Jak to poukładać?

napisał/a: asia301 2009-10-29 17:21
Witajcie.Długo szukałam takiego forum jak to.Może ktoś z Was pomoże mi sobie to wszystko poukładać.Bo jedyny przyjaciel,jakiego mam,jest przyczyną tego zamętu.Ja-żona,matka,on-mąż,ojciec,najpierw znajomy,potem przyjaciel,teraz na najlepszej drodze do tego,by zostać kochankiem.Znamy się 6 lat.Wiemy o sobie tyle,że nasi małżonkowie tyle nie wiedzą.Możemy rozmawiać godzinami-o wszystkim i o niczym.Z mężem tak nie mogę.Dał mi wsparcie gdy zachorowałam na depresję.Podobnie było ,gdy się poznaliśmy.Wtedy zdusiłam to w zarodku.Teraz nie wiem,czy chcę...Jestem dość blisko z jego żoną i to mnie najbardziej martwi.Bo mój mąż też święty nie był.Dla niego nie byłby to pierwszy raz.Sama sie sobie dziwię,bo kiedyś to nawet bym o tym nie pomyślała.Troszczymy się o siebie,wiemy,kiedy to drugie ma zły dzień.On nie nalega.Mowi,że cokolwiek będzie to niczego nie zmieni.Ale to nieprawda.Bo już zmieniło.Normalnie poszlabym do niego po radę...Ale ja chciałabym przeżyć tak egoistycznie coś,czego nie mam z mężem.Pociąga mnie jego osobowośći intelekt.Jak to wszystko poukładać,by nikogo nie skrzywdzić i samej siebie po raz kolejny nie poświęcić?
napisał/a: ~gość 2009-10-29 17:48
nie da się tak, żeby nikogo nie skrzywdzić.

PRZYJAŹN DAMSKO - MĘSKA NIE ISTNIEJE. Chyba, że on jest gejem.
W momencie, kiedy stał się przyjacielem, zaczęła się Twoja zdrada. Ale to było trudno przyjąć do wiadomości. On by się z Tobą nie przyjaźnił, gdybyś go fizycznie nie interesowała. Jestem facetem, wiem co mówię.

Dawno było wiadomo co będzie przecież.
Jesteś zdrajczynią. Najbardziej zraniony będzie Twój mąż.

Czy tak, czy siak, on będzie miał rok wycięty z kalendarza. Ale widać, że najwyższy czas na rozstanie z mężem, skoro nie umiecie ze sobą rozmawiać. Po prostu wypaliło się to coś.

Układaj sobie życie z kochankiem, życzę szczęścia, znacie się na tyle długo, że to rzeczywiście może coś z tego być, a przez ten czas męża przestałaś kochać całkowicie.

