Lęk przed HIV

napisał/a: rysio1231 2010-09-17 20:20
Cześć Maju:

No ktoś tu jest naprawdę zwięzły. Nie to, co ja – tyle klepania, prawda? Ale patrząc na twoje foto pod twoim nikiem to ty chyba jeszcze nie potrzebujesz terapeuty, za młoda jesteś, dopiero zbierasz sobie bagaż dla takiego pomagiera. A skoro lubisz żarty to pewnie nie będzie tak źle. Widzisz, dla mnie żarty już się skończyły.

Jeszcze raz patrzę na foto, - no fajna jesteś!

Pozdrawiam cię baby ciepło.

Rysiek.
napisał/a: MajaII9mc 2010-09-17 20:37
Tak jestem młoda a to moja dzidzia. Mój bagaż zaczął się w wieku pięciu lat czyli odkąd pamiętam. Myślałam że z zostawieniem domu rodzinnego moje problemy się skończą. Mam rodzinę męża, dwoje dzieci, jestem szczęśliwa mimo to okazało się że nic samo nie przechodzi i nadal nie potrafię czerpać z życia pełnymi garściami. Staram się myśleć pozytywnie i poszukam pomocy psychiatry, chcę zmienić swoje życie i wyjść w końcu z tego domu tak na prawdę. Z twoich postów można wiele się dowiedzieć i bardzo miło się je czyta. Jest w nich dużo prawdy i są napisane bardzo zrozumiale dlatego pisz Rysiu jak najwięcej, jesteś tutaj cennym skarbem a ja będę Cię podglądać jeśli nie masz nic przeciwko ;)
napisał/a: rysio1231 2010-09-17 21:17
Majka,

- dzięki za ocenę. Zawstydzasz mnie trochę, a jestem, bo byłem trochę nieśmiały. No może już nie tak. Piszę to, co wiem, co sobie przyswoiłem w życiu, to znaczy to, czego nauczył mnie lęk. Może to jemu należą się te pochlebne słowa, nie mnie. Jednak nic nie robię na siłę. Jedno, co ci powiem tak na szybko, to zamknij oczy i idź po wsparcie bez względu na tabu. A jak nie będzie odpowiednie to idź dalej i dalej i dalej, nie rezygnuj. Najlepiej zamknij oczy, nie rozmawiaj ze sobą, bo cię podświadomość znowu oszuka, tylko idź, byle szybciej. Jutro, pojutrze, tak z biegu i z zamkniętymi oczami, ale nie popojutrze! Nie obiecuj tylko to zrób! I nie zastanawiaj się zbytnio, bo jak ja byłem młodszy to miałem opory i co to dało? - nauczyłem się ich. I w dodatku przegrałem kawał fajnego życia, nie? A teraz proszę Krystynę, aby mnie wypchnęła na siłę, aby coś jeszcze z tego ratować – widzisz! Skoro czytałaś moje posty to konkretnie odnoszę się tu do tej przypowieści o durniach. Więc nie bądź durna jak ja, O.K.! Konfrontuj się z tym. A jak nie chcesz to siedź sobie w domu i już. Tak, jak ja. To sobie oboje tak posiedzimy. Ach, i jeszcze jedno omijaj tych, co proponują same prochy, a żadnych konkretnych terapii. Popatrz też na te EFT o których wcześniej pisałem.

Pozdrawiam,

Rysiek.

P.S. I fajną masz tą dzidzię. Więc zrób to choćby i dla niej, tak?!
napisał/a: MajaII9mc 2010-09-17 21:25
Tak! No i jak zwykle masz absolutną rację mam dosyć siedzenia w zamknięciu bądź wyjścia zamykając się przed innymi. Mam namiary na jednego psychiatrę nie chcę zamierzać, obiecywać po prostu zobaczymy czy będę tak mądra i w poniedziałek zadzwonię się omówić. Jak będę miała czym to na pewno od razu się pochwalę. Dziękuje ci za te wszystkie słowa i poświęcony mi czas. Dajesz z siebie i swojego doświadczenia wiele i za to już Cię zenie. W takim razie dziękuję Ci za Twój lęk, wiec że na coś jednak się przydał :)

Dzieci oczywiście najważniejsze,
pozdrawiam :)
napisał/a: rysio1231 2010-09-17 21:39
Do Maji,

- Wię Czekam!

