Narzeczony - skapiec czy jednak nie?

napisał/a: marzycielka89 2013-06-09 23:57
Witam Was moje kochane.

Mam pewien dylemat.
Nie wiem co mam sadzic o swoim narzeczonym.
Ja mam 24 lata w tym roku koncze studia.
Narzeczony ma 25 lat wyksztalcenie srednie i pracuje od 19 roku zycia.
Nasz staz to 6 lat. Kiedy sie poznalismy mialam 18 lat, a on 19.
Zareczeni jesteśmy od 1 roku i 9 miesiecy.

Jak same widzicie znamy sie juz kilka lat.
Miedzy nami bywalo roznie. Od czasu zareczyn jest tylko lepiej. Kazde spory rozwiazujemy rozmowa choc czasem ktoremus z nas zdarzy sie wybuchnac.
Jednak za kazdym razem w takiej sytuacji to drugie zaczyna uspokajac i prowadzic spokojna rozmowe.
Jakies plany na przyszlosc sa aczkolwiek nic konkretnego z zadnymi datami.

Od pewnego czasu zaczyna mi jednak czegos brakowac. Ja jestem typem osoby uwielbiajacej przebywac wsrod ludzi, na lonie natury, uwielbiajacej spacerowac po lesie, jezdzic motocyklem, spac pod gola chmurka, itd.
Moj narzeczony jest natomiast typem domatora. Po pracy uwalic sie i lezec na kanapie ogladajac tv.
Rozumie ze jest zmeczony, wiec przez 4 lata zmienilam tryb zycia siedzac z nim w tym domu ciagle przed tv. W koncu nie wytrzymalam i zarzadalam wrecz spacerow i wyjscia do znajomych chociaz raz w tygodniu.
Moj narzeczony mieszka akurat przy malym lasku wiec to idealne miejsce do spacerowania z naszym pupilem.
Udalo sie!
Wyciagalam go na krotkie spacery 10 minutowe. Dla mnie dobre i tyle na poczatek.
Z czasem zaczelo sie ze nie chce mu sie ze nogi go bola po pracy. Ok odpuscilam.
Czasem jednak udalo sie go namowic na jakis spacer stosujac szantaz. No zobacz na psiaka jak on bardzo chce wyjsc z panem na spacer :D
W zime oczywiscie za zimno wedlug niego zeby wyjsc na dworze a jak juz wyszlismy to na 5 min bo on zmarzl.
Tak to mniej wiecej wyglada.
Oprocz tego wyobrazcie sobie ze przez te 6 lat nigdzie nie bylismy razem. Zadne wczasny, zadne wakacje, zadne dalsze czy dluzsze wyjazdy.
Przez 6 lat bylismy:
-raz przyjechal do mnie do Łodzi na jeden dzien to troche go oprowadzilam po miescie i poszlismy do zoo. Palmiarnia, ogrod botaniczny juz nie bo za duzo...
- raz w kinie !!! akurat 2 dni temu pojechalismy jak mu trulam od przynajmniej 2 lat o tym. Oczywiscie za swoj bilet zaplacilam ze swoich.
- w lesie nad jeziorem moze z 10-15 razy.
- na imprezy to narzekac nie moge bo raz w miesiacu to mi wystacza w zupelnosci a czasem to mi sie nawet niechce jechac i on mnie namawia raczej na imprezy. Bilety dla siebie oczywiscie kupuje zawsze za swoje, alkohol tak samo. Bilet mi postawil moze z 5 razy jak wiedzial ze jest splukana albo ze nie moge wydac wiecej bo mi na studia niestarczy potem.

