Totalny brak uczuć po zdradzie

napisał/a: Skrzat 2009-11-19 15:49
Totalnie zostałem pozbawiony uczuć jakichkolwiek może dlatego że postanowiłem ratować małżeństwo dla dobra dzieci rodziny no i udało się tylko jakim kosztem? Jak zapomnieć to co było i powrócić do tych pięknych dni jakie towarzyszyły nam w związku zanim minęło zauroczenie a nastało przyzwyczajenie bo tak to teraz z perspektywy czasu mogę ocenić, nawet kiedyś usłyszałem zdanie w którym jest wiele prawdy że kochać można swoje dzieci a a w drugiej osobie się zauroczyć i jest w tym dużo prawdy kiedy zauroczenie mija czasem szybciej czasem wolniej nastaje to co stało się i u mnie. Wiem że nie wszyscy tak myślą i dobrze ale ja jakoś już inaczej nie mogę. Z miłości do dzieci postanowiłem uratować ich bezpieczeństwo i rodzinę i udało się niestety zbyt wielkim kosztem. Czy poradzę sobie nie wiem ale staram się i wychodzi. Tylko po czasie w którym wszystko powinno wracać do normy u mnie pojawia się coraz więcej pytań i wątpliwości. Od zdrady żony minęło już dwa lata i wszystko wraca do normy no właśnie tylko co wraca to pytanie na które nie mogę sobie do dziś odpowiedzieć. Historia w dużym skrócie zaczęła się tak jak wiele innych.


W pewnym momencie naszego 10 letniego związku do dosyć udanych relacji wkradła się nuda przyzwyczajenie i ogólny brak zainteresowania tym co ważne w związku. Ja rozkręcałem biznes i myślałem o przyszłości naszej rodziny może zapominając co jest w niej najważniejsze a żona wykorzystywała momenty w których często nie było mnie w domu na zawiązywanie nowych znajomości i odnawianie starych. No i nie było by nic w tym złego bo przecież to normalna sprawa gdyby nie to ze jak się później okazało były to znajomości damsko-męskie :) Miałem do niej wielkie zaufanie więc nie przejmowałem się tym ze ma takie grono znajomych. I działo się coraz mniej rozmowy ze mną a coraz więcej rozmów z tajemniczymi znajomymi. Ze mną były niedomówienia sprzeczki wieczne pretensje. Czyli zaczynał się kryzys małżeński no i był kryzys nawet wszyscy wkoło powtarzali ze po tylu latach to normalne itp. Nikt nie przewidział że może dojść do zdrady i wielkich komplikacji z tym związanych. Pewnego razu żona wyszła ze „znajomymi” na piwo i nie wróciła na noc zdziwiło mnie to bo nigdy wcześniej tak nie było a teraz co żadnych tłumaczeń po prostu jak się później dowiedziałem musiała odreagować stres związany z rodziną :( Tylko jaki stres jak zawsze się starałem żeby stresów miała jak najmniej. I tak się to wszystko nieświadomie dla mnie rodziło. Było dużo smsów od kogoś na moje pytania z kim tak pisze uzyskiwałem odpowiedz „z kochankiem” nawet mnie to śmieszyło dopóki myślałem ze to ironiczne żarty. Pewnego dnia usłyszałem tylko wieczorem ze już mnie nie Kocha tak prosto z mostu i ze chce być sama wyprowadza się bo ja jestem jaki jestem i ze podejrzewa ze ją zdradzam bo często miałem wyjazdu i rozmowy z klientami. To był szok zapytałem jak to tak czemu nie porozmawiamy no i usłyszałem tylko ze już nie ma o czym ze podjęła decyzje no i niestety tak tez robiła trochę mnie to zadziwiło w jakim tempie tak szybko można podjąć tak ważne życiowe decyzje no ale nie byłem w stanie tego powstrzymać. Jakiż szok był po tym jak dowiedziałem się w krótkim czasie ze nie wyprowadziła się do mamy tylko do „przyjaciela” okazało się też ze teściowie dobrze o sprawie są poinformowani i stoją murem za nią i co było dodatkowym szokiem dowiedziałem się od teściowej „i dobrze może ułoży sobie z nim życie bardziej szczęśliwie Z kim??? zapytałem „no co ty nic nie wiesz przecież mówiła nam ze to wasza wspólna decyzja ze ty masz kogoś innego ze zostawiasz ją z dziećmi Zdębiałem nie wiedziałem co ze sobą zrobić Wyjaśniło się kolejne powiedzenie ze kobieta pakuje walizki jak za drzwiami czeka już drugi:) to była prawda Później cóż była walka o odzyskanie jej było obwinianie siebie samego jaki to ja jestem zły jak to ją zaniedbałem (bajki jak u większości zdradzanych winiących się) Długo do siebie dochodziłem po tym wszystkim jak się dowiedziałem i sprawy zaczęły się już prostować czyli dom sprawy majątkowe dzieci trwało to parę miesięcy Jako ze przyzwyczaiłem się do życia pełnego niespodzianek to wyczekiwałem następnych.


