Poród Bielsko - Jak szpital Wojewódzki złamał moje

napisał/a: studentka2349 2008-04-28 18:24
W związku z moim porodem który odbył się w listopadzie 2007r. na oddziale ginekologiczno położniczym w Szpitalu Wojewódzkim w Bielsku Białej, Al. Armii Krajowej 101 informuję,iż w czasie porodu i pobytu w szpitalu zostało naruszone w stosunku do mnie przez lekarzy i położne Prawo do poszanowania intymności i godności osobistej, Prawo do informacji, Prawo do wyrażania i swobodnej zgody na interwencje medyczne, Prawo do zachowania w tajemnicy informacji związanych z pacjentem uzyskanych przez personel medyczny, Prawo do dostępu do informacji o prawach pacjenta w zakładzie opieki zdrowotnej.

Opiszę zdarzenie oraz konsekwencje powstałe w jego wyniku:

Synka urodziłam w listopadzie 2007 r w SZPITALU WOJEWÓDZKIM W BIELSKU. Niestety, mój poród był bardzo ciężki i żle go wspominam, nie dlatego że tak strasznie bolało, lecz dlatego że złamano moje prawa. Do dzisiaj nie mogę zrozumieć dlaczego było obecnych tak wiele osób ( 2 położne, lekarz E..... 2ciągle zakłócający mój poród jak również jakaś pani ubrana " po cywilnemu " czyli nie miała zmiennego ubrania, nazwiska nie znam, wydawała się tam rządzącą) nie wiedziałam kto z personelu jest za mnie odpowiedzialny, za każdym razem inna położna przychodziła by mnie zbadać, czułam się zdezorientowana i opuszczona. Nie informowano mnie o przebiegu porodu, jak również podczas badania USG. Powiedziano tylko tyle że Dzidziuś waży 2800. Pytam jak jest ustawiony? Odpowiedziano - "dobrze" To nie była dla mnie wystarczająca informacja. Już na sali porodowej w ogóle nie informowano mnie o jego przebiegu. Jedna położna tylko stała, śmiała i patrzała jak jęczę z bólu... czułam sie okropnie, zawstydzona. W pierwszym okresie porodu nie wiedziałam co się ze mną dzieje i z dzieckiem. Wiedziałam że łamią moje prawa ale ból był tak okropny że nic nie mogłam mówić. Dlaczego właśnie wtedy przeprowadzano ze mną wywiad i dawano coś do podpisania? Pani doktor miała pretensję że nie odpowiadam jej szybko na te pytania tylko krzyczę, była wściekła a ja myślałam tylko o Dziecku i o tym potwornym bólu. Dlaczego nie mogłam rodzić w spokoju, skupić sie na porodzie, wyciszyć się? Byłam bezradna, a otaczająca mnie rzeczywistość bezlitosna. W czasie pierwszego okresu porodu o własnych siłach z Mężem próbowaliśmy pozycje kuczne, kolankowe, ciągle się ruszałam. Komentowano moje zachowania. Śmiano się ze mnie. Nie słyszałam ani jednego dobrego słowa ze strony położnych, były nieżyczliwe, aroganckie, nie zaznałam współczucia, nikt nie pomógł Mężowi aby mnie podtrzymywać w czasie zmian pozycji. Pytam, czy mogę wejść do wanny złagodzić ból, odpowiedziano - " Jak już nalejemy to już będzie zimna". Zaintonowałam położnej że w czasie drugiego okresu ( jak już wyrzyna się główka) chcę rodzić w kucki, nie na stole porodowym, bo mam takie prawo, bo tylko moje ciało wiedziało że podczas kucania najmniej boli. Jeden z lekarzy odpowiedział : " W takich pozycjach to tylko kobiety w buszu rodzą... " Zamurowało mnie. Prosiłam, błagałam że tak mi najlepiej rodzić. Nie pozwolono. Moją decyzję uważali za nieodpowiedzialny wybryk. Unieruchomiono mnie w drugim okresie po przez KTG pomimo że się nie zgodziłam i pomimo że szpital dysponuje przenośnym KTG. Dlaczego złamano moje prawa? Dlaczego nie miałam możliwości swobodnego podejmowania decyzji? Przecież każdy ma prawo do decydowania o własnym losie...

