Osłabienie po spacerze

napisał/a: Mat4321 2012-05-08 15:22
Podczas spacerów, po ok 3 km zaczynam odczuwać osłabienie, jakby lekkie zawroty, pojawia się uczucie dziwności otoczenia (linie w płytach chodnikowych jakby się zlewały przy zbyt szybkim chodzie), w skrajnym wypadkach dochodzą lekkie nudności albo lekkie pobolewanie w brzuchu.

Do tego dochodzi dość specyficzny objaw, acz nie wiem, czy nie jest wmówiony. Po pewnym przespacerowaniu, pojawia się jakby ciężkość w okolicach brwi i uczucie dziwności otoczenia, w szczególności w miejscach o dużej ilości roślinności i kierowaniu wzroku na pobliski obiekt. Podobnie jest przy pewnych rzeczach zbudowanych w pewnym porządku, np. płotach, czy płytach chodnikowych. Bardzo trudno to opisać, ale jest to bardzo irytujące. Człek ma wrażenie, że coś jest nie tak, choć nie powinno być ku temu podstaw.

Problem zaczął się w okolicach 2 tygodnia kwietnia, występuje codziennie, niegdyś bardziej w godzinach 18-20, dziś już niezależnie od pory dnia. Przyznam, że nie jest to coś nowego, swego czasu miewałem podobną dolegliwość, która przeszła sama. Nie będe jednak jej opisywać, o ile nie będzie to potrzebne. Z doświadczenia już wiem, iż nikt tego nie chce czytać.

Nadmienię, iż jeszcze 2 miesiące temu spacerowałem po 5-6 km i nie odczuwałem nic, poza zmęczeniem. Mam lat 20, wydaje się, że nie ma problemów ze sprawnością, czy kondycją (problemu jakoś nie ma przy sporcie, jeździe samochodem, rowerem), więc zastanawiałem się nad dolegliwościami o podłożu neurologicznym, pasożytach albo nerwicy/post nerwicy.
napisał/a: jezebel1 2012-05-15 21:30
podejrzenia są słuszne: albo jest to nerwica, albo jakiś problem neurologiczny

czy dobrze rozumiem: dolegliwości, głównie objawy wzrokowe, pojawiają się tylko po ok 3km spacerze, niezależnie od pory dnia i nocy i obecnie codziennie?

zauważyłeś jeszcze jakieś objawy?
napisał/a: Mat4321 2012-05-15 22:59
Precyzując objawy wzrokowe:
- ten związany z roślinnością to w zasadzie występuje niemal zawsze, bez względu na spacerek; obrazuje się tym, że jeśli podejdę blisko do np. krzaka i spojrzę za niego/dalsze gałązki to jest ok; kiedy przekieruję na te blisko oczu, to wydają się one jakieś wyostrzone na tle dalszych, nienaturalne, czasem po chwili może się pojawić jakby "ucisk" w oku, problem z akomodacją, itd.
- odległość 3 km jest czysto informacyjna, powiedzmy, że po nieco dłuższy spacerze objawy się nasilają; z racji tego, iż trasy mam podobne jak kiedyś, zauważam, iż czasem nie chce mi się już dalej iść, pomimo sił; im dłuższy spacer tym objawy się nasilją, choć sam nie wiem, czy nie występuje tu efekt błędnego koła (spaceruję, zwracam uwagę na objaw, objaw się nasila, jeszcze bardziej zwracam uwagę, itd); najgorszy jest "efekt płyty chodnikowej" bo wzmaga wrażenie upicia i jako jedyny prowadzi do lekkich nudności

Pora dnia nie ma w zasadzie znaczenia, za wyjątkiem tego, iż w okolicach 18:00 - 19:30 objawy są jakby najintensywniejsze.
Zauważalny jest też wpływ pogody (ostatnio spory misz masz), tzn.: w dni słoneczne, pogodne jest troszkę lżej.
Podobnie ma się do tego towarzystwo albo pośpiech. Idąc samemu na spokojnie, objawy niemal zawsze występują, a idąc w towarzystwie/w pośpiechu albo są, acz słabsze albo pojawiają się dopiero po uświadomieniu sobie, że ich nie ma.