Zaczelam sie zastanawiac czy to nie jest zwiazane ze skapstwem a nie tylko z lenistwem. Przykladowo to ja czesciej stawialam pizze oczywiscie zamowiona do domu bo gdzie on tam bedzie w lokalu siedzial. Jesli chodzi o prezenty to widze ze ja kupuje mu znacznie drozsze mimo ze studiuje a nie pracuje a jednak potrafie jakos odlozyc zeby mu sprawic radosc.
Kwiaty od niego przez te lata dostalam moze z 10 razy.
Jesli chodzi o same zareczyny to jak bylam na wczasach za granica u rodzicow to zapytal mnie sie co o tym sadze telefonicznie. Wyjechalam na miesiac i wtedg stwierdzil ze zyc beze mnie nie moze ale ze o tym myslal juz od bardzo dawna a ta sytuacja dala mu do zrozumienia ze to juz czas.
Zareczyny wiec zaskoczeniem nie byly dla mnie.
W dzien mojego powrotu z zagrnicy odebral mnie z lotniska. Prosto z stamtąd pojechalismy do jubilera w miescie obok naszych rodzinnych miejscowosci.
Pierwcionek wybieralismy razem.
Spodobaly mi sie dwa aczkolwiek jeden bardziej ale odwrocilam sie i powiedzialam by teraz wybral sam spośród tych dwóch.
Za pierscionek dal 230 zl. Bardzo mi sie podobal aczkolwiek to nie ten ktory bardziej mi sie spodobal. Tamten kosztowal 460 bo mial wieksze oczko i byl wiekszy. Oczywiscie nie zaluje bo ten ktory otrzymalam jest dla mnie teraz najpiękniejszym pierscionkiem na ziemi no i faktyczniej lepiej lezy na moich dzieciecych palcach niz tamten :p

Wracajac do wyjazdow. Dzisiaj zawiezlismy jego siostre do jej chlopaka jakies 15 km od niego i kiedy wracalismy zapytalam się czy podjedziemy na jezioro z tamtad jest juz dosc blisko. Blizej niz od jego domu. Uslyszalam ze nie bo nie ma kasy na paliwo.
Ciagle tylko od niego slysze ze nie ma kasy...
Pracuje mieszka u rodzicow i ciagle tylko to slysze ale jak siostra mu zacznie dulczec zeby ja zawiozl do chlopaka to jednak jedzie wtedy.
Jak jechalismy spowrotem to kupilismy lody w sklepie i namowilam go ze taka ladna pogoda jest to ze rozloze koc i sobie lody zjemy na trawniku. Zgodzil sie grymaszac ale po 20 min musielismy isc do domu bo juz niechcial siedziec tam ze mna :(
Bywalo takze i wiele razy ze jak udalo mi sie go juz namowic na jakas przejazdzke do lasu to dawalam mu na paliwo.
Jesli mialam jakas sprawe do zalatwienia w innej miejscowosci a nie mam swojego samochodu to dawalam mu na paliwo bo chcialam zeby tez pojechal ze mna.

No to tak z grubsza strescilam Wam 6 lat mojego zwiazku. Nie wiem co o tym sadzic. Nigdy nie zwracalam uwage na kase ale to mi zaczelo dawac do myslenia czy on nie jest jakins typowym skapcem. Moze to jednak tylko jakies moje urojenia?

Potrzebuje opinii osob ktore sa w stanie ocenic to z dystansu bo ja moge miec jednak zbyt emocjonalne podejscie.
napisał/a: errr 2013-06-10 09:17
Ja myślę, że to nie jest ani lenistwo ani skąpstwo tylko cecha charakteru.
Jak mu już powiesz że sponsorujesz to łaskawie pojedzie.
Piszesz, że nie macie problemów z normalną rozmową ale kiedy to czytałam to miałam wrażenie że łatwo odpuszczasz. On mówi nie a Ty kulisz uszy, tak?
Skąpstwo wyszłoby baaaaaardzo szybko z rozmów, dlatego myślę że to nie o to chodzi.
napisał/a: gorzka00 2013-06-10 09:52
Ja też nie zaszufladkowałabym tego jako skąpstwa. Jednak myślę, że trzeba dojrzeć do myślenia "zarabiam dla nas" a nie dla siebie. Wy macie wyraźne rozgraniczenie , moje - twoje. Co wg mnie w związku, szczególnie długoletnim związku jest dziwne. Bo jak sobie wyobrażasz dalsze życie? Pomyśl, że nagle on staje się tą osobą która musi o Ciebie zadbać, zarobić i wydać. Nie na swoje przyjemności a na coś z czego nie będzie miał nic...
Z jednej strony rozumiem dokładanie się do paliwa - ale stawianie tego tak, że Ci zapłace za to, ale chodź, jest dziwaczne...
Myślę, że zwyczajnie macie zupełnie inne wyobrażenie życia i temperament, Ty chcesz spędzać jakoś aktywnie czas, on nie....może nie widzi nic fajnego w tym, żeby siedzieć na kocu....bo jeśli po 20 min stwierdza że wracacie, to już nie o kase chodzi bo przecież za to już nic nie płaci, ale i tak nie ma na to ochoty...