- Rysiek.
napisał/a: MajaII9mc 2010-09-17 21:46
Do zobaczenia w literkach :)))))))
napisał/a: krysia1705 2010-09-17 23:03
Czesc Rysiu :)
Widze ze i Majke zainteresowala nasz wymiana mysli :)
A wiec Rysiu.... :) Jezeli analizujesz siebie na moim przykladzie,to wszystko gra :)
napisal(a):O co tu właściwie chodzi? - Gość nie koncertuje się nie na sobie, tylko na mnie. Kto tu potrzebuje wsparcia? – Ja już jestem poza tym, należy mi się .......?)
No tak, masz rację, ale ja tylko się uczę, musisz wybaczyć!
Wlasnie tak sobie pomyslalam hahah! Jasne ze wybaczam...ja przebierzesz miarke to najwyzej cie ukasze jak ten skorpion :)))) i tu wracajac do przykladu skorpiona powiem...ze tez juz sie przestalam ludzic...
Teraz krotko co mysle o wspomnianej metodzie...wiesz nie mialam czasu bardzo sie w nia zaglebiac,przelecialam tylko pobierznie i zdaje sie wiem o ci chodzi...tu chodzi o zamiane negatywnych mysli(emocji) na pozytywne...to znaczy zeby w kazej sytuacji nie widziec tylko tej zlej strony tylko zobaczyc rowniez to drugie dno! tak mi sie odrazu skojazylo to z lekiem badz natretstwem...same w sobie sa bardzo niszczace i trudne do zniesienia,potrafia zatruc zycie..ale patrzac z drugiej strony one sa wlasnie po to zeby uchronic nas od samozniszczenia...zmuszaja nas do przemian...do innego spojrzenia na siebie,na otoczenie...do zawalczenia o lepsze bardziej swiadome zycie! Metoda sama w sobie jest dobra ale.... jako dodatek do psychoterapi! zeby tak naprawde wyjsc z tego zakletego kregu,trzeba najpierw poznac zeczywista przyczane swojej nerwicy! ona jest u kazedgo z nas...czasami przez dlugie lata wogole jej sobie nie uswiadamiamy! Kiedy wreszcie ja poznamy...wtedy dopiero mozemy zaczynac wszelkie "przemeblowania" bo bedziemy wiedzieli od czego zaczac. Zmiana myslenia w naszym przypadku, jest jedna z pierwszych ktore musimy pocwiczyc a zmiany konieczne! Bo cuz bym mi z tego przyszlo gdybym sobie wmawiala cos do czego wogole nie jestem przekonana .....bo lek podpowiada mi inaczej?
napisal(a):A więc teraz dla odmiany. Trochę już wiesz o mnie oraz jako weteranka dobrze też znasz genezę lęku a jednocześnie masz odpowiedni dystans do moich obaw, więc powiedz, co myślisz o mojej osobie, a może o przyczynach moich słabości, które ci się rzuciły w oczy, cechach osobowych mających w tym udział, konieczności zmiany drogi i postępowania oraz metod, aby wyjść z tego marazmu. To byłyby bardzo cenne wskazówki, byle bez oporów i do końca szczere.

Rysiu..wbrew pozorom wcale tak duzo o Tobie nie wiem! (ostatnio wiecej zajmujemy sie mna ) :)))) Nie znam Twoich relacji w rodzinie,nie wiem czy to natretstwo objawia sie tylko w tym jednym przypadku...bo tak wlasciwie to tylko tak pobierzenie okresliles siebie w pierwszym poscie! Napisales tylko objawach o tym co cie meczy nie o sobie :) Ale jak ja ciebie postrzegam? Odbieram cie jako serdeczna,ciepla osobe z OGROMNA wiedza(naprawde mi zaimponowales) tylko ze ta wiedza sprowadza sie bardziej do teori(pomijajac doswiadczenie zyciowe),na zasadzie wszystko wiem ale nie potrafie to dopasowac do swojej osoby!( ty nie masz dopasowywac tylko wydeptac swoja sciezke) Bardzo duzo analizujesz,kalkulujesz,rozgrzebujesz......i tutaj wspomne o twoim natretstwie...wydaje mi sie ze jestes perfekcjonista,wszystko musisz miec poukladane ,wyjasnione wytlumaczone ? A tak do konca sie nie da..czasami trzeba odpuscic i dzialac troche na wyczucie...wsluchac sie w siebie...nie dopasowywac do regolek :) Kazdy jest inny i troche inaczej postrzega swiat! To ze zrobisz troche inaczej..nie znaczy ze gorzej! Mam nadzieje ze moja ocena nie urazila Cie w jakis sposob...ale jak juz wspomialam malo cie jeszcze znam..wiec moglam wyciagnac jakies mylne wnioski!
No i jeszcze zastanawiaja mnie ci "durnie" do ktorego by mnie zaliczyles? :))) a swoja droga to naprade madre!
Dobra, starczy na dzisiaj....pozdrawiam jak zwykle bardzo serdecznie :)
Krysia
napisał/a: rysio1231 2010-09-18 00:20
Cześć Krysiu:
Zacznę może dzisiaj od końca i trochę skrótowo:

To chyba dosyć proste. Do czasu twojej terapii do pierwszego durnia, w czasie terapii jeszcze do drugiego, a obecnie już do trzeciego durnia Krysiu, bo właśnie po to tu m.in. pewnie jesteś. Czy nie tak?

Co do tej mojej nadmiernej analityczności to traf, co do perfekcjonizmu? – w niektórych sprawach, ale nie w większości. Jeżeli dajmy na to oceniałabyś np. po charakterze mojej pisowni to owszem, bo to wynika z moich nawyków zawodowych – redaktorskich. Znów, co do tego, że nie potrafię wpoić jakiejś tam posiadanej wiedzy w swoje własne życie to również prawda. Patrząc na to z perspektywy czasu, moja wiedzę w tym zakresie, tj. w zakresie przyczyny i obrony przed negatywnym skutkiem wpływów lęku, właśnie paradoksalnie obezwładniał ten sam (zapewne większościowo) urojony lęk. No, zapewne ten lęk z fałszywą etykietką podświadomości w celu ujścia energii psychicznej z powodu kłębiących się wewnątrz innych, nieuświadomionych (schowanych – zapomnianych - stłumionych) i nierozwiązanych emocji!
Myślę sobie teraz, że moje problemy leżą na paru głównych płaszczyznach:
- wciąż ciągnę za sobą z młodości bezpodstawnie nabyty tam, stłumiony i zawoalowany brak poczucia pełnej wartości
- zbytnia analityczność i drobiazgowość
- brak zadowolenia z powodu braku realizacji życiowo-zawodowych możliwości (emigracja ukradła mi zbyt dużo – brak spełnienia – zawód życiowy i pewne poczucie życiowej przegranej w tym względzie)
- schowane, nieuświadomione poczucie żalu, krzywdy i może pewne wyrzuty sumienia dot. okresu przeżyć dziecięcych za sprawą innych
- a to wszystko na podbudowie wspomnianych już napięć i poprzez to pewnych okaleczeń w dzieciństwie!

Jak widzisz Krysiu, „co”, to chyba ja już wiem. - Nie wiem tylko teraz, „jak”! I tego cały czas jakby szukam! Szukam szukam! - A może tylko mi się tak wydaje?
Pytasz czy się nie obrażę? – hm, hm, - no, no nie bądź mała taka śmiała – tak, też żartuję, jak Maja.
A skoro tak dobrze mnie nie znasz, to podpowiem, że potrafię szybko wybaczać, więc niewielki kłopot.

Oczywiście, że się nie obrażam, a czymże znowu. A jak już to poproszę czy możesz mnie przewieźć na drugą stronę „rzeki”! No, chyba, że w pewnym sensie już o to zabiegam???? Ale, bez obaw, nie jestem SKORPIONEM!