Próbowałem też mierzyć ciśnienie. Zasadniczo w fazie spoczynku oscyluje ono wokół 110-120/59-65, natomiast czasem, przy owych dolegliwościach wykazuje 120-130/65-75. Skok jest zauważalny, acz trudno powiedzieć, na ile ma się jedno do drugiego oraz nie jest to rzecz constans.

Przyznam, że do nerwicy skłania mnie fakt, iż objawy są, powiedzmy, kapryśne, cykliczne, zmienne. W przypadku choroby powinien następować progres, a nie faza nasilenia/wycofania czy różnej intensywności, poza tym, zastanawiająca jest wybiórczość (czemu spacer, a na rowerze juz nie, itd).
napisał/a: jezebel1 2012-05-16 15:36
takie ciśnienie jak Pan opisał jest w normie, nie są to żadne skoki ciśnienia - nie mogą mieć wpływu na opisane objawy
natomiast co do przyczyny, to po dokładniejszym opisie również kierowałabym się w stronę nerwicy
zastanawiam się teraz co zrobić, boję się, że jak Pan pójdzie do psychologa to najpierw odeśle Pana do neurologa, żeby wykluczyć chorobę organiczną
z kolei jak pójdzie Pan do lekarza po skierowanie do neurologa to na wizytę trzeba będzie czekać kilka miesięcy, potem szereg badań i dopiero po kilku miesiącach wykluczenie choroby neurologicznej
skłaniam się jednak do tej drugiej opcji, ponieważ najważniejsze jest wykluczenie zagrożenia życia, a poza tym objawy nie są aż tak nasilone, żeby nie mógł Pan przez nie funkcjonować
napisał/a: Mat4321 2012-05-19 00:55
Dziękuję za odpowiedź. Pozwolę sobie uchylić nieco więcej na ten temat, bo pewne fakty przemilczałem, chciałem uzyskać pewne wskazówki. Opisana rzecz to jedna z dwóch, które na dziś dzień mnie nękają. Drugą jest podejrzenie refluksu, za chwilę opiszę sytuację z dnia dzisiejszego (18.05), która niejako może być łącznikiem między obydwoma, acz najpierw gwoli wstępu.

Niestety, ale jestem dosyć problematycznym przypadkiem, lekarze w zasadzie nie bardzo są w stanie mi pomóc, mimo to szukam pomocy i rozwiązania moich problemów zdrowotnych nadal. Zaczęły się w nocy z 26/27 września 2011r., kładąc się ok 0:30 byłem zdrów, ale 3h później zaczęło się piekło, które trwa do dziś. Intensywność jak i rodzaj objawów - pełne spektrum. Jeśli nie będzie potrzeby, nie będę ich opisywać, tym bardziej, że niektórych nie doświadczyłem już od 4 miesięcy, a innych od 7-8.

Być może powinien tez o innej kwestii wspomnieć, żeby taka sugestia nie padła. Nie mam ani choroby psychicznej, ani urojeń, ani nie biorę żadnych leków (za wyjątkiem lekkich preparatów co tam lekarze interniści zapiszą, acz tylko doraźnie), ani tym bardziej nie jestem uzależniony. Nigdy w życiu papierosa nie paliłem, nie ćpałem, a alkohol w tak symbolicznych ilościach, że aż blisko mi do abstynencji. Zresztą, w przeciągu ostatnich 3/4 roku wypiłem może z 2l piwa. Uzależniony jestem tylko od słodyczy, głównie czekolady, acz i na ten nałóg mam pewne metody (najgorsze są 3 pierwsze dni "abstynencji").

U neurologa byłem, acz nie w tej sprawie, tylko w innych, które już ustąpiły albo trwają, ale nie bardzo wiadomo, do jakiej działki medycyny je zakwalifikować, natomiast rewizytę mam za ponad tydzień, zamierzam problem z owego wątku poruszyć. TK głowy miałem w styczniu, rtg odcinka szyjnego w lutym, ostatnio eeg - wszystko w porządku, ostatnio robiłem też rtg szyjny wraz maksymalnym pochyleniem/odchyleniem głowy (zapomniałem fachowej nazwy), zobaczymy czy cokolwiek się zmieni.

