Ja ją kocham a ona ...

napisał/a: sebi 2008-12-02 14:57
Odważyłem się napisać na tym forum, bo nie mam z kim porozmawiać. Pewnie jestem jednym z nielicznych "facetów" na tym forum :) . Jesteśmy 6 lat po ślubie córka ma 3 latka, i świat zaczął mi sie walić. Nie jestem bez winy bo nie ma takich ludzi, ale...
Poznaliśmy się na studiach, i jak to bywa było wspaniale, zakochałem się od pierwszego wejrzenia i byłem pewien że to ta jedyna od razu!!! 2 lata później ślub i pierwsze problemy. wszystko zaczęło się walić nam na głowę (tu winę mają też moi rodzice), żona pochodzi z innego miasta ja z innego, ona sama w obcej rodzinie. Ja pochodzę z rodziny w której ojciec jest alkoholikiem, więc mam wewnętrzny moralny upór do spożywania alkoholu. Moja żona nigdy nie widziała mnie nawalonego, nigdy jej nie uderzyłem, obiecałem sobie że każde wakacje gdzieś pojedziemy itp. Praktycznie zjeździliśmy całą polskę, uczyłem jej pasji chodzenia po górach itp. trzy lata temu urodziła się córcia i tu zaczęło się wszystko walić. W trakcie ciąży wyjechała do mamy ( jak to kobiety) i przez rok po urodzeniu ta z nią mieszkała, a ja byłem weekendowym tatusiem bez prawa głosu bo teściowa mimo iż jest dobrą kobietą jest bardzo zaborcza. Od ślubu po dzień dzisiejszy codziennie do siebie dzwonią i po pół godz. rozmawiają co się wydarzyło. żona znalazła prace w moim mieście i tak w skrócie ma kolegę, który codziennie ją wozi do pracy, jeżdżą razem na obiadki, do sklepów itp. nawet na basen :( obudziła się we mnie zazdrość !!! A to potworne uczucie które nie pozwala zapomnieć!!! We wrześniu tego roku powiedziała mi że mnie nie kocha, że ja męczę, i że stoimy w miejscu a się nie rozwijamy"finansowo". Od słów do słów i awantura gotowa, później doszedł kolega i ... chciałem się powiesić w domu na drążku do podciągania w kuchni... Powstrzymał mnie płacz małej bo coś się jej przyśniło, (do dzisiaj czuje w duszy ucisk paska na szyji)... niedawno to powiedziałem w trakcie kolejnej kłótni zonie, a ona się z tego śmieje i mówi że jestem nienormalny i musi się ze mną rozstać. Nie jetem człowiekiem bez serca, ja cały czas chcę szansy, próby ratowania bo nie spojrzę sobie i dziecku w oczy że nie zrobiłem wszystkiego aby ratować związek. Dlatego nie mogę pojąc mojej żony i to ją wkurza że jej nie rozumiem!? Jedna jedyna szansa i jak nie wyjdzie to za pół roku powiem(y) e jednak nam nie wyszło. Ale tego muszą chcieć dwie strony. Piszę bo jestem załamany i nie mam już pomysłów. Pozdrawiam wszystkie kobiety które też cierpią w ten czy inny sposób.
napisał/a: Frotka 2008-12-02 20:26
Witaj!
Już jakiś czas temu przeczytałam Twojego posta, ale zastanawiałam się, co mogłabym Ci napisać.
Niedobrze się stało, że ona wyjachała w czasie ciąży do mamy, bo to jest okres, w którym przy kobiecie powinien być przede wszystkim mąż -nikt inny. To trochę dziwne, wydawało mi się, że każda kobieta w tym czasie pragnie byc przy swoim mężczyźnie. Jeśli w czasie ciąży wyjechała do swojej mamy, być może czegoś jej brakowało, coś sprawiało, że czuła się niekomfortowo. Już wtedy musiało cos zacząć nie grać... Spróbuj to przeanalizować, co się wtedy działo, że ona uciekła. Wiem, ze to naturalne, ze człowiek odpycha od siebie winę i ja wcale nie twierdzę, zeTy jesteś czemuś winny, ale postaraj się zastanowić, co Twoja żona moglaby Ci zarzucic -im wczesniej do tego dojdziesz, tym lepiej dla Ciebie.
W czym dokładnie Twoi rodzice mogą ponosić winę -napisz więcej na tern temat, to może być ważne.
Zazdrość rozumiem doskonale, też bym była zazdrosna, gdyby mój Ukochany jeździł sonoe na basen z koleżanką. Ale tu raczej nie chodzi o kolegę -tak mi się wydaje. Może Twoja żona robi z kolego to, czego jej brakuje w Waszych relacjach? Może by chciała z Tobą jeździć na zakupy i basen...
Nie podoba mi sie stwierdenie Twojej żony, ze "stoicie finansowo", jeśli Ty pracujesz
i starasz się. Ja bym swojemu Ukochanemu nigdy bym tak nie powiedziała, jeśli widziałabym, ze się stara.
Spróbuj może tak: poproś ją by Ci powiedziała, co dokładnie ja męczy, jak by chciala żeby było. Byc może nie jest za późno. Powiedz jej, że zależy Ci na niej i dziecku i ze zasługujesz na to, by Ci dokłądnie powiedziała co ejst nie tak. Wysłuchaj, postaraj się nie oburzać na to co ona Ci powie -spokojnie wysłuchaj. I zanim co zrobisz daj znać tu na forun, to sie razem zastanowimy.

