i co dalej?

napisał/a: ShiningKnight 2008-03-11 11:16
.........
napisał/a: beznadzieja 2008-03-11 11:40
Widze drogi kolego, że chyba nie do końca zrozumiałeś o co chodziło, zacytowałeś tylko kawałek z mojej wypowiedzi zmieniając zupełnie jej sens. Otóż koledze nie chodziło o zwykłe zabranie dziecka ojcu i żony mężowi.
Żeby tak ostro kogoś potraktować trzeba znać cała sprawę od samego początku z wszystkimi jego szczegółami, a nie da się nigdy do końca tak wszystkiego opisać na tym forum, tu jest przecież tylko "wycinek" całości.
Uwież mi ten facet jest BARDZO ROZSĄDNY bo gdyby tak nie było to pewnie miałby gdzieś to czy dziecko ma mieć rodzinę czy lepiej mu ją zepsuć, a tym czasem jest zupełnie odwrotnie, on nie martwi się tylko o siebie i o to czego chce.
I wiesz co z czystym sumieniem mogę powiedzieć Tobie, że kolega nie nalega i nie namawia mnie do niczego między innymi dlatego, że nie chce niszczyć mojemu dziecku domu w którym jest szczęśliwe.
A na koniec Ci powiem, że mnie kiedyś taka sytuacja zupełnie nie mieściła się w głowie, ale jak widać życie dla nas pisze różne scenariusze, jak zresztą sam potwierdzasz, pisząc, że sam byłeś w wielu trudnych sytuacjach.
Pozdrawiam
napisał/a: ShiningKnight 2008-03-11 12:27
[.......
napisał/a: beznadzieja 2008-03-11 21:15
Tak sobie tu czytam te wszystkie odpowiedzi, rady, porady.... i w niektórych można wyczytać choćby "między wierszami", że to mi jest źle, że nie mam prawa niszczyć dziecku dzieciństwa, że kolega wchodzi w moje życie z buciorami i że ... idt. idt. idt.....
Otóż powiem tylko, tyle, że gdybym ja albo on chcieli się tylko "zabawić" naszymi uczuciami to pewnie nigdy by mnie tu nie było.
Tego człowieka pokochałam nie tylko za to, że "ładnie mówił", pokochałam go za wiele cech które ceni się u ludzi, a niektórzy z nas szukają ich całe swoje życie wśród innych.
Nadal bez względu na to czy to jest słuszne i mądre, łączą mnie z nim miliony wspaniałych sekund, które wspólnie przeżyliśmy w lepszy lub gorszy sposób, w każdym razie na tyle piękny żeby ich nigdy nie zapomnieć.
To jedyna osoba, która nauczyła mnie jak "iść" do ludzi nie myśląc, że zawsze ktoś jest lepszy niż ja,a wiecie co najważniejsze?...pokochał mnie taką jaka jestem, bez żadnych warunków, chęci zmiany i wymagań, poprostu kochał mnie jako "MNIE" (...dziękuję).
napisał/a: viki82 2008-03-11 22:38
beznadzieja napisal(a):
To jedyna osoba, która nauczyła mnie jak "iść" do ludzi nie myśląc, że zawsze ktoś jest lepszy niż ja,a wiecie co najważniejsze?...pokochał mnie taką jaka jestem, bez żadnych warunków, chęci zmiany i wymagań, poprostu kochał mnie jako "MNIE" (...dziękuję).