Też z jednej strony rozumiem, że może byc zmęczony ale to nie działa tak, że każdy pracujący facet marzy o tym, żeby siąść na dupie przed TV i nic nie robić. Tak jak napisała errr, to cecha charakteru.
Mój facet ciężko pracuje a mimo to aktywnie spędzamy czas - wyjazdy z psem, rolki, rower, koncerty ... bo przecież tak też się odpoczywa.
To, że przez 6 lat nigdzie nie byliście dla mnie jest wręcz przerażające ... ja twierdze, że życie mamy jedno i warto żyć tak żeby coś z tego życia mieć. Żeby siadając w fotelu za x lat mieć co wspominać i nie mieć poczucia że zmarnowało się życie. Na prawdę byłoby mi żal swoich najlepszych lat na patrzenie jak facet siedzi na czterech literach bo mu się nie chce .
Wydajecie się kompletnie nie dopasowani pod względem temperamentu.
Może być tez tak, że on nie nauczył się odpoczywać. Poszedł szybko do pracy i jedynym modelem spędzania wolnego czasu jaki sobie wpoił jest leżenie przez TV.
napisał/a: KokosowaNutka 2013-06-10 10:13
Zgadzam sie z dziewczynami-to nie lenistwo czy skapstwo tylko on taki jest i juz.. Roznicie sie bardzo, zyjecie w dwoch roznych bajkach. Szok, ze tyle razem wytrzymaliscie Mysle, ze albo zaakceptujesz to jaki on jest albo bedziecie musieli sie rozstac. Watpie zeby on sie zmienil.
napisał/a: marzycielka89 2013-06-10 11:16
errr napisal(a): miałam wrażenie że łatwo odpuszczasz. On mówi nie a Ty kulisz uszy, tak?


To nie jest tak, zawsze "walczę" o swoje, jak potrzeba to i wykłócę się ;)
ale jeśli chodzi o sprawy finansowe to tutaj się nie wtrącam mu, jedynie jeśli zauważę, że zbyt dużo kasy wywala na rodziców albo siostrę, zamiast kupić sobie jakieś spodnie na tyłek czy coś o czym marzył.
Nie potrafię mu powiedzieć no to kup to i to bo się nam przyda w przyszłości... :(
a jeśli już tak pomyślę to kupuję sama.