Więc SZCZERZE pozdrawiam,

Rysiek.
napisał/a: krysia1705 2010-09-18 08:59
Witam Rysiu :)
Wiesz to mi juz weszlo w nawyk,zeby z samego rana zajzec...a cuz to ten Rysiu znowu madrego nabazgral :))) Bo ja rowniez wiele ucze sie o Ciebie....zmuszasz do myslenia i analizowania...a tego tak szczerze, nigdy nie jest za dosc! Zycie przeciez ciagle biegnie do przodu i zasypuje nas co rusz to innym problemami.
napisal(a):
Jak widzisz Krysiu, „co”, to chyba ja już wiem. - Nie wiem tylko teraz, „jak”! I tego cały czas jakby szukam! Szukam szukam! - A może tylko mi się tak wydaje?
Wlasnie to ci chcialam przekazac ze teoretycznie to ty wiesz o swoim problemie pewnie wiecej niz ja...tylko nie potrafisz dopasowac tej wiedzy do swojego przypadku! zeczywiscie w tym wzgledzie musialby ktos ci pomoc...czy to mam byc ja? nie mam pojecia czy podolam? Ale podholowac zawsze moge...cos podpowiedziec...ostatecznie przewiezc na swoim grzbiecie na druga strone rzeki i odstawic do dobrego psychoterpulty :)
napisal(a):
Myślę sobie teraz, że moje problemy leżą na paru głównych płaszczyznach:
- wciąż ciągnę za sobą z młodości bezpodstawnie nabyty tam, stłumiony i zawoalowany brak poczucia pełnej wartości
- zbytnia analityczność i drobiazgowość
- brak zadowolenia z powodu braku realizacji życiowo-zawodowych możliwości (emigracja ukradła mi zbyt dużo – brak spełnienia – zawód życiowy i pewne poczucie życiowej przegranej w tym względzie)
- schowane, nieuświadomione poczucie żalu, krzywdy i może pewne wyrzuty sumienia dot. okresu przeżyć dziecięcych za sprawą innych
- a to wszystko na podbudowie wspomnianych już napięć i poprzez to pewnych okaleczeń w dzieciństwie!
Mysle ze wlasnie od rozpracowania tych wlasnie problemow,musialbys zaczyc! Sa zeczy ktore mozna zmienic...sa tez takie z ktorymi w jakis sposob trzeba sie pogodzic(te zawiedzione ambicje,emigracja) i wyciagnac z nich korzysci...jezeli uznasz ze za pozno juz na zmiany! Poza tym musisz uspokoic to "rozgoryczone" dziecko...ktore jest w tobie,zaopiekowac sie nim(badz dla siebie dobry)....tak naprawde tylko ty mozesz to zrobic! Nastepnie wskazane by bylo nauczyc sie jakies metody na pozbywanie sie...na bierzaco...tych zbieranych,stlumianych emocji! Ja od lat oczyszczam sie poprzez oddech...nauczyalm sie takich fajnych cwiczen oddechowych. Doszlam w tym wzgledzie do takiej perfekcji ze potrafie sobie...z ich pomoca...pomoc w kazdej stresujacej sytuacji :)
No to narazie tyle..czas mnie pogania...odezwe sie pozniej!
Pozdrawiam milutko :)
Krysia
napisał/a: rysio1231 2010-09-18 19:18
Dzięki Krysiu:

Dzisiaj dla odmiany zadam Ci kilka pytań.

Pozwól mi zapytać się czy ty zasadniczo uczestniczyłaś w terapii poznawczo-behawioralnej czy jakiejś formie psychoanalizy z tą swoją terapeutką?

Czy opierałaś się lękowi czy akceptowałaś go szukając źródła w czasie terapii?

Co przyniosło ci największą ulgę i w momencie jakiej realizacji / odkrycia czy zrozumienia czegoś w czasie terapii?

Czy wykonywałaś jakieś obowiązkowe ćwiczenia w ramach terapii?

Co dla ciebie było najistotniejszym elementem w terapii?

Czy przejawiałaś zachowanie obsesyjno-kompulsyjne (np. natręctw myślowych) i jeżeli to w znacznym stopniu, czy nie?

Ile zajęła ci terapia i rozplątywanie do pierwszych widocznych osiągnięć, kiedy i w jakich okolicznościach nastąpił przełomowy moment?

Czy cierpiałaś z powodu depresji czy tylko lęków i panicznych ataków?

Czy poza ćwiczeniami oddechowymi i zasadniczą terapią wspierałaś się jeszcze innymi metodami?

Czy również wspierałaś się stale farmakologicznie czy może tylko środkami naturalnymi lub w ogóle, albo chwilowo?

* Jeżeli uznasz, że któreś pytania zbytnio naruszają twoją prywatność (choćby w twoim rozumieniu) to nie odpowiadaj na nie!

P.S. Poza powyższym meritum sprawy, nie mogę zrozumieć, dlaczego nie podejmiesz głębokiej rozmowy / głębokiego dojrzałego dialogu ze swoim mężem? Czy jest to sprawa nie do przebycia z powodu jego ignorancji, blokady nie do pokonania lub utraty zasadniczej więzi, czy tylko takich twoich domniemań i wyobrażeń na ten temat, bo z tego co wspomniałaś jest to teraz jakoby główną przeszkodą w twoim wzrastaniu? A może możliwy jest jakiś obopólny, choćby połowiczny kompromis- spotkanie w pół drogi dla poprawy relacji? Czasem człowieka trzeba zmiękczyć, a nieraz nawet wstrząsnąć i zmusić go, aby otworzył się emocjonalnie, bo te opory to też nie uświadomione i duszone jakieś emocje w takim człowieku. Oczywiście z zachowanie swojego balansu.
* Również, jeżeli nie chcesz to nie odpowiadaj, po prostu przeskocz bez frustracji.

