Jest jakieś wyjście?

napisał/a: Jason 2008-08-08 11:59
Witam!
Poszukuję opinii w pewnej trudnej dla mnie sprawie i wydaje mi się, że znalazłem odpowiednie miejsce do tego.

Otóż sytuacja, w jakiej się znalazłem przedstawia się następująco.
Mam koleżankę w pracy, do której czuję coś więcej i wiem, że ona do mnie też. Kiedy ją poznałem, już od jakiegoś czasu była zaręczona. Na początku było tylko "kolega-koleżanka z pracy", ale z czasem zaczęło się to zmieniać. Zaczepki, droczenie się, patrzenie w oczy, uśmiechy, siadanie na kolana, przytulanie, długie rozmowy itd. Tak było przez prawie rok.
W końcu postanowiłem z nią porozmawiać i powiedzieć, co czuję. Usłyszałem, że ona też zauważyła, że jest coś więcej między nami, że często o mnie myśli, czasem łapała się na tym, że mówiła do mnie "kochanie", ogólnie wszystko niby normalnie, gdyby nie to, że była zaręczona. Wszystko pięknie, tylko że jakiś czas później kupili razem mieszkanie i zamieszkali razem. Stwierdziliśmy po tym oboje, że musimy trochę przystopować. To "stopowanie" udawało się przez kilka miesięcy a potem wszystko wróciło ze zdwojoną mocą.

W związku z tym niedawno porozmawialiśmy znów, tym bardziej, że niebawem biorą ślub. Tym razem dowiedziałem się, że ona tak naprawdę nie jest pewna tego ślubu, chociaż kocha swojego chłopaka; że do mnie też coś czuje, jest to nawet dużo więcej niż "coś", jednak boi się powiedzieć mi wszystko (tu pytanie, co jeszcze chce mi powiedzieć); że chciałaby być ze mną, ale ma za dużo do stracenia; że o mnie myśli, często się jej śnię, że gdyby jego nie spotkała, to na 100 % byłaby ze mną - to ostatnie akurat wiem z relacji innej koleżanki; jeżeli stwierdzi, że to jednak nie to, weźmie rozwód; chce, żebym był przy niej, bo mam to, czego jej w nim brakuje. Wiem, że dość często się kłócą, podobno dochodziło do tego, że on ją gdzieś tam szarpał, czy wyzywał. Zresztą ostatnio przy mnie sama do siebie powiedziała "czy ja naprawdę dobrze robię".
Ja natomiast powiedziałem, że od naszej ostatniej rozmowy nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o moje uczucia do niej.
Tak więc, oboje wiemy, że coś między nami jest, ale mimo wszystko ona bierze ślub.
W tym czasie, pomimo tego, że czułem coś do niej, starałem się spotykać z innymi dziewczynami (o które tak przy okazji była zazdrosna), ale wszystko kończyło się na niczym, bo żadna z nich nie była nią.
W mojej pracy, a pracuję też z osobami starszymi o pewnym życiowym doświadczeniu - głównie kobiety, dość sporo osób wie o tym, co między nami jest i ŻADNA z nich nie wróży dobrze jej małżeństwu, młodsze koleżanki mówią, że one, gdyby miały brać ślub, to nigdy w życiu nie mówiłyby tego, co ona powiedziała mi i że nie potrafią zrozumieć jej zachowania.

Moje pytanie zatem brzmi: czy ona tak naprawdę wie, czego chce? Czy boi się stracić to co ma i budować wszystko od początku, czy to już nie jest kwestia przyzwyczajenia do niego i co ja mam w tej sytuacji zrobić?