Po porodzie znów złamano prawa. W czasie zszywania mnie, ( fizjologiczne pęknięcie) jedna z salowych ( sprzątaczka ) siedziała na krześle, ( tam gdzie dziecko badają po urodzeniu, ja natomiast leżałam jeszcze na łóżku porodowym ) patrzała jak mnie dr zszywa i śmiałą się ze mnie, bo drzwi między tymi dwoma wejściami były otwarte!!! Jedna z lekarek ( ta ubrana po cywilnemu ) : " za co się pani uważa? skąd pani wie o pozycjach kucznych? chodziła pani do szkoły rodzenia? to my za panią odpowiadamy... " . W czasie obchodu jeden z lekarzy do mnie : " Ta to rodziła jak błyskawica"

Pamiętajcie !

Decyzja pacjenta może być - w ocenie lekarza - niesłuszna, niemniej zasada poszanowania jego woli, wpisana także w deontologię zawodu lekarza ( np. art.15 i 16 Kodeksu etyki lekarskiej ), nakazuje ją USZANOWAĆ!! i to się tyczy wszystkiego, nacięcia krocza, przebicia pęcherza, podanie oksytocyny, czy NAWET możliwość wpływu kobiety na pozycję w jakiej wypiera ona dziecko!

Dodam, że nawet Sąd Najwyższy w uzasadnieniu swojego orzeczenia wskazał, że " zasada poszanowania autonomii pacjenta nakazuje respektowanie JEGO WOLI, niezależnie od motywów.

2 Miesiące przed porodem odwiedziłam TEN szpital celem zebrania wywiadu i dowiedzenia się wszystkiego.
Przywitała mnie bardzo miła położna Pani K .Sz. Oprowadziła wszędzie. Również zebrałam wywiad. Mówiła, abym nie czytała na forach internetowych negatywnych opiń na temat wojewódzkiego. Że to, co tam dziewczyny opisują ( jak się łamie prawa rodzących ) to nie prawda. Uwierzyłam jej..... mówiła że można rodzić w kucki a tego najbardziej oczekiwałam. Mówiła że inne położne są super, że można wejść do wanny złagodzić ból i wiele wiele innych "super rzeczy" Dlatego wybrałam ten szpital.

Wszystko okazało się KŁAMSTWEM!
gdyby nie szybka moja interwencja krzykiem " prosze mnie nie nacinać " natnęliby mnie bez zgody z zaskoczenia bo tak właśnie chcieli
nie można było rodzić w kucki bo im tak nie wygodnie ...
pomimo prośby nie mogłam wejść do wanny złagodzić ból
podpięto mnie do ktg mimo że się nie zgodziłam.

Zawsze chciałam mieć 3 czworo dzieci... ale ten szpital odebrał mi chęć do rozpoczynania na nowo...
Gdybym nie znała praw pacjentów, to pal licho!!! myślałabym że wszystko jest ok, że tak powinno się rodzić ... zresztą jak uważa 95% POlek

i wiecie co dziewczyny? ja studiuję kierunek medyczny. Skończę "swoje" i idę na położnictwo. Dlaczego???? bo chcę aby KAżDA RODZąCA rodziła po LUDZKU i tego dopilnuję!! Nigdy nie pozwolę aby ktoś potraktował rodzącą tak jak mnie!! Będę starać się być najlepszą!!! Nigdy nie będę łamać praw pacjentki i nie pozwolę aby ktoś inny je łamał... nawet jeżeli podkopywaliby pode mną dołki!!! Nie podniosę głosu na rodzącą, będę traktowac ja z szacunkiem, współczuć, pomagać jak najlepiej.... a jeżeli zdarzy się pacjentka bardzo agresywna i przypuśćmy na to... kopnie mnie czy coś w tym stylu... nadstawię jej drugi pośladek aby na mnie się wyżyła. Będę życzliwa, miło ustosunkowana. Moje nazwisko będzie znane na całe bielsko i okolice, aż w końcu doczekam się i będę przyjmować porody w domu.

Wszystko w Waszych rękach, przyszłych Mamach. Jeżeli to Wy nie będziecie się domagać swoich praw to polska porodówka nigdy się nie zmieni! Gdy kobieta staje się zależna od procedur medycznych i decyzji innych osób, traci zaufanie do włąsnej siły i intuicji. Czuje się jak przedmiot pozbawiony możliwości decydowania o sobie. Przychodząc przez procedurę przyjęcia do szpitala, łatwo jest poddać się roli POSŁUSZNEJ PACJENTKI i nie pytać o to, co się z tobą dzieje...
Zostałyśmy wychowane wśród opowieści o tym że to rodząca jest BIERNA cierpiąca, musi znieśc wiele przykrości i bólu i że to PERSONEL DECYDUJE o tym jak poród powinien przebiegać - MASAKRAAAA!!!!
Dlatego czas CIĄŻY jest dla was CZASEM BUDOWANIA SIłY WIARY W WASZ INSTYNKT , TAK ABYśCIE MOGłY SIę OBRONIć PRZED SIłą TEGO STEREOTYPU!!!

