alkohol czy ja, marihuana, czy piwko....

napisał/a: dziewczyna81 2007-12-06 02:18
Wiem, ze skomplikowany tytul dalam ale wlasnie mam tyle problemow naraz, ze nie wiem od czego zaczac...
Jestem z facetem 2,5 roku. Kochamy sie, przynajmniej ja go kocham. Do tego stopnia, ze wybaczam mu kolejne awantury o nic, wyzwiska itd. ale do tego dojde...
Problem polega na tym, ze moj facet pije za duzo, wyzywa mnie, flirtuje z innymi kobietami... itd... (swietnie, ze sobie zdaje z tego sprawe, co nie?)
A jeszcze wiekszy problem tkwi w tym, ze ja go i tak kocham...
Co do picia... nie mam nic przeciwko kilku piwkom, czasem tez z nim wypije... i dopoki on nie idzie po kolejny czteropak jest oki, pozniej zaczynbaja sie moje pretensje, wyrzuty, prosby, no i jego pretensje, ze przesadzam...
Czyli typowy stereotyp... Mrudna kobieta pseudoalkoholika... Taaaak, mieszkamy razem:/
Czasami sytuacja jest inna... on juz wraca z pracy, a raczej z imprezki po pracy, o ktorej "zapomnial" mi wspomniec, pijany, wtedy ja sie nie odzywam (zle)/ odzywam sie (tez zle), mimo ze mamy tysiac innych spraw do zrobienia/umowieni bylismy na cos/ma ktos do nas wpasc.../cokolwiek...
No, sytuacje mozna by mnozyc...
Jak probuje z nim rozmawiac, to udaje ze nie rozumie badz mowi ze wyolbrzymiam, albo mi wprost: nie pozwolilas mi palic trawki (tak, kiedys palil, ja tego nie toleruje....), wiec bede pil...
Nie rozumie moich slow, moich prosb...
ale powiecie, ze odbiegam od tematu w tytule...
Wiec najsmieszniejsze jest to, ze moj facet jest calkiem przystojny, jak chce potrafi byc mily, szarmancki i przypomniec sobie o dobrych manierach...
jednym slowem, dziewczyny na niego leca...
Kiedys przytrafila mi sie historia z jedna laska, nie mam pewnosci czy mnie z nia zdradzil czy nie, jednak po moich ostrych slowach w kierunku niego, zniknela z mojego zycia...
historia zamknieta
Teraz pojawila sie inna, niby tylko kolezanka z pracy, ktora pisze do nie slodkie smsy i on do niej typu "dobranoc kotku", itp....
a oprocz tego miloion smsow dziennie o wszystkim i o niczym...
wiem, bo sie "dobralam" kiedys do jego komorki
on pisze ze sie zakochal w niej, a ona ze za wczesnie itd...
a chwile po tym on przychodzi do mnie i mnie przytula i mowi ze mnie kocha...
moze ma jakies rozdwojenie jazni, co o tym sadzicie?
poza tym najlepsze jest to, ze laska zest raczej z dobrego domu i nawet piwa nie pije i z tego na ile go nzam on sie nia szybciej znudzi niz zainteresowal...
a moze ja mu za slabo probuje wyperswadowac picie i on poszukuje ratunku??
ja mu proponowal;am nieraz 1000 zamiennikow typuz; kino, zoo, spacer... cokolwiek... zamiast piwa... nawet terapie... i nic...
on pije, chodzi skacowany do pracy, przychodzi, je obiad, ktory mu przygpotuje... i idzie do sklepu po alkohol...
a ta dziewczyna mieszka z rodzicami, rodzenstwem, uczy sie w prywatnej szkole (on kiedys wyzwal mnie od moli ksiazkowych za to ze skonczylam studia,jakby to mialo jakies znaczenie, on jest po liceum bez matury) i nawet mama za nia sprzata pokoj... i z nim pracuje...
nie wiem, o co w tym wszystkim chodzi
Doradzcie cos, bo sie sama pogubilam
napisał/a: Jerzyk 2007-12-06 04:30
Nieumiem Ci tego do końca wytłumaczyć ale wydaje mi się że Kochasz go nie za to jaki on jest tylko za to jaki potrafi być a to jest naprawde duza różnica. Zeby był taki jakiego go Kochasz on sam musi tego chcieć a kiedy ucieka w alkohol i jaranie wątpie zeby o tym pamietał. Przykro mi ze to tak Ci powiem ale on jest z Tobą bo mu tak poprostu wygodnie. Może mowi ze Cie Kocha ale sam nierozumie co to znaczy. Niesprawiał by Ci tyle przykrości gdyby o Ciebie dbał. Wydaje Ci sie ze szuka pomocy.
