Zabójcza dla związku odległość?

napisał/a: e-Lena 2014-04-12 22:48
Gastolek napisal(a):Kiedyś ludzie wcześniej wychodzili za mąż i nie było mody na mieszkanie razem przed ślubem i dało się? Dało się.

Kiedyś główną rolę odgrywała presja społeczna, a wiele z tych związków nie rozpadło się tylko dlatego, że "ludzie by gadali". Pobieranie się "bo tak" nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem. Można mieć staroświeckie poglądy, ale warto zachowywać przy tym instynkt samozachowawczy

No ale odpowiadając na Twoje pytanie -możesz z nim porozmawiać o tym, że się z nim nudzisz lub wymyślać jakieś atrakcje kiedy się widzicie-wycieczki, kino, imprezy. Możesz też rzucić studia i przeprowadzić się do jego miejscowości, ewentualnie on może rzucić pracę i przeprowadzić się do Twojej miejscowości, dzięki czemu zwiększylibyście częstotliwość spotkań

Jak się w ogóle poznaliście - to taki związek wirtualny czy znaliście się wcześniej, tylko z czasem się rozjechaliście?
napisał/a: Gastolek 2014-04-12 22:56
Rozmawiałam. Jest nam przykro, chcemy coś zmienić ale nie wiemy jak -.-'

Opcja z rzucaniem i wyjeżdżaniem też raczej odpada :P Np jutro widzimy się od 16 do 21 (tak kończę studia a on prace o 20 jest ostatni bus z powrotem). To bd nasze pierwsze spotkanie od tygodnia. Ostatnio raczej taka częstotliwość jest normalna. Oboje jesteśmy padnięci po całym tygodniu, więc pewnie skończymy w łóżku, objedzeni wcześniejszą pizzą. Nie powiem, wizja przyjemna ale dla mnie to za mało. Wiem, że to wszystko na co teraz mogę liczyć ale jakoś nie mogę się z tym pogodzić. I robię mu niestety pretensje o to, chociaż wiem, że to nie jego wina i bardzo staram się powstrzymać. Dobrze, że mój Chłopak to oaza spokoju i stateczności jeśli chodzi o emocje i uczucia - pod tym względem jest zupełnym moim przeciwieństwem.

Nic wirtualnego, poznaliśmy się przez wspólnych znajomych na koncercie. Wcześniej mieliśmy więcej czasu, ja się w szkole średniej więc defacto robiłam co chciałam, on pracował ale zawsze te wieczory się wygospodarowało no i weekendy, rzecz święta. Teraz przy mojej pracy i studiach ciężko jest wydysponować parę godzin w tygodniu. Tylko obowiązki i obowiązki. Praca, dom, praca, dom, studia. Jestem tym cholernie zmęczona.
napisał/a: e-Lena 2014-04-12 23:02
Gastolek napisal(a):Oboje jesteśmy padnięci po całym tygodniu, więc pewnie skończymy w łóżku, objedzeni wcześniejszą pizzą..

Sypiacie ze sobą, ale nie chcecie ze sobą zamieszkać przed ślubem, bo to wbrew zasadom?

