Samotna 40 - jak żyć dalej ??

napisał/a: nerwuska 2014-09-08 13:56
Witam wszystkich
Nie mam komu się wyżalić ani z kim porozmawiać więc znalazłam to forum choć tu wyleje swoje żale.
Zacznę od początku.
Mam 40 lat i właśnie dziś zostałam sama mój facet po 8 latach stwierdził że nie ma już siły dalej być razem.Zostałam sama.Rodzice zmarli 8 lat temu w odstępie 6 miesięcy.Zostawili niewielki zadłużony dom który po sprzedaży pokrył wszystkie długi jakie na nim ciążyły. Ja pracuję ale teraz wynajęcie pokoju i zaczynanie wszystkiego od początku przeraża mnie. Kocham go bardzo i serce mi pęka na myśl ze już bede sama. Byłam dziś po reszte rzeczy i prosiłam nawet błagałam abyśmy dali sobie jeszcze jedną szanse - on nie chce powiedział że coś się wypaliło pękło i że ma już dość. Jestem sama i tak bardzo czuję się wykorzystana. Czuję że nie dam rady że brak mi sił i chęci.
Jeśli którakolwiek z was była w takiej sytuacji niech da znać jak sobie poradziła.
warriorka
napisał/a: warriorka 2014-09-09 10:59
Moja koleżanka została sama po 40-tce - u niej było trochę inaczej, bo jej mąż, też po 40-tce, nagle zmarł. Po jakimś roku miała już nowego partnera, z którym jest do tej pory, są szczęśliwi.

Wiem, że to nie to samo, ale ona też go kochała i straciła na zawsze. Myślę, że na razie spokojnie sobie coś wynajmij i bez pośpiechu żyj dalej, przyzwyczaj się do nowej sytuacji. Na pewno wszystko się ułoży i kogoś znajdziesz.

Może też Twój mąż pójdzie po rozum do głowy, już znam takich, którzy odchodzili i wracali. Daj mu czas, powiedz: "nie, to nie". Nie błagaj, daj mu odetchnąć, to wtedy on może akurat zmieni zdanie, jak zobaczy, że Tobie dobrze bez niego :)
koniczynka4
napisał/a: koniczynka4 2014-09-09 12:28
Sama nie byłam w takiej sytuacji, ale znam dwie babki, które były. I co? I jedna znalazła partnera, druga nie, ale poszła w karierę zawodową i świetnie sobie radzi.

40-tka nie jest żadnym ograniczeniem! Dzisiaj to dopiero połowa życia, wszystko przed Tobą!
lore-ley
napisał/a: lore-ley 2014-09-09 12:54
Tak nerwusko, znam, moją ciocię :) Kasy to ona za dużo nie ma, ale mnóstwo energii - jak najbardziej. Nie siedzi w domu i nie płacze, chociaż może płakała, tylko żyje: spotyka się ze znajomymi, rodziną, działa w różnych organizacjach, pracuje.
napisał/a: krilanka 2014-09-11 11:06
Droga nerwusko!

Na pewno wszystko się ułoży, wynajmij coś sobie i spróbuj ochłonąć, stanąć emocjonalnie na nogi. I za nic w świecie nie błagaj już o nic męża, skoro się zachowuje, jak się zachowuje!
napisał/a: nerwuska 2014-09-14 13:01
Dziękuję
Dobrze wiedzieć że inni potrafili się podnieść. Mój partner (były) to nie mój mąż. Byliśmy razem trochę czasu i patrząc teraz na chłodno wiem że związek chylił się ku upadkowi.Żadne z nas nie słuchało drugiego i nie patrzyło na jego potrzeby.Kiedy z nim rozmawiałam mówi że coś pękło w nim że już ma dość. Jest jeszcze jedno ze względów finansowych (spłacam kredyt,ostatnia rata) ten miesiąc jeszcze mieszkamy razem.Jest to o tyle trudniejsze ze widzę go codziennie a jesteśmy osobno. Ja teraz jestem zwolniona z opłat muszę sama się utrzymać. jestem tutaj do końca miesiąca własnie dziś jadę pogadać o pokoju bo na mieszkanie mnie nie stać. A on powiedział ze zobaczy czy się zmieniłam i powie jaka decyzje podejmie. Kocham go ale wątpię czy to ma sens. Nie ma sensu ratować czegoś czego nie ma a on - jeśli coś pękło w nim i się skończyło to jak ma narodzić się na nowo ??
Dzięki wam za słowa otuchy.
koniczynka4
napisał/a: koniczynka4 2014-09-14 14:41
A dlaczego miałabyś się zmieniać? Dlaczego on Ci nagle chce stawiać warunki?