Moze poprostu mu sie znudzials i poszedł do innej sprzedac jej ten sam fałszywy obraz siebie. Alkohol robi mu sito z mózgu. Wierze ze go Kochasz wybaczysz mu wszystko ale to jest bardzo toxyczny zwiazek zastanow sie czy chcesz tak zyć. Czy to jest normalne?? Jeżeli umiesz Kochać takiego człowieka to niezasługujesz na to zeby byc tak traktowana. Skończyłaś studia napewno jestes inteligentną osobą moze warto poszukać kogoś na twoim poziomie. Ten facet jest z marginesu. Znam takich ale wiem tez ze niewszyscy są tacy. Niektorzy poprostu zbłądzili a niektorzy sami wybrali sobie taka droge. Przepraszam Cie jeszcze raz za taką surową krytykę ale czasem wiem ze to poprostu trzeba usłyszeć. Jeżeli tak bardzo Ci na nim zależy sproboj mu pokazać jaką krzywde ci wyrzadza. Pozwol mu przezyc to samo. Ale myśle ze gdybys to zrobiła on by nawet neizwrocił na to uwagi. Zadaj sobie jeszcze raz to pytanie czy on Cie naprawde Kocha?? Czy jesteś w tym zwiazku szczęśliwa?
napisał/a: Bunia71 2007-12-06 10:28
Kochana wybaczanie ma sens tylko wtedy gdy on próbuje się poprawić a z Twego postu widać że z jego poprawą coś kiepsko.Myślę że tak jak napisał Jerzyk jemu jest wygodnie z Tobą, o nic się nie musi starać bo Ty i tak mu podasz to na tacy.Ja też w swoim małżeństwie wiele wybaczałam bo go kochałam a teraz jestem sama z 2 dzieci /nastolatki.On mieszka ze swoją jak mówił''to tylko koleżanka''i jej dziećmi.Nasze dzieci zeszły na dalszy plan bo tatuś nie ma czasu.Jesteś młodą inteligentną dziewczyną ,musisz się zastanowić czy chcesz się dalej zadręczać i tracić swoją młodość dla niego?Czy jest tego wart? Jaki bagaż doświadczeń weżmiesz ze sobą na dalsze życie? Oby nie było za póżno bo z czasem może dojść do bicia,już słyszysz wyzwiska więc zastanów się!Nitk nie ma prawa nas poniżać,nikt im nie dał pozwolenia!!!!Wiem że to są bardzo bolesne sprawy ale do wykonania,wierz mi ja rozstałam się po 16 latach małżeństwa i o parę lat za pózno.Niestety!!Jesteś silną kobietą i poradzisz sobie.Pozdrawiam.Decyzja należy do Ciebie i to Ty musisz ją podjąć.
napisał/a: juulka 2007-12-07 12:18
Powiem Ci cos co moze nie bedzie tym co chcesz uslyszec. Po przeczytaniu tego co napisalas wysuwa mi sie jeden wniosek. Twoj chlopak bywa i na pewno jest dobrym czlowiekiem, ktory potrafi byc czuly i kochajacy, ale ma problem z alkoholem. Czlowiuek ktory ma problem alkoholowy inaczej przezywa wszystkie uczucia nie kontroluje swoich zachowan. Czesto wie ze swoim zachowaniem wyrzadza krzywde, najczesciej osobom najblizszym, a nastepnie poczucie winy tlumi alkkoholem i tu kolo sie zamyka. Ty bedac z takim czlowiekiem stajesz sie osoba wspoluzalezniona. Zalezna od jego reakcji. W Tobie tez budzi sie poczucie bezmocy, tak jak piszesz "powiesz cos-zle, nie powiesz - tez zle" etc. Zycie z czlowiekiem uzaleznionym i nie robiacym nic w kierunku zdrowienia, w tym momencie mowa o czlowieku ktory jeszcze nie widzi problemu, i zaprzecza ze ma problem alkoholowy, jest zyciem na bombie zegarowej. Radze postawic partnerowi ultimatum: Albo zrobi cos ze swoim problemem, zglosi sie do poradni i specjalisty, albo niech radzi sobie sam w zyciu bez twojego wsparcia i ciebie. Moze to go ocknie. Chociaz do decyzji o leczeniu trzeba dojrzec i dopuki bedzie mial komfort picia, ktory mu dajesz bedzie pil dalej. Temat jest bardzo trudny. powinnas zglosic sie do psychologa do poradni jezeli chcesz pakowac sie w o wszystko i jestes pewna ze twoj chlopak to na pewno ten jedyny. jedno jest pewne on w tym momencie nie zamieni alkoholu na zoo, kino a nawet ciebie.
pozdrawiam Cie serdecznie i zycze jak najlepiej.
napisał/a: dziewczyna81 2008-03-01 03:32
heh.... od grudnia minelo wiele czasu, nie odzywalam sie... ale moze dlatego, a raczej na pewno dlatego, ze... w moim zyciu zaczelo sie ukladac:)))))
ale zaczne od poczatku...
