nocne ataki lęku

napisał/a: Passiflora 2009-01-13 15:18
Cześć!
W rewanżu przeczytałam Twoją historię.
I znalazłam coś ciekawego.
Bioenergoterapia? można spróbować.
Niekonwencjonalne metody leczenia mają to do siebie, że nie szkodzą nawet jeśli nie pomogą.
A mnie wspomaga homeopatia. Wszystko mi jedno czy to jest autosugestia czy faktyczna terapia. Najważniejsze, że jest skuteczna. I, że dzięki temu nadal nie biorę leków. Nie żyję w pełnym komforcie, jednak mam całe ciągi dobrych dni, które mogę od rana do wieczora przeżyć bez lęku. A to już dużo.
Pozdrawiam
napisał/a: aleksandra123 2009-01-13 21:23
Witam was! jestem nowa, ale czytając wasze posty widzę dokładnie siebie. Ja chorują na nerwicę od 11 lat, ale zaczęłam się leczyć dopiero 2 lata temu. Na początku nie wiedziałam co się ze mną dzieje, także myślałam, że umieram, mąż wezwał pogotowie okazało się, że wszystko jest w porządku, dali mi tylko zastrzyk na uspokojenie i pojechali. Potem zaczęło to pojawiać się w dzień, duszności, słabo się czułam itd. dokładnie te same objawy co opisujecie. Z początku dawałam sobie jako z tym radę, ale jakieś dwa lata temu przyszło to ze zdwojoną siłą. Bałam się wszystkiego, wyjść z domu, zostać w domu, totalnie wszystkiego. No i w dalszym ciągu nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Obecnie biorę tabletki przepisane od doktora Setaloft czy ktoś bierze jakieś leki, bo nie wiem. Biorę po jednej tabletce dziennie, z początku pomagało mi, ale teraz znów to wszystko wraca. Nie wiem czy jest sens zwiększania dawki, bo słyszałam, że to pomaga do czasu i tak się cały czas zwiększa się dawki. Poradżcie mi, zapisałam się do psychologa, ale nie wiem czy mi to pomoże. Byłam już u dwóch psychologów i żaden mi nie odpowiadał. Mam nadzieję, że ten psycholog mi pomoże, chociaż zaczynam w to wątpić. Cały czas zastanawiam się co robić, chociaż staram się jakoś z tym żyć. Ale to nie jest takie łatwe, jak się dobrze czuję to jestem pełna optymizmu, ale jak tylko dopada mnie to cholerstwo to wtedy jest bardzo ciężko.
napisał/a: misia271 2009-01-14 09:51
witaj ja biore paromerc to jest odpowiednik seratoniny,mi pomoglo i nie ma potrzeby zwiekrzac dawki,ale moja znajoma też to bieże i po trzech miesiącach ataki znowu wruciły więc lekarz zwiękrzył jej dawke i narazie jest dobrze.Powinnaś porozmawiać z lekarzem,może trzeba zmienić lek lub zwiękrzyć dawke.Psychoterapia to bardzo dobry pomysł leki plus psycholog mogą zdziałać cuda,choć ja niestety jestem tylko na leku bo na psychoterapie nie mam czasu z powodu małych dzieci...polecam ci również forum psychologiczne,nerwice,depresje jest tam wielu ludzi z tymi samymi problemami co my...
napisał/a: roor 2009-01-14 16:38
aleksandra123 napisal(a):... Biorę po jednej tabletce dziennie, z początku pomagało mi, ale teraz znów to wszystko wraca. Nie wiem czy jest sens zwiększania dawki, bo słyszałam, że to pomaga do czasu i tak się cały czas zwiększa się dawki. Poradżcie mi, zapisałam się do psychologa, ale nie wiem czy mi to pomoże. Byłam już u dwóch psychologów i żaden mi nie odpowiadał. Mam nadzieję, że ten psycholog mi pomoże, chociaż zaczynam w to wątpić. Cały czas zastanawiam się co robić, chociaż staram się jakoś z tym żyć. Ale to nie jest takie łatwe, jak się dobrze czuję to jestem pełna optymizmu, ale jak tylko dopada mnie to cholerstwo to wtedy jest bardzo ciężko.

