Przemoc Psychiczna?

napisał/a: olXinek 2010-02-16 09:51
Witam

Jak rozpoznać przemoc psychiczną?

Czy osoba, która krzyczy na Ciebie, nie raczej wrzeszczy, że coś się żle zrobiło i to często nie celowo, zakaz zrobienia czegoś, jeżeli wcześniej nie spełniło sie danego polecenia lub nie uzyskało aprobaty, ciągła krytyka i to nie ważne, czy ktoś inny jest tego świadkiem ( dzieci, rodzina, znajomi), humory, brak szacunku, uciszanie, kiedy coś mówie, że akutat to nie jest interesujące, albo właśnie ogląda telewizję itp. wieczne narzekanie, niezadowolenie z tego co robię, czy też nie robię, czy to jest przemoc?
Zdaniem męża ja to wyolbrzymiam, przecież robi to dla mojego dobra, albo taki jest i już ( zdaniem męża)
napisał/a: agaj47 2010-02-16 10:10
Witaj!!!
Moim zdaniem to jest znęcanie się psychiczne dołowanie drugiej osoby szukanie pretekstu do kłótni......
:(
Wiem to napewno!!!!!
Druga osoba chce obniżyć twoją wartość......
Zaczynasz się zastanawiać co robisz zlę...
Nie daj się myśl POZYTYWNIE i wpuszczaj jednym uchem a drugim wypuszczaj
A najlepsze kiedy zaczyna się czepiać wychodz do drugiego pokoju
Zacznij go lekceważyć to działa.....;)
Pozytywne myślenie to jest to
Pozdrawiam
napisał/a: ~kika143 2010-02-16 20:37
Mam to samo ze swoim mężem...Do tego chorobliwa zazdrość...Szczerze mówiąc lekceważenie, wychodzenie do innego pokoju itd. nic nie pomagało, tylko pogarszało sprawę...Na takiego typa chyba nie ma dobrej rady. Dopiero jak mu powiedziałam, że zamierzam odejść to spuścił z tonu, ale myślę, że to tylko na chwilę...Bo nadal co parę dni wrzeszczy bez konkretnego powodu.
napisał/a: olXinek 2010-02-16 22:29
kika143 napisal(a):Mam to samo ze swoim mężem...Do tego chorobliwa zazdrość...Szczerze mówiąc lekceważenie, wychodzenie do innego pokoju itd. nic nie pomagało, tylko pogarszało sprawę...Na takiego typa chyba nie ma dobrej rady. Dopiero jak mu powiedziałam, że zamierzam odejść to spuścił z tonu, ale myślę, że to tylko na chwilę...Bo nadal co parę dni wrzeszczy bez konkretnego powodu.


Kiedy on tak się zachowuje, wrzeszczy zastanawiam się co ja takiego zrobiłam, że mnie to spotyka. Dlaczego my, kobiety na to pozwalamy....
napisał/a: ~kika143 2010-02-17 12:11
olXinek napisal(a):Kiedy on tak się zachowuje, wrzeszczy zastanawiam się co ja takiego zrobiłam, że mnie to spotyka. Dlaczego my, kobiety na to pozwalamy....

To jest dobre pytanie...
A ile to u Ciebie trwa? Zawsze tak było?
napisał/a: olXinek 2010-02-18 13:55
kika143 napisal(a):To jest dobre pytanie...
A ile to u Ciebie trwa? Zawsze tak było?


Od 16 lat, tylko początkowo, uważałam, że jego zachowanie jest konsekwencją mojego ( on nadal tak twierdzi) i ja jestem temu winna, że mnie nie szanuje.
Ale od jakiegoś czasu zdałam sobie sprawę, że to nie ja stanowię problem, bo cokolwiek zrobię powiem, nikt nie ma prawa tak mnie traktować, ja szanuje i wymagam tego samego. Tyle, że w "prawdziwym" życiu buntuję się, płaczę i dalej z nim mieszkam, walczę o trochę szacunku dla mnie ale to jest walka z wiatrakami...
napisał/a: ~kika143 2010-02-18 20:35
W porównaniu do Ciebie, u mnie to dopiero 2,5 roku...A od samego początku walczę o szacunek...I nic...W efekcie jestem kłębkiem nerwów.
napisał/a: olXinek 2010-02-19 10:50
kika143 napisal(a):W porównaniu do Ciebie, u mnie to dopiero 2,5 roku...A od samego początku walczę o szacunek...I nic...W efekcie jestem kłębkiem nerwów.



U mnie to dłużej trwa, bo dopiero nie dawno zdałam sobie sprawę, że jego zachowanie wzgledem mnie nie jest w porządku, a napewno nie już objawem miłości.
Nie wiem, wydaje mnie się, że tacy ludzi jak nasi mężowie nie wiedzą co to jest szacunek, albo celowo na swoje partnerki wybierają "słabszą" psychicznie płeć, ale najbliższe prawdy jest to, że oni wcale nie uważają, ze nas nie szanują, zapytaj swojego męża - zaprzeczy.