Po pierwsze, moj facet zmienil prace.
Tamta tez byla oki, ale, jak twierdzil, nie satysfakcjonowala go do konca i przez to byly jego problemy. Nie wiem zy mozna to wszystko wytlumaczyc problemami w pracy bo wiele razy z nim o tym rozmawialam, tlumaczylam, ze zawsze ma sie komu wygadac, zeby nie bral sobie niektorych spraw tak bardzo do serca, a nawet zeby zmienil prace... w koncu poskutkowalo...
teraz jest zadowolony, wraca do domu, nie pije, nie awanturuje sie...
zyje nam sie swietnie...
ale mimo to mam wciaz obawy czy horror nie powroci od nowa jak mu sie zycie w sielance znudzi...
ale nie daje mu powodow do tego zeby tak myslal, czuje sie szczesliwa i mam nadzieje, ze tak bedzie zawsze...
nie wiem, czy to moje wielokrotne tlumaczenia przyniosly skutek, chce wierzyc ze tak, ze zrozumial i ze to juz sie nie powtorzy. Mimo to nie potrafie wielu rzeczy zaponiec i choc mu tego nie wypominam i staram sie nie pamietac to pozostaje jeszcze ta obawa, choc coraz mniejsza, bo od tamtych zdarzen minelo kilka miesiecy i nie zauwazam nic niepokojacego:)))
i oby tak dalej:)))
ja tez mam fajna prace, wracam po niej i zastaje w domu (albo on mnie, zalezy od tego kto skonczy wczesniej) jego usmiechnietego, wspanialy obiad, pozniej wspolny wieczor bez zadnych klotni...
oby tak bylo zawsze, trzymajcie za nas kciuki, jak i ja trzymam za wasze sprawy:)))
buzka:*
napisał/a: dziewczyna81 2008-03-01 04:04
echchchchch... jeszcze jedno... przez te pare miesiecy staralam sie sobie wszystko poukladac... zachowac dystans... (nie zawsze sie to udaje, zwlaszcza jak serce podpowiada ci cos innego niz rozum)...
Z wieloma myslami sie bilam, ale zawsze jednak moje serducho wygrywalo...
Moze jestem glupia, ale jakbym nie sprobowala, nigdy bym sobie nie wybaczyla... na razie nie zaluje, i mam nadzieje, ze tak pozostanie...
Wiem, ze wiekszosc z was mowilaby zebym sobie dala spokoj, zostawila go itd...
Dlatego balam sie odezwac, tak jak balam sie pytac o rade najblizszych przyjaciol...
Balam sie krytyki i porad, ktore nie bylyby w zgodzie z moim mysleniem... postanowilam zaufac sobie, nawet jesli mialabym cierpiec...
Ale blagam, odezwijcie sie i odpowiedzcie co o tym sadzicie po takim czasie...
Czy myslicie ze moze nam sie ulozyc? czy dajecie jakakolwiek szanse, ze tak jak jest, juz pozostanie?
napisał/a: Lorka 2008-03-01 11:21
Kochana, nikt cię nie będzie krytykował za to, że kochasz. Fajnie, że wszystko się ukada. Jak się czyta twojego pierwszego posta i ostatniego....hmmmm... to tak, jakby czytać o zupelnie innym człowieku. Rozmawialiście o tym, co się stało, wiesz, dlaczego on się tak zmienił? Wiem, że jak jest wszystko super, to nie chce się zgłębiać byłych problemów i zastanawiać "dlaczego", "a co jeśli", tylko żyć tym szczęściem, ale myślę, że problemy, o których pisałaś (alkohol i to poważnie nadużywany), jakies dziwne flirty (przecież on pisał jakiejś dziewczynie, że się zakochał :mad: ) są zbyt poważne, żeby je zlekceważyć, nawet jesli nagle zniknęły. Ale czy zostały rozwiązane i wyjaśnione?
napisał/a: trish4 2008-03-01 14:49
Ty po studiach, on bez matury.. Nie chcę uogólniać, ale za wykształceniem idzie wiele innych rzeczy. Czy wy na pewno do siebie pasujecie?
napisał/a: dziewczyna81 2008-03-02 19:21
Witam!