I Była następna pewnego dnia żona odwiedziła mnie w domu i zapytała co by było jak by wróciła do mnie i jakbyśmy spróbowali ułożyć sobie na nowo to co się popsuło no i tu kolejny szok a wiadomo w szoku robi się głupie rzeczy więc się zgodziłem oczywiście porozmawialiśmy powiedziałem ze wszystko wiem bla bla bla i ze tak nie chce i usłyszałem ze wróci jak nie będę jej stawiał warunków bo zawsze czuła się zniewolona tymi moimi decyzjami powiedziałem spoko nie ma sprawy czyli dalsze obwinianie siebie o to co było złe między nami Zastanawiacie się do czego dążyła to proste znudziło się życie w domu z kochankiem za mało było adrenaliny i postanowiła wrócić do męża a w dodatku pewnie zdała sobie sprawę z tego ze nie ma pewności co do przyszłości z nim a ze mną to co innego stabilność była u nas tylko brakowało adrenaliny bo wszystko się wypaliło. No cóż po tym co napisałem chyba jasne co się później działo krotko pisząc zdrady na każdym kroku w domu bez uczuciowo moje wieczne podejrzenia i jej odbijanie piłki ze jak tak ma być to lepiej żebyśmy ze sobą nie byli bo ona nic nie robi złego a ja jej przyjaciół wybierał nie będę no w sumie prawda. Ja starałem się robić z siebie kogoś kim nie jestem a na nią nic nie działało Miałem dość zycia co chwile dochodziły nowe problemy a ja coraz mniej sobie z nimi radziłem zadawałem pytania czemu tak nie umiem dotrzeć do niej czemu jest źle aż do czasu kiedy przez przypadek zobaczyłem bilingi i archiwum z gg nie mogłem uwierzyć zastanawiałem się czy czytać w ogóle to co było napisane bo po pierwszych zdaniach miałem ciśnienie podwyższone dwa razy:) Postanowiłem jednak doczytać opisywali wszystko tak dokładnie ze czułem się jakbym był tam z nimi każde spotkanie umawianie się w tajemnicy przed pracą po pracy itp. no szok Nie zdawałem sobie sprawy z tego jak daleko między nimi zaszło to wszystko a jednocześnie odpowiedziałem sobie na pytanie dlaczego jest taka oziębła. Wygadałem jej wszystko wyprowadziłem się nie chciało mi się żyć. Ogólnie totalna depresja

