Jak uatrakcyjnić związek??? - szarość...

napisał/a: akado 2008-10-13 10:43
Witajcie!
Jestem mężatką z 3-letnim stażem, mamy 1 dziecko. Przebywam na urlopie wychowawczym, pracuje tylko mąż. Od dłuższego czasu mam wrażenie, że nasz związek jest taki szary i rutynowy, że moje - nasze życie takie szare się zrobiło i ryczeć mi się chce. Ciągle, codziennie to samo, nic ciekawego się nie dzieje. Wkółko dziecko i sprzątanie mieszkania, zero znajomych w miejscu zamieszkania - i tak jest odkąd poszłam na wychowawczy rok temu (wcześniej mieliśmy opiekunkę). Nie mam pomysłu jak zaskoczyć męża, co zmienić w sobie, w naszym życiu aby była ta nutka atrakcyjności, ciekawości, tajemnicy. Poza tym - co zrobić, by nawarstwiające się sprzeczki nie powodowały chłodu i wogóle...

Ja nie czuję się dobrze będąc w domu z dzieckiem (wolałabym pracować ale mamy taka sytuację, że muszę być z dzieckiem). No i wiadomo - przy dziecku, czy na spacerki potrzebuję wygodnych ubrań - więc w mojej szafie są buty raczej na płaskim obcasie, nie mam dokąd ładnie się ubierać - tzn. elegancko jak kiedyś do pracy.... . Nie czuję się kobieco. Nie mam się do kogo odezwać w ciągu dnia za wyjątkiem dziecka. Jesteśmy we dwoje z mężem w weekendy - i wtedy mogę się ładnie kobieco ubrać ale wychodzimy...tylko na obiad do teściów lub na spacer z dzieckiem. Poza tym mężowi nic się nigdy nie chce!!! Po pracy - musi odpocząć. W sobotę - musi odpocząć. W niedzielę - też zmęczony. Rzygać się chce. Gdzie zniknął ten pomysłowy chłopak z początków naszego małżeństwa???? Wiem że ja też nie jestem ideałem ale jestem już bezsilna że nie możemy się dogadać.

Mąż po powrocie z pracy (pracuje 8h za biurkiem) wskakuje w dres i siada przed komputerem, ciągle mówi, że jest zmęczony i musi odpocząć. Wiadomo, że z tego powodu się kłócimy - wogóle nie pomaga mi w domu, nic mu się nie chce, twierdzi że skoro ja nie pracuję to dom jest na mojej głowie w tygodniu i w weekendy. Nie wymagam od niego mnóstwa prac domowych ale aby czasem gary umył, bo czuję się jak żywa zmywarka.
Oto przykład powodu naszych sprzeczek, które się nawarstwiają od wielu miesięcy. Wczoraj była niedziela i mieliśmy gości, upiekłam ciasto i zrobiłam sałatkę itp. Mąż rozłożył stół i porozstawiał talerzyki. Jak goście poszli została sterta naczyń do mycia, poprosilam męża delikatnie by je pozmywał - to byłby jego drugi raz mycia naczyń w tym tygodniu. Powiedział, że jest zmęczony i musi odpocząć a poza tym przypomniał że rano już umył parę szklanek (pierwsze mysie naczyń w tym tygodniu) i rozłożył stół, więc garów mył nie będzie, a skoro ja też jestem zmęczona to sobie je umyję rano jak się wyśpię....Oczywiście się wściekłam (jestem cholerykiem mąż jest spokojny zupełne przeciwieństwo). No i gary zostały oczywiście do mycia mnie na dzisiaj (poniedziałek) a mąż utonął w komputerze, a ja w telewizorze. No i przez te gary zniknęła oczywiście szansa na romantyczny wieczór bo już byliśmy poprztykani. TAK JEST U NAS BARDZO CZĘSTO.