Jeśli o nerwicę idzie, być może ją miałem/mam. Problem w tym, że większość objawów typowo nerwicowych odeszła w niebyt z końcem lutego. Od tego czasu mam tylko bliżej niewytłumaczalne objawy somatyczne. Na nerwicę wegetatywną też to nie wygląda. Czasem się zastanawiam czy sam ich nie wywołuję, np. od jakiegoś czasu rozważam ów refluks (ku któremu były podstawy) no i jakby się to ziściło, albo tylko zwykła racjonalna analiza.

Co do osłabiania podczas spaceru. Dziś jakbym osiągnięte zostało apogeum. Wybrałem się na noc muzeów. Ok. 20 pojawił się ów objaw z pierwszego akapitu pierwszego posta. Lekki jakby zawrót. Pogadałem ze znajomymi, przeszło. Koło 21:30 będąc w muzeum poczułem lekkie duszność (albo w obiekcie było nagrzane), zawrót, to uczucie dziwności, po wyjściu na dwór było już lepiej, tylko pojawił się problem z postrzeganiem otoczenia. Poszliśmy na tramwaj, siadłem, odpocząłem chwilę, przeszło. Potem było już gorzej. Po wysiadce kolejny obiekt, zacząłem czuć nadprodukcję śliny z jednej, suche gardło i tak jakby gorzki posmak (zgaga??), co zostało mi już do powrotu do domu (ok. 0:00), wzmocniły się jakby zawroty, gdzieś tam pojawił się ucisk/napięcie w nadbrzuszu i jakbym nudności. Najgorzej było w kolejnych 2 obiektach, przechodząc z dworu (ciemność) do wnętrza (jasność - podkreślam te rzeczy, bo wydaje mi się, że mogły mieć wpływ), doznałem jakby oszołomienia (w sensie, nasilenie nie tyle zawrotów, ale jakby uczucia dziwności wokół mnie, jakby nie do końca kontaktowania z rzeczywistością, może wyłączania się, z trudności w koncentracji na ludziach/obiektach; ogólne poczucie osłabienia; czy wręcz czułem się jakbym był bardzo pijany [bardzo podobne uczucie, jak u człowieka pod wpływem alkoholu, dawno nie piłem, ale najbliżej mi do tego, jakbym miał porównywać]) i do tego wzmocnienie nudności, po chwili efekt zaczął słabnąć. Potem poszło się do kolejnego obiektu, powtórka z objawów po wejściu z dworu.

Wróciłem do domu, napiłem się nieco wody, wziąłem przypisany lek na refluks (podejrzenie, praktycznie brak objawów typowych dla reflkusu), dolegliwości spadły, trochę puszczonych gazów, posmak w gardle gdzieś znikł, nudności też. Zmierzyłem ciśnienie: 130/67 p:66.

Szczerze, ja już rozkładam ręce. Nie wiem, czy to nerwica, czy zlepek nerwicy/postnerwicy i jakichś przypadkowych chorób, czy też jakieś rzadkie schorzenie, czy cokolwiek innego. Niby jest lepiej, ale z drugiej strony gorzej jak kiedyś (zależy jak na to spojrzeć), a ja mając lat 20, czuję się coraz bardziej, jakbym się rozkładał od wnętrza, po prostu dolegliwości somatyczne są coraz bardziej dokuczliwe, niektóre całkowicie niewyjaśnialne (np. śnieg optyczny - neurolog [2 odwiedziłem] i okuliści [3], nie wiedzą co z tym zrobić), chociaż jakoś żyję i daję sobie radę. I wciąż szukam pomocy.

