Lęk przed HIV

napisał/a: rysio1231 2010-09-24 20:32
Cześć Majka:

Dobrze zrobiłaś. Pół kroku już za tobą, a teraz, aby tylko postawić drugą nogę, czyli przystawić tą druga do tej pierwszej, ale to już trochę łatwiej, bo z reguły druga podąża za pierwszą. No, chyba, że się człowiek w między czasie wy..... - no, straci równowagę i zwyczajnie wywali. Dlatego istotnym jest skupiać się wówczas szczególnie na utrzymaniu tej równowagi.

Co do ćwiczeń, które wskazałaś to myślę, że dla wielu będą pomocne, a przede wszystkim dla tych, którzy nie potrafią specjalnie określić swoich emocji, a nawet w przybliżeniu. Uświadomienie sobie pewnych spraw już jest jakimś przełomem. Pozostaje wtedy tylko odblokowanie tzn. umiejętne usunięcie tych bloków. W gruncie rzeczy cała ta metoda polega na autosugestii. Na zasadzie, że skoro człowiek sam sobie coś zasugerował to może też i od-sugerować. Nieraz tak jest, jednakże w wielu przypadkach problem polega na tym, że człowiek z obciążeniami dajmy na to lękowymi, specjalnie sobie nie ufa i nie jest dla siebie autorytetem w tych kwestiach. I stąd praca z wykwalifikowaną osobą drugą, bezstronną i mającą jeszcze dystans do całej sytuacji, a najlepiej jeszcze o mocnej osobowości w kontakcie bezpośrednim (dobrym terapeutą) często przynosi to zaufanie i mocną sugestie do podświadomości, tak potrzebną do od-sugerowania sobie zakodowanych negatywów.

Pozdrawiam,

Rysiek.
napisał/a: MajaII9mc 2010-09-25 08:32
Witaj Rysiu!
A jeżeli rzeczywiście jest tak że nie ma chorób/zaburzeń psychicznych i że to co mamy na własne życzenie? Może da się sobie samemu wkręcić że wszystko jest w porządku, postawić sobie cele i skupić się tylko na nich. Może psycholog wcale nie jest potrzebny? Ja nie chcę z nikim rozmawiać o tym co było wolałabym to przeskoczyć. Nasza psychika płata nam figla, myślę że jeśli nauczyłabym się myśleć pozytywnie i ukierunkowałabym swoje myśli na coś innego to by mi pomogło. Wczoraj miałam dzień sukcesu powtarzałam sobie że ci wszyscy ludzie nie mają nic do gadania i było dobrze tylko się spociłam ale nie denerwowałam się. I myślę że dalej nie szłoby mi źle ale dzisiaj ma przyjść po dwóch latach mój biologiczny ojciec i znowu wróci jedna z moich bolączek i żali. Nie wiem czy dobrze robię spotykając się z nim ale w końcu to mój ojciec.
napisał/a: krysia1705 2010-09-25 10:47
Witaj Majka :)
Wiesz pozytywne myslenie...jak najbardziej..ale najpierw musisz rozliczyc sie ze swoja przeszloscia,nie da sie tego przeskoczyc,stlumic i udawac ze tego nie bylo! Wydaje mi sie, ze jednak powinnas do niej wrocic( z pomoca dobrego psychoterpulty)...wybaczyc sobie,pokochac siebie taka jak jestes teraz i nabrac przekonania ze zasugujesz na wszystko co najlepsze! Takie udawanie samej przed soba ze jest inaczej a jednoczesnie podswiadomie czujac inaczej...nic nie da! Bo tak czy inaczej bedziesz wracac do punktu wyjscia...bedziesz sie ciagle czuc gorsza od innych! Ty musisz to naprawde zrozumiec, poczuc,przekonac sie do tego...ze w tej chwili jestes innym czlowiekiem..zaslugujacym na milosc i szacunek innych a takze....co najwazniejsze....do samej siebie! Nikt nie jest skazany na to aby polacic za swoje bledy do konca zycia...a przy okazji czuc ze na to zasluguje! Twoje prawdziwe "JA" wlasnie ci to pokazuje...poprzez objawy nerwicy! To sygnal Twojego organizmu ze powinnas cos zmienic,nie robic nic wbrew sobie, pokochac siebie... a od innych zadac szacunku i milosci a nie podporzadkowania!
Pozdrawiam :)
napisał/a: MajaII9mc 2010-09-25 11:01
Acha dziękuje za wyjaśnienie ale co będzie jak pójde do psychologa zmieżyć się z tym co było i mi się nie uda, czy nie będzie gożej jak to rozdrapie, w ogóle nie wiem czy potrafię o tym rozmawiać. Szczeże mówiąc to myśle że czasu nie da się cofnoć i te wszystkie uczucia związane z przeszłością zostaną ze mną na zawsze.
napisał/a: rysio1231 2010-09-25 17:16
O.K. Posłuchaj Majka:

Krysia rzeczywiście ma tu rację. Twoja „negatywna strona” podświadomości już szuka wykrętów żeby jakoś obejść to wszystko, nie wyczyścić jej. Boi się, że jej dokopiesz, pokonasz ją i zaczyna cię zwodzić, oszukiwać. Podpowiada ci, co innego. Wielokrotne doświadczenia innych (statystyka) a nawet i moje własne pokazują, że to droga do nikąd. Jak powiedziałem już powyżej, podświadomość potrzebuje zewnętrznego autorytetu, aby ją od-sugerować i prawdziwie przekonać. Ty (ze swoim parawanem lęku i choćby podświadomym) zapewne nim nie jesteś, bo gdybyś nim była dla siebie samej to nie dopuściłabyś do tego wszystkiego od samego początku lub dawno się już z tym uporała. Dlatego też powiedziałem wcześniej, że możesz wygrać tylko jeżeli przestaniesz rozmawiać ze sobą samą na temat tego czy muszę pójść po pomoc, czy może nie muszę lub jeszcze nie muszę. Powiedziałem, że musisz zamknąć oczy i pójść po pomoc na zewnątrz, a jak okaże się niewłaściwa to nie rezygnować tylko szukać dalej i dalej, aż do skutku. Najtrudniejszy jest tylko pierwszy krok. Podświadomość w tym względzie jest skonstruowana trochę tak jak maszyny do gier hazardowych. Możesz z początku wygrywać, alei tak wszystko w nich obliczone jest matematycznie na twoja przegraną. Bardzo nieliczni coś tam naprawdę wyrwą bez strat na końcu.
W przeciwnym razie i tak pójdziesz w końcu po tą pomoc, z tą tylko różnicą, że najpierw ona wyrwie z ciebie dobrych parę lat udręki i doprowadzi cię do ostateczności (pod ścianę), w której to niektórzy sięgają już po różne dostępne „wyciszacze” – alkohol, zielsko, itp. i źle kończą lub decydują się na pomoc, bo nie mogą więcej znieść tej presji i zmęczenia, tyle, że po wielu zmarnowanych już latach i utracie zdrowia. Wybór, więc Majka należy teraz do ciebie!

Pozdrawiam serdecznie,

Rysiek.

