facet z uczuciami

napisał/a: sorrow 2009-03-16 16:35
mojnick napisal(a):Kiedyś czytałem, że podejmując wazne decyzje w mlodym wieku, narażamy się na to, że za kilka lat kiedy nasz swiatopoglad bardziej sie wyklaruje, dojdziemy do wniosku, że poza dzieckiem, niewiele nas łączy...i tak było w moi m przypadku.

To nie jest kwestia młodego wieku. Człowiek zbiera doświadczenie przez całe życie. To, co przydarza ci się w twoich latach 30 będziesz uważał za równie niedojrzałe jak będziesz miał 50, co teraz myślisz o swoich wczesnych latach 20. Nie ma większego sensu zwalać winy na swoją niedojrzałość. Pewne decyzje podejmujesz, a potem już tylko pozostaje się ich trzymać najlepiej jak potrafisz. Małżeństwo to była taka decyzja... podjąłeś zobowiązanie na dobre i na złe. Urodziło ci się dziecko... kolejne ogromne zobowiązanie. Żona okazała się inna... nie "rozwinęła się" razem z tobą... stała się obca... ok, rozumiem, że przy niedbałym dbaniu o własny związek może się zdarzyć. Rozumiem też niechęć przebywania z taką osobą na codzień. Tylko, że to nie był główny problem w twoim życiu. Owszem... uwierał cię, ale postanowiłeś zmienić życie dopiero kiedy pojawiła się obok ciebie kobieta atrakcyjniejsza od żony. Postawiłeś wtedy szczęście własne na pierwszym miejscu. Ja akurat uważam, że każdy człowiek jest marnością nad marnościami i coś takiego jak "szczęście własne" jest nic nie warte. Gdybyś mieszkał na pustkowiu ze swoją rodziną to dalej byś wychowywał syna w domu, a co najwyżej miał niekłe mniemanie o własnej żonie. To, że odszedłeś nie jest więc ani żony, ani syna winą. To tylko twoja decyzja powzięta dlatego, że pojawił się ktoś atrakcyjniejszy blisko ciebie.

Widzę też problem u ciebie z podejmowaniem decyzji... jesteś dość nie zdecydowaną osobą. Dlaczego się nie rozwiodłeś jak twoje obecna partnerka? Podjerzewam, że w głębi ducha miała ci to za złe... to takie stanie w rozkroku pomiędzy jednym związkiem, a drugim. Teraz dalej stoisz w tym rozkroku i nie możesz pójśc w żadną stronę. To najgorsze rozwiązanie ze wszystkich. Musisz zrobić krok w jedną stronę. I tak, i tak kogoś skrzywdzisz i nie ma większego znaczenia co zrobisz. Przecież nowa partnerka może za rok już nie byc tobą zainteresowana, albo (odpukać) coś się może jej stać. A twój syn równie dobrze może już kontaktu nigdy z tobą nie złapać. Zawsze może się potoczyć się coś nie tak jakbyś chciał. Nie ma więc sensu się nad tym zastanawiać... trzeba tylko dokonać konkretnego wyboru i się go trzymać. Żyć jak umiesz najlepiej w konkretnej sytuacji.

Pytasz o wyrzuty sumienia... jak się ich pozbyć? Wcale nie powinieneś się ich pozbywać. Wyrzuty sumienia to tylko znak od twojej duszy, że jest tam i jest zdrowa. Zrobiłeś w życiu coś złego i poprzez nie wiesz, że to rzeczywiście było złe. Zamiast od nich uciekać po prostu z nimi żyj. To widocznie element twojego życia... przecież spotykamy się ze szczęściem i z nieszczęściem... i jedno i drugie trzeba przeżyć. Te wyrzuty są nieprzyjemne akurat... rozumiem... ale powinieneś się podnieść, zmrużyć oczy żeby wiatr z przeciwka ci nie nawiał i ruszyć do przodu.
napisał/a: tess2 2009-03-17 16:54
Moim zdaniem brakuje w Twoim całym życiu częstszego myślenia o sobie samym. W Twoich wypowiedziach, jak dla mnie, rzuca się w oczy: Twój syn, Twoja była żona, Twoja partnerka, jego uczucia, jej uczucia, co on pomyśli, co ona poczuje i tak dalej. Ale co z Tobą? Wydaje mi się, że za bardzo kierujesz się potrzebami najbliższych a swoje spychasz na dalszy plan. Tak jakby ich zadowolenie miało być dla Ciebie satysfakcją. A co byś zrobił, gdyby każda Twoja decyzja została przez nich zaakceptowana i spotkałbyś się z ich wsparciem? Np. zostajesz przy obecnej partnerce - syn to rozumie, cieszy się z Tobą, Twoja kobieta także, ex żona również rozumie, że dla Was nie ma przyszłości i wszystkim to pasuje. Albo - zostawiasz swoją partnerkę - Twój syn jest szczęśliwy, Twoja kobieta godzi się z tym, wraca do swojego ex męża i też jakoś sobie układa życie. Co byś wybrał, gdyby każda Twoja decyzja dla otoczenia była dobra/ akceptowalna? Może tu jest jakaś podpowiedź...
Poza tym mam wrażenie, że za bardzo dajesz się manipulować. Wspominasz o synu, który okazuje niezadowolenie, gdy coś nie jest po jego myśli, w dość twardy sposób. Poddajesz się wpływowi jego negatywnych emocji. Proponuję więcej asertywności - i dla Ciebie i dla syna.
Postaw teraz siebie ponad resztą otoczenia i zrób to, czego najbardziej pragniesz. Nie jesteś w stanie wszystkich zadowolić. Poza tym pamiętaj, jak już tu kilka osób wspomniało, że Twój syn za jakiś czas będzie chciał się usamodzielnić. To nie z nim będziesz spędzał najwięcej czasu, nie obok niego będziesz się budził, nie jego czułości/ bliskości będziesz potrzebował itd. A jeśli mu pomożesz, na pewno kiedyś zrozumie, że Ty masz także prawo do szczęścia, że masz swoje potrzeby, uczucia itd.