A samobójstwo to nie rozwiazanie. Rozumiem ból, ale czy naprawdę chcesz swojemu dziecku zabić ojca? Nawet gdybyście mieli nie mieszkać razem? Spróbuj odnaleźć w sobie siłę do walki. Jeszcze wzejdzie dla Ciebie słoneczko. Nigdy nie jest tak, zeby caly czas było źle.

Trzymaj sie i napisz coś wiecej.
napisał/a: zdesperowana21 2008-12-04 22:00
Nie wiem...moze przez to co mnie teraz spotkało, jestem zbyt surowa...ale nie za bardzo chce mi się wierzyć że to tak nagle samo wyszło...napisałeś tylko to ile ty wniosłeś do małżeństwa, i nie obraź się ale który kochający facet pozwala kobiecie odejść(chodzi mi o okres ciąży).Napisałeś-"...jak to kobiety..."czy coś w tym stylu.Kto ci takich głupot nawciskał???Kobieta w trakcie ciąży chce być przy mężu który powinien ją w tym okresie rozpieszczać, i wyjątkowo traktować!!!Może jestem teraz krytycznie nastawiona do was mężczyzn, ale wydaje mi się że popełniłeś równie dużo błędów co ona.No sam powiedz-czemu ty nie zawoziłeś jej do pracy tylko kolega.A jeśli opowiadała że on ma "po drodze"to wierzyłeś w to? O kobietę trzeba zabiegać a nie dać ją na talerzu innemu facetowi...wybacz ale tak przynajmniej ja to dziś widzę.Ale pozdrawiam cię gorąco i mam nadzieję że wszystko ci się ułoży.Nikt nie zasługuje na cierpienie
napisał/a: tasiuncia 2008-12-05 11:00
Szcerze powiem to wydaje mi sie,ze zona wczesniej wysyłała ci jakies sygnały ze cos jest nie tak jakby tego chciała,tylko wy faceci tak naprawde jestescie głusi i slepi,i budzicie sie z otepienia jak jest juz za pozno,i wtedy wielkie oczy robicie,ze niby o co chodzi.Samobojstwo to rozwiazanie bardzo egoistyczne,i najłatwiejsze zarazem.Ani przez chwile nie pomyslałes o corci.Porozmawiaj z zona-moze faktycznie jeszcze nie jest za pozno,jesli jednak jest,to bedziesz musial sie nauczyc z tym zyc,i byc wspaniałym ojcem dla swojej corki.Zycze wszystkiego dobrego.
napisał/a: sebi 2008-12-05 19:22
Odpowiem po kolei, żona wyjechała do rodziców do innego miasta (nie podaje nazwy ale to daleko) i tam nastąpiły komplikacje. Ja ma prace na miejscu i nie było wtedy innej możliwości niż pozostanie tam do porodu.Praktycznie każdy weekend spędzałem u nich. Druga sprawa że jak to młode małżeństwo mieszkaliśmy na wynajętym mieszkaniu, w trakcie czekałem na ,mieszkanie służbowe które w końcu dostałem. Schody się zaczęły jak się urodziła mała, praktycznie 7 m-cy mieszkała u teściów. Miałem urlop i po urodzeniu byłem przy żonie i to był najwspanialszy okres w moim życiu. Ja tata i mały człowieczek-moja córcia. Niestety musiałem wracać do pracy i później przyjeżdżałem w każdy weekend. I tu czar prysł. Role mentora przejęła teściowa, nie miałem prawa głosu z niczym. Teksty ja się nie znam, zostaw bo mała płacze a ty już nie umiesz jej uspokoić itd. Najgorsze jest to że moja zona milczała i jej to chyba pasowało. Zresztą jest to do dzisiaj codziennie rozmowy po 30 min o tym co się u nas wydarzyło!!! Może to normalne, ale ja się zdziwiłem że znają nasze wszystkie problemy z najmniejszymi szczególikami. Co się tyczy odwożenia do pracy, nie jestem w stanie jej wozić bo chodzę wcześniej do pracy, i mimo że przedszkole jest przy zakładzie mojej zony to ja ja muszę do niego zawozić " bo się rano (8.00) nie zdąży pomalować"Ja mam w innym kierunku pracę i niepotrzebnie jeżdżę 2 razy tam i z powrotem. Żona ma prawko i jeździ sam. więc nie widzę