Takie życie.
napisał/a: asia301 2009-10-29 18:14
To nie prawda,że nie kocham męża.Czegoś mi brakuje.Nie znasz mej sytuaci.Przez 6 z mojego 10-cio letniego małżeństwa byłam sama.Mąż wyjeżdżał za granicę i było mu z tym dobrze.Gdybym nie postawiła sprawy na ostrzu noża dalej by jeżdził.Wyjeżdżał już przed ślubem.Pewnie to nas zniszczyło. A co Ty na to,że gdy ja potrzebowałam jego wsparcia,poczas choroby,słyszałam,że przesadzam i mam wziąć się w garść?Wiem,że z boku wyglądam jak nieciekawie.Myślisz,że się nie bronię przed tym?
napisał/a: ~gość 2009-10-29 20:01
asia30..
Powtórzę za moim poprzednikiem...Przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie istnieje. Ta przyjaźń prowadzi tylko do zdrady, a wiesz, że za to będzie cię wiele osób potępiało. Mówisz, że twój mąż nie był święty, jeśli on kiedykolwiek cie zdradził to wiesz co czuje druga osoba.
Moim zdaniem skoro mówisz, że nadal go kochasz to może warto walczyć o tą miłość, by ona nie wygasła, a nie szukać miłosci i pocieszenia u kogoś innego. Może powinniscie spędzic romantyczny weekend tylko we dwoje, porozmawiać i wszystko sobie wyjaśnić. Uważam, ze takie chwile zbliżyły by was do siebie.
Skoro twój mąż mieszkał i pracował za granicą, to może teraz masz do niego troszke pretensji, że nie było go w trudnych chwilach przy tobie. Był przyjaciel (jak o nim mówisz), jednak to przy mężu zostałaś i może warto naprawić coś co się wypaliło:)
ŻYCZĘ POWODZENIA
napisał/a: asica1982 2009-10-29 20:26
Z tego co napisałaś wynika jasno, że między Tobą a mężem dawno się już nie układa - coś się skończyło, czegoś brakuje. Ale może warto to zmienić i powalczyć o swojego męża, o ten związek, o rodzinę. Przecież napisałaś, że jesteś matką a więc są dzieci lub dziecko. Pamiętaj, że to co czujesz teraz do tego mężczyzny jest zauroczeniem, to tylko z początku jest takie fajne, później mija. Nie szkoda Ci marnować rodziny dla kilku chwil uniesień? Przecież wyszłaś za męża z miłości a więc kochałaś go. Nie szkoda Ci dzieci????
Napewno nie da się tego poukładać tak żeby nikogo nie skrzywdzić :( Niestety jak rozpada się rodzina zawsze ktoś na tym ucierpi :(
napisał/a: asia301 2009-10-29 20:35
Zgadzam się ze wszystkim,co piszecie.Ale z mojej perspektywy to nie jest takie proste.Wiecie jak to jest,jak myśli się,że nie jest się niczego wartym.I nagle ktoś pomaga,mówi,że tak nie jest.Że mu zależy.Najpierw jako przyjacielowi,potem...Ja nie mam złudzeń-żadne z nas nie chce opuścić rodziny.Tym bardziej wygląda to parszywie.To dziwna relacja,bo chodzi o sferę fizyczną i duchową.Trudne to...
napisał/a: ~gość 2009-10-29 20:46
Jasna sprawa, Ty po prostu kochasz tego kochanka swojego, ale lipnie z tym wyszło i ciężko wyjśc z sytuacji tak, żeby nie można było ciebie o nic obwiniac. Tego chcesz uniknąc. To se ne da. Zresztą sama dobrze wiesz co jest.

Po pierwsze przyjmij do wiadomosci, że winnym zdrady jest zawsze zdradzający. ZAWSZE. I nie próbuj nawet obwiniac męża o to, bo to nie fair.
U was doszło do kryzysu w związku, za co winę ponosicie OBOJE. Do zdrady jako takiej w sensie fizycznej nie wiem czy doszło, czy nie, zaczynasz kochac kolezke, wiec zdrada tzw. emojonalna jest. No i taka ludzka zdrada tez, bo obrabialas tylek mezowi przez 6 lat, brnąc w jak po równi pochyłej ku miejscu, w którym się teraz znajdujesz, czyli na samym dole. A za to winę ponosisz TYLKO TY. Wybacz, ale jesteś dorosła i przez taki kawał czasu wiedziałaś co się święci.

Teraz do rzeczy.

czy mnie się wydaje, czy Ty rzeczywiście winisz męża za to wszystko? teraz winisz go za to, że wyjeżdżał? Wcześniej nie zauważałaś tego, że wyjazdy was oddalają od siebie? Ja jestem osobą, która tak wyjeżdżała itd i tam zajmowałem się pracą i do domu, praca i do domu, cały czas tak w nastawieniu że każdy dzień to bliżej do powrotu. Odliczanie dni. Moja panna też tam ze mną była przez jakiś czas, widywaliśmy się często ja przyjeżdżałem do kraju, ona tam do mnie itd. Oczywiście kasa przesyłana kiedy tylko potrzebowała itd itd.