Złożyłam skargę na lekarzy i położnych do Biura Praw Pacjenta w Warszawie, oni, skierowali pismo do dyrektora szpitala w którym rodziłam, teraz czekam na odpowiedż. Jeżeli usłyszę tylko słowo " przepraszam" to nie daruję im tego, kieruję pismo do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej Beskidzkiej Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych w Bielsku na Krasińskiego 28, oraz Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej w Beskidzkiej Izbie Lekarskiej też na Krasińskiego.

Dziękuję.
napisał/a: studentka2349 2008-04-28 18:34
Chciałabym podzielić się moimi doświadczeniami związanymi z porodem. Od razu piszę że mój post będzie długi i ( tylko) Zainteresowanych proszę aby przeczytali w całości.

Zerkając na różne fora można zobaczyć rozgorzałą, zaciętą dyskusję przebiegającą w bardziej emocjonalny ton, dotyczącą mojej postawy. Kobiety wolą uchodzic za matki-polki. A skoro już one tak postępują to inne też wg nich muszą. Właśnie dlatego nie mam ochoty pisać już czegokolwiek na forum bo ani nie mam czasu na takie dyskusje, ani ochoty słuchać po jakimś czasie argumentów ad personam.



Wydaje mi się, że łatwiej przetłumaczyć facetom, że jest różnica między fanaberią a godnym i intymnym przebiegiem porodu. Wiem że mam ciężką drogę, ale ja wcale nie będę się poddawać! I wydaje mi się że słusznie robię nagłaśniając tą sprawę. Opanowałam kilkadziesiąt for internetowych. Na maila dostaję dziesiątki listów z wyrazami współczucia, zdarzają się również negatywne opinie w stylu - paris hilton. Niektóre osoby bardzo przejęły sie moim porodem i mój list będzie wykorzystany w pracach magisterskich na temat godnego rodzenia. (pytano o moją zgodę) . Inne osoby piszą , że czują iż położnictwo nie jest ich powołaniem (mając tytuł licencjata ) i po przeczytaniu mojego listu doszły do wniosku że chciałyby pisać pracę magisterską o zespole stanu pourazowego po porodzie ( PTSD).
Jedna z Koleżanek napisała :

"Przypadkowo byłam na forum, bo nie mam zwyczaju się udzielac.szukałam czegoś innego...Coś mnie tknęło i przeczytałam Twój temat. I jest on potwierdzeniem,że bardzo istotnym czynnikiem traumatyzującym może byc postępowanie personelu medycznego.Jak częstym i jak silnym?To właśnie mam nadzieję zbdac - na przykładzie pacjentek poradni K"

Fundacja Rodzić po Ludzku bardzo dużo zmieniła, ale to trzeba kontynuować... walczyć jakoś... nawet w taki sposób jak ja. Kobiety potraktowane w podobny sposób, niestety nie chcą zamieszczać swoich dramatycznych przeżyć związanych z porodem, bo albo się wstydzą albo w ogóle nie wiedzą że złamano Ich Prawa. Bo zamiast się uświadamiać, edukować to tylko takie sranie w banie za przeproszeniem często jest widoczne.



W związku z moim porodem który odbył się w listopadzie 2007r. na oddziale ginekologiczno położniczym w Szpitalu Wojewódzkim w Bielsku Białej, Al. Armii Krajowej 101 informuję,iż w czasie porodu i pobytu w szpitalu zostało naruszone w stosunku do mnie przez lekarzy i położne Prawa.