problemu aby ona małą zawoziła. Ja sobie poradzę. Czy zaniedbywałem żonę? Gdzieś popełniłem błąd i teraz mam tego skutki, ale gotuje obiady, sprzątam, dostaje prezenty, chce buty za 600 zł to mimo iż niewiele zarabiam dostaje je. Oczywiście moim kosztem, ale cóż - ja ja kocham i nie chce słyszeć o rozwodzie!!! Tak żeby Was kobiety przekonać że się staram to niedawno zrobiłem kolacje i to jaka !!! 80 róż porozrzucanych po całej naszej kawalerce, płatki itp. świece, wino moje potrawy + prezencik i co ? dostałem zjeby że ja się staram a ona już podjęła decyzje i robię na złość. Więc drogie panie nie wiem co robić to po pierwsze a po drugie to spodziewałem się waszej krytyki na tym forum, ale krytyka to nic innego jak moje błędy których nie widzę. Wpisane jest do kanonu że to zawsze facet ma winę i nie wiadomo co by się stało to musimy się starać, bo robimy za mało, ciągle za mało. Może gdybym ją bił od początku, pił i się łajdaczył to teraz widać było by te zmiany na lepsze. Jestem nerwus i raptus ale nie ma ludzi idealnych i to mnie boli że nie mam żadnej szansy na naprawę naszego związku, a jest to nasz pierwszy kryzys. No cóż w tym kiepskim dla nas momencie pojawił się "nieoceniony" doradca w postaci kolegi z pracy" i tu chyba jest pies pogrzebany. Bo jak inaczej można zrozumieć słowa "zbliżyliśmy się do siebie" i jest taki och i ach. Skąd to wiem, bo żona zapomniała że ustawiła na swojej skrzynce gg i e-mail wysyłanie kopi na nasz wspólny adres e-mail. :) Mi mówi że ma nadgodziny a w rzeczywistości zdaje przyjaciółce relacje z obiadu i kolacji we dwoje. bolesne. jestem w stanie jej wszystko wybaczyć, ale nie zapomnę że tak łatwo poświęca nasz związek i dobro naszego dziecka. Boje sie że pewnego dnia we mnie coś pęknie i w końcu dojdzie do rozwodu, a wtedy to ja będę oponentem ze wszystkimi dowodami przez kogo to się rozpadło. Pewnie się zastanawiacie dlaczego ja mu mordy nie oklepię? Ano że teraz bym ją na pewno stracił, a tak daję sobie i jej czas do świąt, później będę myślał co z tym cyrkiem robic dalej... pozdrawiam.
napisał/a: POZIOMA 2008-12-05 20:03
Wiesz Seba zona sie zmienila nie zminia faktu, nie rozumiem czemu mieszkala przez rok z matka zamiast z Toba !

I jedno Ci powiem isnieja kobiety wredne, i podchodzi mi to tutaj, skad to znam po prostu.
Szansy na naprawe zwiazku nie ma bo Twoja zona nie chce.

Zasatanow sie czemu ona jeszcz z Toba jest ? Bo nieona chce ponosic odpowiedizalnosc za rozpad malzenstwa ktore praktycznie nie istnieje...
A tak jest wygodniej psuc Ci krew bo wie jai to bedzie milao skutek, prawda jest taka ze ona ma ulozony plan w glowie, wie co robi i mowi, i robi to swiadomie ...,

Przykro mi ....