Witaj,
zwiększanie dawek w nieskończoność niestety jest błędnym kołem. Leki są po to, przynajmniej moim zdaniem, aby przetrwać w najgorszej chwili. Podstawą wyleczenia nerwicy jest psychoterapia. Ja otrzymywałem dwa rodzaje leków: benzodiazepiny i substancje powodujące zwrotny wychwyt serotoniny. Jak byłem na lekach wszystko było ok, jednak "czar prysną" jak tylko odstawiłem leki, dlatego zdecydowałem się na psychoterapię, a dokładnie techniki relaksacyjne z pogranicza hipnozy prowadzone przez wykwalifikowanego psychiatrę. Także polecam psychoterapię i więcej wiary we własne siły.
pozdrawiam
napisał/a: Passiflora 2009-01-14 17:59
roor napisal(a):zwiększanie dawek w nieskończoność niestety jest błędnym kołem. Leki są po to, przynajmniej moim zdaniem, aby przetrwać w najgorszej chwili.


Moje zdanie jest identyczne.
napisał/a: aleksandra123 2009-01-19 19:47
Ja też mam trójkę dzieci, przez te wszystkie lata też nie miałam jak chodzić do psychologa, ale teraz mam trochę czasu, bo chłopaki chodzą do szkoły, a mała jest w szkole, także mogę teraz zadbać o siebie. Oczywiście pójdę do lekarza poradzić się czy zwiększyć dawkę, ale osobiście wolałabym nie brać tych leków. Ktoś powiedział mi, że te leki bierze się już przez cały czas, czy to prawda? Czy można jakoś sobie radzić bez tych leków. Mam wrażenie, żę bez tych leków nie poradzę sobie i to mnie martwi, a co dopiero zwiększać dawkę. A tak apropo czy to forum psychologiczne jest na tej samej stronie czy zupełnie gdzie indziej?
napisał/a: gonia461 2009-03-14 08:42
Witam serdecznie ,mam 46 lat i nerwice lękową z agorafobią od 13 lat ,objawy mam różne a najwiekszym moim problemem jest lęk przed wychodzeniem z domu.Mam ogromną prośbe do Katamaran czy moglabyś podać mi namiary na te bioenergoterapeutke ,przeczytalam co napisalaś i bardzo chcialabym sprobować ,nawet jesli mi nie pomoze to myśle że nie zaszkodzi ,podaje Ci swojego meila soniawo45@op.pl ,ęde bardzo wdzięczna ,,,,,,,,
napisał/a: magia218 2009-03-14 20:30
witam was wszystkich.
tak sobie poczytalam wasze wypowiedzi i az mi ciary przechodza ze nie tylko ja jedna na to choruje. moje koszmary zaczely sie od dwoch miesiecy,tez pierwszy atak dostalam w nocy;cala zdretwiala zerwalam sie ze snu i mialam ogromny bol glowy jakby miala mi zaraz wybuchnac. na drugi dzien poszlam do lekarza ogolnego i stwierdzil nerwice ale dla pewnosci zrobilam badania tarczycy i wszystkie ogolne ktoe wyszly ok. pewnego dnia w pracy zaczelo robic mi sie goraca po lewej stronie klatki piersiowej i serce mi walilo jak nienormalnie, i nagle poczulam jakbym miala zaraz zemdlec,zamknelam sklep i polecialam do lekarza(akurat mam przychodnie naprzeciw mojej pracy)zrobiono mi ekg i zmierzono cisnienie i wynik wyszedl ok. podano mi relanium i poszlam zaraz spac. niestety ale znowu zblizaly sie wieczory i znowu sie budzilam wystraszona ze zaraz umre. wkoncu poszlam do lekarza psychiatry i opisalam mu moje objawy, mam objawy nerwicowo depresyjne z hipochondria,czyli sama sobie wymyslam choroby i skupiam sie wylacznie na moich bolach i dolegliwosciach. biore od niego leki ;;andepin'' i ''clonazepamum'' lecze sie nimi juz 3 tygodnie ale dalej miewam nieprzespane noce ale nie mam juz dretwienia rak ale za to boli mnie pod lewa piersia i pacha mam dziwne uczucie pieczenia w mostku i plecach i do tego mam bole w rekach przewaznie lewej i lewej lydce. to sie dzieje przewaznie w nocy. staram sobie wmawiac ze to zaraz mi przejdzie ze nic mi nie jest ale niestety to jest silniejsze ode mnie i musze wziac tabletke (chociaz cwiartke zeby zasnac spokojnie). chetnie nawiaze kontakt z wami , moze latwiej bedzie mi pokonac te zle mysli jesli nawzajem bedziemy sie wspierac.
pozdrawiam
napisał/a: siradam27 2009-03-26 14:53
Witam,

Mam identyczne objawy.

