Jak uatrakcyjnić związek??? - szarość...

napisał/a: madeline9 2008-10-30 10:30
a co do zrzucenia z siebie balastu idealnej....dla mnie to prawie niemozliwe:) nie wyobrazam sobie olewac wszystko. choc bardzo chetnie olala bym wszystko i kazala sie martwic jemu co jutro na obiad... staralam sie nie myslec o takich rzeczach zycia codziennego ale sie nie da!
zwlszcza ze facet siedzi tylko przed komputerem (po cholere ta elektronika!) i nawet nie ma ochoty milo ze mna spedzic czasu, wymyslec cos, zorganizowac wypad do kina, cokolwiek!!!
no wlasnie, jak zmusisc facetow do tegpoz eby znowu zaczeli robic mile niespodzianki itd?
napisał/a: steel 2008-10-31 20:27
kup kwiaty, pomaluj ściany, zrób dobry obiad....i zaproś sąsiada.
napisał/a: czarna2318 2008-11-03 16:30
Ja mam właściwie taki sam problem.Jesteśmy 3 lata po ślubie mamy dwójkę dzieci 3 letniego synka i 3 miesięczną córeczkę.Oboje jesteśmy młodzi ja mam 24 on 25 lat.A ja czuje się tak jak byśmy byli 100 lat po ślubie i mieli po 60 lat.Mój mąż pracuje od rana do wieczora ja od rana do wieczora siedzę w domu z dziećmi.On ma prawo być zmęczony,ma prawo sobie gdzieś pojechać,a ja nie jestem zmęczona,bo przecież siedzę w domu.I to jego głupie stwierdzenie,że dlaczego ja narzekam przecież siedzę w domu i o nic nie muszę się martwić więc powinnam być zadowolona i szczęśliwa.A ja czuje się sfrustrowana i zmęczona życiem.
Wszystko się popsuło odkąd mąż w delegacje zaczął jezdzić,tak było przez kilka miesięcy,że widzieliśmy się tylko w weekendy i przez to oduczyliśmy się bycia we dwoje.Kiedy przyszedł okres,że znowu pracował na miejscu i wracał do domu po pracy to była masakra,kłóciliśmy się o wszystko i to przeważnie ja miałam do niego pretensje o wszystko.Bo ciągle jestem sama,on woli z kolegami piwo wypić.Przez dwa miesiąc jedyny czas jaki spędzaliśmy razem to była noc kiedy spaliśmy w łóżku.Żadnego przytulenia,pocałunku,seksu,nic,nawet nie rozmawiamy,bo tak właściwie to nie ma o czym.Nasze rozmowy ograniczają się jedynie do tematu pieniądze,jedzenie i dzieci.Nie rozmawiamy o nas o tym co czujemy,o naszej przyszłości.
Mam serdecznie dość tego małżeństwa.To siedzenie w domu mnie wykańcza.Zero wyjść,bo są dzieci,których nie mam z kim zostawić.Sylwester,Andrzejki,ostatki też w domu przed tv.
Nie wiem czy dam radę to wytrzymać psychicznie.Myślałam o rozwodzie ale gdzie mam się wyprowadzić na dodatek z dziećmi,bez pracy?Czy ja od niego tak wiele wymagam,chciałabym,żeby czasami przytulił,powiedział,że mnie kocha,przyniósł kwiaty,zapytał jak się czuję.Chciałabym żeby dostrzegł we mnie kobietę,a nie tylko służącą,upierz,ugotuj,posprzątaj.
Dzisiaj znowu pojechał w delegacje,a ja nie rozpaczam tylko się cieszę,że w końcu od niego odpocznę,że nie będzie tych wszystkich kłótni.To znaczy,że już go nie kocham?
napisał/a: Cudowna8 2008-11-04 14:15
Ankaaa - jestes WSPANIAŁA komentarz REWELACYJNY!!! ale sie uśmiałam....