Po długim czasie dochodzenia do siebie pojawiła się na mojej drodze znajoma mężatka ogólnie w małżeństwie jej się nie układało czyli tak jak mi ble ble ble było fajnie coraz lepiej ja zapominałem na chwile o żonie były wspólne tematy było coraz bardziej miło do czasu aż uświadomiłem sobie ze na to samo poleciała moja żona czyli byłem dobrym słuchaczem doradcą znajomej tak jak i kochanek mojej zony pomyślałem wtedy jak łatwo w dzisiejszych czasach wejść na zła drogę jak łatwo się zapomnieć jak łatwo wykorzystać kobietę która jest zagubiona pomyślałem ze dowiem się trochę o jej rodzinie i co okazało się ze mąż niczego nie świadomy czyli jak ja w moim związku (oczywiście nie powiedziałem o co chodzi żeby związek nie rozwalił się przeze mnie) ale znajomość zakończyłem zanim doszło do zdrady czyli byłem twardy mimo tego ze zostałem potraktowany przez żonę jak jakiś jeleń z dużymi rogami byłem dumny z siebie ze nie zniżyłem się do jej poziomu. Po jakimś czasie zona zaczęła się znowu odzywać i w końcu usłyszałem przepraszam za to co się stało pozwoliłem jej się zwierzyć wysłuchałem dlaczego tak zrobiła przyznała się do wszystkiego widziałem w jej oczach strach przed tym co będzie przerażenie po tym co zrobiła Potem było jeszcze wiele rozmów i wreszcie powrót mój powrót do rodziny początki jak zwykle coś pięknego coś nowego znalazł się nawet czas na drugie dziecko (nigdy wcześniej go nie miałem) Wybaczyłem jej po tym jak zrozumiałem jak łatwo jest kobietę uwieźć gdy znudzona życiem codziennym, jak łatwo się zapomnieć. I wszystko niby kończy się szczęśliwie tylko ja już nie czuje tego co było zostałem wyleczony z uczuć tak mi się wydaje nie cieszy mnie to co powinno nie jestem zazdrosny nie ma żalu złości no jestem obojętny mimo tego że żona stara się cały czas już nie jest tak jak było przed zdrada i rozstaniem nie ma pretensji rozumie mnie itp. Jest nawet lepiej niż było przed zdradą tylko jakim kosztem. Teraz dochodzą mnie nawet myśli ze jak bym ją zdradził i by się nie wydało to nic by się nie stało zero wyrzutów sumienia i złota zasada „czego oczy nie widzą temu sercu nie zal” Nie wiem co będzie ale wiem że mimo tego że w związku układa się lepiej ze mną jest coraz gorzej. :( Czy tak powinno być??
napisał/a: ~gość 2009-11-19 20:01
Przeczytałam całego twojego posta...i powiem ci że podziwiam cie w tym co robisz. Nie wiem czy twoja żona zasługiwała na to wybaczenie...musiała chyba,bo skoro wybaczyłeś. Ale najważniejsze że choć miałeś szansę nie zrobiłeś tego samego. Nie zdradziłeś jej i nie odebrałeś nikomu żony i matki. Podziwiam za to, bo wydaje mi się że to jest ogromna trudność zrezygnowania z kogoś i pochamowania chęci zdrady.
Mam nadzieję, ze twoja żona cię kiedyś doceni, bo widać że ma kochającego ją męża, mimo tego co robiła źle w swoim życiu. Wbrew temu co może ci się wydawać myślę, że nadal ją mocno kochasz...tylko to uczucie zostało pewnie troszkę stłumione przez te wszystkie wydarzenia.
Nie powinno być tak, że ty wybaczasz, ty się starasz a twoja żona tylko z tego korzysta.
Czy ona wie o tym, że ty też miałeś okazję zdradzić a mimo wszystko tego nie zrobiłeś? Myślę, że nie wie i nawet nie dopuszcza do siebie takiej myśli, że mógłbyś jej coś takiego zrobić. Ona wie że wybaczyłeś, wiec może myśli że zapomniałeś i już cię to nie boli.
Jeśli sami nie potraficie sobie poradzić, a obojgu wam zależy na małżeństwie, to może wybierzcie się razem do psychologa? Może to pomogło by wam odzyskać to co wydaje ci się że utraciliście.
Myślę, że zdajesz sobie sprawę ze swoich błędów przed zdradą, a twoja zona wie co zrobiła źle i mam nadzieje, że tego żałuje. Nie zaszkodzi wam zgłosić się po pomoc.....w dzisiejszych czasach wiele małżeństw potrzebuje porady psychologa...kwestia przełamania stereotypu, że tam chodzą ludzie nienormalni. Psycholog jest dla ludzi z problemami i to zawód jak każdy inny. Nikt was nie będzie tam oceniał...a może wam to pomóc.
POWODZENIA
napisał/a: mariaelena 2009-11-19 21:52
Skrzacie, to co od razu zwróciło moją uwagę... zachowałeś się jak tradycyjny “prawdziwy” mężczyzna i nie rozczulając się nad sobą wszystko wziąłeś na siebie. Posłużyłeś żonie najpierw za worek treningowy, potem za terapeutę, stanąłeś na wysokości zadania, ratując rodzinę dla dobra dzieci, nawet nowej znajomej służyłeś za powiernika (który na dodatek okazał się warty zaufania, wyrazy uznania za to).

Wszystko to wspaniale... i może już się zorientowałeś, że jeden drobiazg... zupełnie zapomniałeś o sobie. To co przeżyłeś, ile cię to kosztowało, zawód, smutek, żal, rozczarowanie, złość, upokorzenie itd. to wszystko gdzieś tam w tobie, w środku zepchnięte jest. I też gdzieś tam zepchnięte może są twoje marzenia o szczęściu własnym, miłości, bliskości. I jeszcze może ta bolesna prawda, że to co masz, to nie to co chciałbyś mieć.

Pozdrawiam
napisał/a: sorrow 2009-11-20 10:42
Skrzat napisal(a):Nie wiem co będzie ale wiem że mimo tego że w związku układa się lepiej ze mną jest coraz gorzej. Czy tak powinno być??

Tak może być oczywiście. Pamiętasz kiedy podejmowałeś tą decyzję, żeby jednak spróbować (jak to piszesz dla dobra rodziny)? Robiłeś to wbrew sobie kiedy jeszcze wszystkie negatywne uczucia były takie świeże. Taką decyzję podjąłeś i wcale nie było ci łatwo. Tylko, że... decyzja to nie jednorazowa deklaracja, a nieustanne podążanie jej torem. Jesteś dwa lata po zdradzie. Znieczulenie to bardzo naturalne odczucie... sam zauważyłeś, że działa zarówno na te negatywne jak i pozytywne uczucia. Dokładnie to mają na myśli ludzie, kiedy piszą "wybaczyć możesz, ale nigdy nie zapomnisz i nigdy już nie będzie jak dawniej". Osobiście nie znam nikogo, kto powrócił do stanu sprzed zdrady.

