Mały problem, jest mi za dobrze żeby się żenić

napisał/a: ~gość 2008-09-15 17:12
Sortis, wiesz co sorry ale uwazam ze nie dorosles jeszcze do malzenstwa i powaznego zwiazku skoro jakies "pierdoly" sa wazniejsze od milosci. U mamusi lepiej, ale takim mysleniem w zyciu nic nie osiagniesz, bo zawsze bedzie Ci szkoda kasy bo zawsze znajdziesz jakas lepsza wymowke
napisał/a: jente8 2008-09-15 18:08
Sortis napisal(a):dla mnie ślub jest równoznaczny z mieszkaniem na swoim... po co się niepotrzebnie męczyć cisnąć...

Hmm... po to, żeby być ze sobą? Ja np. nie mogę się doczekać, żeby codziennie zasypiać i budzić się razem, dzielić ze sobą każdy dzień, dobre i złe chwile... wiem, że takie "męczenie się" w jednym pokoiku nie będzie należało do najłatwiejszych, ale traktuję to jako pewną przeciwność losu, z którą sobie wspólnie poradzimy. Dla mnie związek, który miałby przez 8 lat (to te Wasze 3 + kolejne 5 o których piszesz) polegać tylko na chodzeniu na randki i rozchodzeniu się co wieczór do domów to związek, który stoi w miejscu. Ale co kto woli... Oczywiście rozumiem, że chcecie być na swoim, ale żeby czekać aż tyle - mam wrażenie, że występują tu niewłaściwe proporcje wygodnictwa i miłości ;) Inaczej to wygląda, gdy któraś ze stron stwierdza, że po prostu nie jest jeszcze gotowa na małżeństwo, a inaczej, gdy ktoś stwierdza, że się nie ożeni, bo mu szkoda pieniędzy na wynajem mieszkania, a "już" za 5 lat przecież będzie miał własny dom. Tym bardziej, że nie wiesz, czy to naprawdę będzie 5 lat. Ale to Twoje życie. Upewnij się tylko, czy Twoja dziewczyna podziela Twoje zdanie.
Mnie się wydaje, że nie dojrzałeś jeszcze do małżeństwa. Gdybyś chciał się ożenić, to nie podchodziłbyś do tego w ten sposób. Po prostu dążyłbyś do tego ślubu, a nie godził się spokojnie na to, żeby czekać 5 lat. Dlatego tym bardziej powinieneś te 5 lat poczekać, aż Ci się "zachce" ożenić, o ile w ogóle, bo przecież u mamusi najlepiej ;)
napisał/a: ziazia3 2008-09-15 18:30
ula_jente napisal(a):Mnie się wydaje, że nie dojrzałeś jeszcze do małżeństwa. Gdybyś chciał się ożenić, to nie podchodziłbyś do tego w ten sposób.

JESTEM TEGO SAMEGO ZDANIA
napisał/a: Fila 2008-09-15 19:46
Witam,
Sortis- masz poważne podejście do życia. Ja absolutnie nie wzięłabym żadnego kredytu, nie zapożyczała się na wesele. Właśnie długi, a nie zwłoka zabijają czasem romantyzm. Radzę jednak pogadać z dziewczyną, bo może ona czeka i cierpi
Sądzę, że prawdopodobnie zrozumie. Tylko musisz swój punkt widzenia przywdziać w inne słowa, niż to zrobiłeś tu. Większość osób uznała bowiem, że nie kochasz swojej kobiety... albo nie tak, jak wygodę.
To nie chodzi o to raczej, że jesteś "maminsynkiem"- moim zdaniem myślisz racjonalnie. Dlatego wydajesz się, w mojej opinii, lepszym kandydatem na męża, niż Ci, którzy wolą "nędznie ale razem". Mój facet jest podobny- to bardziej odpowiada mojej emocjonalności. Jesteśmy razem 3 lata (też mam 24 ). Bardzo się kochamy, a ślub mam przyobiecany w odpowiednim czasie... własne mieszkanie i dobry zawód. To daje poczucie oparcia, bezpieczeństwa.
napisał/a: ~gość 2008-09-15 20:39
Fila napisal(a):nędznie ale razem".
a kto tu mowi o nedznie??
Jest tyle par dla ktorych nie problemem jest mieszkanie w bloku czy tez jednym pokoju...
Takie podejscie jest moim zdaniem jakas paranoja... Nie mozna dac sie zwariowac
napisał/a: Fila 2008-09-15 21:00
Rozumiem Magda i w pełni zgadzam się z Tobą. Z tym, że nie wszystkim takie mieszkanie w bloku, albo jednym pokoju odpowiada. I takiej postawy nie można uznać za brak miłości. Jej brak, to nastawienie, że NIGDY PRZENIGDY nie zamieszkałoby się w takich warunkach z ukochanym (w razie konieczności życiowej).
I tak, dla mnie wynajem mieszkania, czy pokoju byłby nabijaniem kasy obcym ludziom. Za rok, kiedy mój chłopak będzie miał mieszkanie, mogę te pieniądze przeznaczyć na kupno jakichś mebli. I wtedy mogę się zaręczyć.
Obecnie mieszkam z rodzicami- nie jest to sytuacja komfortowa, ale jako osoba niezamożna na rok wynajęcia kawalerki wydałabym całe oszczędności.
Prócz tego mój chłopak będzie wkrótce pracował (pewnie przez parę lat) w innym mieście. Wracał by do tej wspólnej klitki raz na tydzień i co :)?