Dziękuję za przeczytanie i ewentualne wskazówki.
napisał/a: jezebel1 2012-05-25 22:32
nie wiem od czego zacząć, bo dużo Pan napisał, ale może oo prostu uproszczę
wg mnie to nerwica i tylko to
może mieć Pan refluks, ale wiemy, że nic tak mocno nie nasila produkcji kwasu żołądkowego jak stres, więc nerwica może bardzo nasilać objawy żołądkowe
nerwica ma to do siebie, że może dawać absolutnie każde objawy (nawet najbardziej wyszukane choroby), jak to się mówi "na własne życzenie"
nie twierdzę, że Pan jest "sam sobie winny", absolutnie, to się dzieje podświadomie i jest Pan sam swoją ofiarą
koniecznie trzeba iść do psychologa, a jeszcze lepiej do psychiatry - to nie oznacza, że jest Pan chory "na głowę"
nerwica jest bardzo popularna, a psychiatra wysłucha ze zrozumieniem całego wywiadu chorobowego, poprowadzi fachowo psychoterapię, a w razie potrzeby przepisze delikatne i nieuzależniające leki uspokajające (np. hydroksyzyna)
z nerwicą jest tak, że nie da się jej uspokoić, po prostu powiedzieć sobie wrzucam na luz; żeby ją zwalczyć trzeba dojść do tego co leży u jej podłoża, a do tego potrzebuje Pan pomocy specjalisty
ostatnia uwaga - widzę, że bardzo skupia się Pan na okolicznościach i próbuje dochodzić kiedy i dlaczego pojawiają się objawy, ale w nerwicy moga one pojawiać się wszędzie i zawsze, a najczęściej w najmniej oczekiwanym momencie
napisał/a: Mat4321 2012-05-27 17:21
Oj, naprawdę, temat został bardzo pobieżnie opisany. Notowałem sobie występujące objawy i taka lista liczy ok 40 pozycji, przy czym dominujące były dolegliwości ze strony układu wydalniczego, układu pokarmowego, układu nerwowego i oddechowego (?). Najgorsze w tym jest to, iż człowiek sam nie wie, czy aktualnie po prostu choruje na cokolwiek (choćby grypa; nie mówiąc już o nieco typowych chorobach, jak choćby ten nieszczęśliwy refluks) czy to po prostu część całości.

Notuję objawy, gdyż pozwala mi wyciągać pewne wnioski. W zasadzie ciekawią mnie 2 rzeczy: czemu pierwsza faza choroby (27.IX do ok. 25.X z przerwami) przybiegała niczym grypa żołądkowa/zakażenie lambliami, a po ich ustępieniu, a po całkowitym ustąpieniu objawów i paru dniach przerwy, począwszy od listopada ubiegłego roku zaczęło się zasadniczo to, co trwa do dziś. Cześć objawów jest zmienna (głównie oscykujące wokół bólów głowy - miałem chyba wszystkie możliwe), ale pewne odkąd się ujawniły, w ogóle nie znikają, tzn.: drżące ręce od stycznia, śnieg optyczny od lutego, a od marca objawy refluksopodobne, a od kwietnia to wrażenie upicia jakby nie tyle się nasilało, co rozszerzało dobowy czas trwania (niegdyś okolice 18-20; dziś cała dobę).
Niezrozumiałe jest też, czemu efekt upicia (głównie zaburzenie percepcji, czy też to z czym wystąpiłem w pierwszym poście) nasila się po wysiłku. Ostatni normalny wysiłek fizyczny miał miejsce 24.IX, potem nastąpiła przerwa wymuszona dolegliwościami, w listopadzie wróciłem do ćwiczeń (efekt pojawiał się po ćwiczeniach wymagających częstych przemieszczeń głowy, np.: brzuszki czy obroty, itd), a z czasem po bieganiu czy dłuższy spacerze (przede wszystkim, gdy dochodzi "wspinaczka" na wzniesienie).

Pewnym paradoksem ostatniego czasu jest to, iż część dolegliwości, choćby to upicie, wyłącza się pod wpływem stresu, po prostu czuję się lepiej. Tak samo po alkoholu, daje to pewien komfort psychiczny, bo w kończu czuję się pijany bo piłem (symboliczne ilości), a nie bo jestem trzeźwy.

Nie ukrywam, iż umysł podsuwa rożne popularne schorzenia, które z przyczyn logicznych odrzucam, typu borelioza czy aids. Bardzo bym się zdziwił, gdybym był na niego chory, ot kwestia spopularyzowania pewnych schorzeń.