Opiszę zdarzenie oraz konsekwencje powstałe w jego wyniku:


Synka urodziłam w listopadzie 2007 r w SZPITALU WOJEWÓDZKIM W BIELSKU. Niestety, mój poród był bardzo ciężki i żle go wspominam, nie dlatego że tak strasznie bolało, lecz dlatego że złamano moje prawa. Do dzisiaj nie mogę zrozumieć dlaczego było obecnych tak wiele osób ( 2 położne, starsza i młodsza, niestety nazwisk nie pamiętam, lekarz zakłócający mój poród jak również jakaś pani ubrana " po cywilnemu " czyli nie miała zmiennego ubrania, nazwiska nie znam, wydawała się tam rządzącą) nie wiedziałam kto z personelu jest za mnie odpowiedzialny, raz starsza raz młodsza położna przychodziła mnie badać, czułam się zdezorientowana i opuszczona. Nie informowano mnie o przebiegu porodu, jak również podczas badania USG. Powiedziano tylko tyle że Dzidziuś waży 2800. Pytam jak jest ustawiony? Odpowiedziano - "dobrze" To nie była dla mnie wystarczająca informacja.Na sali porodowej w ogóle nie informowano mnie o jego przebiegu. Młodsza położna ( najprawdopodobniej chyba stażystka ) śmiała się i patrzała jak jęczę z bólu... czułam sie okropnie, zawstydzona. Sądziła że jestem w szoku i myślała że nic nie widzę. W pierwszym okresie porodu nie wiedziałam co się ze mną dzieje i z dzieckiem. Wiedziałam że łamią moje prawa ale ból był tak okropny że nic nie mogłam mówić. Sparaliżowało mi mowę. Miałam wrażenia że to czego się nauczyłam wyleciało wszystko z głowy. Dlaczego właśnie wtedy przeprowadzano ze mną wywiad i dawano coś do podpisania? Mówiłam starszej położnej że aby coś podpisać to pierwsze muszę to przeczytać. Jednak mnie do tego zmusiła a ja żeby mieć już święty spokój podpisałam to. Piszę "to " bo do dzisiejszego dnia nie wiem co podpisywałam, sądzę jednak że była to moja "zgoda" na interwencje medyczne. Pani doktor miała pretensję że nie odpowiadam jej szybko na te pytania tylko krzyczę, była wściekła a ja myślałam tylko o Dziecku i o tym potwornym bólu. Dlaczego nie mogłam rodzić w spokoju, skupić sie na porodzie, wyciszyć się? Byłam bezradna, a otaczająca mnie rzeczywistość bezlitosna. W czasie pierwszego okresu porodu o własnych siłach z Mężem próbowaliśmy pozycje kuczne, kolankowe, ciągle się ruszałam. Komentowano moje zachowania. Śmiano się ze mnie. Tylko dlatego że tak głośno krzyczałam z bólów i gdy przyjmowałam pozycje na kucąco. Nie słyszałam ani jednego dobrego słowa ze strony położnych, były nieżyczliwe, aroganckie, nie zaznałam współczucia, nikt nie pomógł Mężowi aby mnie podtrzymywać w czasie zmian pozycji. Pytam starszej położnej czy mogę wejść do wanny złagodzić ból, odpowiedziała - " Jak już nalejemy to już będzie zimna". Zaintonowałam tej starszej położnej że w czasie drugiego okresu ( jak już wyrzyna się główka) chcę rodzić w kucki, nie na stole porodowym, bo mam takie prawo, bo tylko moje ciało wiedziało że podczas kucania najmniej boli, bo wiedziałam że tak najlepiej ochronić kroczę. Jeden z lekarzy odpowiedział : " W takich pozycjach to tylko kobiety w buszu rodzą... " Zamurowało mnie. Prosiłam, błagałam że tak mi najlepiej rodzić. Nie pozwolono. Moją decyzję uważali za nieodpowiedzialny wybryk. Unieruchomiono mnie w drugim okresie po przez KTG pomimo że się nie zgodziłam. Chodzi o to że chciałam miec to KTG ale PRZENOŚNE które szpital również dysponuje. Dlaczego złamano moje prawa? Dlaczego nie miałam możliwości swobodnego podejmowania decyzji? Przecież każdy ma prawo do decydowania o własnym losie...

