Ja ją kocham a ona ...

napisał/a: tasiuncia 2008-12-11 16:51
Jestem ciekawa dalszego przebiegu tej wizyty.
napisał/a: mala1313 2008-12-11 17:39
ciekawe posuniecie... i bardzo dobre wspieram cie...
napisał/a: sebi 2008-12-18 11:42
Jak na razie moja taktyka przynosi pewne rezultaty, zaskoczyła wszystkich, a ja jestem bardzo miły i tolerancyjny w delikatny sposób. ba, nawet kanapki robie zonie do pracy. Chociaż mi ciągle przypomina że nie mam szans, to w głębi serca czuje że powinno być ok. z drugiej strony to też powoli się przyzwyczajam do myśli że przyjdzie czas i oczy mi sie otworzą, a wtedy już nie będzie odwrotu. myślę że daję szansę naszemu związkowi i się poświęcam z całych sił. człowiek nie zmieni sie w 100 % ale może popracować nad sobą aby było to regułą. Jeżeli święta nie pomogą, to już nie wiem. chyba będzie czas na zmianę stylu życia i poszukania szczęścia tam gdzie go obecnie nie ma. szkoda mi małej i to w sumie mnie zaczyna już tylko trzymać w domu. Pozdrawiam :)
napisał/a: Ankaaaa 2008-12-18 12:47
Sebi- albo twoja zona nie ufa Twojej przemianie i stad sie bierze jej ostroznosc w kalkulowaniu przylosci z Toba albo jest nie warta Twoich staran (przepraszam za dosadnosc). bo nie mozna cale zycie przyjmowac starania drugiej osoby nie dajac nic z siebie. no ale to moze byc rzeczywiscie kwestia czasu, wiec jesli jestes zdecydowany to bardzo popieram Twoje zachowanie.

chcialam sie Twojego zdania z poprzedniego posta, tego mianowicie, ze Twoja zona sie pogubila a "ten gnojek to wykorzystuje". to nie jest tak, ze ten gnojek to wykorzystuje. to po prostu ona mu na to pozwala. to, ze sprawy posunely sie tak daleko to jest wina tylko Twojej zony (w minimalnym stopniu moze Twoja), ale nie jego,bo on Ci uczciwosci i wiernosci nie obiecywal.i od niego nie masz prawa wymagac niczego,od zony natomiast jak najbardziej.wiem, ze chcesz wytlumaczyc zone, ale nie przerzucaj winy na innego-bo tylko Ty i zona tworzycie malzenstwo, nikt inny.

powodzenia!
napisał/a: zdesperowana21 2008-12-22 07:39
Wiesz co???tak myślę i myślę...skoro masz takie podejście to ok.rób wszystko żeby ratować wasz związek bo przynajmniej jak się sypnie to nie będziesz miał do siebie pretensji że czegoś nie zrobiłeś żeby było lepiej:)
napisał/a: she1982 2008-12-23 13:03
Ciężki orzech do zgryzienia. Przede wszystkim: napewno samobójstwo nie jest dobrym rozwiązaniem... Czy warto walczyć? Być może... ale jakoś nie wierzę by ona zechciała dać Wam jeszcze szansę. "Jeszcze go nie kocha, ale.."?? to już świadczy o tym, że Was skreśliła... może się mylę, nie wiem... w każdym razie życzę Ci dużo szczęścia i mądrych decyzji
napisał/a: claudiaa 2009-03-05 20:56
seba co tam u ciebie słychać?? jakie postanowienia poświąteczne??
napisał/a: sebi 2009-03-06 19:37
Oj dziewczyny działo się działo wylądowałem u psychiatry i psychologa teraz stanąłem na nogi i powiedziałem dość. wyprowadziła sie ode mnie, a ja no cóż. Nowy rozdział mojego życia. tatoo na ramieniu samochód o którym marzyłem czyli klasyczne volvo kombi z 96 r. spłukałem sie na maksa ale jestem powoli szczęsliwy. odżyła we mnie dusza podróżnika, krótkie samotne wypady w góry na zimowe szlaki daja mi satysfakcję. A żona? no cóż "podobno nie idzie zbudować szczęścia na czyimś nieszczęściu więc ja jej mimo wszystkiego życze szczęścia wiekszego niz to co jej zaoferowałem czyli miłośc do śmierci, to nie jest tak że zapomniałem. Ona i tak będzie w moim sercu, tak to just jest z ta prawdziwą miłością. To jest w wielkim skrócie pozdrawiam jako nowy wolny człowiek
sebi
napisał/a: claudiaa 2009-03-06 22:04
ciesze się że tak z tego wyszedłeś. Nie mogłeś siedzieć cicho. Każdy z nas musi być szczęśliwy!! Dałeś sobie szansę samemu - na uśmiech a nie straciłeś tego na nerwy :) Tak trzymaj!