I co? Też mi nie mówiła, że jej to przeszkadza, odliczaliśmy razem dni. A w chwili jak pojawił się goguś, jej głównym orężem w oczyszczaniu siebie było właśnie to, że to przez to, że mnie nie było. Ale ja do jasnej ciasnej sobie nikogo nie znalazłem, bo wiedziałem, że mam kogoś, dla kogo to robię i do kogo wracam.

czy kiedy pojawił się kolega, nie zauważyłaś tego, że się do niego zbliżasz a oddalasz od męża?

Były rozmowy z mężem na ten temat, że coś się psuje, że się oddalacie? czy może nie było, bo ten temat był obwałkowany z kochasiem?

A mąż wyjeżdżał za granicę, mniemam, że do pracy, dla pieniędzy, z których Ty też korzystałaś. No chyba że wyjeżdżał sobie tak dla zabawy i miał cię głęboko.

Jeśli go kochasz, to musisz z nim porozmawiac i powiedziec, że wasz związek wymaga odnowy, że miłośc musi byc odkurzona, ROZMOWA Z MĘŻEM, ROZMOWA Z MĘŻEM, ROZMOWA Z MĘŻEM. NIE ZDRADA. ZDRADA NIE JEST SPOSOBEM NA ROZWIĄZANIE PROBLEMU W MAŁŻEŃSTWIE. Problemy to są właśnie wtedy jak się zaprasza tego kogoś do związku.

Jeśli pociąga cię intelekt i osobowośc tamtego, tak dobrze się rozumiecie, itd itd itd, to myślę, że jednak nie ma miłości pomiędzy Tobą a mężem. Jeśli byś go kochała, to nie mówiła byś tak o tych aspektach innej osoby, bo tu już miłością pachnie.

Kolejna rzecz:

napisal(a):Wiecie jak to jest,jak myśli się,że nie jest się niczego wartym.I nagle ktoś pomaga,mówi,że tak nie jest.


jakbym słyszał moją kłamczuchę Się uśmiałem tu... Dobre Jakby ci koleżanka powiedziała nagle, że tak nie jest, to też byś się w niej zakochała ?

Nie zauważasz pewnie, że pokazujesz właśnie mężowi w sposób koncertowy, że jest niczego nie wart i widac, że przejęta jesteś tym bardzo.

Teraz następna sprawa

napisal(a):A co Ty na to,że gdy ja potrzebowałam jego wsparcia,poczas choroby,słyszałam,że przesadzam i mam wziąć się w garść?


No ja na to tak. Optymista po prostu, twardy facet. Mówi ci e ten sposób, że nie jest tak jak ci się wydaje, wszystko ok, nie przejmuj się. Nie rozczula się nad smutkiem, bo to tylko tworzy więcej smutku. Może Tobie sprawiało swoistą przyjemnośc taplanie się w smutku i użalanie nad sobą, a kochanek/przyjaciel zawsze chętnie posłucha jak kobieta się użala na swojego męża, bo wtedy czuje się lepszy od tego męża. Proste

Nie znam ani ciebie, ani męża ani szczegółów Twojej choroby. Nie chcę znac, nie wnikam, ale wydaje mi się, że przytaczasz jakiś przykład, na zasadzie łapania go za słówka. Jakby ci zaczął słodzic, och ach, to pewnie by cię urzekł ktoś ''twardy'', kto właśnie tak podchodzi optymistycznie, na zasadzie ''weź się w garśc, nie przesadzaj, życie się toczy, będzie dobrze''.

Prosta sprawa - jeśli chcesz odbudowac małżeństwo to musisz zrobic jedna DUŻĄ rzecz - koniec jakichkolwiek kontaktów z kochasiem. Jak on będzie, to tylko będziesz się coraz bardziej w nim zakochiwac.

Jeśli wybierasz kochasia - koniec z mężem, wtedy unikniesz zdrady.