Jesli to jest wspaniala milosc to poczeka az mala podrosnie. Teraz ona jest wazna. Rozumiem ze ciezko Ci wybierac. Ale z drugiej strony spojrz na to tak. Malzenstwa sa po to by cementowac zwiazki. Nie uczucia bo to niemozliwe. Przysiegalas jemu i poki on z tej przysiegi sie nie wycofal tez tego nie rob. Chwala Ci za to ze Twoja znajomosc z tym drugim pozostala platoniczna. Nie chce Cie zle oceniac, bo wiem ze uczucia to nie wybor, ale zostawiajac meza mozesz zdobyc niechlubna slawe...Poczytaj sobie watek o kochankach. O tym jacy to sa niedobrzy Panowie, ktorzy zostawiaja zone i dzieci dla innej. Bo przeciez oni tez kochaja i tez czesto robia to w imie milosci. Uwazam ze maz i zona powinni zrobic wszystko by ich malzenstwo przetrwalo, co wiecej by ich rodzina byla pelna, nawet kosztem wlasnego cierpienia. Bo napewno cierpisz teraz.... Jesli to cierpienie nie minie za 5 lczy 10 lat, cierpienie tego mezczyzy takze nie to moze wtedy bedzie warto sprobowac. Zauwaz tez ze twoj kolega nie poswieca tak duzo jak Ty, wiec jego zaangazowanie jest niejako beztroskie. On nie zostawia zony czy dzieci. I nie wiesz czy bylby gotowy to zrobic, gdby stanal przed takim wyborem....Nawet on tego nie wie, dopoki przed takim nie stoi.... Zreszta podejrzewam ze to co teraz czujesz do niego czulas do swojego meza 9 lat temu. Moze z tym wyjatkiem ze ten pewnie zaspokoja Twoją potrzebe czulosci i wyrazania uczuc. Wiele kobiet na slowa "zrobie dla Ciebie wszystko, jestes moim powietrzem (przykladowo) w ogole nie zareguje bo dobrze je zna, dla Ciebie jest to cos niezwyklego, bo tego nie masz.
To troche jakbys zobaczyla ogloszenie o super pracy w tropikach, zawsze marząc o podrozach. Masz w kraju dobra prace, byc moze nie zaspokaja twojej potrzeby zwiedzania swiata, ale jest stabilna, w miare dobrze platna, cenia cie w niej, mimo roznych nieporozumien w koncu dochodzisz z szefen do konsensusu.... Ale tamto... Mowisz sobie ze przeciez masz prace... I wmawiasz sobie ze to bezsensu ryzykowac cale zycie dla czegos co niewiadomo jak sie skonczy... Przegladasz zdjecia z tamtego miejsca, czytasz o miejscowych zwyczajach i serce Ci sie kroi....Cos Cie tam ciagnie.... I nie myslisz o tym co bedziesz tam robic, czy nie zarazisz sie jakas smiertelna choroba i czy Cie nie zwolnia po kilku miesiacach. Mimo ze zastanawiasz sie czy tamto to nie jest jakies oszustwo serce Ci kaze jechac.... Rzucic wszystko....
I pewnie gdyby chodzilo o prace radzilabym Ci jechac. Bo zawsze bedziesz wszystko porowywac, zawsze bedziesz myslala ze moze byc lepiej. Ale w pracy moglabys sie postarac o bezplatny urlop a przede wszystkim wrocic....A do meza niekoniecznie. On ci nie da czasu na romans czy sprobowanie z innym, a nawet gdyby Ci dal to zawsze bedzie CIe za to winil.
No i druga, najwazniejsza kwestia....Dziecko...Nie mozesz ryzykowac jego szczescia dla czegos co moze sie okazac ulotne.....Skoro postanowilas zostac to naprawde powinnas CALKOWICIE zrezygnowac z kontaktow z tym mezczyzna. Bo kazdy SMS, kazda rozmowa bedzie jak ogladanie pocztowek czy filmow z tropikalnej wyspy....Do ktorej byc moze nigdy nie pojedziesz....
A moze pojedziesz razem z Twoim mezem?
napisał/a: Mari 2008-03-12 19:54
viki82 ,
pięknie i podpisuję się pod Twoimi słowami :) .

beznadzieja witaj ,
to co daje Ci kolega może także mąż ..uwierz mi bo piszę Ci prawdę .Straciłaś 6 lat :confused: .
Jeśli Ci tego brakował to powinnaś go nauczyć i dużo, dużo rozmawiać na temat wyrażania uczuć...
Zapewniać, prosić i utwierdzać męża jak bardzo jest Ci to potrzebne...
Rozumiem Cię bo sama dość długo "walczyłam" , tłumaczyłam,że :
-oczywiście Kochany wiem!,że mnie kochasz , ale ja tęsknię za tym abyś mówił i utwierdzał kilka razy dziennie o Twojej miłości do mnie...

Jak znam życie to Ty też wobec męża jesteś bardzo oszczędna w "takich" słówkach ? :D .

Jak nauczyć i mieć to co się chce?. Dawać z siebie i prosić o rewanż...
Chwila minie zanim mąż zrozumie , ale nie odpuszczaj :p ...na pewno zauważy
jak "rośniesz po jego słowach i później się będziesz musiała oganiać od natręta ! ;) :D :D
napisał/a: she1982 2008-03-13 13:13
Baznadziejo. Ja myślę, że warto spróbować odbudować relacje z mężem. Jeśli nie ma między Wami ostrych spięć, żadne z Was nie zdradziło to widzę szansę na naprawę.
Wydaje mi się, że kolega z pracy jest dla Ciebie taki fascynujący, ponieważ nigdy z nim nie przebywałaś tak naprawdę, nie poznałaś jego wad codzienności. Nie mieszkałaś z nim. Takie rozmowy przy kawie prawie zawsze są przyjemne i lekkie. Można się zakochać, bo nie ma problemów ani styczności z rzeczywistością.
Nie wiadomo jak by było gdybyście mieli naprawdę żyć razem... jak by było z córką itp itd. Także wiesz. Jak dla mnie to ryzykowny związek.
Skoro widzisz szanse na uratowania małżeństwa to spróbuj.