rozdroża życia

napisał/a: uXmiech 2007-07-05 17:37
Nie wiem co robić
Czy mozna uratoiwać ziwązek po zdradzie? Czy jest jakiś sens, czy jedno na drugie już zawsze bedzie patrzyło podejrzliwie? Czy jedno zawsze będzie się zastanawiać - kiedy znowu mnie zdradzisz, a drugie kiedy mnie za to oplujesz?

Od początku
Rok temu o tej porze byłam pożądną mężatką, mężatką z 4-letnim stażem. Przy czym nasze małżeństwo to była równia pochyła, dodam w dół, a szczyt był dużo, dużo wcześniej przed ślubem. Moje małżeństwo sprowadzało się głównie do ograniczeń, dla meża praktycznie zerwałam wszelkie kontaty ze starymi znajomymi, praca w pracy i praca po pracy, bo ciagle trzeba było odkładać kasę, żeby spłacic długi za mieszkanie. Po pracy rozmowy też o pracy. Żadnych wyjść, żadnych rozrywek, żadnych szaleństw. Rorywki miałam fundowane - wyjście na działkę do teściów, żeby pomóc, wyjście do teściów żeby odwiedzić, itp....
Ale rok temu...
Wyjechałam na kilka miesięcy z domu, dodam też do pracy, ale przede wszystkim do przyjaciela. Przyjaciela starszego ode mnie znacznie. Poznałam nowe życie. Co z tego, że godziny pracy też dużo ponad normę, okazało się bowiem że można zupełnie inaczej życ, dużo wspólnych wyjazdów, poznanie świata, radość życia, radość, ogromne szczęście z każdej wspólnie spedzonej chwili... Moje uczucia rozkwitły, zdałam sobie sprawę, co czuję do mojego przyjacela, uświadomiłam sobie jak bardzo Go kocham.

Ale...
czas zbyt szybko płynął...
Wróciłam do domu, do męża choć bardzo tego nie chciałam. Złożyliśmy sobie z moim Przyjacielem obietnice, wspólnej drogi, wspólnego życia. Już minął rok. Ciągle sie szarpię i nie potrafię odejść od mężą. Od meża który wie, że GO zdradziłam, od męża z którym nie byłam szczęśliwa, od męża którego ja tak bardzo zawiodłam i który zawiódl bardzo mnie, gdyż nie spełnił moich oczekiwań od tego małżeństwa.

Może łatwiej byłoby mi odejść gdyby nie podnieśli krzyku rodzice, oni mnie zupelnie nie rozumieją, poza tym są bardzo toksyczni.... i niestety wywierają na mnie ogromną presję...

Nie wiem co robić....
Czy zrezygnować z Miłości mojego życia izostać z mężem i umierać z dnia na dzień powoli, pocichu, w bólu... Czy jest jakaś szasa na radosć w tym związku?
Czy odejść, rozkwitąć dla Niego lecz mieć tylko Jego, bo rodzina mnie wyklnie?
napisał/a: niunia239 2007-07-05 17:52
droga usmieszko!moim zdaniem za duzo ingerenci tesciow,do tego toksyczni rodzice...z kad ja to znam.moje małzenstwo tez przechodzi burzliwe chwile własnie przez tescow i rodzine.moja rada uciekaj czym predzej do przyjaciela!!!ile jeszcze bedziesz sie meczyc?chcesz doczekac znim emerytury?i co bedziecie wspominac tylko prace!wez z zycia co ci sie nalezy,badz szczesliwa kochana i kochaj innych!powodzenia
napisał/a: uXmiech 2007-07-05 18:01
Dziękuję Niunia
Tylko wiesz czasem, gdy już mam zapakowane torby, coś mnie trzyma kurczowo... Czasem mam taki ogromny żal w sercu, że mi się nie udało, bo przecież kiedyś wierzyłam, że moje małżeństwo będzie szcześliwie i wtedy zaczym płakać i nigdzie nie wychodzę... Może to jeszcze nadzieja... głupia nadzieja...
Jak przekonać samą siebie, że powinnam myżleć o sobie i o Nim, o Nas, a nie użalać sie nad tym co się nie udało ...
i trudno oejść widząc łazy w oczach męża... Ogarnia mnie gniew i żal, nieawiść i litość i znowu zostaje
napisał/a: Kredka 2007-07-05 18:37
Droga Usmieszko. Ze smutkiem przeczytalam Twoj post.
Wydaje mi sie, ze powinnas isc do psychologa, bo na poczatku musisz uporac sie ze soba, zeby miec sile odejsc. Piszesz, ze Twoi rodzice sa toksyczni. Przewaznie jest tak, ze jak wychowalas sie w takiej rodzinie, to pozniej podswiadomie wybierasz takiego faceta na meza, choc wiadomo ze nie jestes i nie bedziesz z nim szczesliwa. Mysle, ze moze odnosic sie do Twojej sytuacji. Czesto, ludzie, ktorzy nie znaja innego zycia, boja sie odejsc, mimo, ze jest im zle. Ale Ty znasz juz inne zycie, wiec biegnij do tego lepszego.
Zycie jest zbyt krotkie, zeby spedzic je obok kogos takiego jak Twoj maz, po drugie, zeby spedzic je na oszczedzaniu kasy.

