Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl
Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl
Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.
Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:
- zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
- zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
- zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
- zmiany porządkowe i redakcyjne.
Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.
Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl
Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).
Jak ujarzmić wiecznie wściekłego wulgarnego mężczyznę?
Tak naprawdę to poza tym przekonaniem, nie było nic pięknego w tym związku już od samego początku. Wyzywał mnie, krzyczal na mnie, nie chcial mowic o swojej przeszlosci... Uznalam, ze zmieni się, bo przeciez nikt, kto zna kobietę dwa miesiące nie oświadcza sie jej, jesli jej nie kocha. Tak wiec z tym przekonaniem wyszlam za mąż. Oczywiście nic się nie zmieniło, a doszly dodatkowe problemy- osobne konta i niechęć męża do informowania mnie o swoich zarobkach, wydatkach, priotytet, jakim okazala się praca, a ponadto nadzwyczaj bliskie kontakty z matką, weekendy spędzane oddzielnie- kazdy u swoich rodziców (mieszkamy ok. 100 km od domów rodzinnych) i to ze on musi z mamą. Każda rozmowa na temat wspolnoty majątkowej, spraw intymnych, obojętnie- nawet zupelnie przyziemnych tematów konczy sie AWANTURĄ, bo mąż twierdzi, że to "bzdury", ze zadaje "głupie pytania" i zaczyna się. Najpierw wrzeszczy na mnie, doprowadzając mnie tymi wrzaskami do złości (no bo jak mogę siedziec cicho, jesli ktos na mnie krzyczy bez powodu????), potem mnie obraża, poniża- wyzywa mnie od różnych ! No i co ja mam zrobic??? Moje poczucie wartości strasznie spadło, bo dotąd czułam się ciekawą, dość ładną i wykształconą kobieta teraz jestem w awanturniczych słowach męża kimś skrajnie odmiennym... to starsznie boli.
Chodzę wokół niego jak koło jajka, ale zawsze jest cos, co go wytrąci z równowagi. Przecież ja mu wybaczyłam tyle rzeczy i godzę sie na nie... a on nie chce ze mną w ogóle rozmawiać, na zaden temat... chyba ze dotyczy pracy- jego pracy oczywiscie. Coż ja mam zrobić? Jak reagować na awanturnicze usposobienie męża? Co zrobić, zeby normalnie rozmawiał? Bo on nie rozmawia w ogóle- chyba, ze rozmowa dotyczy jego, oj to rozmawialby godzinami. Najgorsze jest to, ze jak sie uspokoi, ja jestem dość rozdrazniona (agresja budzi przeciez agresje), zwala wtedy całą winę na mnie ! Ze to przeze mnie wszystko, ze on sie denerwuje tylko przez moje pytania, ze to ja jestem kłótliwa... zadne tłumaczenia mu nie pomagają... juz nie wiem, co ja mam robic i jak do niego podejsc, zeby zaczal mnie normalnie z szacunkiem traktowac. Niewiele brakuje, zebym spakowala sie i zostawila go (bo ile można chodzić rozdygotanym z nerwów albo zaplakanym- żadne z tych emocji, nie wywołują w moim mężu specjalnie zrozumienia)... ale chcialabym, o ile sie da, ratowac to malzenstwo... Co mam zrobic, zeby mnie nie ponizal, nie wyzywal i zeby na mnie nie krzyczal? Czy w ogóle jest jakas nadzieja na zmianę jego zachowania?
Jednak chcesz ratować. Pytasz jak? Hmmmm... Pewnym rozwiązaniem byłaby pewnie poradnia, lub wysłanie męża na terapię, tylko mam dziwne wrażenie że się nie zgodzi, za to będzie kolejny temat do awantury.
Gdybyście nie byli małżeństwem, zdecydowanie odradzałabym Ci ten związek. Jednak jesteście i nie palisz się do rozwodu mimo wszystko, choć wydaje się to najrozsądniejszym rozwiązaniem. Wyobrażasz sobie kolejne lata życia spędzone tak jak teraz?
Trzymam mocno kciuki za Ciebie, bo sytuacja do przyjemnych nie należy. Dobrze, że Cię nie bije, a i wydajesz się dość mocnym charakterem - dłużna mu nie pozostajesz, więc starczy Ci sił na odejście jak sądzę.