Ja zostałam wychowana inaczej, i dlatego się wściekam na męża. U mnie w domu każdy coś robił jak było coś do zrobienia, nie do pomyślenia było żeby sterta brudnych naczyń została na rano, nikt się nie licytował, tata mył, brat też, lub ja, zresztą mama wszystko w domu dla gości szykowała - dlatego potem naczynia zmywaliśmy my, to było oczywiste. Wiem - jestem perfekcjonistką a mój mąż wręcz przeciwnie, i jest jedynakiem na dodatekwidać że mama za niego wszystko w domu robiła, nie umiemy się od kilku lat dogadać pod względem podziału obowiązków w domu, nawet jak pracowałam to mąż w domu nie robił NIC!!!! - nie dało się go zmusić ani przekonać perswazją. Ja z powodu np. nieumytych naczyń dosłownie gorzej śpię w nocy!!! Taka już jestem. Może to wada.

Mam wrażenie, że mój mąż traktuje dom jak hotel - gdy mu to mówię (spokojnie) i popieram argumentami, to on się denerwuje że jestem zrzęda i zamyka się w sobie - a wobec siebie wogóle nie jest krytyczny.
Ja często idę łazienki i ryczę z bezsilności bo normalnie straciłam ostrość spojrzenia na całą tę sytuację!!!!:confused:
DORADŹCIE COŚ!!!!!
Cikitusia
napisał/a: Cikitusia 2008-10-13 12:22
Nie wiem co doradzić, myślę że powinniście pogadać. Albo inaczej..... Powiedz mężowi że na jakiś konkretny dzień np. 25 październik ma on coś zaplanować, na cały dzień..... co będziecie robić, o czym rozmawiać itp., on niech też zdecyduje kiedy będzie twoja kolej..... Jeżeli powie że jest zmęczony itp. to powiedz mu że ty też jesteś......
Wiem że to nie jest łatwe, ale musisz sama się postarać, faceci już tacy są.....
napisał/a: Ankaaaa 2008-10-13 12:34
na Twoim miejscu a raczej na moim miejscu to bym te talerze potlukla i z glowy. powiedzialabym, ze skoro maz taki pracujacy to niech zarobi na zmywarke, albo ewentualnie bedziemy tluc talerze regularnie po kazdym posilku,bo Ty, tak, jak on, pracujesz na jeden etat- jako opiekunka, a jesli chce miec gosposie, to niech na nia zarobi.
wbrew pozorom jestem osoba, ktra rozumie,ze maz po pracy moze byc zmeczony,ale w tym wypadku jest to tylko pretekst, zeby nic nie robic.

poniewaz do facetow dochodza tylko fakty i czyny, a nie slowa, wiec generalnie rozmowe bym sobie darowala, zreszta pewnie juz z nim rozmawialas.proponuje abys znalazla sobie prace na pol etatu i postawila meza przed faktem dokonanym-musicie sie podzielic obowiazakami domowymi i opieka nad dzieckiem. jesli mu sie nie spodoba-trudno. nie wycofywalabym sie z tego,bo inaczej utkniesz we wlasnym mieszkaniu jako "pomoc domowa", Ty w sobie ani on w tobie wiecej nie zobaczy kobiety, tylko matke i matke i zone.
napisał/a: akado 2008-10-13 15:18
No właśnie - ROZMOWA NIC NIE DAJE. Po prostu z nim się nie da konstruktywnie porozmawiać (pomimo że jest inteligentny i wykształcony i zawsze stoicko spokojny i nigdy nie podnosi głosu.

Jak się złoszczę - to mąż mówi, że takim tonem rozmawiać nie będziemy i koniec rozmowy. Jak z kolei mówię spokojnie - to mąż mówi że:
- ciągle wyszukuję problemy
- czepiam się drobiazgów
- czepiam się jego
- wypominam mu
- jestem zrzęda
- tak zawsze odwraca moje argumenty, że wychodzi iż wszystko jest MOJĄ winą w tej danej sytuacji.