U psychiatry byłem, 3 razy. Niezbyt zamierzam sięgać po leki psychotropowe (uzależnienia), a po tych słabszych też różnie się czuję. Swego czasu brałem pramolan przez 2 tygodnie, przerwa i kolejne 2 - najmniejszego pojęcia nie mam czy pomagał. Hydroksyzyna (10mg), wziąłem raz, najpierw zwaliła z nóg, potem wywołała efekt agresji. Ostatnio gwoli eksperymentu chciałem zobaczyć czy np. apap bądź nerwomix mogą pomóc na ów efekt upicia. Zero efektu. A zawsze pomagały, czy to na bóle głowy czy podenerwowanie. Zresztą, i tak zazwyczaj radziłem sobie bez leków, głównie melisa do kolacji + ćwiczenia na wyrzucenie z siebie nerwów, jakoś pomogło swego czasu i zamknęło pewien etap, który faktycznie kwalifikował się pod nerwicę.

A zapytam się, czy następujące objawy można uznać za nerwicowe, problem w tym, że (raczej) nie mają w moim przypadku podłoża somatycznego (bo ów refluks jest mocno naciągany; aczkolwiek rozważam jeszcze alergię), a z drugiej strony, są dosyć często spotykane:
- chrypka
- nadprodukcja śliny
- drapanie w gardle
- swędzenie w uchu
napisał/a: jezebel1 2012-05-28 12:50
jedyna inna propozycja jaka nasuwa mi się do głowy, to po prostu wypisanie najbardziej dokuczliwych dolegliwości, zrobienie sobie listy takich 10 priorytetów i wybranie się do specjalisty z każdej dziedziny
to oczywiście kosztowne i uciążliwe przedsięwzięcie, ale decyzja należy do Pana, jeżeli objawy są tak dręczące - może warto
np. zawroty głowy - zrobienie badania doppler tętnic szyjnych, ewentualnie potem wizyta w poradni leczenia zawrotów głowy
problemy z widzeniem - okulista
drapanie w gardle, objawy alergiczne - testy skórne na alergeny etc
napisał/a: Mat4321 2012-05-28 22:17
Drobne podsumowanie, o to co mi na dziś dzień ogółem dolega (logicznym jest, iż nie będę udawał się do lekarza, celem diagnozy sfermentowanego kału sprzed 8 miesięcy):

objawy natury poznawczej:
- efekt upicia, opisany już w tym wątku, przyznam, iż zauważam, jakoby pogoda miała wpływ (dziś z rana było deszczowo, troszkę jakby na burzę szło, dosyć mocno kręciło mną, na tyle, iż zastanawiam się, czy to kierowca niemal by mnie na pasach przejechał [zielone dla pieszych] z mojej czy z jego winy), a z nim wiążą się zaburzenia, raczej pozorne, percepcji (zbliżone jak w stanie podpicia); nie występuje: podczas wykonywania wysiłku fizycznego (po się wzmaga), w trakcie podróży środkami transporty, podczas siedzenia/leżenia; wzmaga się w czasie spaceru albo po wysiłku fizczynym; stres neguje ten efekt
- śnieg optyczny
- plamy świetlne (istnieje pewna korelacja między nimi, a stanem napieciwoym, tj obustronne sprężenie; do tego bardziej widoczne w pomieszczeniach słabo oświetlonych)

objawy około gardłowo-przełykowe:
- nadmiar śliny, którą muszę połykać nazbyt często
- objawy lekkiego podziębienia typy: chrypka: swędzenie ucha, zapchanie jednej z dziurek (zmienne), suche gardło [podłoże nieznane]
- pseudo-dławienie (na 80% wyuczone wskutek przejściowej dysfagii z którą borykałem się w okolicach świąt wielkanocnych), tzn. mając pokarm w ustach (im bardziej suchy i więcej go tym gorzej), a chcąc zarazem połknąc zebraną ślinę (która przechodzi jakby z trudem, "ból" nad jabłkiem adama) , pojawia się strach przed udławieniem w efekcie czego wypycham pokarm przed zęby albo w bok; parę razy zdażyło mi się ślinę połknąc mimo obecności pokarmu i nic; występuje co kilkadziesiąt kęsów

