Sklepik w szkole

napisał/a: ~Stalker 2007-10-29 20:10
Agnieszka pisze:

> Jak to dobrze, że rodzice kolegów moich dzieci nie próbują mnie
> wychowywać w zakresie _moich_ nawyków żywieniowych. Oj byłaby pyskówka...

A to w związku z przekonaniem o doskonałości własnych nawyków,
czy w związku z oburzeniem, że ktoś by śmiał?

Stalker

--
Hania 2004-03-08, Antek 2006-07-07
http://picasaweb.google.pl/TomaszLaczkowski
napisał/a: ~Agnieszka" 2007-10-29 20:27
Użytkownik "Stalker" napisał w wiadomości
> Agnieszka pisze:
>
>> Jak to dobrze, że rodzice kolegów moich dzieci nie próbują mnie
>> wychowywać w zakresie _moich_ nawyków żywieniowych. Oj byłaby pyskówka...
>
> A to w związku z przekonaniem o doskonałości własnych nawyków,
> czy w związku z oburzeniem, że ktoś by śmiał?

W związku z moim wewnętrznym przekonaniem, że nie należy wychowywać obcych,
dorosłych ludzi. Nie podoba się to nie ma obowiązku utrzymywać kontaktów,
ale pouczanie co ktoś robi źle i dlaczego powinien zupełnie inaczej na
kilometr śmierdzi wredną teściową. Z teściowych się śmiejemy, to sami nie
róbmy tego samego.

Agnieszka
napisał/a: ~Basia Z." 2007-10-29 20:39

Użytkownik "Stalker" :

>
> A ja nie wylewałbym dziecka z kąpielą I bynajmniej nie popukałbym się
> w głowę. Zebranie rodziców jest doskonałym wyborem w takiej sytuacji. W
> dodatku Piotr przekonał rodziców do faktycznie wartościowej rzeczy.
>

Chyba masz ochotę na flejma.


> Być może źle to opisał na grupie i oczyma wyobraźni ujrzałyście
> nawiedzonego moralizatora,

Ja zdecydowanie tak, tak to było napisane.

> ale zwróćcie uwagę, że w tej sytuacji obie z Agnieszką (bardziej
> Agnieszka) zareagowałyście z kolei jak "nawiedzone matki". Parę takich
> widziałem : "No niech by przyszedł i próbował ustawiać - ale bym mu
> napyskowała" "Moim dzieciom zwracać uwagę, nawet nauczyciel nie ma prawa"
> itp.

Ja bym wstała i nie napyskowała, tylko bardzo grzecznie zapytała, co on ma
do tego co je moje dziecko.
Ale oczywiscie wszystko zależy od tego w jakim tonie było to powiedziane.
Jeśli odnosił się ogólnie do zawartości szkolnego sklepiku, w którym są
śmieci, to być może nawet przyznałabym mu rację.

Pozdrowienia

Basia




napisał/a: ~krys 2007-10-29 20:55
Stalker napisał(a):

> Być może źle to opisał na grupie i oczyma wyobraźni ujrzałyście
> nawiedzonego moralizatora, ale zwróćcie uwagę, że w tej sytuacji obie
> z Agnieszką (bardziej Agnieszka) zareagowałyście z kolei jak
> "nawiedzone matki".

Ja pod Agnieszką podpisałabym się bez wahania.

> Parę takich widziałem : "No niech by przyszedł i
> próbował ustawiać - ale bym mu napyskowała" "Moim dzieciom zwracać
> uwagę, nawet nauczyciel nie ma prawa" itp.

Nie ma to, ja odrobinkę przeinaczyć i dodać od siebie. Piotr wyraźnie
napiał: "rodzice byli problemem", i równie wyraźnie, że powiedział im,
co myśli o ich modelu żywienia ( do którego mu guzik, nawiasem mówiąc).
Jakby się w mój wtrącił, zrobiłabym to samo, co dziewczyny. I nie ma to
nic wspólnego ze zwracaniem uwagi (BTW nauczyciel tak, w końcu dziecko
pozostaje pod jego opieką jakiś czas i jakoś musi szkołę w fundamentach
utrzymać, ale przypadkowy facet??? Chyba tylko w sytuacjach zagrożenia
życia lub zdrowia wymagających natychmiastowej reakcji).

--
Pozdrawiam
Justyna
GG 6756000
napisał/a: ~Ewa W" 2007-10-29 21:08
Hej, widzę, że się toczy interesująca dyskusja, ale jakby można było jeszcze
kilka wypowiedzi na temat...

Pozdr. Ewa
napisał/a: ~Agnieszka" 2007-10-29 21:18
Użytkownik "Ewa W" napisał w wiadomości
> Hej, widzę, że się toczy interesująca dyskusja, ale jakby można było
> jeszcze kilka wypowiedzi na temat...