Kobiety - jestem BEZSILNA! Po takich "rozmowach" z mężem zupełnie tracę jasność sytuacji! Zamykam się w łazience i płaczę cichutko - bo już sama nie wiem czy to ja jestem taka okropna i się czepiam drobiazgów i źle reaguję i robię mu piekło na ziemi, czy też ja mam rację.
Z powodu utraty postrzegania przeze mnie rzeczywistości ostro i właściwie w takich sytuacjach - chciałam iść do terapeuty małżeńskiego ale mąż nie chce i wogóle nie rozumie po co?
napisał/a: Lorka 2008-10-13 15:48
Ja chyba bym w twojej sytuacji wyznaczyła podział obowiązków, powiedziała mu, że do mnie w domu należy to i to, a do niego to i tamto. Po czym robiłabym to, co do mnie należy, a do jego obowiązków bym się nie dotykała. I jeśli on by nie wypełniał swojej części, to ponosiłby konsekwencje, np. chodził w brudnych ciuchach albo jadł z brudnego talerza. Rób to, na co masz siłę, a jeśli on będzie wymagał czegoś więcej, to powiedz, że zrobiłaś już to i to, jesteś zmęczona i musisz odpocząć.

A on wie, że ty płaczesz i w ogóle, co się z tobą dzieje?
napisał/a: nika76 2008-10-13 15:58
tak to właśnie jest jak mija czas kiedy jesteśmy soba zachwyceni, a zaczyna sie szara rzeczywistość , i kazda z nas to przechodzi, , potrzeba spokojnej ,szczerej rozmowy,moze w końcu cos do niego dotrze . ale to nie wystarczy raz powiedzieć , tylko powtarzac to kilka razy ,bo oni juz tacy są i tego akado ci zycze ,zrozumienia
napisał/a: akado 2008-10-13 15:59
Otóż mój mąż uważa że WSZYSTKO w domu powinnam teraz robić ja + opieka nad dzieckiem, bo on pracuje a ja nie (jestem na urlopie wychowawczym.
I że jak pójdę do pracy, to wszystko będzie wyglądało inaczej.
Niestety sytuacja wygląda tak, że póki co ja nie mam jak iśc do pracy bo nie mamy z kim zostawiać dziecka(nie będę się zagłębiała w szczegóły).