Zależy mi na niej i ciężko mi się z tym pogodzić. Pewnie byłoby łatwiej, gdybym wiedział, że jestem jej kompletnie obojętny lub gdybyśmy się codziennie nie widzieli, ale tak nie jest.
Jak to rozwiązać?
napisał/a: ~gość 2008-08-08 12:16
Przedewszystkim dać jej czas.
W obecnej sytuacji jesteście w fazie zakochania. Ona poczuła coś do ciebie to znaczy że nie jest najlepiej w jej związku. Możliwe też że nie jest pewna co do ślubu i podświadomie szuka czegoś co mogłoby ją powstrzymac. I ostatnie brutalne przypuszczenie - możesz być po prostu miłą odmianą od stabilizacji i bezpieczeństwa.
Powaznie z nią porozmawiaj o tym co między nimi jest, i czy ona jest z nim z miłości ,przyzwyczajenia czy strachu?
Porozmawiaj co między wami jest. Spróbuj jej przemówić do serca czy warto brać ślub z kimś kto maltretuje psychicznie? (o ile to prawda)
napisał/a: sorrow 2008-08-08 13:36
Tak... twoja sytuacja jest nie pewna. Widzisz.. jeśli ona ma wątpliwości co do swojego małżeństwa, to powinna z niego zrezygnować właśnie dlatego, a nie dlatego, że jesteś ty. Problemy z przyszłym małżonkiem, byc może rękoczyny z jego strony (jak piszesz) nie wróżą dobrze wspólnemu życiu. Jeśli nie chcesz brutalnie wchodzić w ich zycie, to tak bym ci własnie radził postapić. Uświadom jej z kim się wiąże, niech przemyśli dobrze swoje przyszłe życie z tym człowiekiem i na tej podstawie podejmie decyzję. Niech nie przejmuje się tym, że rodzina, czy znajomi oczekują tego ślubu. Jeśli on jej nie odpowiada, to nie powinna brnąć w to dalej póki nie jest za późno. Ty natomiast w tej układance zajmujesz pozycję drugorzędną, bo tak jak BeatrixKiddo pisze możesz być po prostu zauroczeniem odartym z problemów codzienności.

Zastanawia mnie tez to co powiedziała, że jak jej nie wyjdzie, to się rozwiedzie. Widocznie to nie stanowi dla niej problemu (takie podejście do życia), ale ciebie stawia w nieciekawej pozycji. To tak jakby ci powiedziała "to wiesz, ja sobie popróbuję i jak będzie ok, to spadaj, a jak nie, to z braku laku odejdę do ciebie". Nie wiem, czy takie są jej prawdziwe intencje, ale jeśli tak to i ona sama niezbyt ciekawie wygląda (czego ty oczywiście nie widzisz, bo jesteś zakochany :) ).
napisał/a: Jason 2008-08-08 13:38
@BeatrixKiddo.

Problem polega na tym, że ta "faza zakochania" - jak to ładnie określiłaś, trwa już 3 lata.
Jak się poznaliśmy, ona była już w związku 2 lata, rok czasu zaręczona.

Wiem, że nie jest pewna tego ślubu, bo sama się do tego przyznała, ale mimo wszystko na 99 % to nastąpi.

Naprawdę nie potrafię tego pojąć, a jednocześnie gotów jestem na Nią czekać (co pewnie nazwiecie naiwnością z mojej strony).
napisał/a: Arwen1 2008-08-08 13:43
Ja zgadzam się z sorrowem, jesli pisze, ze to dla niej nie problem , by się rozwodzic,to po co bierze ślub? Czy tak mówi kobieta, która kocha? Nie. Tak nie mówi kobieta, ktora kocha. ona sama nie wie czego chce do końca. Być może chce ciebie,a być może chce jego. Nie wiadomo. JEdno jest pewne,jeśli robi tak teraz...to jak będzie z tobą? przykładowo:
Ona nie dopusci do slubu, bedzie z tobą,a pojawi się nowy,kolejny taki jak ty...i co w tedy?
napisał/a: Monini 2008-08-08 13:55
Arwen napisal(a):Ona nie dopusci do slubu, bedzie z tobą,a pojawi się nowy,kolejny taki jak ty...i co w tedy?


wlasnie dokladnie tak. Jak júz kogos komus "odbijesz", to pozniej ktos tobie tez to "odbije"... nie buduj szczescia na nieszczesciu innych, bo kiedys Ciebie moze spotkac to samo. A ona... niech sie zastanowi czego chce bo sie zachowuje jakby miala z 16 lat!!!!
napisał/a: Jason 2008-08-08 14:25
Dziękuję za Wasze przemyślenia dotychczas.
Starałem się opisać sytuację jak najdokładniej, wiele szczegółów jednak pominąłem, bo jest tego bardzo dużo. Spróbuję jednak napisać coś jeszcze.