Piszesz gdzieś, że chyba zbyt wielkim kosztem chcesz utrzymać rodzinę razem. Zastanawiam się co to jest ten "zbyt wielki koszt" odnośnie uczestniczenia na codzień w życiu dzieci :). Kiedy można go uznać za zbyt wielki... ja nie jestem w stanie tego "wycenić" w moim przypadku. Szczerze mówiąc nawet w najgorszych chwilach ten "koszt" wydaje mi się do zniesienia kiedy pomyślę o dzieciach. Nie zastanawiam się nad tym co było kiedyś, nie porównuję obecnego stanu do tego, co było dawniej, nie dążę do przywrócenia czegoś za czym tęsknię. Przyjąłem do siebie, że jest inaczej, a nie gorzej. Robię też wszystko, żeby było dobrze (ogólne mówiąc). Rodzina szczęśliwa... ja pewnie też... nie spędzam zbyt dużo czasu nad tym, żeby się zastanawiać, czy przypadkiem nie mógłbym mieć lepiej :).
napisał/a: Skrzat 2009-11-20 12:11
Z tym kosztem może źle się wyraziłem chodzi mi o to że nie mam pewności co do przyszłości tej rodziny to nie jest zależne ode mnie do końca. Postanowiłem utrzymać to wszystko sam to ja podjąłem taką decyzję że wracam i buduje to od nowa co się zawaliło. Każdy kto zna moją sytuacje mówi "podziwiam Cie" "ja bym tak nie mógł" "ja bym nie wybaczył" "jesteś silny" itp A w duszy każdy myśli "Jeleń" dał się wykorzystać Czasami słyszę też "że źle zrobiłem bo co będzie jak za 5 lat powtórzy się to samo" będę wtedy miał 5 lat znowu do tyłu będę starszy o 5 lat. Ja tak nie myślę bo jakbym tak myślał to bym tego nie naprawiał to proste. Ale to jest właśnie ten koszt wszystko teraz się miesza dochodzą myśli dobre i złe jest obojętnie. Nie raz żona zauważyła że jestem smutny obojętny( Tak właśnie było jak dowiedziałem się że spodziewamy się drugiego dzieciątka) Przy pierwszym było całkiem inaczej wieczne porównania kiedyś było inaczej a teraz jest tak i ciągłe pytania żony co ma zrobić żebym był szczęśliwy I co ja mam jej powiedzieć cofnąć czas już nie raz słyszałem z jej ust że bardzo by tego chciała niestety tak się nie da to są te koszty wiec nie chodzi o dzieci źle to wyraziłem

[ Dodano: 2009-11-20, 13:45 ]
Kaniaa napisała:,
napisal(a):Mam nadzieję, ze twoja żona cię kiedyś doceni, bo widać że ma kochającego ją męża, mimo tego co robiła źle w swoim życiu. Wbrew temu co może ci się wydawać myślę, że nadal ją mocno kochasz...tylko to uczucie zostało pewnie troszkę stłumione przez te wszystkie wydarzenia.

Doceniła przynajmniej tak mi się wydaje. Tylko co mi z takiego doceniania po fakcie ;)
Kaniaa napisała:,
napisal(a):Nie powinno być tak, że ty wybaczasz, ty się starasz a twoja żona tylko z tego korzysta.

Teraz jest raczej bardziej na odwrót to ona sie stara ciągle pyta co ma zrobić żeby było jak dawniej żeby było lepiej a ja nie potrafię jej odpowiedzieć na to pytanie nie chce wykorzystywać jej tylko dlatego że kiedyś popełniła błąd a mógłbym tylko wydaje mi sie że to jest bez sensu a może i nie juz sam nie wiem :)
Kaniaa napisała:,
napisal(a):
Ona wie że wybaczyłeś, wiec może myśli że zapomniałeś i już cię to nie boli.

Coraz częściej wydaje mi się że właśnie tak jest i tu prawda znana od lat wybaczyć można zapomnieć nigdy u mnie to tym bardziej złe że jak dziś pamiętam każdy dzień z tego co się działo
Kaniaa napisała:
napisal(a):
Jeśli sami nie potraficie sobie poradzić, a obojgu wam zależy na małżeństwie, to może wybierzcie się razem do psychologa? Może to pomogło by wam odzyskać to co wydaje ci się że utraciliście.