Pozdrawiam,

Rysiek.
napisał/a: krysia1705 2010-09-18 20:07
Czesc Rysiu :)
Hmmmm....to mi sie terapeulta trafil :) Ale co mi szkodzi, odpowiedziec moge...tylko chyba nie na wszystkie pytania i nie na forum! Mysle ze ta pozostala czesc napisze co na privie.
No wiec nr...
1.najpierw 3 miesiace terapi grupowej, nastepnie poznawczo-behawioralna
2.Na poczatku wogole nie akceptowalam leku,odpychalam go..panicznie balam sie jego ataku...dopiero na terapi zrozumialam ze musze go zaakceptowac,nie jest to latwe bo jest to trudne do zniesienia..ale pare razy sie przekonalam ze mimo fatalnego smopoczucia nie zabije mnie...przychodzi i odchodzi! teraz...jak juz wspomialam w nie konfortowej sytuacji...kiedy czuje ze lek narasta...pozbywam sie go z pomoca oddechu!
3.napewno czulam wielka ulge kiedy podczas terapi nagle mi sie rozjasnial jakis problem,cos nagle zrozumialam..ale najweksza radosc byla jezeli udalo mi sie pokonac jakies ograniczenie postawione przez nerwice!
4. W czasie terapi grupowej bylo wiele takich cwiczen,trening autogenny,choreoterapia,muzykoterapia,psychozabawa...podczas indywidualnej...musialam obowizkowo,codziennie robic te wspomniane cwiczenia oddeechowe....no i pokonywac kolejne przeszkody! to wszystko zapisywac w swoim osobistym dzienniczku.
5.Najistotniejszym elementem w terapi byl dla mnie moment kiedy sobie uswiadomilam ze tak wlasciwie to wszystko co sie ze mna dzieje jest na moje " zyczenie" i tylko ja moge cos z tym zrobic! Albo sie pograzyc zupelnie albo walczyc...wybralam to drugie.
6.Na poczatku choroby kiedy tak naprawde nie wiedzialam co sie ze mna dzieje...mialam natretne mysli...strasznie sie balam ze zwariuje,albo ze juz jestem nie normalna...strasznie dlugo mnie to przesladowalo a wrecz napawalo panicznym lekiem!
7.Ile mi zajela terapia? oj nie chcialabym tu niektorych nerwuskow przestraszyc :) Powiem tak...pierwsze widoczne efekty pojawily sie juz po tej 3-miesiecznej psychoterapi grupowej...nastepnie stopnowo, powoli byly wzloty i upadki...najszybsza poprawa..paradosksalnie... nastapila kiedy wyemigrowalam z kraju....zostalam rzucona na gleboka wode i nie mialam wyjscia...musialam szybo nad soba popracowac...poza tym zmienila sie moja sytuacja zyciowa,zniknela pewna bardzo wazna przeszkoda do mojego wyzdrowienia!
8.depresji jako takiej nie mialam..ale leki paniczne, chyba w najgorszym wydaniu.
9.oprocz cwiczen oddechowych i psychoterapi...probowalam tez sesji u bioenergoterapeulty....z marnym skutkiem.
10.Na poczatku choroby leczono mnie lekami psychotropowymi(koszmar)w moim przypadku wogole nie sie ta metoda nie sprawdzila a nerwica ciagle poglebiala. Pozniej byly tylko jakies wspomagacze..albo leki w torebce,na czarna godzine. Teraz juz od dobrych paru lat nie biore niczego !
Na PS. odpowiem Ci na privie....to troche skomplikowane!
Tymczasem uciekam...postaram sie napisac pozniej!
Milego wieczorku Rysiu :)
napisał/a: MajaII9mc 2010-09-24 13:02
Siemanko! Zapisałam się do psychiatry ale zobaczymy jak będzie za te dwa miesiące. Co myślicie o ty?
http://commed.pl/jesli-szukasz-pomocy-dla-siebie-lub-kogos-zajrzyj-tutaj-vt39975.html