Tasiunnicia o samobostwo to ciezki temat, a ja sie domyslam jak te klotnie przebiegaja... i nie zpominaj ze to troche trwa, a nigdzuie nie jest powiedziane ze jak facet to musi miec silna psyche...
napisał/a: tasiuncia 2008-12-05 21:20
Wcale nie twierdze ze faceci maja twarda psyche,w zasadzie uwazam ze to my kobiety jestesmy bardziej odporne niz oni,ten przypadek doskonale to potwierdza.
napisał/a: anaa82 2008-12-06 11:30
Sebi mysle że skoro ona wolala mieszkac z rodzicami to juz wtedy było miedzy wami cos nie tak. Ja rowniez nie rozumiem dlaczego ona nie mogla mieszkac z Tobą? Nie wyobrazam sobie zeby mojego meza nie bylo przy mnie caly czas podczas ciązy i pozniej po narodzinach?? I to przez rok?? Zrozumiałabym tydzien, 2 po urodzeniu dziecka, ze moze młoda mama jeszcze nie wie jak sie obchodzic z takim malenstwem i potrzebuje pomocy zeby sie nauczyc wszystkiego, ale do cholery, jej nie było przy Tobie podczas ciazy i jeszcze rok po urodzeniu dziecka! Chwila w ktorej ona wyjechała to byl juz powazny sygnał ze Cie tak naprawde nie kocha i nie chce z Tobą być. A taka rozłąka tylko sprawiła ze jeszcze bardziej sie od siebie oddaliliscie, mimo ze byles u niej co tydzien. I to był własnie Twoj błąd - pozwolenie by wyjechała i spedzała tygodnie bez Ciebie.
napisał/a: justices 2008-12-06 12:21
Tak jak są mamisynki tak i są kobiety, kurczowo trzymające się maminej spódnicy..powiem tak, żona ma innego faceta na boku, i napewno nie są to "grzeczne" spotkania i niewinne podwózki do pracy, dziwię się tylko Tobie, że jesteś taki ślepy, przecież ona praktycznie mówi Ci całą prawdę w oczy a Ty myślisz że wszystko jest w normie :eek: Tak czy siak nie ma co się roztrząsać tylko każdy powinien pójść w swoją strone.
Następna sprawa, zagłaskałeś kotka na śmierć, mówiąc to z perspektywy kobiety, my nie lubimy mieć wszystkiego podanego, owszem lubimy jak się o nas troszczy, nadskakuje, dba ale z umiarem. Bo im kobieta ma lepiej tym jest bardziej rozwydrzona. Nie polecam Ci bicia żony albo chlania na umór no ale miała za dobrze i jej się znudziło. Szkoda Waszej córeczki, potrzebuje Was obojga no ale skoro żona jest nieodpowiedzialna i czuje się jakby miała drugą młodość (niestety nie przy Tobie) to myślę, że chyba szczęścia musisz poszukać gdzie indziej.
I na litość boską, nie wieszaj się chłopie z takiego głupiego powodu :confused:
Nie odwagą jest się zabić, odwagą jest walczyć z życiem i kłodami, które rzuca pod nogi.
Pozdrawiam.
napisał/a: Ankaaaa 2008-12-06 12:43
zgadzam sie ze zdesperpwana 21- piszesz o dobru corki i o tym, ze tak bardzo zalezy Ci na ostatniej szansie, a Ty myslales o jej dobru jak sie chciales wieszac? :| moze jestem nieludzka i nieczula, ale nie wspolczuje tchorzom,ktorzy chca sie wieszac i nie mysla o ludziach,ktorzy beda przez to cierpiec. dobro corki?? chyba nie wiesz, o czym mowisz.

jak kobieta- uwazam, ze to byl jakis najtragiczniejszy blad to roczne rozstanie,malzonkowie maja byc razem, bo okres ciazy i porodu zbliza ludzi jesli spedzaja go razem, a oddala jesli sa osobno. proste i jasne.powodem rozstania moze byc tylko zdrowie zony i dziecka,a nie wygoda, bo kawalerka jest ciasna.

tesciowa nie daje Ci dojsc do slowa? trzeba protestowac.jesli odpuszczasz,to jest tak na Twoje wlasne zyczenie.