P.S. Acha, i psycholog to nie zły pies, nie pogryzie cię. Przerwij w końcu to głupie tabu z zamkniętymi oczami. Oni takich przypadków jak twoje mają na pęczki i dla nich to jest chleb powszedni, codzienny, więc nie ma się tu, czego krępować. Zresztą samo przełamanie się i pójście już jest pewną początkową formą terapii, zmierzeniem ze swoimi słabościami i już poczujesz się lepiej i swobodniej. Moje słowo. To chyba na tyle!
napisał/a: krysia1705 2010-09-25 18:44
Maju...kiedys na forum byl taki watek "lek jest moim przyjacielem" Pojawilo sie wiele glosow zdziwienia a nawet oburzenia...Jak to lek,ktory tak utrudnia i zatruwa nam zycie ? Nie kazdy potrafil zrozumiec przeslanie autorki tego watku! Ten paniczny,koszmarny lek z dokladka innych objawow tak naprawde ostrzega nas przed niebezpieczenstwem samozaglady! To wolanie organizmu o pomoc! Lek zadaje nam straszne cierpienie..tym samym,niejako zmuszajac nas do zrozumienia samej siebie i do zmian w swoim zyciu! Tylko poprzez psychoterapie mozesz poznac jego przyczyne i to co on probuje ci przekazac! Samemu bardzo trudno dotrzec do tej prawdy,,nawet podczas psychoterapi czlowiek przezywa wiele wstrzasow,zdziwienia,rozczarowania i buntu...kiedy sobie uswiadamia ze tak wlasciwie sami zgotowalismy sobie taki los...malo tego to rowniez my sami uciekamy w chorobe....tak naprawde po to zeby zwolic sie z nadmiaru obowiazkow(ktore czesto sami sobie narzucamy...wzbudzic wspolczucie,zainteresowanie najblizszych)
Majka kazdy czlowiek...do normalnego funkcjonowania potrzebuje poczucia bezpieczenstwa i poczucia wlasnej wartosci...nad tym drugim napewno musisz popracowac!
Rysiek ma racje...
napisal(a):Możesz z początku wygrywać, alei tak wszystko w nich obliczone jest matematycznie na twoja przegraną. Bardzo nieliczni coś tam naprawdę wyrwą bez strat na końcu.
W przeciwnym razie i tak pójdziesz w końcu po tą pomoc, z tą tylko różnicą, że najpierw ona wyrwie z ciebie dobrych parę lat udręki i doprowadzi cię do ostateczności (pod ścianę), w której to niektórzy sięgają już po różne dostępne „wyciszacze” – alkohol, zielsko, itp. i źle kończą lub decydują się na pomoc, bo nie mogą więcej znieść tej presji i zmęczenia, tyle, że po wielu zmarnowanych już latach i utracie zdrowia.
dodam jeszcze ze ,ludzie z nerwica dziela sie na dwie grupy...na tych co zapadajac na nerwice nie potrafia odczytac jej intencji i traca zycie na uzalaniu sie nad swoim nieszczesliwym losem i zagluszaniu objawow wszystkimi dostepnymi lekami...w koncu staja sie zgoszkniali,nieszczesliwi i przeswiadczeni ze ten nieszczesliwy los uwziol sie na niech! Druga grupa, to ci ktorzy probuja zrozumiec intencje nerwicy...uparcie szukaja przyczyny w sobie nie w otoczeniu i ciezko pracuja nad soba i nad koniecznymi zmianami!
I jeszcze jedna bardzo ważna zecz.....ludzie traktuja cie tak jak im na to pozwalasz! jezeli nie masz szacunku dla siebie samej i uwazasz ze jestes nic nie warta,nie oczekuj tego od innych! Tak to dziala!
Pozdrawiam :)
napisał/a: Pawel-1 2011-02-12 02:49
