Po roku małżeństwa marzę o wolności

napisał/a: b_ea 2012-07-31 21:01
Mówią, że pierwszy rok po ślubie jest najtrudniejszy. Ja chciałabym to wszystko cofnąć i wymazać, znów być wolną.

Mojego męża poznałam na studiach, miłość trudna ale od pierwszego wejrzenia. Po 4 latach bycia ze sobą wzięliśmy ślub, którego nie powinno być. Zmusił mnie do przyjęcia tylko jego nazwiska, choć chciałam zachować swoje i mieć podwójne. Chciałam skrycie odwołać ślub i wesele, ale bałam się reakcji rodziny. U nas się nigdy tak nie zdarzyło, być pierwszą?.... Nie byłam.

Za to zostałam żoną. Kocham go ale coraz mniej. W domu jest leniem, nie gotuje, sprząta jak zrobię awanturę. Uważa, że jak wynosi śmieci i odkurza to nic nie mogę od niego wymagać więcej. Za to on chce seksu, na który ja nie mam ochoty. Choć z pierwszym chłopakiem uwielbiałam się kochać.

Właśnie, pierwszy chłopak to była miłość idealna. Taką jaką znacie z filmów, kwiaty wiersze czułe słowa komplementy cudowna bliskość i jedna wada: jego matka, która mnie nie znosiła. Byliśmy ze sobą 3 lata, po maturze on poszedł na studia i poznał inną, nie zakochał się ale zdradził. Bardzo zabolało, nie chciałam go znać przez długi czas. Potem poznałam męża.

Żałuję, że z tym pierwszym nie spotkałam się przed ślubem. Chciałam być uczciwa i lojalna wobec męża. A on doprowadza mnie do szału, każde sprzątanie w domu, zmywanie naczyń czy inne takie obowiązki kończą się awanturą. Za chwilę będziemy obchodzić 1 rocznicę ślubu, a ja w prezencie chciałabym rozwód.

Nie proszę o radę, musiałam się wygadać. Powiedzieć jak bardzo mam dość, jak się duszę, jak tęsknię za K. i jak mam ochotę zatłuc J.
Ale piszcie proszę to co chcecie. Pytajcie- odpowiem.
napisał/a: amelii16 2012-08-01 12:26
Ja jestem w podobnej sytuacji, z tymże, jestem 3 lata po ślubie i mam małe dziecko. To był krótki romans, szybka decyzja o ślubie, potem upragniona ciąża i mój Mały Skarbuś.Jak go poznałam, maiło być tak pięknie, był taki zakochany, chciał rodziny, dziecka, był zupełnie innym człowiekiem. A ja myślałam że w końcu w moi popapranym życiu wydarzyło się coś dobrego, że jest starszy, odpowiedzialny, że będzie się mną opiekował...A tu klops...Wszystko jest na mojej głowie, jak już coś mi pomoże to robi mi wręcz łaskę, nic się nie mogę doprosić. Bywają momenty, że nie jest tak najgorzej, tzn. kłócimy się trochę mniej...ale na codzień jest bardzo przykry, uszczypliwy, wręcz chamski. Odnosi się do mnie źle, przy ludźiach potrafi mi powiedzieć że nie myśle, źle się opiekuję dzieckiem albo nic nie robię. albo po prostu się drze na mnie.Mówi wiele innych rzeczy, których nie będę przytaczać, bo nie chcę kląć. Często bywa tak że w kłótni mi mówi że nie ma co tego ciągnąć,a potem przeprasza i mówi że mnie kocha. Tylko że ja mu już nie wierzę. Z jednej strony szkoda mi, bo w końcu złożyłam tę przysięgę,na coś liczyłam biorąc ten ślub... i mam rodzinę, szkoda mi dziecka, które jest dla mnie wszystkim... Nie chciałabym żeby był z rozbitej rodziny, Wszystko mogę zarzucić mojemu staremu, to że jest leniem, lubi popiwkować, nie chce mu się zajmować Dzieckiem, ale jednak go kocha.Ale tez mam świadomość ze już nic nie przeżyję, że moje serce już nigdy mocniej nie zabije...a skłania się ono ku komuś innemu...i Jego też nie chcę ranić...rozpalac nadziei których mogę nie spełnić....

Ale Tobie powiem, skoro nie ma dziecka, to pół biedy....uciekaj póki możesz...bo nie będzie lepiej....Też musiałam się wygadać...
napisał/a: simsfanka 2012-08-01 14:58
Nie postępuj pochopnie, myślę że separacja jest świetnym rozwiazaniem
napisał/a: babollina 2012-08-01 16:08
zgadzam się z amelii16 - póki możesz to uciekaj, bo jeżeli przez rok nic nie zmieniłaś, to nigdy nic się już nie zmieni. masz szansę, by znowu się zakochać i żyć szczęśliwie.
napisał/a: Ankaaaaa 2012-08-01 16:26
Nikogo nie chciałabym obrazić, ale naczytałam się już tyle podobnych postów, że ręce mi opadają. Kobiety są tak głupie, że to się w głowie nie mieści. Nie macie pojęcia za kogo wychodzicie za mąż? Przed ślubem gotował, prasował, a teraz palcem nie kiwnie? A może właśnie taki był, tylko małżeństwo miało go cudownie odmienić- pstryk i już? Ja się coraz mniej dziwię postawie niejakiego Paskudnego - i innym, którzy mniej entuzjastycznie podchodzą do małżeństwa. Byle wyjść za mąż, a po ślubie szok - albo on się nie zmienił albo właśnie się zmienił, tylko nie tak, jak powinien.