Myślę że dość mam lub mamy porad psychologicznych bardziej doświadczonych i bezwzględnie podchodzących do sprawy ludzi a wiem że tak podchodzą z doświadczenia no właśnie przez to zrobił mi się mętlik w głowie i już sam nie mogę się w tym odnaleźć
napisał/a: emma1 2009-11-22 17:23
Witaj
Coś umarło. Załamanie wartości. Miłość, przysięga, powinność, honor ... to nic nie znaczące slogany. Zobaczyłeś, że sam mogłeś zrobić to samo co żona i nic by się nie stało. Może ona nawet była by zadowolona, bo jakoś usprawiedliwiona. Nie zrobiłeś tego, by nie byc podobnym do jej czynu, ale nie sprawiło to, ze poczułeś się lepszy, czy więcej wart. Czujesz sie malo wart, bo cierpienie którego doznałeś nie ma większego znaczenia. Seks, przygoda są na wyciągnięcie ręki. Ludzie to robią i świat się nie wali. Patrzysz na innych i zastanawiasz się, czy osoby stojące wokoło mają drugi świat, drugie oblicze, czy mają kochanków i nikt o tym nie wie. Może to zbyt prosto brzmi, ale wartości nie ma. nie ma na czym się oprzeć, w co uwierzyć.
Zobaczyleś, że to w co wierzysz, to jak listek na wietrze.
Juz nigdy nie będziesz tym kim wcześniej, niestety. Po zdradzie jesteśmy jak sparalizowani, jakby ktoś odciął nam nogi, albo zabrał połowę mózgu. Na pewno radość, spokój nie nasz brat. Wszystko runęło. To co było, te fundamenty, ta wiara związana z miłością, związkiem, drugim czlowiekiem.
Podjąłeś decyzję - rodzina, dzieci ... To słuszna decyzja ... niestety juz nie będziesz fruwał. Musisz nauczyc się zyc w nowej sytuacji jako niepełnosprawny. Serce i dusza zostały okaleczone. Nic tego nie zmieni, nie naprawi.
Ale muszę Ci powiedzieć, że masz również szczęście w tym nieszczęściu. Żona żałuje, rozmawia, tłumaczy, próbuje coś zrobić, naprawić, stara się ... masz własne dzieci ... część Ciebie ... możesz je nauczyć jak żyć i co jest ważne, jak pozostać prawym w tym świecie ... masz co robić, zajmij się wychowywaniem dzieci, zajmij się wartościowymi pracami i sobą. Wniknij w siebie, jest to moment w którym możesz zastanowić sie nad tym po co jesteś. Może się ułoży, może jeszcze poczujesz, ze ta zona jest Twoim swiatem, Twoja połówką, ze chcesz z nią iść w zaswiaty ... może. A może zrozumiesz coś innego. Smutek, samotność, pustka ... jak uwierzyć, jak zaufać, jak zaryzykować ponownie nie zostać wykpionym, ograbionym ....
Masz dużo szczęścia w tej sytuacji jeśli zona prezentuje taka postawę o jakiej piszesz. Nie każdy ma choćby to szczęście. Czas płynie
napisał/a: Skrzat 2009-11-23 15:52
emma napisał/a:
napisal(a):Żona żałuje, rozmawia, tłumaczy, próbuje coś zrobić, naprawić, stara się ... masz własne dzieci ... część Ciebie ... możesz je nauczyć jak żyć i co jest ważne, jak pozostać prawym w tym świecie ... masz co robić, zajmij się wychowywaniem dzieci, zajmij się wartościowymi pracami i sobą. Wniknij w siebie, jest to moment w którym możesz zastanowić sie nad tym po co jesteś.