Po porodzie znów złamano prawa. W czasie zszywania mnie, ( fizjologiczne pęknięcie ) jedna z salowych ( sprzątaczka ) siedziała na krześle, ( tam gdzie dziecko badają po urodzeniu, ja natomiast leżałam jeszcze na łóżku porodowym ) patrzała jak mnie dr zszywa i śmiała się ze mnie, bo drzwi między tymi dwoma wejściami były otwarte!!! Zszywanie również bolało i tu również wydawałam swoje dżwięki ( jednak one były już dużo cichsze ) widziałam jak ta sprzątaczka głupio się uśmiechała do położnej w końcu spostrzegła że ja to wszystko widzę i już przestała się śmiać. W ogóle co ta sprzątaczka tam robiła?? jak można było pozwolić sprzątaczce oglądać kobietę która właśnie urodziła i którą zszywano na łóżku porodowym z gołą pupą i nogami wystawionymi do góry???? Całkowicie odarto mnie z prywatności! Dlaczego pani dr na to pozwoliła? Ja ciągle wiedziałam że łamane są moje prawa ale naprawdę nic nie mogłam mówić, jak już wcześniej pisałam sparaliżowało mi mowę i myślałam już tylko o moim Synku. Pani ( ta ubrana po cywilnemu ) podniosłym głosem mówiła do mnie : " za co się pani uważa? skąd pani wie o pozycjach kucznych? chodziła pani do szkoły rodzenia? to my za panią odpowiadamy... " W czasie obchodu jeden z lekarzy do mnie przy wszystkich : " Ta to rodziła jak błyskawica"

Po porodzie zasypiając wieczorem, rano pielęgniarka obudziła mnie w taki sposób : podeszła do mojego łóżka, podniosła moja kołdrę w górę, nic nie mówiąc, nie pytając się czy może to zrobić i tylko powiedziała tyle " wstajemy, myjemy dupki" poczułam się upokorzona. Jak można tak postąpić i w taki sposób budzić pacjentkę ?
ta sama pielęgniarka chyba tego samego dnia przyszła i spryskiwała nam krocze ( nie wiem dokładnie czym bo nic nie powiedziała, nie poinformowała, ) i powiedziała : "na przyjemności trzeba sobie zasłużyć" - młoda blondynka a krótkimi włosami ( tak wyglądała pół roku temu - mam nadzieję szanowna pani pielęgniarko że przypomina sobie pani te słowa )

I mam nadzieję że pani doktor i pan doktor również przypominacie sobie te słowa co do mnie mówiliście, bo wiem że prędzej czy póżniej przeczytacie mojego posta.


ZAPRASZAM DO DRUGIEJ CZĘŚCI MOJEGO POSTA


*
napisał/a: elfik9 2008-04-29 21:34
Zgadzam sie z Tobą w 100%, co prawda nie mam jeszcze dzieci ale najbardziej przeraża mnie myśl o tym, jak na porodówce traktowane są kobiety. Też jestem z Bielska i wiem co sie dzieje w Wojewódzkim na różnych oddziałach, najwyższa pora z tym skończyć.
napisał/a: Aniinka 2008-04-30 09:02
Witam! Serdecznie Ci współczuję. Ja swoje pierwsze dziecko urodziłam w domu 27.01.2008, właśnie dlatego, że podczas zajęć praktycznych widziałam na własne oczy jak traktuje się rodzące w szpitalu. ''Standard" KTG, obowiązkowe leżenie podczas II fazy i nacięcie krocza u każdej pierwiastki. Dzięki Bogu udało mi się znaleźć położną odbierającą porody domowe choć było bardz ciężko, bo niestety jest ich wciąż mało. Rodziłam 6 godzin mała ważyła 3570g przy 52 cm, urodziłam w pozycji stojącej bo tak mi było najwygodniej i oczywiście krocze pozostało w całości. Zaraz jak malutką urodziłam dostałam ją na ręce, usiadłam, przystawiłam do piersi i czekaliśmy na łożysko. Mała miałam przy piersi około godziny, dopiero później była ważona i mierzona. Położna badała mnie tylko w przerwach między skurczami:) Ja swój poród wspominam bardzo dobrze i takich życzę wszystkim kobietom. Pozdrawiam:)
napisał/a: Aniinka 2008-04-30 09:05
I jeszcze jedno: cały czas byłam informowana przez położną o przebiegu porodu, nic mi nie nakazywała, a jedynie delikatnie sugerowała.
Dziękuję Jej bardzo i pozdrawiam raz jeszcze.
napisał/a: studentka2349 2008-04-30 13:42
Dziękuję że wreszcie ktoś się odezwał. To bardzo pomaga.
Pozdrawiam
napisał/a: studentka2349 2008-04-30 13:45
Aninko, cieszę się że swój poród bardzo miło wspominasz,
proszę napisz w jakim to szpitalu rodziłaś.

i przede wszystkim dziękuję za dobre słowo.
napisał/a: Hania9 2008-04-30 14:06
Wiecie co mnie zadziwia?
Te cholerne pielęgniarki, położne, lekarki przecież też rodziły czy będą rodzić.
A co z lekarzami, których żony rodzą? Czy chcieliby, żeby były traktowane tak jak sami traktują pacjentkę?