napisał/a: deedee86 2008-11-05 13:02
no to powiem tak na samym poczatku tez tak mialam maz z pracy do domu na kompa i nic nie robil nawet naczyn nie wkladal do zlewu tylko gdzie zjadl tam talerze ale ja nie winilam go tylko jego mame bo bedac u niego widzialam cos ie dzieje on mial pokoj na pietrze a mmusia po talerzyki latala bo zaczela zmywac nauczyla go to miala ale ja sie nie dalam powiedzialam zarosniemy brudem/bedziemy jedli z plastikow i wyrzucali zastrajkowalam w domciu i nie zmywalam po nim czego nie bylo w zlewie troche mu sie zbieralo ale po uwaga tyg przynosil jak nie bylo z czego jesc i mowilam jemy dzis z gara nauczyl sie znosic ale kto nadal zmywal ja/sprzatal ja i znow zastrajkowalam pytalam sie pozmywasz odpowiedz "tak poźniej" ok olewalam to i nie mylam dopoki on nie pomyl a sprzatac tez go nauczylam bo zaczelam zapraszac gosci i mowilam mu posprzataj bo dzis przychodzi nas kolega musial posprzatac i tak sie nauczyl na mrginesie na samiutkim poczateczku trzaskalam talerzami kubkami i sam musial posprzatac tak to jest z rozpieszczonymy dziecmi teraz juz sam sprzata mieszkanie pozmywa to ze pracuje to nie znaczy ze ma tylko pracowac ja wychowuje dziecko/gotuje/piore/zmywam ale jesli mowie pozmywaj to mam pozmywane
napisał/a: karolaX1212 2008-11-07 20:55
Ja mam ten sam problem. Narazie nie jest jeszcze miom mężem ale planujemy ślub w przyszłym roku i mieszkamy razem od 1,5 roku. Mam jednak poważne obawy. Pracuje na cały etat, robie studia, chodze na kurs angielskiego dwa razy w tygodniu i raz w tygodniu na aerobik. Na brak zajęć nie narzekam. ALE OD MOJEGO CHŁOPAKA SŁYSZE ŻE JESTEM MAŁO AMBITNA. Mówi np. tak twoja praca 3 godziny posiedzisz i do domu. Pracuje 7 godzin, tylko mówiąc mi to, chce mi zrobić przykrość. W domu nie robi TOTALNIE NIC. W ciągu 1,5 roku garnki pozmywał może 2 razy i to jeszcze wtedy jak byłam chora. Ja gotuje i to codziennie, pomyje , popiore wszystko wyprasuje i posprzątam mieszkanie. I to są moje obowiązki, czyli obowiązki KOBIETY. Jego mama była na każde zawołanie i odemnie wymaga tego samego. Fakt ze bardzo dużo pracuje, bo ma swoją firme i non stop coś tam kombinuje, ale ja stałam się kurą domową a jak jeszcze słysze że nic nie robie i nie mam celu w życiu to krew mnie zalewa. On uważa że jak mnie zabierze raz w tygodniou w weekend do restauracji to sprawa załatwiona. Nawet ja w domu naprawiam pene rzeczy bo nigdy go nie ma. Nie chce takiego życia. Ale co mam zrobić??????? Mam 23 lata a czuje się jakbym była jego matką z 50 na karku. Mam takiego doła jak cholera. To jest mój pierwszy poważny związek który trwa już 4,5 roku. PPOMÓŻCIE, rozmowa nic nie daje już wiele razy prosiłam dalej mi wcale nie pomaga i zapowiedział ze tak juz będzie bo to jest wszystko moja rola. Co mam zrobić z tym, wyprowadzić się............. Prosze o rady
napisał/a: steel 2008-11-11 09:29
karola napisal(a): On uważa że jak mnie zabierze raz w tygodniou w weekend do restauracji to sprawa załatwiona.


jedno jest pewne. po małżeństwie częstość tego dobrodziejstwa się zimniejszy, ba nawet może ustać. mam nadzieję że pomogłem.
napisał/a: karolaX1212 2008-11-11 23:19
Odbyła się poważna rozmowa, nie wyprowadze się. A on szczerze przeprosił i wytłumaczył że mniał teraz bardzo cieżki tydzień, o czy ja wiedziałam ale nie zdawałam sobie sprawy że aż tak ciężki. Sama w miare możliwości musze się uporać z miom problemem. Sama chyba też niektórych rzeczy nie rozumiałam.
napisał/a: madeline9 2008-11-21 13:57
Karola...ale dlaczego sama?? Wszystko mozna zrozumiec, mozna zrozumiec ze ktos ma ciezka prace, ze nie ma czasu na posprzatanie itd...ale zeby mowic ze jestes malo ambitna?? to chyba przegiecie...i nie daj sie omotac facetowi bo to najwieksza porazka....