Nie ma, obawiam się sposobu na nakarmienie wilka i ocalenie owcy w tej sytuacji.

pozdrawiam
napisał/a: asia301 2009-10-29 21:49
Mocne słowa.Ale nie dziwią mnie,bo zostałeś skrzywdzony.Ja też.Kiedyś,przypadkiem,przeczytałam smsa męża do kogoś:"jesteś wspaniała,cudowna,Spotkamy się jeszcze nie raz.Będę się starał z całych sił".Poznałi się za granicą.A ja wtedy byłam jak żona cezara,poza wszelkim podejrzeniem.Gy zaczęło coś się dziać na początku,od razu się skończyło.I przez 4 lata nic poza przyjażnią nas nie łączyło.Wróciło niedawno.Nie dążyłam do tego.Nie chciałam tego.Z nim pogadam o ostatnio przeczytanej książce,albo o innych,ważnych dla mnie rzeczach.

A jeżeli chodzi o moją chorobę.W depresji nie ma tej garsci,w którą trzeba się wziąć.Świat jest czarny i nikt nie wie,co dzieje się w Twojej głowie.Nie możesz spać,jeść.Nie ma zkim pogadać,bo nikt nie wie,albo nie chce rozumieć tego,co Ci dolega.A ja byłam sama.A on rozumiał,bo kiedyś miał podobne doświadczenia.
Mąż wyjeżdżał do pracy.Fakt-zarabiał na naszą rodzinę.Ale jemu tam było dobrze.Były imprezy,dyskoteki,nocne kluby.A ja w domu z dziećmi,za towarzysza mając tylko babcię,zresztą niezbyt mi przychylną.Ja też pracowałam,dbałam o dom,dzieci.Nie było łatwo.Gdy przestał jeżdzić też było trudno.Trzeba było uczyć sie siebie na nowo.Niby jest ok,ale stało się to. Kiedyś myślałam,że zdrada mnie nie dotyczy. Ale "Tyle wiemy o sobie,ile nas sprawdzono"
Wiem,że cierpiałeś.Nie znam Twej historii.Ale wczuj się przez chwilę w moją sytuację. Dziękuję za zainteresowanie.To pomaga i skłania do myślenia
napisał/a: ~gość 2009-10-29 22:45
dobrze, że świadomie to zgasiłaś w zarodku, ale jak to mowia, stara milosc nie rdzewieje.

czy to oznacza, ze mojej wroci milosc do tamtego za jakis czas? zgasila to w zarodku, ale z moja pomoca, bo sie dowiedzialem i postawilem sprawe jasno ja albo on.

hmm...

wrocmy do rozmowy...

To, że mąż ciebie zdradził zmienia w pewnym stopniu postac tak zwanej rzeczy, ale na pewno ani nie dowodzi slusznosci Twojego dzialania, ani tym bardziej nie usprawiedliwia nic.

Według mnie problem masz w tym, że naprawdę coś w Twoim małżeństwie się skończyło, w obecnym stanie emocjonalnymi nie będziesz w stanie obdarzyc męża uczuciem.

Wiem, że w depresji świat jesty czarny i nie ma garści w którą można się wziąc, jestem u progu depresji, świeżo po zdradzie i balansuję na jej krawędzi, a może to już depresja.

Potrafię wczuc się w Twoją sytuację ale tylko w sprawie tej depresji.

Tak, jak mówiłaś, sądziłaś, że zdrada cię nie dotyczy, a stało się.

Ja też sądzę, że zdrada mnie znie dotyczy, miałem dużo kobiet w swoim otoczeniu, na studiach, w pracy, ale nigdy nie wykonałem tego ruchu w kierunku innej, bo kierowałem się zasadą szczerości wobec niej.

Brzydzę się zdradą, brzydzę się zdrajcami, miałem akcję za młodu w rodzinie (ojciec odwalił), niestety teraz dotknęło mnie to od mojej najukochańszej miłości, więc sztylet na nowo.