Poza tym kiedyś mieliśmy opiekunkę do dziecka a ja pracowałam na cały etat i co???? - mąż w domu i tak prawie nic nie robił i ja mialam na glowie jeszcze wiecej obowiazkow niz teraz .Naczynia owszem czasem umył , gdy argumentowałam, że rano opiekunka przyjdzie i wstyd by było brudno. Ale jak ja miałam na popołudnie do pracy 14-22 to...zawsze zostawiał mi stertę naczyń żebym je sobie umyła rano, bo on się musiał zajmować dzieckiem wieczorem jak byłam w pracy i nie miał biedak jak umyć. Ale na komputer yawsze mial czas - bo musi kiedys odpoczywac a nie tzlko ciagle pracowac.
napisał/a: kratka4 2008-10-14 22:49
Oj skąd ja to znam:)Mój mąż też jest wiecznie zmęczony i też nic nie robi w domu.I też jak u ciebie mówi,że skoro nie pracuję to co mam innego do roboty.A roboty jest,dwójka dzieci,sprzątanie,gotowanie,pranie,odrabianie lekcji z dziećmi i tak cały Bozy dzień.Do tego on nie ma czasu,żeby z nami chwilę pobyć,bo pedzi pomóc bratu robić samochód.Ja zrobiłam tak.Ponad tydzień się do niego nie odzywałam.Nie umyłam jego kubka po kawie,którą wypił,Traktowałam go po prostu jak powietrze.Po 5 dniach zaczeło coś w nim pękać.Zaczął pytać o co chodzi,czemu się gniewam i wtedy ja....kawe na ławe.Dnia mi nie stracza na wszystko,zbieram po tobie ciuchy po mieszkaniu,jak po dzieciach.Zbieram talerze i szklanki bo zjesz wypijesz nawet do zlwu cięzko wynieśc.Czuje sie jak kura domowa,której obowiązkiem jest oporządzać cały dom,dzieci i jeszcze jego.Pytam kiedy zapytałeś czy mi herbate zrobić??Kiedy umyłes talerz po sobie??Kiedy zapytałes jak sie czuje??Kiedy znajdziesz czas dla mnie i dzieci??
Powiem Ci,że(odpukać)jak na razie poskutkowało.Odwiozłam syna do szkoły wracam gary pozmywane:O.Pojechałam na zakupy wracam,kawa zrobiona:O Oby tak dalej.
Po tej kłótni pogadaliśmy na spokojnie i powiedziałm mu co mnie boli.Rozumiem,że nie pracuje i mam wiecej czasu,ale to nie znaczy,ze mam z kuchni nie wychodzić,ani nie miec czasu dla siebie.Obiad zawsze ugotowany ma,więc ciekawe jakby zareagował,gdyby wrócił z pracy a obiadu nie ma:D.Czasem trzeba postawic faceta przed faktem dokonanym,inaczej nie poskutkuje.ślubowałysmy im wierość i miłość,a nie usługiwanie im przez całe zycie.
Także nie łam się kobieto tylko bierz sie do rzeczy.Nie pokazuj,że ryczysz,że cierpisz.Pokaż że jestes silna i twarda.W końcu tobie tez się od życia coś nalezy
pozdrawiam gorąco:)
napisał/a: akado 2008-10-15 09:33
Kobietki dzięki za odpowiedzi i wsparcie!!! Postaram się wykorzystać Wasze rady!
Czasami mam wrażenie, że mój mąż jest jak mur - wszystko co mówię się od niego odbija i kompletnie nic nie dociera. Czasem mam już dość bo zupełnie nie wiem jak do niego dotrzeć i czy to wogóle jest możliwe.
napisał/a: edit71 2008-10-15 17:21
Czesc ja miałam tak samo ale w koncu zwyciezyłam moj maz zrozumial co mnie meczy i czego potrzebuje ale musze ci powiedziec ze rozmowa bardzo mi pomogla faceci to takie małe dzieci duzo trzeba im tłumaczyc .Zycze ci wytrwałosci ;)
millka7
napisał/a: millka7 2008-10-27 20:05
Podoba mi się odpowiedź Anki.... Potłuczone talerze czasami lepiej przemawiają niż ciągłe narzekanie (nie polecam) lub rozmowa na temat podziału obowiązków. Ale szkoda trochę tych naczyń! Niestety w większości kobiet zostało zaszczepione przekonanie, że musi ona być idealną matką, kochanką, sprzątaczką i kucharką. Natomiast większość mężczyzn jest wygodna i leniwa. Mężczyźni zawsze czują, że oni mają większe prawo do zmęczenia, leniuchowania bo praca kobiety jest taka lekka i przyjemna (w przeciwieństwie do ich pracy własnej). :DKobieta to wogóle genijalny robot, który musi działać 24 godziny na dobę na 4 etaty z wiecznie uśmiechniętą miną. A niech spróbuje narzekać że jej źle, a co gorsza wymagać czegoś od mężczyzny. Jaki jest złoty środek? On tkwi w nas KOBIETKI!! To my musimy zrzucić z siebie balast "IDEALNEJ...". To my musimy przestać myśleć "bo jak my tego nie zrobimy to kto?, mężczyzna?". :confused:A i owszem jak nie pozmywamy naczyń przez tydzień, nie popierzemy ubrań, nie poodkurzamy mieszkania, to kto to zrobi? Ktoś musi, a ponieważ mężczyźni podobno wolą rozwiązywać problem, niż o nim mówić, więc niech znajdą sposób by go rozwiązać (niech się za to również wezmą)!!:eek: Zostawmy coć dla nich, a nie tylko "my i my"!
napisał/a: madeline9 2008-10-30 00:05
Witajcie...no ja mam podobny problem...tylko, ze tez jak anrazie nie umiem sobie z niem poradzic... nie mam meza, tylko chlopaka, no ale zyjemy razem wiec problemy sa podobne choc dzieci nie mamy. tez nie mam zielonego pojecia jak do niego dotrzec...dziala ale na krotka mete...wszystko mozna...mozna zrobic mega awanture, wyjsc z domu, mozna spokojnie porozmawiac a i tak bedzie jak zwykle to samo....
prawde mowiac to moj ostatnio udawal ze chce cos zrobic...npo ale oczywiscie komputer....a potem gdy ja zrobilam to co mialam zrobic to dopiero jego czekaly wszystkie obowiazki i wtedy pretensje ze moglabym pomoc...no niesamowite...jak to uslyszalam to padlam....eeehhhh