Moja zniosła poród dzielnie, chociaż jest bardzo wrażliwa na ból - adrenalina czyni cuda! Wody odeszły ok 11:00 a po 17 dziecko już było z nią. Twierdzi, że ból porodu jest bólem, że urodzić trzeba - nie ma wyjścia, ale najbardziej cierpiała przy zszywaniu krocza.
napisał/a: Aniinka 2008-04-30 19:43
Jak już wspomniałam rodziłam w swoim domciu:) Cieszę się, że chcesz zostać położna z prawdziwego zdarzenia, bo niestety strasznie takich brakuje, ja także się nad tym zastanawiam, na razie skończyłam pielęgniarstwo- licencjat i jeszcze myślę co daleDzięki praktykom zawodowym na oddziale położniczym na własne oczy widziałam jak traktuje się potrzebującą wsparcia, cierpiącą i przestraszoną kobietę podczas porodu- jak śmiecia, urodź szybko, bez problemów, nic się nie odzywaj, poddawaj się wszelkim procedurom, jak bezwolna lalka i już broń Boże nie wspominaj, że masz jakiekolwiek prawa. Niestety taka jest rzeczywistość w większości polskich szpitali polożniczych, jak chcesz urodzić po ludzku, to albo w prywatnej klinice, albo w domu, niestety.... choć ludzkie traktowanie w pełni nam się należy. W polskich szpitalach jak było przed 30 laty, tak jest i do dzisiaj, personel się nie dokształca, nie wprowadza nowości, dalej trwa w tych swoich średniowiecznych przekonaniach: tylko leżąc na plecach rozkrakiem i obowiązkowo z nacięciem krocza. Z miłą chęcią sama bym im ponacinała dupy. Mam nadzieję, że jakaś taka powiedzmy polożna pracująca w taki sposób przeczyta to co mtu napisałam, choć szczerze wątpię, że to cokolwiek zmieni w jej pracy bo uważa, że jest najmądrzejsza i najlepsza. Jak już napisałaś Studentko234 jeżeli MY POLKI nie będziemy domagały się tego co nam się należy nikt tego za nas nie wywalczy, a kolejne kobiety będą cierpiały....Pozdrawiam raz jeszcze trzymajcie się.
napisał/a: studentka2349 2008-04-30 21:37
dziękuję że przynajmniej jeszcze KTOŚ to przeczytał, bo jak widzę to było już 60 odwiedzin. Dzięki :)
napisał/a: basiaXiXsophia 2008-05-01 17:57
czesc dziewczyny...to cudowne byc matka i nawet ten okropny bol przy porodzie idzie w zapomnienie,gdy klada nam nasze skarby na piers...ale gdy slyszy sie o takich przypadkach jak twoj to az sie w czlowieku gotuje...ja wspominam swoj porod a raczej jego koncowke dobrze,w szpitalu bylam tylko godz,dojechalam karetka jak coreczka pokazywala juz swoja glowke na sali byla ze mna tylko polozna i maz...To byl moj pierwszy porod,ale wspominam go milo,moglam przec wtedy gdy chcialam,polozna podpowiedziala mi kilka pozycji,ktore pomoga mi latwiej urodzic,wybralam na boku i chlup...mala wyskoczyla nawet nie wiedzialam kiedy...nikt mnie nie nacinal,"peklam"troszke.Zszywal mnie bardzo gburowaty doktor,ale przygadalam mu,bo nie lubie gburow:)Zycze kazdej rodzacej wyborow,ktore zostana zaakceptowane przez polozne i lekarzy...nie zycze widownii,bo nie jestesmy scena w teatrze podczas porodu...I gdy juz zostaniemy mamusiami zycze wam kazdego dnia w slonecznych promieniach
cohenna
napisał/a: cohenna 2008-05-01 19:06
Widzę że nie tylko mnie potraktowano..............."jak psa"
Współczuję ci bo wiem co to znaczy przeszłam coś podobnego na własnej skórze i też nie potrafię zapomnieć
http://forum.polki.pl/showthread.php?t=6133