i co dalej?

napisał/a: beznadzieja 2008-03-07 19:33
mam męża od 6 lat i 4 letnią córkę. Od zawsze mąż należał do osób które nie potrafią pokazać swoich uczuć (myślałam, że to się zmieni)ale nie jest złym człowiekiem, bardzo mnie szanuje i wiem, że kocha. Od roku mieszkamy w nowo wybudowanym domu i oboje pracujemy, także finansowo nie jest źle (poprostu zwyczajnie). Jakieś dwa lata temu kiedy zmieniłam pracę poznałam fajnego kolegę. Na początku to był tylko znajomy, później dobry kolega z czasem bardzo dobry a po upływie około roku zdaliśmy sobie sprawę, że tak naprawdę to jest miłość. Nigdy ze sobą nie spaliśmy poprostu uwielbiamy ze sobą przbywać, patrzeć na siebie, mamy miliony wspólnych tematów, czasem nawet razem płaczemy gdy jest źle. Jakiś czas temu ze względu na to, że to nie jest wporządku zarówno do mojego męża jak i jest obecnej dziewczyny postanowiliśmy zerwać a przynajmniej znacznie ograniczyć nasze kontakty.I kiedy przeszłam już przez najgorsze piekło albo sobie wmówiłam sama, że już go nie kocham i że dam radę, on przyszedł do mnie mówiąć że z osobą którą jest obecnie jest mu dobrze ale jej nie kocha bo nie jest mną, nie pachnie jak ja, nie uśmiecha się jak ja i nawet gdyby była 100 razy lepsza niż ja to nie ma najmniejszego znaczenia bo nie jest MNĄ! Powiedział, że nie może wmawiać sobie że mnie nie kocha i bo to nie prawda i że jest gotowy na wszystko aby mi pomóc, żebym odeszła od mężą a moją córkę pokocha i wychowa jak własną. Najgorsze jest to, że powiedział to właśnie wtedy kiedy zaczełam mieć znów normalny dom, być może że sobie to tylko wmówiłam żeby mi było dobrze... nie wiem! Jedno wiem że nie jest tak, że nie kocham mężą wkońcu to człowiek z którym przeżyłam ostatnie 6 lat i 4 lata przed ślubem, nie umiem mu powiedzieć właśnie teraz że chcę odejść, teraz kiedy wszystko naprawiamy..... ale nie wiem też na ile jest to silne skoro uczucie do "tamtego" powraca jak bumerang z tym, że ze zdwojoną siłą i wiem, że go kocham.
Proszę pomóżcie mi jeśli ktoś był w podobnej sytuacji, wiem, że mąż nie odda mi córki kiedy będę chciała odejść (a życie bez własnego dziecka nie ma sensu), na pewno rodzina zupełnie się odemnie odsunie i nie wiem co mam zrobić. Tak naprawdę jestem w kropce, kocham dwie osoby równocześnie i wiem że oni mnie też. Dodam jeszcze, że nie obiecywałam, tej drugiej osobie ,że zostawie męża i że na teraz pozostane w domu bo jest to mniejsze zło, ale wiem, też że on na mnie czeka nawet gdyby to miał być rok! BŁAGAM niech ktoś mi podpowie albo opisze własną sytuację bo był w podobnej lub jest.
Jak sąd patrzy na to przy decyzji o prawach rodzcielskich, gdy odchodzi matka? POMOCY!!!!!
napisał/a: otylia3 2008-03-08 19:59
tobie chyba za dobrze daj sobie spokój chyba ze dziecko dla ciebie nic nie znaczy!!!
napisał/a: kratka4 2008-03-09 11:34
No Otylia to zabłysła swoja wypowiedzią brawo!!!Wypadałoby najpierw swoje życie ułozyć,a potem komus pisać że jest mu za dobrze.
Beznadzieja na spokojnie powinnaś przemysleć sobie i zastanowić się czego chcesz??Czy chcesz zostać z mężem??Czy jednak związać się z kolegą z pracy??Piszesz,że z męzem zaczyna się Wam układać,może więc nie warto przekreślac tych wspólnych lat??To są rzeczy nad którymi musisz sama dojść do ładu i składu,głęboko przemysleć wszystkie za i przeciw,a potem podjac odpowiednia decyzję.Na pewno nie będzie łatwo.Ale musisz sama podjąc odpowiednie kroki i zastanowić się nad tym co dalej
Pozdrawiam i powodzenia
napisał/a: otylia3 2008-03-09 13:20
kratko jestes bardzo złośliwa ja staram sie swoje życie ułożyć jak najlepiej i nie rezygnuje z meżą ani dzieci wiec zastanów sie zanim ty coss napiszesz
napisał/a: kratka4 2008-03-09 13:29
Otylio nie jestem złośliwa:)Napisałaś,Beznadzieji,ze chyba jest jej za dobrze,chyba ze chce stracić dziecko.Skąd ta ironia??Ona męza nie zdradziła,nie sypia z tym drugim,a ty prosto z mostu walisz,że chyba jest jej za dobrze.Ona nie wie co ma zrobic wiec prosi o rade,jak każda z nas na tym forum.Mam wrażenie że chciałas jej dopiec stąd moja odpowiedź na twój post.Nie miało to zabrzmieć złośliwie,ani drwiąco.Chciałam ,żebyś zrozumiała jej problem a nie dolawała jej oliwy do ognia
napisał/a: beznadzieja 2008-03-10 20:20
Witaj Otylio.