A co do lekarzy, tak skrótowo z całego okresu od września ubiegłego roku:
- internistów odwiedzilem licznych, poza zwykłymi badaniami (wszystko zawsze w normie, za wyjątkiem jednego badania z września ubiegłego roku, tj podwyższony [nieznacznie] poziom leukocytów)
- 3 okulistów (za każdym razem badanie dna oka, raz badanie pola widzenia [neurologiczne], jedna okulistka wspominała o usg, ale nie widziała takiej potrzeby) - wszystko ok, nawet mojej krótkowzroczności nie można było wykazać wg stosowanych pomiarów
- 2 neurologów (z czego jeden jeszcze psychiatra) - tk glowy, rtg szyi, rtg czynnościowy szyi, eeg - wyszło jedynie, iż mam spłycenie lordozy odcinka szyjnego w czynnościowym oraz iż mam tendencję do zaciskania prawej części szczęki; zasugerowanie nerwicy
- stomatolog - zęby perfekcyjne (mimo kolosalnych ilości słodyczy + to była moja pierwsza wizyta w życiu); zastanawia się dziś nad bruksizmem, ale ten raczej by to zauważył, gdybym go miał (tym bardziej, że wtedy dokuczały mi objawy tej przypadłości)
- laryngolog - wykluczenie pochodzenia chrypki, itd od refluksu (oględziny krtani); ktrań podobno jak u nowonarodzonego człowieka oraz stwierdzenie ciekniej śluzówki gardła
- 3 psychiatrów, różne, sprzeczne diagnozy: nerwica lękowa/wegetatywna, hipochondria, na terapię też niby niezbyt się nadaję, bo cośtam

Pytanie czy tu ma sens jakiekolwiek chodzenie dalsze? Czy te osłabienie można w ogóle wiązać z np. problemami z sercem/płucami? Ekg serca też miałem robione (2 razy, wrzesień ubiegłego roku, jak napadały mnie duszności i kłucie w okolicach serca), wszystko ok.

WIem, że to dziwne pytanie: ale czy może mogłem załapać ew. jakąś rzadką chorobę dającego tego typu objawy? Wiem, brzmi to hipochondrycznie, ale podchodze do takich diagnoz zazwyczaj dosyć krytycznie (jak np. swego czasu nie dałem sobie wmówić jelita drażliwego, czy mam wątpliwości odnośnie refluksu).
napisał/a: jezebel1 2012-05-28 22:55
istnieją choroby zakaźne, które potrafią tak doskonale naśladować inne dolegliwości
najbardziej znane z tego typu "naśladownictwa" to zakażenie wirusem HIV i borelioza
proszę jeszcze sobie zrobić badania na te dwie jednostki (oczywiście jeżeli nie były już robione
pomyślę jeszcze nad czymś, ale to moje dwa pierwsze strzały
napisał/a: Mat4321 2012-05-28 23:40
Hiv odpada, jedyna droga zakażenia w moim wypadku to poprzez badania diagnostyczne, podczas których, pięlegniarka nie zachowałaby reguł postępowania ze strzykawkami.

O boreliozie przyznam, że nie raz rozmyślałem, choć tutaj jest problem z samymi testami. Elisa jest mało wiarygodne, a western blot nie dość, że ma swoją cenę, to też spotykałem się z różnymi poglądami, różnicującymi laboratoria przeprowadzające badania. Chociaż, dla świętego spokoju...
napisał/a: jezebel1 2012-05-29 00:29
to prawda, że mówi się, że badania na boreliozę są mało wiarygodne, a mimo to wykonuje się je i wychodzą wyniki dodatnie, wiec nie można powiedzieć, że nie są skuteczne, może nie w 100% ale wciąż znajdują zastosowanie kliniczne, więc musza mieć poparcie statystyczne
a co do hiv - ja nie oceniam, wiem tylko, że czasem niektórzy pacjenci dali by sobie rękę uciąć - jak w znanym polskim filmie - i dzisiaj by ręki nie mieli
zawsze warto zrobić oba badania