Pamietaj, ze kazda minuta spedzona w smutku lub zamartwianiu sie to 60 sekund zycia, ktore moglas spedzic w szczesciu i ktorych nigdy nie odzyskasz spowrotem!!!

Wiec odwagi, wierze, ze Ci sie uda.
napisał/a: niunia239 2007-07-05 19:00
wiesz kredka ma racje idz do psychologa i pomoz sobie moze on wyjasni ci sprawy ktorych niemogłas zrozumiec i ci pomoze.moze jeszcze kochasz meza,dajesz mu szanse?porozmawiaj z nim jesli mu na tobie zalezy(a nie na kasie)to moze jest dla was szansa...na lepsze zycie.ale jesli jestes z nim tylko z litosci to daruj sobie taki zwiazek.kiedy teraz sie spakujesz to poprostu wyjdz chociaz bedziesz miała łzy w oczach czy maz bedzie sie za toba czołgał olej go bo dokonca zycia bedziesz sie pakowała i rozpakowywała!!!
napisał/a: dzarmola 2007-07-05 19:28
nio i mi sie zrobiło jakoś smutno..sytuacja...z góry ...trudna ale głębiej sie zastanowić ..masz jeszcze szanse na zajeb*** szczęśliwe życie..nie tylko Ty odchodzisz od męża i nie tylko Ty zdradziłaś....lepiej bądż z "przyjacielem" zobaczysz odżyjesz...skorzystasz z życia...szaleństwo...wspólne wypady..kino..spacerki...i nie tylko praca:P.... mówie Ci chciałabym żebyś sie odważyła...pOZDro:) czasami daj znać jak się trzymasz:P
napisał/a: uXmiech 2007-07-05 20:23
Nie przeczytałam od razu Waszych odpowiedzi, bo musiałam wyjść. A teraz, gdy tu wróciłam i je przeczytałam , to same mi łzy lecą. Dziękuję Wam. Czasem ma się oparcie w Kimś, Kogo się nie zna, a ci najbliżsi okazują się nikim.
napisał/a: dzarmola 2007-07-05 22:37
trzymaj sie uśmieszku :* i nie dziękuj :)
napisał/a: pyza 2007-07-06 14:35
Cześć Uśmieszku! Nie będę orginalna, myślę tak jak dziewczyny. Na początku na pewno będzie Ci trudno w jednej chwili skreślić tyle lat życia. Ale to tylko Twoje życie i tylko Ty możesz zmienić je na lepsze i szczęśliwsze. I nie łudź się, że coś się zmieni, bo to nieprawda. Czasem trzeba podjąć drastyczne kroki i pomyśleć tylko o sobie. A rodziną się nie przejmuj, przywykną i jeżeli Cię kochają, zrozumieją. Idź za głosem serca i nie bój się walczyć o swoje szczęście! Wierzę, że Ci się uda.
napisał/a: gosiak6 2007-07-07 18:19
najpierw psycholog, na pewno Ci pomoże spojrzeć na to wszystko z kilku stron no i uciszy troszkę Twoje nerwy, zrób to dla siebie, inaczej myśli Cię zabiją.Nie piszesz co mówi o tym mąż, jak Cię traktuje, jak wyobraża sobie życie, co myśli....czy to dobry człowiek i dlaczego za niego wyszłaś?
napisał/a: Kiko85 2007-07-07 21:34
czas... to jest coś takiego, czego Ci nikt inny już nie odda, czego Ty sama już nie odzyskasz, co nigdy nie powróci.. to są chwile, które uleciały.. to są uczucia, które się nie narodziły.. to są szanse, które przepadły..
zastanów się, ile jeszcze chcesz aby było tego czasu, którego tak bardzo pragniesz, a którego Ci już nikt nie zwróci ?
jeśli Ty nie będziesz szczęśliwa, to cały Twój świat będzie płakał razem z Tobą.
pozwól sobie być szczęśliwą - to pierwszy krok ku lepszemu :)