Oczywiscie nic nadzwyczajnego czy drogiego bo jeszcze sie ucze i nie pracuje np. ostatnio kupilam koc piknikowy, jakies świeczniki z mosiadzu na pchlim, jakies uchwyty na szlanki czy serwetki, kilka szklanek, talerzy i nozy.
Niby nic ale zawsze cos tam uzbieram to potem bedzie mniej potrzebne.
Jak pracowalam w wakacje na budowie (tak dobrze przeczytalyscie) na wykonczeniowce to troche sobie zarobilam, wiec uzbieralam 500 zl i przeznaczylam na meble ze by kupic na pchlim. Czasem mozna kupic w idealnym stanie i bardzo ladne. Narzeczony przez kilka miesiecy tez odkladal i przeznaczyl kolo 1000 zl. Kupilismy kilka fajnych rzeczy ale wpadl na pomysl zeby sprzedac je z zyskiem i tak szlo nawet fajnie. Zyski oczywiscie nie byly kosmiczne ale zawsze mozna bylo kupic cos lepszego do domu.
Oczywiscie mimo iz byly to wspólne piniadze on trzymal wszystkie i nimi dysponowal.
Caly ten "biznes" trwal kolo roku. Co sobote i niedziele trzeba bylo wstawac o 4-5 i wyjezdzac żeby tam byc o 6 najpozniej. Tak sie chodzilo i gadalo ze sprzedajacymi do 12-13. Latem pasowalo ale zima tyle godzin na mrozie to masakra.
Pamietam ze tyle razy mnie tak stopy z zimna bolaly ze chodzic nie moglam mimo iz mialam grube rajstopy, dwie pary skarpet i buty trekingowe do chodzenia po gorach.
Wszytsko co zarobilismy szlo w nowy towar. Chociaz nie wiem ile tego bylo bo kiery chcialam to kontrolowac by miec rozeznanie co lepiej idzie w co warto inwestowac to zawsze mnie zbywal i zniechecal ze to nie potrzebne.
Kiedy uparlam sie zeby wiedziec to tak tlumaczyl ze nie bylam w stanie sie zorientowac w koncu o co chodzi. Pieniadze szly na konto jego rodzicow z ktorego je pobieral wiec ja nie mialam dostepnu do nich.
Z czasem pojawila sie ksiegowa opoaty zus itd.
Kiedy widzialam ze sie dzisje zle mowilam zeby to na spokojnie przemyslec zeby dac spokoj. Sprzedac to co jest i odzyskac pieniadze ktore wlozylismy.
Jednak on sie uparl i jezdzilismy dalej po towar. Jego rodzice takze zaczeli prowadzic taki interes i im dobrze szlo. Mielismy z nimi wspolne konto na allegro na ktore ja nie znalam hasla bo jego rodzice tam tez mieli swoje rzeczy. Ksiegowa zus i inne oplaty za allegro i dhl szly na pol. Pieniadze szly na ich konto jak juz wspominalam.
Troche sie wtedy zaczelam wkurzac bo jego rodzice wszystko ustalali z nim a mnie nawet nie bylo przy rozmowach pozniej tylko laskawie przekazal ze na ksiegowa mamy dac tyle i tyle na te oplaty tyle i tyle ale ja zadnych faktur nic nie widzialam.
W koncu wszytsko klapnelo.
Skonczylismy z tym i jestesmy tylko stratni. Jakies meble nam zostaly ale to i tak nie jest warte tych pieniedzy ktore byly wlozone tylko na samym poczatku.
napisał/a: panim1 2013-06-10 11:31