Witam Was serdecznie .Nareszcie trafiłem na forum które przynosi mi choć chwilową ulgę.Dziękuję Wam za to! Mój problem może wydawać się błachy ,ale niestety nie dla mnie .Powiem więc krótko sądze,że mam nerwice lękową.Mam 31 lat.Mieszkam w Wielkiej Brytanii.Wszystko zaczęło się kilka dni temu(może powiecie że panikuje, ale to jest straszne )stałe napięcie i ten lęk nie wiadomo z kąd .Miałem taką sytuacje może 3 razy w życiu ,pierwsza którą pamiętam jak miałem ok.8 lat potem jak juz byłem nastolatkiem ,ale to trwało po kilka godzin i przechodziło bezpowrotnie .Tym razem jest inaczej, lęk nie przechodzi od kilku dni pomijając chwilowe zejścia do normy kiedy mogę coś zjeść.Chcę działać szybko zapisałem się już do psycholga w Londynie zobaczymy jak będzie.Strasznie boję sie latać ,ale w końcu po namowach mojej kochanej żony kupiliśmy wycieczkę do Egiptu na lipiec.w między czasie wyszedł jeszcze wyjazd do Polski na kwiecień, więc pomyślałem że też polecę no i po kilku dniach się zaczęło.Tylko ,żę lęk nie przechodzi pomimo tego że powiedziałem sobie że nie polece nawet zastanawiam się nad tym Egiptem(robię to tylko dla żony ,ona uwielbia podróżować)myśle własnie ,że zakamuflowałem ten lęk głęboko w podświadomości a teraz on wychodzi w postaci nieokreślonych lęków.Jest jeszcze jedna rzecz i chyba kluczowa.5 lat temu kiedy pojechaliśmy do POlski na wakacje poszedłem do domu publicznego i niestety wszystko działo się bez zabezpieczenia.(alkohol,koledzy ,wakacje,wolność)Powiecie ,że świnia ,zdradził. Tak macie racje nawet nie wyobrażacie sobie jak tego żałuje.Następnej nocy własnie dopadły mnie straszne lęki przed Hiv i wyrzuty sumienia, zimne poty.Zabunkrowałem świadomość że mogłem się zarazić głęboko w sobie .Co jakiś czas miałem nawroty lęku przed chorobą ale udawało mi się to stłumić.Teraz jest inaczej,lęk nie ma określonej przyczyny,nakręcam się jak wariat,boję się samego tego uczucia,paraliżuje mnie.Nie wiem za bardzo co robic ,myśle że moje kroki ktore podjęłem pójda w dobra stronę. Wiem ,że powinienem zrobić test ale tak się boje .Nie daj Boże okaże się ze to mam ,chyba bym zwariował.Z drugiej jednk strony warjuje z niewiedzy bezsilości i może właśnie przez to nabawiam się własnie tej cholernej nerwicy. Jak myślicie? Zamierzam sie otworzyć u psychologa może on doda mi sił.Mam tylko nadzieję ,ze nie trafie do jakiegoś gościa który przepisze mi jakies silne leki bo jak narazie zamierzam poradzić sobie bez tego.Napisałem w tym miejscu a nie gdzie indziej poniewaz czytając wasz posty bardzo, bardzo pozytywnie na mnie wplywaja .Mądrość wasza jest przewspaniała .Poprostu poczułem,że tu muszę się troszkę pożalić.Wiem ,ze to Ty Rysio masz problem i powinienem coś napisać aby Tobie pomóc ,ale z twoją wiedzą myślę poprostu że powinieneś jechać przez życie jak LOKOMOTYWA.TY JESTEŚ ZDROWY ,SPRAWDZIŁEŚ TO!!!Chciałbym mieć tyle sily co Ty i zrobić sobie ten test.Może wy mi dodacie troche wiary że wszystko będzie dobrze.Wydaje mi się że ten mój post jakis taki roztrzepany ale nie moge pozbierac mysłi .Żaden ze mnie pisarz więc pisze jak leci mi w glowie. . Życze siły,siły i sily.Pozdrawiam Was mocno.
napisał/a: jaro1975 2011-03-22 02:17
Jeżeli chodzi o strach przed Hiv to powiem tak, nie bój się żyć, nawet jak umrzesz na aids, nie można po każdym seksie robić testu, bo po co, przecież zanim zachorujesz na aids możesz umrzeć na raka lub zginąć w wypadku samochodowym, a i tak każdy musi umrzeć, a jak dożyjesz starości to wydaje mi się że jest ona wystarczająco straszna i jak jej nie doczekasz to nic strasznego się nie stanie, a co sobie u zżyjesz jest twoje, lubie cieszyć się zyciem.