Mam 32 lata. Pierwszy raz zdazylo sie to rok temu, obudzilem sie rano z niesamowitym niepokojem, nie wiedzialem co sie dzieje, serce walilo mi jak mlot, doszly obawy przed smiercia, mysl ze mam zawal serca, nie moglem usiedziec na miejscu, wyszedlem szybciej do pracy, po drodze kupilem aspiryne lyknalem, zaczalem pracowac fizycznie i objawy przeszly na kilka miesiecy. Stwierdzilem ze to przez naduzywanie alkoholu (3 dni pod rzad jakos skumulowaly mi sie imprezy i codziennie kladlem sie wypity spac). Przez 8 miesiecy wszystko bylo w porzadku az do pewnej nocy, kiedy obudzilem sie o 2.00 nad ranem, zlany potem, nie moglem chwycic oddechu, serce walilo mi jak mlot, bylem pewien ze mam zawal serca, wstalem, krecilo mi sie w glowie, do tego doszedl bol w klatce piersiowej, bylem pewien ze umieram. Wyskoczylem z lozka, mialem ochote wyskoczyc przez okno zeby tylko to sie skonczylo. Zaczalem biegac po mieszkaniu, ruszac sie intensywnie, nie moglem zniesc bezruchu, nie moglem sie polozyc bo bylem pewien ze juz nie wstane. Po 10 minutach strach nie minal, zaczalem sie strasznie pocic, bylo mi na przemian zimno i goraco, serce myslalem ze mi eksploduje w srodku, potezny strach przed smiercia, cokolwiek robilem nic nie przynosilo skutku. Wtedy chwycilem ze butelke z alkoholem i wypilem 100ml. Po 2 minutach jakby lepiej, zaczalem robic sobie mocne drinki. Wypilem ich chyba z 5. Z kazdym nastepnym czulem sie lepiej, tzn. stawalem sie pijany i bol mijal. W momencie kiedy sobie uswiadomilem ze jestem dosyc niezle napity jednoczesnie zdalem sobie sprawe ze wszystko minelo. Nie czulem juz nic, oprocz lekkiego bolu w klatce piersiowej. Zasnalem jak male dziecko. Rano ogromny kac i ciagly bol w klatce piersiowej. Podobne ataki mialem kilka razy jeszcze. pomagal mi intensywny spacer, 1-2 godziny szybkiego marszu. Organizm uspokajal sie wtedy i powoli wracal do normalnosci, jednakze ciagle towarzyszyl mi strach przed tym atakiem. Nastepne kilkanascie dni jakos przezylem i poszedlem do psychiatry. Powiedzial mi ze to nerwica lekowa i w moim przypadku alkohol zadzialal jak psychotrop, poprostu odwrocil moja uwage od mojego stanu i mnie uspokoil. Przepisal mi Rexetin i Cloranex. Po 2 tygodniach kazal odstawic cloranei brac raz dziennie tylko Rexetin. Po 3 tygodniach poczulem duza ulge, moglem spac spokojnie i strach sie oddalil. Teraz jestem juz po 5 miesiacach leczenia i jest bardzo duza poprawa. Co prawda odczuwam jeszcze raz na jakis czas dziwne kolatanie serca polaczone ze strache i niepokojem ale jest to juz na znacznie mniejsza skale niz wczesniej.
Psychiatra przepisla mi jeszcze Afobam i Propranolan ale powiedzial ze ma to brac tylko w przypadku ataku, objawowo. Jesli czuje sie dobrze mam absolutnie tych lekow nie brac. Kilka razy kiedy czulem ze atak nadchodzi, lykalem po jednej tabletce i w ciagu 15 minut wszystko mijalo.
napisał/a: rubia3 2009-04-18 15:11
Przeczytałam wasze posty i z jednej strony ucieszyłam się, że nie jestem sama z tym problemem ale z drugiej zmartwiłam się , że nikt nie podał jakiegoś sprawdzonego antidotum na tę chorobę. Pierwszy raz atak lęku miałam w piękny słoneczny dzięń w wieku 16 lat (dziś mam 32) i powtarza się on z różną częstotliwością. Najczęściej jednak w pierwszej fazie przed zaśnięciem. Zrywam się wtedy z krzykiem, lękiem przed niewiedzą co się stanie z moim ciałem po śmierci, to strach tak trudny do zdefiniowania połączony z kołataniem serca i wielkim bólem w klatce piersiowej. W trakcie ataku, który trwa na szczęście tylko parę chwil pędzę w nieświadomości gdzieś przed siebie potykając się o meble czy inne przedmioty. Czasem otwieram okno, wyskakuję na katkę schodową i robię to zupełnie nieświadomie, tak jakby bez kontroli nad własnym ciałem, potem odzyskuję "świadomość" zlana potem, trzęsąc się z zimna i zupełnie pozbawiona siły ledwo wracam do sypialni. Zasypiam momentalnie a moje ciało jest zupełnie pozbawione energii. Rano trudno się dobudzić a gardło rozrywa ból od nocnego krzyku... i myślę jaki wstyd i co pomyślą sąsiedzi...
Leczyłam się ponad rok, przyjmowałam leki, chodziłam na psychoterapię... nic nie pomogło. Może trzeba z tym żyć, sama już nie wiem.. Najgorszy jest lęk przed lękiem, że atak powróci w momencie życia codziennego, prowadząc samochód, na spotkaniu służbowym, kinie czy restauracji..
napisał/a: sugar2 2009-05-03 00:55
witam mam 28 lat