pozdrawiam
napisał/a: Mari 2007-07-15 01:40
Po części podpisuję się pod radami dziewczyn lepszymi,gorszymi,bo napisałaś
ten post cierpiąc...i bardzo Ci współczuję ale ,sory zawsze włącza mi się ale...
-dlaczego nie odeszłaś rok temu,od razu?
-czy dobrze zrozumiałam,że gdy maltretujesz(brzydkie słowo) męża od roku odejściem,On słucha to ze łzami w oczach?
cytat"gdyż nie spełnił moich oczekiwań od tego małżeństwa"
-pytałaś męża ,czy Ty spełniłaś Jego oczekiwania wobec tego małżeństwa?

Teraz inaczej..
Wyszłaś za mąż...Małżeństwo diametralnie jak piszesz zmieniło Twoje dotychczasowe życie,bo.. skończyli się znajomi,zabawa itd. Trzeba pracować ,spłacać kredyty.
Fakt,jesteś młodziutka ,mogłaś nie zdawać sobie z tych ograniczeń sprawy.Mąż jak widzę nie bardzo Mu się udało Ci pomóc..Rodzice?,toksyczni?.Sorki,Ty z nimi ślubu nie brałaś i powinnaś to zaznaczyć na samym początku!,żeby nie było niedomówień.

Przeczytaj swój post ,jeszcze raz proszę.

Postawiłaś się w tej rodzinie od samego początku po stronie przegranej!,bo nie umiałaś wyrazić swoich potrzeb.
Gdzie jest w Twoim poście napisane,że zaplanowałaś z mężem wypad za miasto,pod namiot,do kina?.Na to nie trzeba nadwyrężać tak mocno budżetu domowego,który to jest chwilowo za szczupły.
Kochanie -mój osąd,ty zrobisz jak będziesz uważać.Przerosły Cię obowiązki ,jakie wiążą się z założeniem rodziny i związane z tym konsekwencje.
Ty jeszcze powinnaś sie bawić.Opis z wyjazdu do przyjaciela:
cytat"wspólnych wyjazdów, poznanie świata, radość życia, radość, ogromne szczęście z każdej wspólnie spedzonej chwili... Moje uczucia rozkwitły, zdałam sobie sprawę, co czuję do mojego przyjacela, uświadomiłam sobie jak bardzo Go kocham".

-a ,czy kiedykolwiek rozmawiałaś z mężem o tym wszystkim co ci nie pasuje,lub czego oczekujesz od niego?
A może pogrążałaś się w swoje cierpienia,oddalając się od niego i "wybawił" Cię
starszy pan,któremu teraz oddałaś serce.

Przemyśl to jeszcze raz.Popatrz na siebie i zadaj sobie pytanie:
-czy Ja zrobiłam wszystko w tym małżeństwie aby 'Miłość'' uśmiechała się patrząc na mnie gdy śpię,czule do uszka szeptała słówka miodem płynące..
-czy "Miłości" odwzajemniałam TO o czy Ja marzę...



Proszę odpowiedz mi...przecież wyszłaś za mąż z miłości ,tylko pogubiłaś się w trochę....