Co do problemów codzienności, to możliwe Sorrow, że masz racje, ale prawda jest taka, że spędzam z Nią więcej czasu, niż jej przyszły mąż. Ostatnio przyznała mi się, że ona w zasadzie nie ma z nim o czym rozmawiać. Wracają oboje z pracy, wspólny obiad, przy którym zamienią parę zdań, a później cisza. Dodatkowo atmosfera w pracy jest dość luźna, więc i my zachowujemy się w miarę naturalnie. Poza pracą też spędzamy razem sporo czasu, dochodzą do tego różne szkolenia (czasem kilkudniowe), na które przeważnie jeździmy wspólnie, więc oboje znamy się także od tej codziennej strony. Sama kiedyś powiedziała, że nie poznała nigdy faceta z takim charakterem i jest pewna, że do siebie pasujemy.

Wiele razy usłyszałem od naszych wspólnych koleżanek, jak zwierzała im się, iż ma przeczucie, że to ja jestem tym jedynym, jednak żałuje, że nie poznała mnie wcześniej, bo teraz boi się ryzykować i stracić to, co zbudowała.
Nie zaprzeczam, że być może jest tak, że widzę to, co chcę widzieć.
I nie zamierzam rozbijać im związku, bo fakt, iż nie chciałbym, żeby to samo spotkało mnie.
Próbuję tylko zrozumieć Jej zachowanie i uzyskać odpowiedź na to, czy warto czekać. Bardzo chciałbym znaleźć kogoś, kogo pokocham i dzięki komu będę w stanie o Niej zapomnieć, ale tak jak napisałem, do tej pory żadna nie była Nią.

Dalej...Znam Ją już jakiś czas, dla porównania mam też wiele innych koleżanek, i całą stanowczością mogę powiedzieć, że jest to cholernie wrażliwa osoba i bardzo łatwo Ją skrzywdzić, dlatego moim zdaniem nie jest tak, jak piszesz Sorrow, że rozwód nie stanowić będzie dla Niej problemu. Wręcz przeciwnie. Może źle to napisałem, ale nie powiedziała dosłownie, że jak jej nie wyjdzie, to się rozwiedzie. Powiedziała mniej więcej tyle, że nie będzie w związku z kimś, kto nie będzie jej szanował, z kimś, kto pomimo tego, że jest z nim już tyle czasu, po ślubie okaże się zupełnie inną osobą. Kiedy to mówiła miała łzy w oczach.
O zauroczeniu również rozmawialiśmy i oboje stwierdziliśmy, że to już mamy za sobą. Nie możemy też powiedzieć słowa "kocham", bo to duże słowo, jednak znajome z pracy mówią, że ich zdaniem Ona mnie kocha, bo tak nie zachowuje się dziewczyna, której facet jest obojętny.