Tak żona teraz stara się i to bardzo aż czasami zaczyna mi to przeszkadzać :) Można zagłaskać kotka na śmierć. Tak to już w tym życiu bywa jedno mnie zastanawia kiedy to się skończy bo myśle że skończy się na pewno Kiedy znów na naszej drodze pojawi się ktoś trzeci i znow zburzy to spokojne nudne życie;) Wiem na pewno jedno co by nie było nie będzie juz bolało tak jak kiedyś czyli jakieś doświadczenie wyniosłem jak sie z tym czuje ? nijak. Zacząłem interesować się teorią zdrady od środka przeczytałem dużo książek na ten temat. Wszystko jasno napisane na temat. Wszystko co wyczytałem sprawdziło się w moim życiu. Zastanawia mnie tylko jedno pytanie które w tych książkach się prawie zawsze znajduje a mianowicie jak zapobiec zdradzie w związku. Ja mimo tego że doświadczyłem już tego w swoim życiu nie potrafiłbym temu zapobiec ponownie co jest dziwne i śmieszne ale tak jest momo staran i wysiłków czasami człowiek zbłądzi bo inaczej tego nazwać nie można i zaczyna isc inną drogą nie drogą prawości. Co do wnikania w siebie już wniknąłem prawie nic tam nie ma wielka pustka po tym co się stało i lęk przed tym co będzie. Dziwne jest to że nie boje sie o to co będzie jak znów mnie zdradzi tylko boje sie o to ze ja sobie z tym przytłoczeniem nie poradzę i pęknę kiedyś w najmniej spodziewanym momencie wszystkie starania pójdą na marne. Pomagam innym w związkach bo inni tez mają swoje problemy dziwne ze zgłaszają się do mnie przecież ja nie poradziłem sobie z e swoim małżeństwem nie jest już idealne takie jak było przed zdradą (tak twierdziła większość znajomych) Dziwne ze zawsze kobiety nigdy facet nie pożalił się na temat swojego małżeństwa. Przyjaciółki mojej żony szukają wsparcia pytają co zrobić żeby poprawić swoją sytuacje odkrywają przede mną ze szczęście w związku to fikcja a ja co zauważam ze u nas było tak samo Próbuje przestrzegać przed tym co może się stać jeśli człowiek na chwile zbłądzi i co i nic nie dociera zaczyna jednak docierać to drugie to złe jak zaczyna się temat czego oczekuje od tego drugiego zawsze słyszę to samo miłości zrozumienia chwili bliskości Jak pytam dlaczego nie poszukają u swoich mężów słyszę odpowiedz że tam tego nie znajdą. Jak zaczynam rozmowy na temat tego czego mi brakuje dziwnie słyszę odpowiedzi że one to chcą dawać a druga polówka nie chce tego brać i tez oczywiście nie daje nic w zamian dziwne to wszystko Ale coraz częściej słyszę zdanie "Jak ja bym chciała mieć takiego męża jak Ty" i się zastanawiam gdzie one były wcześniej :) zanim życie potoczyło się tak teraz i później myślę znów że wtedy to po prostu ja bym był na miejscu tych mężów którymi są już znudzone czyli wszystko toc samo co u mnie taka norma tak chyba większość ma to już wpisane w życie u niektórych to wychodzi i są nieszczęśliwi a inni żyją w nieświadomości osobiście wolałbym to drugie bo pierwsze już przeżyłem
napisał/a: Skrzat 2009-12-02 11:42
Niedawno opisałem trochę w skrócie moją historyjkę dzięki której trafiłem na to forum i dostałem parę ciepłych odpowiedzi za które serdecznie dziękuję :). Dzisiaj mogę opisać sytuację która dla mnie jest paradoksalna. Otóż niedawno dowiedziałem się ze były kochanek żony wyprowadza się z miasta pomyślałem fajnie niech na zawsze zniknie z naszego życia jak najdalej (pomimo tego ze mieszkał dosyć daleko czasami pechowo udało mi się natknąć na to "coś" co zniszczyło mi życie) Oczywiście szybko informację zapomniałem i życie wróciło do normy. Parę dni temu wychodziłem do pracy jak zwykle codziennie i wstąpiłem do sklepu osiedlowego i niestety natknąłem sie tam na niego. I właśnie wspomnienia wróciły znów zimno nienawiść i wszystko co najgorsze mimo tego ze było to już dawno i historyjka zakończona coś we mnie wstąpiło w jednej chwili miałem tyle myśli jak w jakimś matrix-ie dobrze ze trwało to tylko chwile zanim nie wyszedłem ze sklepu. Oczywiście cały dzień zastanawiałem się co on tam robił myśli nasuwały sie same. Ale doszedłem do wniosku przypadek. Pomyślałem sobie tez ze nie będę mówił o tym żonie bo i ja i ona nie lubimy wracać do tego co było. Wróciłem do domu po pracy i było jak zawsze żona czekała z obiadem chwile popytała co u mnie jak minął dzień akurat tego dnia nie miałem ochoty na rozmowę z nikim po porannej przygodzie jakoś cały dzień byłem zamyślony. Sam się dziwie ze jedna osoba może tak wyprowadzić z równowagi. Wieczorem usiadłem przy komputerze i poprzeglądałem swoje wiadomości i coś mnie tknęło i znów zabawiłem się w role szpiega. sprawdziłem archiwum stron i zobaczyłem dziwnie dużo stron z wiadomościami SMS z internetu a na tych stronach nie wszystkie wiadomości pokasowane i tu niespodzianka SMS wysyłane z naszego kompa do niego w stylu "to fajnie ze znalazłeś mieszkanko" "nie chce wracać do wspomnień mam swoje życie staram się jakoś to poukładać choć jest ciężko" " nie możesz o mnie cały czas myśleć" itp itd. i na jaki numer rzekomo na ten co wykasowała już dawno z telefonu na moje nieszczęście chyba nie z pamięci. Okazało się całkiem niedawno po rozmowie z zona ze jej były kochanek wprowadził sie kilkadziesiąt metrów dalej do pobliskiego bloku i teraz będzie sąsiadem. Krew mnie zalała. Okazało się tez ze kontaktują się ze sobą niby ona nie ma wpływu na to tez przypadkowo go spotkała i dziwne ze ma tak dużo informacji po przypadkowym spotkaniu. Wszystko wraca ze zdwojona siłą nienawiść do tego co było wieczne myślenie o tym wszystkim. Jest źle czuje ze nasze życie znowu zacznie się psuć niestety tak jak i wcześniej myślę ze on nieźle namiesza w naszym życiu. Już kilka razy natknąłem się na niego wychodząc gdzieś martwię się czasami tym ze nie wytrzymam i coś złego się stanie ze mną coś we mnie wstąpi i zrobię coś głupiego. Na pewno sie nie wyprowadzę ale myślę sobie dlaczego z tylu możliwych miejsc na świecie akurat on wynajął mieszkanie tak blisko nas normalny pech czuje ze historia lubi zataczać kółka i tym razem tez zatoczy takie kółeczko. Teraz wiem też że nie warto dowiadywać się tego co powinno niepokoić bo zawsze człowiek dowie się tej najgorszej prawdy
napisał/a: arturo1 2009-12-02 14:10
Skrzacie, osobiscie nie pochwalam "nekrofilii" - zwiazek po zdradzie to trup i nalezy go pogrzebac a nie sie z nim zabawiac... nie mniej jednak szanuje Twoja odmiennosc, a ze poprzednio pisales:
napisal(a):Myślę że dość mam ... porad ... bezwzględnie podchodzących do sprawy ludzi

