Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Myśli rozsypane

napisał/a: szarooka1 2009-09-27 17:46
Prosiłam o szczerość, bo tylko szczere uwagi moga przynieść jakąkolwiek zmianę, i cieszę się, że ją dostałam.
Tak, chciałam za bardzo, za mocno. Tak naprawdę nie dopuściłam do siebie jednego: że może warto na razie oprzeć znajomość na relacjach czysto przyjacielskich, a nie od razu pakować się w nią z tylko jednym celem przed oczami: ZWIĄZEK. A niestety to zrobiłam. Dopiero wy mi to uświadomiliście, i chwała Wam za to. Zabrakło zdrowego rozsądku i spokojnego spojrzenia na to wszystko.
Teraz to co jest potrzebne to czas, i spore "przemeblowania" we mnie samej. Bo może cele i pragnienia miałam całkiem dobre, ale próbowałam je osiągnąć i spełnić kompletnie błędnymi metodami, ponadto zbyt szybko.
Teraz dopiero zobaczyłam ile pracy czeka mnie nad samą sobą. Czas najwyższy dojrzeć i dorosnąć.
napisał/a: Smoku 2009-09-28 11:51
Z góry przepraszam za O/T
Bardzo proszę osobę która pisała do mnie PW 26/09 ,bardzo proszę o ponowny kontakt najlepiej z podaniem adresu @, gdyż z nieznanych mi przyczyn nie mogę wysłać odpowiedzi- nie wychodzi z mojej skrzynki.

Przepraszam z formę, ale nie miałem/nie wpadłem na inną możliwość kontaktu.

Jeszcze raz przepraszam za O/T.
napisał/a: szarooka1 2009-10-01 23:40
majka napisal(a):Może Wasza przyjażń zejdzie na dawne tory, może nie, może coś się z tego rozwinie, może nie,ale odpuść trochę, pozwól na jego ruch, jeżeli się go nie doczekasz widocznie tak miało być.


No i doczekałam sie na jego ruch. Przyjechał po parę drobiazgów, które zostały u mnie. Oj dawno już nie byłam tak spięta, jak podczas pierwszych minut tego spotkania. Jedyne na co mnie było wtedy stać, to na zaproponowanie kawy. Nie odmówił. Usiedliśmy i zaczęlismy rozmawiać. Początki były ostre i bolesne, dla obydwojga, każde z nas było złosliwe, a nawet nieco wredne dla drugiego, doskonale wiedzieliśmy jak uderzyć żeby zabolało. I nadeszła chwila kiedy zapanowało totalne milczenie, spojrzenia utkwione w sobie, a czas jakby stanął w miejscu. w głowie oczywiscie znów gonitwa myśli i ciągłe powtarzanie sobie, że to już wszystko, że koniec. W pewnej chwili wstałam, nie umiałam wytrzymać w jednym miejscu, podniósł sie i On, podszedł do mnie i bez słowa mnie przytulił. I to był moment, w którym wszystko nagle jakby wróciło na swoje miejsce, tak dobrze było znów znaleźć się w tych ramionach, tak bezpiecznie. Dalszy ciąg rozmowy był juz zupełnie inny, wróciliśmy do dawnych chwil, do tego jak było nam dobrze ze sobą, że potrafiliśmy dać sobie szczęście, radość, że mimo dzielących różnic bardzo jesteśmy podobni. Usłyszałam słowa, które głęboko wryły się w głowie: "nigdy nie poganiaj konia, który ledwo przędzie, on i tak w końcu trafi do domu".
Mieliście rację, takich mężczyzn się oswaja powoli, a nie rzuca się na łapu capu bez zachowania zdrowego rozsądku.
Efek spotkania: spędziliśmy z sobą ładnych parę godzin, a rzeczy nadal zostały.
Co dalej będzie nie wiem. Obydwoje mamy nie do końca zamknięta przeszłość, nie wszystko sami sobie jeszcze wybaczyliśmy. Już nawzajem zdążyliśmy się poranić, zadać sobie sporo bólu. Lecz mimo tego wszystkiego ciągle obydwoje skończyć nie potrafiliśmy. Obydwoje jak tonacy brzytwy szukamy byle jakiego pretekstu by jeszcze się zobaczyć. Nie wiem, może tylko przedłużamy agonię, a może próbujemy jeszcze to ratować. Czas i tak najlepiej to zweryfikuje.
Ale dzisiejsze spotkanie to były w sumie dobre chwile i dały tę siłę by pociągnąć to jeszcze dalej, spokojnie, z ogromną dozą ostrożności, bez żadnych batów nad głową.