[ Dodano: 2008-09-15, 21:01 ]
acha- dodam, że nasi rodzice nie zgodziliby się na wspólne mieszkanie przed ślubem. Ewentualny konflikt jest moim zdaniem wart lepszej sprawy:)
napisał/a: ~gość 2008-09-15 21:13
Fila napisal(a):Ja absolutnie nie wzięłabym żadnego kredytu, nie zapożyczała się na wesele
-gwoli wyjaśnienia - miałam na myśli kredyt na remont własnego gniazdka (żeby nie czekać 5 lat ani nie wynajmować). Ale potem sytuacja się wyjaśniła :)
Fila, ja też jestem racjonalistką, romantyzm szczątkowy, ale my zaczynaliśmy dosłownie od niczego - od wynajmowanej kawalerki, po to właśnie, żeby być razem. A takie początki są dobrą motywacją do polepszania sytuacji materialnej i scalania związku. Gdybym miała czekać do "właściwego momentu", straciłabym prawie 10 lat życia razem...
napisał/a: Monini 2008-09-15 22:17
Beatrix napisal(a):takie początki są dobrą motywacją do polepszania sytuacji materialnej i scalania związku

dokladnie tak.
Beatrix napisal(a):Gdybym miała czekać do "właściwego momentu", straciłabym prawie 10 lat życia razem...

my tez, choc tak dlugiego stazu nie mamy, ale nie wyobrazam sobie mieszkania osobno
napisał/a: Fila 2008-09-16 00:08
Beatrix, kredyt na remont, to moim zdaniem to samo, tylko nie ogranicza Cię przez najbliższych 20 lat.

Co do umacniania związku, to na pewno można podejść do sprawy w ten sposób. Jako osoba bliższa pod tym względem stanowisku naszego założyciela tematu, chciałam po prostu pokazać drugą stronę medalu. Uważam, że jego słowa nie muszą świadczyć o niedojrzałości, a wręcz przeciwnie. Co do trafności wyborów, to jednych nieszczęsny kredyt zmobilizuje, innych oddali od siebie.
Jednak, podsumowując- jeśli osoba niedojrzała jeszcze do małżeństwa podejmie zobowiązania na całe życie- będzie to zły wybór.
Czyli- Sortis, idź swoją drogą (ale pogadaj z dziewczyną:D - może nie rozumie ona Twojego postępowania)
Pozdrawiam
napisał/a: Sortis 2008-09-16 08:33
ja też myślę że kredyt to nie za dobre rozwiązanie - oczywiście duży kredyt... bo co wezmę kredyt żeby nie zmarnować 10 lat życia razem pod hipotekę, pojadę do pracy i zginę w wypadku i moja ewentualna żona z moim ewentualnym dzieckiem wylądują na bruku. Dziękuję sam sobie dam radę :)


co do mieszkania w jednym pokoju...dla mnie to odpada a ewentualne dziecko... ciężka sprawa. Ale bylibyśmy razem.

Ale idąc takim tokiem rozumowania można by mieszkać w lesie i być razem :)

osobiście podziwiam takich ludzi którzy rzucą wszystko mieszkają w kiepskich warunkach byle tylko być razem. Romantyczne to jest faktycznie :) czasami też sytuacja zmusza do takich czynów, znam kilka takich przypadków np. Leszka z Daleko od Szosy :D sie Panie częstują :D