Do Trish: to, ze on ma nizsze wyksztalcenie niz ja, nigdy mi nie przeszkadzalo, potrafilismy swietnie sie dogadywac i jestem przekonana, ze nie tu tkwil problem.

Co do zmiany jego zachowania... to moze faktycznie zbyt ogolnilkowo napisalam. Byly rozmowy miedzy nami, dlugie, nawet calonocne... O naszych wzajemnych zalach, wyrzutach itd... Zaczelo sie od wielkiej powaznej awantury, po ktorej powiedzialam sobie: dosc. Doszlo nawet do tego, ze zaczelam rozgladac sie za jakims nowym mieszkaniem. On tez wiedzial, ze przesadzil i powiedzial mi ze wyjezdza za granice do pracy, nawet rozmawial z kims znajomym z Irlandii, zeby mu zalatwil tam jakas prace. Na poczatku udawalam, ze mnie to nie obchodzi, ale jednego wieczoru obydwoje peklismy, polaly sie lzy, wyrzuty, no i po calonocnej rozmowie postanowilismy sprobowac jeszcze raz. On wzial w pracy tydzien urlopu, ja wtedy bylam na etapie poszukiwania pracy, wiec postanowilismy ten tydzien spedzic razem na wyjasnianiu wszystkiego. W miedzyczasie on szukal nowej pracy, bo stwierdzil, ze to wlasnie przez nia stal sie nerwowy (fakt, wiedzialm ze z jega praca wiazalo sie mnostwo stresow, nieraz probowalam z nim o tym rozmawiac, ale on zamiast rozmowy wyciagal piwo i w ten sposob zapijal swoje stresy). Prace nowa znalazl bardzo szybko uffff. A podczas tego tygodnia wyjasnilismy sobie wszystko. Co do tych "kolezanek", to do tej pory oczywiscie gdzies to we mnie siedzi, chociaz wiem ze nic miedzy nimi nie bylo (nawet z nimi rozmawialam), a to ze pisal do jakiejs innej smsy tlumaczy sobie tym, ze brakowalo mu zainteresowania z mojej strony, tylko wiecznie mialam jakies pretensje i wyrzuty (a jak mialam nie miec?), a nagle jak spotkal sie z zainteresowaniem kolezanki z pracy, ktora zamiast krytyki mowila mu jaki jest wspanialy, to jej odpisywal, bo bylo mu tak milo... Coz za odwracanie kota ogonem, ale niech mu bedzie...
Postanowilam do tematu nie wracac, bo wiem ze ciagle wypominanie tez do niczego nie prowadzi, a skoro jest dobrze i nastapila wielka zmiana, to mam nadzieje, ze juz tak zostanie. Oby... ja sie staram i on tez. A jak bedzie... to czas pokaze.
Trzymajcie sie wszyscy i dzieki za komentarze i za to, ze ktos zechcial czytac moje dlugie wywody:))))))
napisał/a: Rose 2008-03-03 00:11
jak dla mnie to bez sensu.. predzej czy pozniej on wróci to swoich nawyków. Ja nie moglabym zyc z facetem który przytłoczony problemami w pracy itp. wyłądowuje sie na mnie i pije. Oby tylko nie zaczał bic. Nie ufałabym jego chwilowemu poprawieniu nastroju, wiem to bo sama to przechodzilam. To chore...
napisał/a: dziewczyna81 2008-03-04 01:21
Wiesz... ja tez mam pewne obawy... i to nawet bardzo wiele obaw:( ale nie wybaczylabym sobie gdybym nie sprobowala. Tak bardzo go kocham, ze za kilka lat nie moglabym sobie wybaczyc ze nie dalam temu zwiazkowi szansy... dlatego to zrobilam, nie sluchajac innych... obym tego nie zalowala, jak na razie nie mam powodow do zalu, i obym nie miala...
Mam nadzieje, ze caly czas bedziecie ze mna, i ze bede mila wsparcie, bede zdawac relacje, buzka:*
napisał/a: Rose 2008-03-04 04:05
no jesli tak bardzo ci na tym zalezy to spróbuj, ale jesli tylko cos zacznie sie psuć to uciekaj. Nie pozwól sie znowu zranic...trzymam kciuki za twoje szcescie :*