Ja również myśle że on taki już jest. Jednak wszelkie " jak Ty z nim wytrzymałaś" czy "pomyśl o przyszłości" są dla mnie nie na miejscu... Jakby facet wychodził z kumplami codziennie na piwo to byś sie skarżyła nam ze nie ma czasu dla Ciebie albo jakby wydawał resztki Waszej wspólnej kasy. Myślę że wtedy pojawiłabyś sie tu właśnie z takim problemem.
Każdy ma coś czym się wyróżnia, on jest typem domatora więc spróbuj się z nim dogadać np; Kochanie dziś spędzimy cały dzień tak jak będziesz chciał za to jutro ja decyduję...
Najlepiej w trakcie dni wolnych od pracy...
Dziwi mnie ten brak dogadania się w kwestii finansowych, myślę że powinniście porządnie to przedyskutować. Jeżeli był taki od początku to za bardzo nie zmieni swojego postępowania. Pamiętaj że takim go pokochałaś i sama wiedziałaś w co się pakujesz.
napisał/a: chabrowa1 2013-06-10 11:47
marzycielka89, widzę, że wiele nas łączy.
ten sam wiek, staż w związku, mając tyle samo lat się poznaliśmy i parę innych, ale nie będę pisać na forum
mój też jest typem leniwca, ale nie dziwię się mu, bo praca potrafi wykończyć... z resztą akurat w tej kwestii się dobraliśmy I mój też wręcz nienawidzi chodzić do kina ale już się do tego zdążyłam przyzwyczaić. Z resztą jakoś sobie radzę jak nie z nim, to z kim innym martwi mnie raczej kwestia pieniędzy... 6 lat to jest naprawdę kawał czasu... i ja też przed ślubem staram się nie brać od swojego pieniążków. ale to tylko i wyłącznie moja decyzja. jakoś bym się czuła z tym niefajnie. ale nie wyobrażam sobie, żeby mój czekał, aż sama za pizzę zapłacę, którą będziemy jeść wspólnie to samo z kasą na paliwo... od czasu do czasu mu 'podrzucam' pieniążki, ale tak, żeby nie widział oczywiście, bo inaczej by ich nie wziął i wiem, że zawsze mogę na niego liczyć również finansowo. zmierzam do tego, że powinnaś z nim o tym porozmawiać. Tak jak Ty nie wierzę, że pracujący facet wiecznie nie ma kasy... no chyba, że na wesele składa
napisał/a: gorzka00 2013-06-10 11:49
Nie uważam żeby "pomyśl o przyszłości" było nie na miejsc...niestety, ale własnie takie naiwne życie z dnia na dzień tym co jest teraz powoduje że nagle po 10 latach związku baba budzi się z ręką w nocniku u boku z facetem który kompletnie nie rozumie jej potrzeb a ona jest wielce nieszczesliwa bo zmarnowała najlepsze lata życia na patrzenie jak jej facet gnije przez cały czas przed TV...
Niby jak z kimś takim wiązać przyszłość? Jak zakładać rodzine z kimś komu nie chce się nawet wyjść na spacer z psem? Dziecko też zrobi a potem stwierdzi, że jest zbyt zmęczony żeby cokolwiek z nim robić?
Własnie dlatego owszem powinno się rozpatrywać swój szczegolnie długoletni związek pod kątem przyszłości...
napisał/a: marzycielka89 2013-06-10 11:55
PaniM napisal(a): spróbuj się z nim dogadać np; Kochanie dziś spędzimy cały dzień tak jak będziesz chciał za to jutro ja decyduje...