to nie bede sie rozpisywal

Moim zdaniem obrales za "wroga" nie ten obiekt co potrzeba...
O tym jak duzym zagrozeniem dla waszego zwiazku jest kochas Twojej zony w najwiekszm stopniu decyduje TWOJA ZONA. W mysl zasady "suka nie da pies nie wezmie". Oczywiscie Ty poprzez nieustanne powracanie i zadreczanie sie NIM dolewasz oliwy ALE nie zmienia to faktu, ze DECYZJA ile kochas jest wart nalezy do twojej zony.

I tu niestety jest "pies pogrzebany"... zebys nie poczul sie dotkniety to napisze (hipotetycznie) o sobie...
Jesli moja zona omawiala by nasze problemy z bylym kochankiem to bylo by to dla mnie upokarzajace. Moze jestem na tym punkcie przewrazliwiony ale odebralbym to za lekcewazenie mojej osoby i totalny brak szacunku dla mnie i naszego zwiazku.

Osobiscie oczekiwalbym, ze zona NATYCHMIAST i CALKOWICIE zerwie z nim wszelkie kontakty. Codziennie mijam obojetnie - obojetnych mi ludzi - nie sprawia mi to wiekszego problemu! Da sie to zrobic ?! Jesli ona tego niepotrafi - to za drzwi !!! Niech wyprowadza sie do niego - daleko nie bedzie miala.
napisał/a: Skrzat 2009-12-02 14:52
napisal(a):Osobiscie oczekiwalbym, ze zona NATYCHMIAST i CALKOWICIE zerwie z nim wszelkie kontakty. Codziennie mijam obojetnie - obojetnych mi ludzi - nie sprawia mi to wiekszego problemu! Da sie to zrobic ?! Jesli ona tego niepotrafi - to za drzwi !!! Niech wyprowadza sie do niego - daleko nie bedzie miala.

Ja tez bym tego oczekiwał i oczekiwałem kiedyś i wiem nawet jakby takie oczekiwania sie skończyły. Raczej watpie w to zeby ta osoba stała sie dla niej obojętna taka którą mijała by na ulicy to nie to porownanie.
napisal(a):Moim zdaniem obrales za "wroga" nie ten obiekt co potrzeba...

No fakt powinienem z tą przeprowadzkę winic żone to napewno jej sprawka
Na mnie ten gosciu działa jak płachta na byka i tez nie jestem w stanie traktowac go jako osobe obojetna wiec podejrzewam ze ona tez go tak nie traktuje wkoncu miala z nim przygode zycia.
napisal(a):O tym jak duzym zagrozeniem dla waszego zwiazku jest kochas Twojej zony w najwiekszm stopniu decyduje TWOJA ZONA.