To czy jest mi za dobrze czy nie to ja wiem sama najlepiej. Gdyby dziecko nic dla mnie nie znaczyło to bym tu nigdy "WAS" nie poprosiła o pomoc. Muszę Ci powiedzieć, że własnie dzisiaj podjełam wspólnie zresztą z kolegą, że ze względu na dziecko i to, że jestem jeszcze wstanie wszystko poukładać w swoim małżeństwie, to nie będziemy tego rujnować. A kolega "nie chce" mnie bez mojego dziecka bo nie miał by już tej osoby którą pokochał, a w zamian otrzymał by osobę dla której życie bez własnego dziecka nie miało by najmniejszego sensu. Tak, że Otylio decyzja podjęta... zostaje..... by móc odbudować swoje małżeństwo póki się nie rozsypało całkowicie (bo warto!) a swoją dziecinkę będę przytulać dalej CODZIENNIE.
I droga Otylio więcej dobrych słów do ludzi bo oni miewają problemy nawet gdy dla innych wydają się one "dziwne".
Pozdrawiam.
napisał/a: beznadzieja 2008-03-10 20:23
Bardzo dziękuję za otuchę. Nie sądziłam, że ktokolwiek choćby spróbuje mi podpowiedzieć. Masz rację nie jest łatwo, to wręcz jakiś koszmar, wyrzuty sumienia, bezwiedza i bezsilnośc, ale podjełam decyzję, pozostaje z mężem bo da się to wszystko jeszcze poukładać, a naprawdę warto i tak jak już odpisałam Otyli swoją dziecinkę będę dalej przytulać codziennie :o .
Pozdrawiam i bardzo dziękuję, choćby za to, że mogłam przeczytać zdanie zupełnie postronnej osoby.
napisał/a: kratka4 2008-03-10 20:36
Brawo i gratulacje dla Ciebie:)
To czy była to słuszna decyzja okaże sie pewnie w przyszłości,ale super że chociaż spróbowałas ratować małżeństwo.łatwo jest przekreślić kilka wspólnych lat,ale czasem trzeba walczyć,próbować a może sie uda??Nawet gdyby nie wyszło,nie bedziesz miała wyrzytów sumienia,ze nie próbowałaś.A post Otylii ociałas juz sama ,choc i ja skomentowałam bezduszne stwierdzenia.No ale każdy ma swoje zdanie i niekoniecznie musimy się z nim zgadzać.Pozdrawiam ,powodzenia i trzymam kciuki
napisał/a: beznadzieja 2008-03-11 08:48
Witaj.

Tam jak mówisz to czy to była słuszna decyzja to pewnie sie okaże, ale jednego się boję żeby to nie było już za późno gdy okaże się, że jednak nie udało mi się tego wszystkiego poskładać w całośc spowrotem. Jak narazie jest nieciekawie, jedna wielka cisza i dziwny spokój ze strony mojego mężą, tak dziwny, że chwilami nie do wytrzymania.
napisał/a: dragonXlady 2008-03-11 09:44
beznadzieja - czasem musimy podjac decyzje, ta jedyna, ktora wydaje nam sie sluszna. nigdy nie jest tak, ze ta decyzja jest z gruntu zla lub dobra. w zasadzie kazde rozwiazanie dla kogos jest dobre a dla kogos innego zle.
mysle, ze czasem musimy popatrzec na zycie bardziej egoistycznie, na zasadzie "czego ja chce od zycia" lub "co sprawi, ze bede szczesliwsza".
czasem warto rzucic stare dla nowego. czasem warto zostac przy starym dla innych. byc moze uratowalas swoje dziecko przed trauma i stresem, byc moze uratowalas siebie przed fikcja.
badz dumna z decyzji, bo w koncu postanowilas. nie placz nad wylanym mlekiem;) bo byc moze i tak szybko by skwasnialo.
czasem czas sprawia, ze widzimy rzeczy jak chcemy.przyzwyczajamy sie do ludzi, staja sie czescia naszej codziennosci. zaczyna sie robic tak zwyczajnie...i wtedy widzimy w innych to, czego nam brakuje. byc moze Twoj kolega jest rzeczywiscie fantastyczny i zakochany. byc moze zycie z nim odmieni Twoje. ale moze to tylko gra, fikcja...
ludzie sie zmieniaja...czas dziala czesto na niekorzysc.przyzwyczajamy sie do siebie i przestajemy starac. byc moze odmiana pomoze w naprawianiu. byc moze potrzebujecie chwili dla siebie...nie boj sie - jesli chcesz, to nigdy nie bedzie za pozno na naprawianie
napisał/a: ShiningKnight 2008-03-11 09:45
.......
napisał/a: beznadzieja 2008-03-11 10:27
Ciekawe czy takie stwierdzenie wynika ze znajomości tematu z własnej strony? Żeby tak ostro decydować przy kim ma pozostać dziecko a przy kim nie,trzebaby coś na ten temat więcej wiedzieć. Ale cóż każdy ma z nas prawo do własnego zdania nawet gdy innym nie jest ono na rękę.
Pozdrawiam