Na temat: moje dzieci od drugiej klasy podstawówki dostają kieszonkowe (w
pierwszej nie i "nie ma tematu"). Nie stawiam im ograniczeń, co mogą w
sklepiku kupować a czego nie. Ale ja z tych bezdennie niereformowalnych,
które nie ograniczają dzieciom słodyczy. A w związku a tym dzieci nie mają
"parcia" na wszystko co słodkie. Mogąc jeść kiedy chcą, uregulowały sobie
spożycie słodyczy na dużo niższym poziomie niż na przykład ja. Dla mnie
tydzień bez przynajmniej jednej czekolady to tydzień stracony, dzieci bardzo
często na hasło w supermarkecie "może chcecie jakieś słodycze?" odpowiadają
"nieeee, dziś nie, może następnym razem".
Wracając do sklepiku. Starszy jest już za duży, żeby mu wyliczać, co może
kupić a co nie. Młodsza (2 klasa podstawówki) czasami - raz w tygodniu, raz
na dwa tygodnie - bierze 1-2 zł ze stwierdzeniem "kupię coś w sklepiku",
przeważnie kończy się na cukierkach, ciastku za kilkadziesiąt groszy. Być
może dla kogoś to jest tragedia, dla mnie nie.
Pewnie nie pomogłam

Agnieszka
napisał/a: ~Stalker 2007-10-29 22:02
Ewa W pisze:
> Hej, widzę, że się toczy interesująca dyskusja, ale jakby można było
> jeszcze kilka wypowiedzi na temat...
>
> Pozdr. Ewa

Flejm ma to do siebie, że autor wątku nie jest w stanie nad nim
zapanować Rzuciłaś zapałkę w stóg siana

Stalker

--
Hania 2004-03-08, Antek 2006-07-07
http://picasaweb.google.pl/TomaszLaczkowski
napisał/a: ~Stalker 2007-10-29 22:59
krys pisze:

> Nie ma to, ja odrobinkę przeinaczyć i dodać od siebie.

A cóż ja takiego przeinaczyłem?

> Piotr wyraźnie napiał: "rodzice byli problemem",

No wyraźnie napisał i co? Czy w takiej sytuacji nie są problemem?
W końcu to oni kształtują nawyki dzieci...

> i równie wyraźnie, że powiedział im,
> co myśli o ich modelu żywienia

No wyraźnie powiedział i co? Może nie dla wszystkich to jest obraza
majestatu jak sie im zwróci uwagę?

> Jakby się w mój wtrącił, zrobiłabym to samo, co dziewczyny.

No to ma szczęście, że Was tam nie było. Nikt mu nie napyskował,
a jeszcze sie do jego zdania przychylili...

Stalker

--
Hania 2004-03-08, Antek 2006-07-07
http://picasaweb.google.pl/TomaszLaczkowski
napisał/a: ~Jagna W." 2007-10-29 23:25
Stalker napisał(a):

> Być może źle to opisał na grupie i oczyma wyobraźni ujrzałyście
> nawiedzonego moralizatora

Dokładnie tak :)
Tym bardziej, że z jego pierwszych wypowiedzi wynikało, że rozwiązywanie
problemu zaczął nie od swojego dziecka, lecz od innych.

> ale zwróćcie uwagę, że w tej sytuacji obie
> z Agnieszką (bardziej Agnieszka) zareagowałyście z kolei jak
> "nawiedzone matki". Parę takich widziałem : "No niech by przyszedł i
> próbował ustawiać - ale bym mu napyskowała"

A bo ja taka właśnie jestem :) Nie lubię taniego i namolnego
moralizatorstwa. "Dobre" rady od zupełnie mi nieznanych osób, których nie
mam podstaw uważać za jakiekolwiek autorytety, przyjmuję bardzo niechętnie.
Pyskować to może nie pyskuję, chyba, że ktoś jest wyjątkowo upierdliwy.

[nauczycieli do tego nie mieszam, bo to zupełnie coś innego]

JW
napisał/a: ~Qrczak" 2007-10-30 08:03
Użytkownik "Stalker" napisał w wiadomości
> Ewa W pisze:
>> Hej, widzę, że się toczy interesująca dyskusja, ale jakby można było
>> jeszcze kilka wypowiedzi na temat...
>>
>> Pozdr. Ewa
>
> Flejm ma to do siebie, że autor wątku nie jest w stanie nad nim zapanować
> Rzuciłaś zapałkę w stóg siana

Siano się długo nie pali.

Qra
napisał/a: ~Stalker 2007-10-30 08:55
Qrczak pisze:

> Siano się długo nie pali.

Ale za to jak efektownie

Stalker

--
Hania 2004-03-08, Antek 2006-07-07
http://picasaweb.google.pl/TomaszLaczkowski
napisał/a: ~Harun al Rashid" 2007-10-30 10:15

Użytkownik "Qrczak" ...
> Użytkownik "Stalker"
>> Flejm ma to do siebie, że autor wątku nie jest w stanie nad nim zapanować
>> Rzuciłaś zapałkę w stóg siana
>
> Siano się długo nie pali.
>
Oliwa,
Zawsze ktoś doleje.

EwaSzy