[ Dodano: 2009-10-02, 12:18 ]
Minęła noc, opadły emocje związane ze spotkaniem, a we mnie pojawiła się myśl, czy po raz kolejny nie zachowałam się jak głupia, niedojrzała, zaślepiona zakochaniem nastolatka. Czy nie mądrzej byłoby tego wszystkiego skończyć ostatecznie i się przestać szarpać, ale tego nie potrafię zrobić, nie złe słowo, tego NIE CHCĘ zrobić, dlatego nie potrafię. Poza tym On sam tego nie ułatwia. Cóż - czas, czas, i jeszcze raz czas, i całkowity spokój, na bok emocje, niech wróci rozsądek, bo ciągle go chyba zbyt mało we mnie.
napisał/a: ~gość 2009-10-02 18:39
szarooka, dopiero dzisiaj trafiłam na twój wątek.

Hm... wiele myśli przebiegło mi przez głowę, gdy czytałam tą historię, każdy z jej elementów mogłabym dopasować pod jakiś fragment mojego zycia lub życia bliskich mi osób. Widać taka zwykła-niezwykła twoja historia.

Na poczatek chciałam ci napisać coś o "bluszczu". Zarzuciłaś go sobą. Za bardzo, za szybko, za mocno. Był on i tylko on. Poza tymi chwilami, gdy był z tobą naprawdę, był także w myślach - w drodze do pracy, w trakcie jedzenia kanapki, podczas zakupów, gdy się ubierałaś, gdy myłaś zęby, gdy zasypiałaś. Czy nie było tak, ze z nim rozmawiałaś i słyszałaś nawet co ci odpowiada? Nawet teraz tak bardzo skupiasz się na nim. Ja rozumiem, ze czujesz się zraniona, ze to boli, bo świeża sprawa, bo każda sytuacja, która rozgrywa się w sercu bardzo absorbuje, ale z wiekiem, powinna absorbować coraz mniej, powinno być coraz więcej rozsądku i trzeźwości w postępowaniu.

Czy w czasie po rozwodzie, po skończonej terapii odkryłaś coś, co przyniosłoby ci zadowolenie, co dawałoby ci jakies spełnienie, okreslałoby cię jako odrębną osobę? Na tym m.in. buduje się poczucie właśnej wartości, które tak bardzo u ciebie ucierpiało. Dobrze mieć kawałek własnego ogródka, do którego owszem mozesz zaprosić znajomych, bliskich, ale to jest twoje miejsce i tylko ty wiesz, jak je pielęgnować i ile dla ciebie znaczy. Mając taka odskocznię już nie czujesz się jak piąte koło u wozu, gdy bliska ci osoba nie może poświęcić ci swojego czasu, bo ma swoje zobowiązania bądź ochotę na chwilę samotności. Ona nie powinna być taką przystanią, bo to zbyt przytłaczające. Znaczki, szachy, rower..... i cokolwiek innego, co dla ciebie byłoby właściwe, nie poczują się zniechęceni tobą, o ile ty ich nie rzucisz w kąt. Zrób coś czasem tylko dla siebie,np.kup szałowy ciuch, ale nie z myślą "on lubi ten kolor", a "naprawdę świetnie w tym wyglądam i dobrze się czuję". Na pewno masz swoje upodobania, preferencje. Nie ma nic wspanialszego w związku niz wzaejmne ich poznawanie i dzielenie się nimi, znajdowanie kompromisów, zeby pogodzić dwa różne światy mające prawo współistnieć obok siebie na tych samych zasadach. Nie rezygnuj z siebie dla drugiego człowieka. Masz mu wiele do zaoferowania. Swój czas, ale i swój sprzeciw, swój uśmiech i swoje niezadowolenie, swoje dobre i złe strony. Może to tylko kwestia właściwego człowieka, który zechce ci trochę pomóc, jak być sobą i żyć przede wszytskim dla siebie, po to by móc żyć z kimś innym.