Jak to mówią, diabeł tkwi w szczegółach, a przez te 3 lata trochę się tego uzbierało.
A ja mam mętlik w głowie, bo jedni mówią: "zapomnij o Niej i znajdź sobie inną", drudzy: "czekaj na Nią". Dlatego pytam Was.
napisał/a: Arwen1 2008-08-08 14:30
Wiesz, z jednej strony serce nie sługa, a z drugiej strony aż szkoda niszczyć związku. Wchodzi nie tyle kwestia was, co oszukiwania też jej partnera. Poza tym jeśli ona nie jest do końca z nim szczęśliwa i nie jest pewna ślubu, to nie powinna go brać.
Czy czekać..trudno powiedzieć. Ja bym się skłaniała ku czekaniu,bo kto wie,być może naprawdę jesteście sobie pisani, ale to faktycznie trudna sytuacja. Możesz poczekać, jeśli w między czasie serce skradnie ci inna, to cóż...
napisał/a: sorrow 2008-08-08 15:11
Wierzę, że trudno swoje myśli i szczegóły przelac na "papier". Znasz ją dużo lepiej niż ten obraz, który udało ci się tu przedstawić. Tak, czy inaczej cały czas uważam, że najlepiej by było, żeby to ona zdecydowała i to przed ślubem czy ten drugi jest partnerem na całe życie, czy nie. Z twojego opisu wygląda na to, że wątpliwości ma raczej sporo... to duże ryzyko pakować się w taki związek. Niby szkoda jej tego co zbudowali, ale po ślubie to dopiero będzie "budowla". Majątek, sprawy prawne, dzieci... rozstac się będzie jeszcze trudniej. Widzę, że podchodzisz do sprawy delikatnie na ile sie da, więc będąc przy niej na tym powinieneś się skupić... niech znajdzie trochę czasu na te przemyślenia. Jeśli zdecyduje się odejść od niego teraz, to szczęściaż z ciebie, a jak nie to trudno i na twoim miejscu od tego momentu już bym sobie odpuścił. To pewnie nie będzie takie łatwe, bo jak znam życie, w momencie, kiedy ona zauwazy, że odpuścileś to nagle coś ją za serce ściśnie i pociągnie jeszcze mocniej w twoim kierunku.
napisał/a: ~gość 2008-08-08 15:37
Może coś źle przeczytałam i zinterpretowałam to jako zakochanie.

Wracając do tematu. Jeśli jest tak jak mówisz to ona ma bardzo mało odwagi w sobie i bardzo się boi - czegoś... nie wiem czego, wspólnego życia, jego ,a może że straci ciebie a tamto było pomyłką, że zrani go zrywając zaręczyny. Może ona jest podatna na opinię z zewnątrz i standardowy lęk " co pomyślą inni?" Można tak teoretyzować w nieskończoność.

Musisz jej dodać otuchy w podjęciu decyzji ,ale też być stanowczym, że nie może mieć dwóch chłopaków. Musi się zdecydować i jeśli tamtego nie kocha i jest tylko z nim bo szkoda tego co zbudowali, to naprawde nie ma sensu zeby brać ślub.
napisał/a: Arwen1 2008-08-08 16:20
Tym bardziej że w to wszystko jest wmieszana wasza praca, więć tak czy siak będziece się widywać i często.
napisał/a: Jason 2008-08-08 18:00
sorrow napisal(a):Jeśli zdecyduje się odejść od niego teraz, to szczęściaż z ciebie, a jak nie to trudno i na twoim miejscu od tego momentu już bym sobie odpuścił. To pewnie nie będzie takie łatwe, bo jak znam życie, w momencie, kiedy ona zauwazy, że odpuścileś to nagle coś ją za serce ściśnie i pociągnie jeszcze mocniej w twoim kierunku.



Taka sytuacja już była.
Tak, jak napisałem w pierwszym poście, po naszej pierwszej rozmowie o tym, co nas łączy, postanowiliśmy odpuścić. To trwało kilka miesięcy i w zasadzie powoli jakoś zaczynałem z tym żyć, zachowywaliśmy się jak zwyczajni "bliscy znajomi".
Pewnego dnia, tak nagle, znów się zaczęło i oznaki tego były takie, że osoby zupełnie nas nie znające pytały, czy jesteśmy parą. Jak im mówiono, że nie, to dziwiły się twierdząc: "dziwne, bo zachowują się tak, jakby byli".
Sytuacja się pewnie powtórzy, bo ostatnio rozmawialiśmy o nas ponownie, o czym także napisałem w pierwszym poście, więc podejrzewam, że znów będzie lekkie ochłodzenie, zwłaszcza po ślubie, a potem znów coś się wydarzy, bo tak jak piszesz Sorrow w zacytowanym fragmencie ściśnie ją coś za serce, a ja nie będę w stanie się opierać.

Hmmm...do trzech razy sztuka?