Mnie się wydaje, że te Wasze fatalne wybory wynikają z przekonania, może zresztą nieświadomego, że mężczyzna stanowi o wartości kobiety - i pchacie się do ołtarza, czy to po krótkim romansie czy wieloletnim związku, mało sobie po drodze nóg nie łamiąc, żeby tylko wcisnąć sobie na głowę welon i zostać JEGO żoną. Potem pobudka - zamiast o problemach i emocjach rozmawiać z partnerem - mężem/chłopakiem/narzeczonym/przyjacielem - wpadacie na forum, żeby się anonimowo wyżalić, jak kiepski jest ten facet, dokładnie ten, któremu się ślubowało uczciwość małżeńską... i nic dziwnego, jeśli z mężczyzną nie da się rozmawiać - czyli wspólnie dochodzić do kompromisów. Ale taki sam musiał być przed ślubem i nie dam sobie powiedzieć, że jest inaczej.

A jeszcze nie daj boże -dziecko, to już w imię jego dobra 20- lub 30-letnia kobieta może utknąć w chorym związku na długie lata lub do końca życia, hodując nowe pokolenie ludzi, którzy nie będę mieli pojęcia jak stworzyć udany związek, skoro ojciec matkę wyzywał, poniżał i guzik robił w domu. Ale wszystko dla dobra dziecka...

Ja naprawdę nie chcę żadnej z Was obrazić, mężczyźni oczywiście bywają leniwi w związkach, mają masę wad, to, że potrafią poniży kobietę, czy użyć agresji- zostawiam poza komentarzem. Ale jakim cudem Dziewczyny -zostajecie żonami takich, nazwijmy to- mężczyzn? Jakim cudem?! "Bywają momenty, że nie jest tak najgorzej, tzn. kłócimy się trochę mniej" -czytając coś takiego, to nie wiadomo, śmiać się czy płakać?