napisał/a: fler 2008-12-03 14:41
Na przykład u nas to ja przejmuję inicjatywę wymyślania ciekawych rzeczy do robienia razem w wolnym czasie. Przede wszystkim dlatego, że mój mąż jest bardzo zapracowany..To ja najczęściej buszuję po Internecie wyszukując ciekawy film, na który moglibyśmy się wybrać do kina czy fajny koncert gdzieś na mieście itp. Kiedy wraca z pracy w piątkowy wieczór, czekam na niego z ciekawą propozycją. Natomiast jeśli chodzi o szare chwile w naszym związku, to mam na to taką prostą zasadę, że z reguły przeprowadzam ciekawe innowacje w swoim wyglądzie, często zabawne i on się rozwesela:)Na szczęście nie zdarza się to zbyt często, bo wtedy to byłabym kameleonem:)
napisał/a: WINNIE 2009-03-10 16:10
czarna2318 napisal(a):Ja mam właściwie taki sam problem.Jesteśmy 3 lata po ślubie mamy dwójkę dzieci 3 letniego synka i 3 miesięczną córeczkę.Oboje jesteśmy młodzi ja mam 24 on 25 lat.A ja czuje się tak jak byśmy byli 100 lat po ślubie i mieli po 60 lat.Mój mąż pracuje od rana do wieczora ja od rana do wieczora siedzę w domu z dziećmi.On ma prawo być zmęczony,ma prawo sobie gdzieś pojechać,a ja nie jestem zmęczona,bo przecież siedzę w domu.I to jego głupie stwierdzenie,że dlaczego ja narzekam przecież siedzę w domu i o nic nie muszę się martwić więc powinnam być zadowolona i szczęśliwa.A ja czuje się sfrustrowana i zmęczona życiem.
Wszystko się popsuło odkąd mąż w delegacje zaczął jezdzić,tak było przez kilka miesięcy,że widzieliśmy się tylko w weekendy i przez to oduczyliśmy się bycia we dwoje.Kiedy przyszedł okres,że znowu pracował na miejscu i wracał do domu po pracy to była masakra,kłóciliśmy się o wszystko i to przeważnie ja miałam do niego pretensje o wszystko.Bo ciągle jestem sama,on woli z kolegami piwo wypić.Przez dwa miesiąc jedyny czas jaki spędzaliśmy razem to była noc kiedy spaliśmy w łóżku.Żadnego przytulenia,pocałunku,seksu,nic,nawet nie rozmawiamy,bo tak właściwie to nie ma o czym.Nasze rozmowy ograniczają się jedynie do tematu pieniądze,jedzenie i dzieci.Nie rozmawiamy o nas o tym co czujemy,o naszej przyszłości.
Mam serdecznie dość tego małżeństwa.To siedzenie w domu mnie wykańcza.Zero wyjść,bo są dzieci,których nie mam z kim zostawić.Sylwester,Andrzejki,ostatki też w domu przed tv.


Nie wiem czy dam radę to wytrzymać psychicznie.Myślałam o rozwodzie ale gdzie mam się wyprowadzić na dodatek z dziećmi,bez pracy?Czy ja od niego tak wiele wymagam,chciałabym,żeby czasami przytulił,powiedział,że mnie kocha,przyniósł kwiaty,zapytał jak się czuję.Chciałabym żeby dostrzegł we mnie kobietę,a nie tylko służącą,upierz,ugotuj,posprzątaj.
Dzisiaj znowu pojechał w delegacje,a ja nie rozpaczam tylko się cieszę,że w końcu od niego odpocznę,że nie będzie tych wszystkich kłótni.To znaczy,że już go nie kocham?



Wiesz Czarna, jakbym czytała o sobie, dokładna sytuacja, mąż, dwoje dzieci, których nie mam z kim zostawić i też nie rozmawiamy, bo on nie jest ciekawy co czuję jakie mam plany na przyszłość> też wciąż jestem tylko z dziećmi. Jestem spokoja tylko wtedy, gdy jest w pracy i wydaje mi się ,że przynajmniej ja już go nie kocham, mam wrażenie, że będąc sama byłabym szczęśliwsza, a na pewno spokojniejsza, bez tych awantur o pierdoły, ale też nie wiem, gdzie miałabym odejść i czy poradziłabym sobie sama?
Pozdrawiam