Musisz isc za glosem swojego szczescia, zdobycie którego zycze ci z calego serca, choc nie pochwalam, delikatnie mowiac, Twojej zdrady.

pozdrawiam
napisał/a: asia301 2009-10-30 10:21
Wiesz,mąż twierdzi,że nic nie było.Ale po co więc takie słowa do kogoś,do kogo nic się nie czuje?Wszelkie dyskusje na ten temat kończy od razu.Wogóle dla niego wszystko jest albo czarne albo białe.A ja widzę wiele szarości.
To,co teraz przeżywam,to nie miłość.Jakieś zauroczenie,zafascynowanie-może tak.Głównie chodzi chyba o wątek fizyczny połączony fascynacją drugiej osoby[z tym też jest problem między mną a mężem ].Cokolwiek będzie i tak nie będziemy razem.On jest starszy,bardziej"doświadczony".A mąż był moim jak na razie jedynym mężczyzną.Na razie zbyt daleko to nie zaszło,jężeli chodzi o sfere fizyczną.Tyle razy obiecywałam sobie,że wracamy do poprzednich relacji.Ale na tym się kończyło.Chciałabym,żeby było jak kiedyś.Ale tak już nigdy nie będzie,niestety.
Co do Twej sytuacji.Wiem,że zawsze będziesz czuł lęk przed tym,czy to wszystko się nie powtórzy,Tego nie wiesz.Najlepiej nie myśleć za dużo.Choć wiem,że tak się nie da.Można wybaczyć.Gdyby jeszcze tak można zapomnieć...
napisał/a: Smutne Oczy 2009-10-30 10:31
Zasada 80/20 mam podobną sytuację tylko w roli zamiennej zależy mi na rodzinie a jednocześnie chce osiągnąć to 20 procent którego brakuje do pełni szczęścia u mnie brakuje oczywiście więcej przez lata pogubiło się z 50% no cóż tak w życiu bywa ciągle los stawia nas przed dokonywaniem jakiegoś wyboru Dlaczego jest tak że ci zdradzani muszą walczyć za wszelką cenę i nic nie robić dla siebie a zdradzający korzystają z życia a potem wracają wszystko pozornie się układa i życie płynie dalej aż do kolejnego razu. Ja mimo zastanowienia nad życiem myśle że trzeba wykorzystać to co nas uszczęśliwi i nie można też sie zapomnieć i wejsc w wir bo ciężko z niego wyjść później bez rany kogoś lub siebie co do budowania życia na nowo z kochankiem nie radze za duzo osób ucierpi a po latach zacznie się zastanawianie czy było warto i wyjdzie ze nie Jestem zdania że co się nie wyda to Twoje a co do zaufania i ranienia pewnie i u Ciebie jest nadszarpnięte do męża bo jak wspomniałaś znalazłaś już coś co zabolał A co do rodziny to myślę ze jest najważniejsza i nie warto ranić tych którzy wcale nie sa winni czyli chodzi o dzieci
napisał/a: asia301 2009-10-30 11:28
Witam_rodzina jest najważniejsza.Ale ja nie chcę ich opuścić.Sama nie wiem,może chcę czegoś,czego nie mam w małżeństwie.To podłe,wiem.Ale przez cały czas to ja się poświęcałam.Moje potrzeby były na drugim planie.Teraz tak egoistycznie chcę czegoś dla siebie.Kiedyś dla mnie seks=miłość.Teraz trochę zrewidowałam swoje poglądy.Sama sie sobie dziwię.
To głupie,ale zależy mi na "tym drugim" i to bardzo.Na jego opinii o mnie.I boję się,że jeżeli do czegoś dojdzie to stracę jego szacunek..To nie miłość,sama nie wiem co.Tak bardzo się pogubiłam...Piszesz,że co się nie wyda to moje..Ok,prawda.Ale mam sumienie,i będę z tym musiała żyć...I to tylko dzięki temu nie wykorzystałam paru okazji do zdrady..Pozdrawiam i dziękuje za zainteresowanie