Wiele kobiet nie odchodzi od swoich "oprawców" ponieważ kochają, ale wierz mi z czasem to uczucie zameni się w nienawiść, ale wpierw stracisz szacunek do samej siebie, staniesz się bardziej nerowa, stracisz poczucie własnej wartości, będziesz, albo bardziej kłótliwa, albo zamkniesz się w sobie, a wtedy mąż poszuka "normalnej" kobiety, 'bo z tobą już nie można wytrzymać" ( tak było u mnie).
Nie znam Twojej sytuacji, ale może masz jeszcze szansę zmienić swoje życie?
Ja pracuje nad tym, nie nad związkiem bo już przegrałam na tym polu, ale nad rozpoczęciem nowego etapu życia tylko z dziećmi, ale narazie decydujący wpływ ma moje życie ma aspekt ekonomiczny.
pozdrawiam;)
napisał/a: ~kika143 2010-02-20 21:24
Hmmm...Ja nie jestem słabsza psychicznie od niego. Ale kłopot w tym, że nie znoszę wyzwisk, krzyków, kłótni itp. Normalnie jestem spokojną i cierpliwą osobą, a przy nim zwykle nie. Wystarczy, że krzyknie a ja już zdenerwowana, przy dłuższych tyradach to już mi się na płacz zbiera, bo jakoś odreagować muszę, choć staram się trzymać. On i tak źle interpretuje te łzy.
Faktycznie nie wie co to szacunek, ale tutaj różnica jest taka, że on zdaje sobie sprawę, że robi źle, ale się nie poprawia. Choć teraz coś tam się stara, ale nie wierzę w to, że się zmieni.
Moje uczucie już przeszło zmiany. Zamknęłam się przed nim, nie potrafię się do niego przytulić tak jak kiedyś, nawet nie mam na to ochoty...Nienawiść się budzi powoli...( a jego to boli-i dobrze). W sumie wydaje mi się, że już nawet go nie kocham. To akurat łatwo pomylić z przywiązaniem.
A on jest cwany, bo mieszkamy za granicą i w razie czego ja nie mam dokąd tutaj pójść. Nie pracowałam tutaj, bo przyjechałam będąc w ciąży a potem zajmowałam się dzieckiem. Teraz on ma zasiłek, dostaje też pieniądze na mnie i dziecko, ale wykorzystuje to przeciw mnie w kłótniach, bo dostęp do tej kasy ma tylko on...Także jestem uzależniona od niego finansowo. Nie mam nawet z czego odłożyć na " w razie czego".
Szansa na zmianę życia zawsze jest. Dopóki jest jedno dziecko. Ale póki co sprawdzam czy naprawdę raczy się zmienić czy nie. Jak nie, to ja nie mam ochoty się męczyć. Przy takich kłótniach i jego charakterku dojdzie w końcu do rękoczynów a ja nie chcę trafić do grona bitych...Poczekamy, zobaczymy. Daję mu czas do wakacji, chyba, że coś się wcześniej wydarzy.

Mam serdecznie dość ciągłego posądzania o zdrady i wyzwisk z tym związanych. Ma dosłownie hopla na tym punkcie. Nawet nie mogę swobodnie ze znajomymi na gg porozmawiać...

Jak dla mnie to mógłby sobie znaleźć inną. Przynajmniej miałabym doskonały pretekst, żeby go zostawić bez większego problemu. Ale on stale twierdzi, że mnie kocha i że jemu zależy, żebym została z nim. Jakoś tego nie dostrzegam...
napisał/a: ~kika143 2010-02-20 21:26
Życzę powodzenia w rozwiązaniu problemów:)
napisał/a: olXinek 2010-02-21 11:22
Jak dla mnie to mógłby sobie znaleźć inną. Przynajmniej miałabym doskonały pretekst, żeby go zostawić bez większego problemu.


Ja po wiekszych kłótniach też tak myślałam, gdyby znalazł inną to przynajmniej bez poczucia winny odejdę, będzie pretekst, ale kiedy to się stało ( zakochał się w innej) to świat mi się na głowę zwalił. Nie dlatego, że bardzo go kochałam, ale dlatego, że przeraziłam się jak sobie poradzę z dwójką dzieci, taka bezradność, którą nabyłam przy mężu, bo o wszystkim on decydował i decyduję i tak jak Ty płączę, zarzekam się, kłócę, próbuję wyszarpać trochę zrozumienia dla moich przekonań, a w efekcie słyszę ,że zachowuję się jak idiotka i wariatka ( tak dzisiaj mnie nazwał)
Jeżeli teraz nie wiesz jak sobie masz poradzić w obcym kraju to załóżmy, że mąż kogoś znajdzie, czy wtenczas znajdziesz sopsób by sobie poradzić?
Bo prawda jest taka, że gdybyśmy chciały odejść to zrobiłybyśmy to...

Pozdrawiam i również życzę powodzenia w pokonywaniu "biegów z przeszkodami":)
napisał/a: ~kika143 2010-02-21 11:46
Ja za to słyszę przeważnie, że jestem lub gadam głupio-mądro itp. Że powinnam iść się leczyć i w ogóle, bo to ze mną jest coś nie tak. swojego zdania w takim wypadku, to aż szkoda wypowiadać. I on się dziwi, że ja nie chcę z nim już rozmawiać. Bo i po co?
Ta bezradność...To oni nas jej uczą...On niby za mnie wszystkiego nie robi, bo nie zna języka i sprawy urzędowe załatwiam ja. JAkbym chciała, to pewnie bym sobie poradziła. Ale...Zdecydowanie się na odejście nie jest takie proste...Powiedzieć a zrobić...Sama zresztą pewnie wiesz.
A jak mi to ktoś powiedział: łatwiej jest zawsze odejść do kogoś, niż zostać samemu z problemami. Trzeba mieć naprawdę silną osobowość i determinację, żeby to wszystko rzucić...
Niedawno czytałam artykuł o przemocy w domu i tam ładnie wytłumaczyli jak to działa, dlaczego ofiary nie potrafią odejść od swoich oprawców...