Powodzenia :)
jeśli chodzi o ratowanie małżeństwa, to nie rozumiem po co się na nie zdecydowałaś i uważam, że dla własnego dobra nie ma tu nic do ratowania. Skoro zawsze taki był, a przecież na początku jest zawsze tak różowo, to nie widzę szans na zmiany.
wiec jesli mozesz rob cos z tym..postaw mu ulitamatum..
ja saba bylam w 3letnim zwiazku..niedobry...ze tak powiem znecal sie psychicznie nade mna..nieswiadomie mysle...ale wiesz jak teraz mam do siebie pretensjie ze pozwolilam na to...
twkiac w tym mozesz sie najnormalniej w swiecie rozchorowac...wiec moim zdaniem najlepsza rozmowa...a jeslinie skutkuje w zaden sposob pwiedz ze masz dosyc i ja nie widze innego wyjscia jesli rozmowa nic nie zmieni zeby to skonczyc poki jeszcze czas...
On się sam z siebie nie zmieni, potrzebuje terapii i ciężkiej pracy nad swoim charakterem, podejrzewam,że mamusia toleruje jego ataki złości, ale Ty nie musisz i nie powinnaś, nie jesteś mamusią tylko żoną...a będzie coraz gorzej...
Spokojnie z nim porozmawiaj powiedz ,że nie dasz się krzywdzić,że albo podejmie terapię albo odchodzisz.
Oczywiście możesz się spodziewać,że dostanie ataku szału, bo jak śmiesz tykać Jego Nietykalność...dlatego zanim z nim porozmawiać, poszukaj jakiegoś taniego spokojnego pokoju do wynajęcia..i jeżeli rozmowa nie przyniesie efektu, następnego dnia najlepiej w czasie jego nieobecności po prostu odejdz. Jeżeli Cię kocha, coś zacznie do niego docierać, zacznie się starać, a jeżeli nie...to widocznie zła kobieta z Ciebie..mamusia go pocieszy.
Według mnie powinnaś odejść. Co prawda wyrządzisz mu ogromną krzywdę, bo zniknie jego ulubiony przedmiot wyzwisk i wściekłości. I co on wtedy zrobi? No załamie się z pewnością, bo nie będzie nikogo, na kim będzie mógł się tak łatwo wyżyć. Dopiero jak znajdzie następną ofiarę, to ogarnie go błogi spokój. Na szczęście to już nie będziesz ty.
Na pewno odejście będzie trudne, ale myslę, żę dla siebie samej, dla swojego szczęścia powinnaś odejść.
Powodzenia
Te malzenstwo to dla mnie porazka !!!! :/
Wydaje mi sie ze deccydujac ssie na malzenstwo nalezy ustalic wspolnie panujace w nim reguly. Autorka zdecydowala sie na slub bez zadnego wczesniejszego nakreslenia wspolnego funkcjonowania.
Co do rychlego zamazpujscia, jej sprawa :P
Trudno jest odejsc, szczegolnie, ze po kazdej klotni, on przeprasza, obiecuje poprawe...no i oczywiscie ja wtedy miekne i szukam rozwiazania...szukam winy w sobie, bo nie ukrywam, ze i ja- jesli ktos na mnie wrzeszczy, czy mnie wyzywa- potrafie wpasc we wscieklosc.... moze gdybym potrafila z pokora to zignorowac, byloby mi latwiej, albo gdybym znalazla sposob na jego wybuchy i nazwijmy to po imieniu- agresje....Najgorsze jest w tym wszystkim to, ze moj mąż nie umie, nie chce rozmawiac. Twierdzi, ze nie ma problemu, ze nic sie nie dzieje i ja wymyslam, bo szukam problemu... no i jak ja mam rozwiazac te wszystkie klopoty? Jesli nawet do zblizen dochodzi raz na dwa tygodnie, a on nie widzi w tym problemu???A znamy sie dopiero 2 lata, wiec powinien byc zainteresowany mna, moimi potrzebami, zyciowymi dazeniami....
Byl slub, a to jest dla mnie cos waznego, drugiego miec nie bede, dlatego tak uporczywie waham sie i analizuje to wszystko... zrozumcie mnie.
Dzieki w kazdym razie za trzezwa ocene....