Przeczytalam co pisaliscie i duzo sie zgadza ale mimo wszystko moje leki nocne troche sie roznia od tych tutaj opisanych.

Budze sie w nocy po kilka razy i jestem przekonana ze ktos stoi np w drzwiach, albo chce mnie zlapac w siec czy zrobic mi jakas straszna rzecz.
Dochodzi do tego dziwny irracjonalny strach i w pewnym momencie przychodzi swiadomosc ze to tylko moja wyobraznia i klade sie spac dalej. Niektore pamietam, innych nie, wtedy wiem od mojgo meza ze poderwalam sie i cos krzyczalam.
Czesto podrywam sie na rowne nogi i zagladam do lozeczka mojej spiacej obok nas coreczki bo wydaje mi sie ze cos z nia jest nie tak.
Wszystkie te napady trwaja moze minute.
Zazwyczaj zdarzaja sie co noc w i trwaja jakis czas, tydzien , dwa , kilka dni.
Mialam takie same leki jakies 7-8 lat temu. Potem byla dluga przerwa i znowu nasilily sie do tego stopnia, ze budze sie rano totalnie niewyspana .

Czy z takim przypadkiem udac sie do neurologa czy juz do psychiatry.

Z gory dziekuje za pomoc
napisał/a: arnica 2009-05-10 15:22
Witajcie,
ja również mam ten problem co Wy. Dwa razy zbudziłam się w nocy z atakiem, polegało to na tym, że czułam jakbym za raz miała zemdleć, czułam strach przed śmiercią i zawałem (mam 22 lata), jednocześnie leżąc ruszałam nerwowo nogami i czułam zimno - okropne uczucie. Mieszkam z rodzicami, nie odważyłam się jeszcze im o tym powiedzieć. Podczas ataku mówię sobie, że wytrzymam, nie będę nikogo budzić, i jakoś udaje mi się zasnąć, ale co z tego, od 3 miesięcy myślę tylko o tym. W ciągu dnia jestem słaba, nic mi się nie chce. Boję się gdziekolwiek wyjechać bo jednak w "domu najbezpieczniej". Poza tym mam strach przed tym że omdleję w tramwaju, na studiach czy w sklepie. Nie podjęłam jeszcze decyzji o pójściu do lekarza, tymczasowo biorę żeń-szeń, słyszałam ze wzmacnia.