Z tego, co piszesz, wydaje się niezłym dupkiem (przepraszam, wiem, że mówię o kimś Ci bliskim :)) I pewnie lepiej nie próbować do niego wracać, choć wiem, że to nie będzie łatwe.
chmielka
napisał/a: chmielka 2014-09-14 14:45
Nie wiem, co Ty w niej widzisz,bo z opisu wynika, że w tej kobiecie nie ma nic, za co można by ją szanować.

Ale skoro się upierasz i chcesz być w związku z kimś, kto Cię nie szanuje, to bądź przy niej, a co mówić: nie wiem. Jak nie będziesz się z nią zgadzać, może się wkurzyć i Cię odrzucić, jak będziesz jej potakiwać - może z Tobą będzie, ale na jakich warunkach? Ma być tak, jak ona chce?
napisał/a: nerwuska 2014-09-14 14:50
chmielka napisal(a):Nie wiem, co Ty w niej widzisz,bo z opisu wynika, że w tej kobiecie nie ma nic, za co można by ją szanować.

Ale skoro się upierasz i chcesz być w związku z kimś, kto Cię nie szanuje, to bądź przy niej, a co mówić: nie wiem. Jak nie będziesz się z nią zgadzać, może się wkurzyć i Cię odrzucić, jak będziesz jej potakiwać - może z Tobą będzie, ale na jakich warunkach? Ma być tak, jak ona chce?


Jest na odwrót to ja chcę wrócić do niego. To on jest facetem i to on stawia warunki.
napisał/a: nerwuska 2014-09-14 15:02
Wiem ze oboje jestesmy winni tego co sie stało.Tylko ze konsekwencje ponosze ja i winą za zaistniałą sytuację jestem obarczona również ja.
Kiedy rozmawiałam z nim mówi ze jak pomyśli że nie bedziemy razem to czuje ból ale zaraz przypomina sobie jak było ostatnio i to go trzyma przy aktualnej decyzji. Ja znowu zastanawiam sie jaki sens miałoby wracanie do siebie kiedy on twierdzi ze w nim wszystko sie wypaliło. Co na nowo sie zakocha??? czy bedzie z litości przez czas który spedziliśmy razem ??
Nie chce takiego życia - cały czas na palcach i z obawą że coś zrobie lub powiem nie tak i bedzie znowu źle. Bycie na okresie próbnym (oczywiście z mojej strony) Kocham go i on wie że strasznie mi zależy przez co stał się panem sytuacji. Nigdy go nie zdradziłam nigdy też nie doprowadzałam do sytuacji w której mógł czuć się zagrożony,szkoda tylko że on tak nie robił (nie mówie ze mnie zdradził) ale w wielu sytuacjach czułam się niekomfortowo - mimo że mu mówiłam niewiele to dało.
chmielka
napisał/a: chmielka 2014-09-15 12:14
Nerwusko, przepraszam, wkleiłam odpowiedź nie w tym wątku :)

A co do Ciebie - masz zupełną rację, nie ma sensu wracać, skoro z jego strony miałaby to być wielka łaska. Wydajesz się być bardzo wartościową i mądrą babką i na pewno koniec końców lepiej sobie poradzisz niż on.
napisał/a: jvvpjedp 2014-09-16 14:47
nerwuska napisal(a):Witam wszystkich
Nie mam komu się wyżalić ani z kim porozmawiać więc znalazłam to forum choć tu wyleje swoje żale.
Zacznę od początku.
Mam 40 lat i właśnie dziś zostałam sama mój facet po 8 latach stwierdził że nie ma już siły dalej być razem.Zostałam sama.Rodzice zmarli 8 lat temu w odstępie 6 miesięcy.Zostawili niewielki zadłużony dom który po sprzedaży pokrył wszystkie długi jakie na nim ciążyły. Ja pracuję ale teraz wynajęcie pokoju i zaczynanie wszystkiego od początku przeraża mnie. Kocham go bardzo i serce mi pęka na myśl ze już bede sama. Byłam dziś po reszte rzeczy i prosiłam nawet błagałam abyśmy dali sobie jeszcze jedną szanse - on nie chce powiedział że coś się wypaliło pękło i że ma już dość. Jestem sama i tak bardzo czuję się wykorzystana. Czuję że nie dam rady że brak mi sił i chęci.
Jeśli którakolwiek z was była w takiej sytuacji niech da znać jak sobie poradziła.


Głowa do góry. Najgorszy jest początek. Na zranione serducho najlepiej pomaga czas. Czterdzieści lat to nie tragedia. Jesteś kobietą w kwiecie wieku i zapewne poznasz swą wielką miłość.
Teraz musisz przetrwać najgorszy czas. Zajmij się czymś. Spotykaj się z ludźmi, przyjaciółmi. Przestań rozpamiętywać, bo to nic nie zmieni i nic dobrego nie wniesie.
Wiem, że dziś czytając to uznasz to za banał. Przekonasz się jednak po czasie, że była to prawda. Wiem co piszę byłam w takiej sytuacji.