Dla mnie juz nie jest wielkim zagrożeniem przyjmuje to jakos całkiem spokojnie że mogłoby znów cos miedzy nimi sie wydarzyc no i raczej mało to prawdopodobne niezrobiłaby tego po raz drugi mysle zdaje sobie sprawe z tego co mogłaby stracic i wyciągnęła konsekfencje z tamtej przygody dobitnie. Wiem to ona zaczęła tą zdradę i ona zakonczyła. Wiem ze teraz tez od niej zalezy czy zacznie sie znow czy nie. Taka tykajaca bomba z opoznionym zapłonem. Mamy dziecko i to głównie dla niego ocaliłem naszą rodzinę a raczej wspolnie ocalilismy.
napisał/a: Magulka 2009-12-02 16:50
napisal(a):Moim zdaniem obrales za "wroga" nie ten obiekt co potrzeba...

Skrzat napisal(a):No fakt powinienem z tą przeprowadzkę winic żone to napewno jej sprawka

Hehe... dobre Racja, mieszkanie wybrał sobie sam i raczej Twoja żona nie miała w tym udziału. Jednak decyzja o romansie była wspólna, bo do tego trzeba dwojga. Ten koleś pewnie w ogóle o Tobie nie myślał, dla Niego byłeś i jesteś niewidzialny niczym powietrze, nie znał Cię na tyle (albo w ogóle), żeby liczyć się z Twoimi uczuciami, byłeś dla Niego abstrakcją - jest bo jest, coś tam o Nim słyszałem, ale co mnie On obchodzi. To On namieszał w Waszym życiu? Ciekawe... Jeśli do Niego pałasz taką nienawiścią, i to On jest taki niedobry, to ciekawe co powiesz o swojej żonie? Ta która Cię znała tyle lat, która jest Twoją żoną, która Ci coś tam przecież obiecywała, a jednak mimo tego wszystkiego poszła w tango. To Ona zrobiła źle, a ten Pan był jedynie Jej pionkiem w grze o nazwie "zdrada".

Skrzat napisal(a):raczej mało to prawdopodobne niezrobiłaby tego po raz drugi mysle zdaje sobie sprawe z tego co mogłaby stracic i wyciągnęła konsekfencje z tamtej przygody dobitnie. Wiem to ona zaczęła tą zdradę i ona zakonczyła. Wiem ze teraz tez od niej zalezy czy zacznie sie znow czy nie.

Skrzat, czy Ty naprawdę jesteś taki naiwny? Facet zamieszkał obok Was, Twoja żona cały czas utrzymuje z Nim kontakt i liczysz na to, że będą tak ze sobą po prostu gawędzili do usranej śmierci? To co robią, to jest podtrzymywanie znajomości, żeby broń boże jedna ze stron nie zapomniała tego co było. Ciekawe tylko które z nich, tak o to dba. Może ja jestem zbyt głupia, ale dla mnie zerwanie kontaktu oznacza definitywne zaprzestanie rozmów na jakikolwiek z tematów. Rozstają się dwie wolne osoby, to wtedy racja - nie warto palić za sobą mostów, utrzymać w miarę dobre relacje. Jednak w Waszej sytuacji, to jest niczym samobójstwo. Któreś z nich robi rozeznanie w terenie, czy jeszcze są jakieś szanse, czy nie. Nieważne jest kto zaczął tym razem, ważne jest to, że Twoja żona mu odpisuje, więc nie jest Jej obojętny i niestety tylko Ty tego Pana tak nienawidzisz... Piszesz o tym z takim spokojem, jesteś pewny, że już tego drugi raz nie zrobi i nawet nie widzisz, że coś wisi w powietrzu. Mam nadzieję, że będzie tak jak piszesz, jednak naprawdę w to wątpię. Pozdrawiam
napisał/a: arturo1 2009-12-02 17:44
napisal(a):No fakt powinienem z tą przeprowadzkę winic żone to napewno jej sprawka

Kpij dalej - twoja rekacja jako mechanizm obronny jest dla mnie jak najbardziej zrozumiala, ...niestety trywializacja problemu nie wiele pomoze ci w zyciu realnym.

napisal(a):...oczekiwałem kiedyś i wiem nawet jakby takie oczekiwania sie skończyły.

Postaram sie ujac to w mozliwie lagodny sposob, bo mam szczere checi Ci pomoc...
Ale mam nieodparte wrazenie, ze zdanie ktore zacytowalem napisal "kastrat" ?

Jestes gotowy "siedziec cicho" i przygladac sie temu co "oni" wyprawiaja w imie czego ?! Spokoju rodziny i trwalosci w zwiazku z monogamicznie uposledzona kobieta ?

Byc moze to ja mam spaczone poczucie godnosci osobistej, byc moze to ja nie wiem czym jest "prawdziwa" milosc...
...moze dlatego, ze szczytem moich ambicji nigdy nie bylo ...bycie poniewieranym.