Głupota. Inaczej ja sobie tego nie potrafię wytłumaczyć. Głupota - a wszystko, co dzieje się dalej to jest ponoszenie konsekwencji idiotycznych decyzji. Sorry, Dziewczyny, inaczej się nie da. Trafiacie na forum i jeśli nawet któraś z Was potrzebuje obiektywnego spojrzenia -i takie otrzymuje, to nadal nic się nie zmienia. Czasami po prostu potrzebujecie się wyżalić, gorszy dzień. Jako czytelniczkę mnie to frustruje, bo stojąc z boku i obserwując, nie rozumiem tego, że można być w związku tak nieudanym, niedobranym- i zdecydować się na małżeństwo...
nika_87
napisał/a: nika_87 2012-10-28 15:14
Ankaaaa ... albo miałaść szczęście znaleźć naprawdę fajnego faceta, albo jestes sama, bo nie wiesz co mówisz. Zgadzam się z Tobą w 100% że jeśli przez ślubem się nie układa, to po ślubie tym bardziej i ze kobiety nie powinny się decydowac na taki krok, tak, tak powinno być, ale zachowujemy sie inaczej, bo tylko z pozoru błachym czynnikiem jest presja otoczenia- rodzice, przyjaciele ... "tyle jesteście razem", "zamieszkaliście razem", "nie znajdziesz leszego", "on Cie kocha", "on sie zmieni" .. Rodzice go lubia, macie wspolnych znajomych, mieszkacie razem.. on Ci się oświadcza, taka jest kolej rzeczy a Ty ze łzami szczęścia w oczach przyjmujesz pierścionek, bo każa dziewczyna marzy o takiej chwili. Ale dopiero tak naprawde jak jestescie narzeczeństwem i planujeciw wspólną przyszłosć zdajesz sobie sprawe, ze to ejst człowiek z którym decydjesz sie spędzić zycie i tak naprawde nie jetsęś pewna, czy chcesz zeby tak wygladało.
nika_87
napisał/a: nika_87 2012-10-28 15:25
Mogę tylko powiedzieć że czuje sie tak samo, ale 2 miesiące po ślubie ... pisałam posty na tym forum że mam wątpliwości czy do tego slubu w ogóle powinno dojść, ale poszłam z nurtem, przekonana że jak sie powiedziało A to sie powinno powiedzieć B... i teraz żałuje. Kocham swojego męża... ale wiem juz teraz że przez to jak on się zachowuje, nie pomaga mi w niczym, jest taki niezaradny, jest zwykłym leniem... po prostu to uczucie we mnie zabija i przyjdzie dzień kiedy nie będę już mogła na niego patrzeć. To jest z pozoru banał i pierdoła, ze facet jest tylem lenia, który jmieszkając na smietniku mógłby grać w fife od rana do wieczora i przeglądać demoty... ale kiedy patrzysz na to dzien po dniu to mi niedobrze. Jestem zła na siebie że doprowadziłam do takiej sytuacji. Poza tym w ogóle nie byłam gotowa na ten slub...mój mąż sprawia ze czuje sie winna jak sobie kupuje jakieś rzeczy za własne zarobione pieniadze, jak chce wyjść z kolezankami to po nich jedzie, że "mnie odbija i juz latam" (wychodze ze 2 razy w miesiacu bo pracuje i jeszcze studiuje)... w zasadzie jak o tym teraz mysle, to nie chce mi sie nawet wracac do domu. Domu, w kórym nawet ja musze żarówke zmieniać, bo niestety, ale D. nie pomoze... i jak do tego doszło? Mam 25, mam fajna prace, mieszkam w warszawie, studiuje, poznaje wielu fajnych ludzi i jak to sie w ogóle stało ze tak "skończyłam" ??!!!
napisał/a: Cytrynianka 2012-10-29 13:41
A ja tam się podpisuję obiema rękami i nogami pod tym, co Ankaaaaa napisała. Myślę dokładnie tak samo. Poznajcie najpierw drugiego człowieka - żyjcie z nim (a nie tylko "chodźcie"), miejcie wspólne problemy. Dopiero wtedy będziecie wiedzieć, czy możecie na niego liczyć. Nie tylko na randce co trzy dni i jednej imprezie w miesiącu. Ale w codziennym życiu.
napisał/a: Ankaaaaa 2012-10-31 19:40
Nika 87 - oczywiście, ze tez miałam perypetie uczuciowe i różne odcienie uczuć w związku są mi dobrze znane. Inna sprawa, ze trafiłam na "naprawdę fajnego faceta", jeszcze inna, ze mimo wszystko nie jesteśmy razem, a nasz związek był bardzo trudny... Skłamałabym, gdybym napisała, że nigdy nie ulegam presji otoczenia, choć bardzo się staram. Ale w sprawach dla mnie najistotniejszych nie ma opcji, żeby ktoś na mnie wpłynął.
Okres narzeczeństwa polega w dzisiejszej rzeczywistości na planowaniu wesela, a nie na planowaniu wspólnej przyszłości i wspólnych celów. Ciekawe czy tyle samo par decydowałoby się na ślub, gdyby zamiast w białej sukni i fraku młodzi składaliby sobie przysięgę w workach pokutnych, zamiast welonu goliłoby się głowę panny młodej na łyso i nie towarzyszyłby im orszak weselny - byliby sam na sam w katakumbach. Może, gdyby cała ta otoczka, skądinąd atrakcyjna - nie istniałaby w naszej tradycji ludzie zwróciliby większą uwagę na treść. A może nie.

Nika - jak czytam, co piszesz, to też się zastanawiam, jak to możliwe... Nie wiem, jaka będzie Twoja historia, różnie układa się ludzkie życie, czasem los zaskakuje. Ale rzadko.
Takie historie zawsze wyglądają tak samo- dostaniesz od czasu do czasu jakiś ochłap zainteresowania i będziesz przez chwile szczęśliwa, że mąż ugotował Ci zupę. Za jakiś czas każdy mężczyzna, który wykaże się jakąkolwiek inicjatywą będzie dla Ciebie bohaterem, ze swoim mężem przestaniesz w końcu sypiać, bez wielkiego żalu zresztą, przewinie się przez Wasz związek zdrada i takie tam... Może być jeszcze tak, że jutro Twój mąż zdecyduje się na nowe życie i zacznie angażować się w prace domowe, od czasu do czasu przyniesie Ci kwiat bez okazji i naprawi cieknący kran, zanim o to poprosisz, a Ty zwrócisz się do Niego z każdym problemem, szerokim łukiem omijając forum.Tak też może być, bo w końcu to dopiero początek Waszej historii.
napisał/a: Mari 2012-11-02 17:22
"Sprawdzenie z problemami" Partnera przed ślubem...a może otoczka ślubna w katakumbach . Fajne pomysły :) .
napisał/a: angelikan 2012-11-12 22:52
a ja bym go zostawiła bo jak teraz nic nie robi i są awantury to znaczy że będzie tylko gorzej - myślę jednak że wieść o rozwodzie da mu do myślenia i może się zmieni więc może ię okazać że będzie ok ale ja jednak jestem na nie. A wydaje mi się że tamtego K nie przestałaś kochać i w tym J nadal chciałabyś widzieć swojego K. Tylko się domyślałam jak jest Ci z tym ciężko:( Współczuję, ale nie przejmuj się rodziną bo ona nie śpi z Tobą w łóżku i nie ona mieszka z Tobą 24h/7
napisał/a: derkez 2012-11-20 13:54
jezeli nie chcialas wtedy tego slubu to nie masz na co czekac, bo gdybys go kochala bys chciala slubu, kochana musisz raz pomyslec o sobie, nie o tym co inni powiedza, to Twoje życie i nikt za Ciebie go nie przezyje!