napisal(a):poczułam się jak....

To bardzo kluczowe zdanie. Poczułaś się tak w wyniku pewnej sytuacji. Poczułaś się w ten sposób, choć wcześniej czułaś zupełnie inaczej, bo zmieniło się twoje postrzeganie motywów tego mężczyzny, co nie zanczy, ze w danym momencie odczytałaś je właściwie. Uzależniłaś od nich, a własciwie od swojego wyobrażenia tego, co nim kierowało, swoją samoocenę. Tak się zdarza. Czujemy się w wielu sytaucjach jak głupcy, jak błaźni, bądź jak osoby mądre, doswiadczone, odpowiedzialne. Czy to, ze tak w danej chwili się poczuliśmy, powoduje, ze się nimi stajemy w 100%? Przyjemnie myśli się o sobie dobrze i chętnie trwamy w takim wyobrażeniu własnej osoby, ale to jest tak samo złudne jak myslenie o sobie źle. Powtarzając sobie ciągle w myślach "jak tania dziwka, jak tania dziwka..." nakręcasz się, zamiast zaakceptować się, zaczynasz nienawidzić. Przegoń od siebie tę myśl. Jestem pewna, że jakaś cząstka ciebie ciągle ci powtarza, ze to nieprawda. To ty jestes panią swoich myśli, swoich uczuć. Tylko od ciebie zalezy jak zareagujesz na daną sytuację. Wokól nas jest wielu ludzi, którzy zawsze z wielką żarliwością przypomną ci o wszystkich twoich słabych i złych stronach. Nalezy im się za to wdzięczność, bo często wielu rzeczy nie umiemy lub nie chcemy dostrzegać, ale ty musisz być dla siebie sprawiedliwym i wyrozumiałym sędzią. Nie możesz skazywać siebie na dozywocie i trwać w przekonaniu, ze taka jesteś zła i niedobra, przez co podświadomie będziesz się karać. Masz swoją przeszłość, z której nie jesteś dumna, ale to twoja przeszłosć, twój bagaż doświadczeń, twoje przemyślenia i wnioski, twoja wrażliwość na ból i na szczęście. Możesz to wszystko wykorzystać, aby budowac to, co dobre. Czy czytając to wszystko, co piszę, myślisz sobie :"czuję, ze jestem miłą i wartościową osobą", bo to staram się przekazać w tym przydługim poście? Czy wręcz przeciwnie?

Rozumiem dobrze twój ból, twoją ostrożność. Majka i ja dostałyśmy swoją szansę, nasze małżeństwa się nie rozpadły, nadal trwają i mają się dobrze, coraz lepiej właściwie. Ty swoje zakończyłaś. Poniosłaś konsekwencje swoich zdrad. My także, ale inne. Wydaje mi się jednak, że poprzez to, ze nie straciłyśmy tej osoby, której winne byłyśmy wiernosć, łatwiej nam przyszło wybaczenie sobie albo przynajmniej zmierzenie się z tym tematem. Nadal jest w tobie wiele smutku i rezygnacji w związku z przeszłością. Nadal się nią owijasz jak ciepłym pledem, a wcale nie jest ci od niego cieplej na sercu. To było. Teraz jest inny lepszy dzień. To jest twoja szansa.

