyszny Sorbet z Zielonej Budki póki co jadłam malinowy i wczoraj ananasowy pycha
jak dla mnie beznadziejne sa te sorbety juz wole kupić sobie mrożone truskawki i je zmiksowac,
wlasnie mam sorbet truskawkowy w lodówce i okazuje sie ze maja tylko 27% owoców
jak dla mnie beznadziejne sa te sorbety juz wole kupić sobie mrożone truskawki i je zmiksowac,
ZGADZAM SIĘ W 100%
Mrożonych zmiskowanych truskawek mam jedną pełną szufladę w zamrażarce po każdym sezonie. I ja i dziewczynki bardzo lubimy, a i do deserów jak znalazł :)
wlasnie mam sorbet truskawkowy w lodówce i okazuje sie ze maja tylko 27% owoców
Z tego co wiem to Grycana sorbety mają najwięcej owoców ale też nie pamiętam ile. Niemniej te akurat są smaczne :)
Mrożonych zmiskowanych truskawek mam jedną pełną szufladę w zamrażarce po każdym sezonie.
ja mam zmiksowane truskawki i jagody. Ale sorbet z zielonej budki ananasowy smakuje mi bardzo. Świeżego ananasa jeść nie moę bo mam zaraz alergię, z puszki mi tak nie smakuje, a ten sorbet uwielbiam.
Jestem ciekawa czy Wy tak za każdym razem sprawdzacie ile czego jest w czymś? I czy wiecie że po ciemku kiełbasa, którą jecie świeci na zielono, w lodówce jest światło i tego nie widać
Ludzie przecież teraz we wszystkim jest chemia....
Edytka, może ananasowy jest dobry i tez by mi zasmakowal, niestety kupując sorbet z zielonej budki myślalam, że kupuje coś choć troche podobnego do wspomnianych wczesniej zmiksowanych truskawek(nie patrzyłam wtedy na zawartośc itp) jednak juz po otwarciu pojemnika pierwsze co mnie zniecheciło to kolor : blado różowy , przeciez truskawki są czerwone !
no i smak tez nie za bardzo ;/
jak by mi smakowało to szczerze mówiąc nawet bym nie przeczytała jego "składu"
Z tego co wiem to Grycana sorbety mają najwięcej owoców ale też nie pamiętam ile. Niemniej te akurat są smaczne :)
estem ciekawa czy Wy tak za każdym razem sprawdzacie ile czego jest w czymś?
Ostatnio patrzę i powiem ci że też zaczniesz sprawdzać i nawet się na tym łapać jak już doczekasz się dzidziusia bo widzę że niedługo :) Przy dziecku non stop się patrzy co ma ile czego dobrego a ile świństwa, no ale wszystko przed toba wtedy pogadamy ;)
Przy dziecku non stop się patrzy co ma ile czego dobrego a ile świństwa
super, czyli zacznie się obsesja typu szukanie dla dziecka czegoś co ma bardzo mało świństwa, albo wcale - czyli na dzień dobry ograniczamy bardzo menu... a potem właśnie są alergie, choroby i inne takie, bo dziecko się nie uodparnia (aż mi się przypomniały kolonie na które jeździły razem z dziećmi prezesów i innych ważnych, wracały z koloni głodne, bo w domu jadły tylko luksusy których na koloniach nawet zagraniczynch po prostu brakowało lub im nic nie smakowało).
Najlepiej to chyba kupić wszelkie zwierzaki rolne, hektar a nawet dwa pola i mieć pewność że nasze dziecko je bez konserwantów i innych takich - da się ale kto ma tyle czasu, kasy i chęci?
Ja pracując w firmie produkcyjnej dowiedziałem się swojego, od znajomego wiem jak wygląda w większości zakładów wyrób kiełbas, więc - chemia z powodów masowych i cenowych jest już prawie wszędzie.