Próbowalam tego ze w tygodniu siedzimy w domu a w weekend gdzies wychodzimy to na poczatku udawalo sie ale tak co drugi go gdzies wyciagnelam. Po pewnym czasie jednak nie chcial wychodzic to zaczelam nalegac i narzekac ze ciagoe tylko w domu siedzimy to mi powiedzial
"no tak ty to ********** bo ja pracuje a ty sie tylko uczysz to tobie sie chce ale ja jestem zmeczony"
Pamietam ze to mnie zabolalo bo sie poczulam jakby twierdzil ze na studiach to mi tak wszytsko latwo przyszlo a sam wie ile nocek zarywalam ze spalam po 4 h.
A w weekendy przyjezdzalam do niego od 2 lat jak zaczelam robic magisterke w innym miescie ponad 100 km. W kazdy tydzien a takie dojazdy tez sa meczace kiedy jedzie sie malym 20 osobowym ciasnym husem gdzie nawet nogi sie nie mieszcza i siedzenie z przodu gniecie ci kolana.

[ Dodano: 2013-06-10, 12:06 ]
PaniM napisal(a):
Najlepiej w trakcie dni wolnych od pracy...

tutaj tez jest problem bo on pracuje majac umowe smieciowa wiec w wiekszosc weekendow pracuje i dopiero o 16 jest w domu juz po obiedzie.
W maju pracowal wszytskie dni bez jednego wolnego... pracoholik normalnie az na niego nakrzyczalam ze sie wykonczy i zeby zrobil sobie chociaz teraz wolne i odpoczal. No i w weknd zrobil sobie wolne i praktycznie caly przespal ale nie bypam zla bo to rozumie ze byl zmeczony. wykorzystalam sytuacje do bezkarnego przytulania sie jak on spal i oboje bylismy zadowoleni ;)
W innym miesiacu jest znowu tak ze tej pracy jest malo i w marcu wszystkie weekendy mial wolne.
napisał/a: gorzka00 2013-06-10 12:07
Dla mnie jest dość jasne, że facet w ogóle nie docenia tego co robisz. Gdyby doceniał to zwyczajnie nie wyskakiwałby z takimi głupimi tekstami. A on przyjeżdża? Czy książe jest zbyt zmęczony, żeby się ruszyć z domku?
napisał/a: KokosowaNutka 2013-06-10 12:21
PaniM napisal(a):Ja również myśle że on taki już jest. Jednak wszelkie " jak Ty z nim wytrzymałaś" czy "pomyśl o przyszłości" są dla mnie nie na miejscu...

Nie wiem jak Ty ale ja bym dlugo nie wytzrzymala z facetem, ktory na nic nie ma ochoty, ciagle siedzi przed tv albo pracuje, olewa mnie doszczetnie i nie ma ochoty na spedzanie ze mna aktywniej czasu.

Marzycielka a normalnie nie mozna sie do niego przytulic? Dopiero jak zasnie? To tez mu przeszkadza?
napisał/a: marzycielka89 2013-06-10 12:39
PaniM napisal(a):
Dziwi mnie ten brak dogadania się w kwestii finansowych, myślę że powinniście porządnie to przedyskutować.

Zgadzam sie z Toba. Wczoraj próbowałam ale nic z tego nie wyszlo.
Byloby mi latwiej gdybym juz sama zarabiala majac stala prace a tak ni potrafie mu sie wpierdzielac w tak naprawdę jego pieniadze.
Wiem ze to powinno byc wyjasnione i ja potrafie na kazdy temat rozmawiac ale nie na temat pieniedzy.
Nigdy mnie nie interesowalo ile jakikolwiek moj chlopak mial kasy ile zarabial i nie rzadzilam mu.
Tyle ze to nie jest moj chlopak a narzeczony a to juz inna sprawa.
Dwa tygodnie temu bylismy razem u wspolnych znajomych ktorzy nas poznali. Oni sa juz po slubie maja dwi corki itd.
Z kolezanka zaczelam rzmawiac na temat e- papierosow bo świeżo zakupioa a ja sie zastanawialam czy faktycznie takie dobre sa itd.
Wypytalam sie jej wszytsko jak to dziala jakie koszty itd.
Stwierdzilam ze musze taki sobie kupic.
To kolezanka od razu polecila mi miejsce gdzie sama kupowala. Ja je oowiedzialam ze kupie dopiero za jakis miesiac lub dwa jak odloze sobie kase bo teraz musze zaplacic za stancje itd.
A ona bez niczego wywalila ze Ł. Ci kupi tego e-papierosa. Mi sie głupio zrobilo zaczelam sie uśmiechac jakos tak dziwnie i powiedzialam cos w stylu "no co ty".
Kolezanka na to od razu powiedziala ze jak oni byli narzeczenstwem to on ja od tej pory juz normalnie utrzymywal bo on pacowal a ona dalej sie uczyla.
Jej narzeczony potwierdzil to a moj nic tylko sie usmiechnal i powiedzial ze on sam nie ma kasy.
Na co kolezanka zaczela sie usmiechac i mowic oj tam oj tam czasem mozesz jej cos kupic.
Mi juz wtedy sie mega glupio zrobilo wiec zmienilam temat i zaczelam rozmawiac o ich corach.
Jednak w glebi duszy zrobilo mi sie bardzo glupio i tak poczulam jakby u nas bylo nie tak jak byc powinno.

[ Dodano: 2013-06-10, 12:47 ]
chabrowa napisal(a):marzycielka89, widzę, że wiele nas łączy.

Czyzbym znalazla swoja internetowa bratnia dusze? ;)
Az mi sie milo zrobilo ;)