80 roz? dlaczego nie 100?

mezczyni na tym forum bardzo czesto odnosza wrazenie ze kobiety "solidaryzuja sie ze soba" i nie sa obiektywne. to nie prawda. po prostu kobiety mysla podobnie i fakt, ze wszyskie tu sie dziwimy jak moglo dojsc do sytuacji ze zona mieszka z matka, nie z Toba, jest tego przykladem.dla nas to jest niepojete, ze wczesniej o tym nie pomyslales i jako "kochajacy maz" zgodziles sie na podobne rozwiazanie.a Ty w tym nadal nie widzisz problemu.dopoki bedzisz myslal " po swojemu" do niczego nie dojdziesz i niczego nie zrozumiesz, i niczego nie naprawisz.

z kolei Ty, jako mezczyzna, rzucasz haslo: " Może gdybym ją bił od początku, pił i się łajdaczył to teraz widać było by te zmiany na lepsze." swietnie. to tez takie "meskie".

nie neguje tego, ze mimo wszystko jestes wspanialym mezem, ale tu nie ma sie co rozliczac z tego, ze przygotowujesz zonie kolacje, roze, gotujesz,odwozisz corke itd.wasz problem nie polega na tym ze czegos nie robisz lub robisz cos zlego-on lezy gdzies indziej,a Ty w tym wyliczaniu wlasnych zalet nie mozesz go dostrzec.

swoja droga czy w TWojej zonie dostrzegasz jakiekolwiek zalety? bo wykreowales ja tutaj na pustaka dbajacego o swoj makijaz i krecaca na wsyzstko nosem.

nie wiem, czego faceci szukaja na tym forum? zrozumienia i poparcia? jak krytykujemy to zle-"solidarnosc jajnikow", jak radzimy- tez zle. Ty akurat po prostu moim zdaniem nie chcesz podjac zadnego dzialania. zgadzasz sie na kolege zony, zgadzasz sie na rządy tesciowej, zgadzasz sie na wszystko. zrobze cos konstruktywnego (tzn- nie samobojstwo)-cokolwiek.albo zostaw juz ta swoja zone i zrozum, ze cos sie nieodwracalnie zepsulo albo "daj w pysk" konkurentowi i nawiaz inne stosunki z tesciowa.

zycze Ci powodzenia, ale zrob cokolwiek czlowieku.
napisał/a: mala1313 2008-12-10 22:14
Nie chce sie wymadzrzac bo jestem za mloda i za malo doswiadczona, ale moim zdaniem chyba troszke pozno zareagowales. Zona w ciazy no to wiadomo do mamusi bo ona poradzi, urodzila to nie ma co ale mama zawsze pomoze i odciazy zwlaszcza jesli maz w pracy, ale bez przesady kiedy zauwazyles ze cos jest nie tak to trzeba bylo jechac zone przekonac do wyjazdu a mamusia jesli chce pomagac do niech sie pakuje i jedzie z wami. Zone szczegolnie po porodzie tezrba rozpieszczac a i tesciowej podziekowac za pomoc ale byc z rodzina u siebie. Szczegolnie trzeba bylo tak zrobic kiedy sie dowiedziales o koledze!!! To juz byl szczyt z ich (zony i tesciowej, ktora jak mniemam nie przepada za toba) obu strony. No ale teraz pozostaje mi tylko powiedziec walcz chlopie jak tylko sie da o swoje szczescie z nia albo bez niej. moze ona nawet nie jest warta twojej milosci skoro tak szbko sie odkochala a twoje prawdziwe miejsce jest prz boku innej kobiety, ktora bedzie cie szanowala?!
napisał/a: sebi 2008-12-11 12:07
Odpowiem tak na wasze niektóre pytania. Nie napisałem że moja żona jest kompletnym pustakiem, chociaż wiem że tak to wygląda. Jest kochającą i dobrą matką tylko że na rozdrożu. Moim zachowaniem w trakcie tego konfliktu wiele napsułem, byłem upierdliwy itp. Ale wyciągnołem wnioski i cały czas je wyciągam , bo mi bardzo zależy na dostaniu szansy, na tej próbie dotarcia do siebie. Nie mogę gościa oklepać bo ja stracę, a niestety mi powiedziała że się mocno zbliżyli i jeszcze go nie kocha ale... Więc zaprosiłem go do nas do domu w celu jego poznania. Będę miły i sympatyczny, psychologicznie wykończę dziada bo będzie sie spodziewał pewnej "argresji" z mojej strony, a tak będę nieprzewidywalny. Jesteśmy na rozdrożu życia i jak nie zawalczę w ten sposób to wszystko stracę, a mojej żony nie winie jej do końca, gdyż jako kobieta pogubiła się, a ten gnojek to wykorzystuje!!! Miłe panie nie jestem życiową ofermą, nie jestem święty, staram sie i walczę, albo myślę że walczę. Ta sztuka którą napisało życie wymaga inteligencji a nie użycia siły!!! Niech gość też sie stresuje że ja niby jestem ok, ale mam świadomość że wiem. Pozdrawiam :) i dziękuje za wszystkie komentarze te pozytywne a w szczególności krytyczne.