Jeśli chodzi o tego mężczyznę, myślę, ze za wcześnie, aby sie wiązać. Jak sama pisałaś dużo pracy przed tobą. Powinnas skupić się przede wszystkim na sobie, powinnaś byc dla siebie dobra. Przestań bać się samotności. To idealny moment, zeby zatroszczyć się o samą siebie.

Na koniec... uśmiechnij się do siebie, szarooka :) Piękna jesień nastała. :)
zielonooka jesienna
napisał/a: szarooka1 2009-10-02 19:50
jesienna dziękuję. Twój post dodał mi otuchy i nadzieji na lepszą przyszłość.

Tak masz rację, nawet gdy nie było go obok, był ze mną cały czas: gdy wstawałam, jadłam, czytałam, rozmawiałam z innymi, zasypiałam. Powoli stawał sie taką moja małą prywatną obsesją, a moje działania i moje postępowanie było ukierunkowane tylko na niego: co On powie gdy to zobaczy, jak On to oceni, co pomyśli... Całkowicie rezygnowałam z siebie, tylko chwile z nim dawały radość i szczęście. No i zadusiłam jego, sobie też coś zabrałam. Zauważyłam u siebie coś jeszcze: nie umiałam funkcjonować na wielu płaszczyznach równocześnie: jeśli liczył sie mężczyzna to tylko On, wszystko inne było nieważne, gdy coś działo sie w pracy to skupiałam sie tylko na niej, odrzucając całą resztę itd. Nie umiałam być równocześnie żoną, córką, przyjaciółką, pracownicą; ja mogłam być albo żoną, albo córką, albo.... Czas najwyższy się tego nauczyć, dzielić siebie między wszystkich, ale nie zapomnieć także o sobie, zostawić jakiś fragment tylko dla siebie.
To, że tak bardzo się wystraszyłam samotności, wynikało z faktu, iż tak naprawdę, aż do tej pory nigdy sama nie byłam, zawsze żyłam w otoczeniu innych osób, nie wracałam nigdy do pustego mieszkania w którym witałaby tylko cisza. To przeraziło. Ale wystraszyło także, że co ja będę robić z tą masą wolnego czasu, jak go wypełnić, przecież nigdy nie stawiałam siebie i swojego ja na pierwszym miejscu. To doprowadziło mnie do punktu, w którym jestem teraz.
I chyba dopiero teraz zaczynam dostrzegać plusy całej sytuacji, dopiero teraz powolutku zaczynam dostrzegać i mysleć o sobie. Próbuję na nowo odnaleźć to co dawałoby mi szczęście, sprawiało radość. Codziennie sobie powtarzam, że warto się starać dla samej siebie.

Oczywiście dużo jeszcze jego w moich myślach, towarzyszy mi codziennie przed zaśnięciem, ale w dzień staram się nie skupiać na nim aż tak bardzo. Czasem wychodzi lepiej, czasem gorzej.
Prawdą jest, że jeszcze nie potrafię drastycznie skończyc tej znajomości, że jak pisałam wczoraj ciągle szukamy pretekstu by się spotkać, zobaczyć. Ale na razie wycofałam się na tyle, że nie ja inicjuję ten kontakt, nie dzwonię, nie piszę, nie naciskam w żaden sposób. Odbieram jedynie jego telefony. Nie wiem może to błąd, ale w głębi serca jest jeszcze ciągle nadzieja, że kiedyś znajdziemy drogę do siebie. A okresy ciszy między nami wykorzystuję aby dostrzec siebie, spojrzeć inaczej, ujrzeć nareszcie i we własnych oczach swoją wartość, staram się zamknąć za sobą przeszłość, uczę sie jak być silną kobietą. Może gdy się nią stanę, będę potrafiła i ostatecznie rozwiązać sytuację z nim. Dzisiaj tej siły jeszcze nie ma prawie wcale, poza tym czas potrzebny jest nam obydwojgu, czas i spokój.