Gastolek nie ma w waszej sytuacji dobrego rozwiązania. Żyjecie na pół gwizdka i na dwa miasta. Żeby coś się zmieniło ktoś z was musi z czegoś zrezygnować
napisał/a: errr 2014-04-13 10:46
e-Lena napisal(a):Tak samo uważają kobiety, które myślą, że najlepszym lekarstwem na sypiące się małżeństwo jest "zrobienie sobie" dziecka. Jest to założenie wysoce błędne.
tak jak Twoje że na zmęczenie materiału pomoże zamieszkanie razem :P
Valkiria_ napisal(a):tego sie nie obserwuje i o tym się raczej nie rozmawia podczas spotkań... A "w praniu" wychodzi, ze do szalu moze doprowadzic nie opuszczona deska w wc, brudne skarpety czy odpływ wanny zatkany wlosami... Stoję na stanowisku, ze dwoje ludzi koniecznie przed powiedzeniem sobie "tak" powinno sie poznać od tej praktycznej, codziennej strony. Bo jak czlowiek nie zdaje sobie sprawy z tego to przychodzi gorzkie rozczarowanie.
a co zrobisz jak Ci mąż od jutra przestanie spuszczać deskę od WC i za nic w świecie nie da się już zreformować?
rozczarujesz się i rozwiedziesz?
ludzie się zmieniają, zmieniają im się nawyki. Widzę po moim domu, jest zupełnie inaczej niż było przed ślubem, inaczej niż było rok po ślubie i inaczej niż było choćby rok temu.
Nie jest tak, że raz ustanowione zasady czy wypracowany kompromis obowiązuje całe życie, oj nie...
Gastolek napisal(a):Tylko, że ja nie chce przekreślać tego związku. Chce go ratować. Tylko nie mam pomysłu jak to zrobić.
musicie znaleźć dla siebie więcej czasu. Nie możecie się częściej widywać to zacznijcie od częstszego kontaktu na odległość. Sama piszesz, że nie macie nawet czasu do siebie zadzwonić. I to właśnie próbujcie zmienić w międzyczasie poszukując pracy, która umożliwi Wam częstszy kontakt.
Gastolek napisal(a):Jestem tym cholernie zmęczona.
on na pewno też. Pamiętaj o tym.
napisał/a: Valkiria_ 2014-04-13 10:57
Err oczywiscie, ze sie nie rozwiodę przez dechę od klopa, ale by mnie to irytowało i przypuszczam ze mężowi zrobiłabym behawiorystyczną terapię :/ z resztą - te przyklady które przytoczyłam są nawykami których tak łatwo sie nie zmienia. Widzę jak jest u nas odkad mieszkamy razem. Trzeba sie bylo dotrzec, zrobić sobie podział obowiązków etc. Każde z nas mialo jakiś tam nawyk drażniący druga stronę ale jak są checi to sie ludzie dogadają.


A wracając do tematu - autorka raczej nie ma woli do dogadania. Tak samo jak jej partner. On udaje ze nie widzi co sie dzieje i wszystko jest ok, ona chodzi nadąsana o to, ze jest jak jest. W dodatku spotkają sie raz na tydzień na kilka godzin w trakcie których nie mają ze sobą nawet o czym pogadać...
napisał/a: e-Lena 2014-04-13 11:02
errr napisal(a):tak jak Twoje że na zmęczenie materiału pomoże zamieszkanie razem :P

Rozumiem, że wzięcie ślubu w takiej sytuacji jest więc strzałem w dziesiątkę (bo do tego się odwoływałam w swojej wypowiedzi)? Zmęczenie może wynikać z poczucia braku dalszej perspektywy związku i konieczności "biegania na autobusy", żeby zobaczyć się chociaż na chwilę. Bycie w jednym miejscu zdecydowanie ułatwia budowanie relacji.
napisał/a: errr 2014-04-13 11:05
e-Lena napisal(a):Rozumiem, że wzięcie ślubu w takiej sytuacji jest więc strzałem w dziesiątkę (bo do tego się odwoływałam w swojej wypowiedzi)?
nigdzie czegoś takiego nie napisałam, nie wiem skąd Ci się wzięło takie rozumowanie.
Wręcz przeciwnie, dla mnie rozpad tego zwiazku jest już kwestią tygodni.
napisał/a: Valkiria_ 2014-04-13 11:07
Zgodze sie z ostatnim zdaniem Err bo mam identyczne... To co zadowalało 18 latkę, niekoniecznie zadowoli 21 latkę.
napisał/a: e-Lena 2014-04-13 11:10
No właśnie errr, tylko, że jak przeczytasz wszystkie wypowiedzi autorki (a nie tylko fragmenty ) zauważysz, że rozumuje ona w inny sposób i chce ratować sypiący się związek ślubem. Stąd moja wypowiedź o kobietach, które uważają, że na sypiący się związek najlepsze jest zrobienie sobie dziecka.

Val, jednocześnie to, co teraz cieszy autrokę jako 21-latkę (wizja pierścionka na palcu, ślubu i perfekcyjnego "żyli długo i szczęśliwie"), może przestać ją cieszyć za 3 czy 4 lata, zwłaszcza, kiedy dojdzie do niej, że wybrała sobie takiego a nie innego męża z czystego przypadku.
napisał/a: errr 2014-04-13 11:13
e-Lena napisal(a):(a nie tylko fragmenty )
nie oceniaj innych swoją miarką ;)
to może zapytamy autorki postu
e-Lena napisal(a): i chce ratować sypiący się związek ślubem
chcesz ratować ten związek ślubem?
napisał/a: e-Lena 2014-04-13 11:26
Odwoływałam się do planów autorki i projektów świetlanej przyszłości:
Gastolek napisal(a):Ostatnio chciałam to skończyć ale po prostu nie wyobrażam sobie życia bez niego. Często wspominam też o zaręczynach, przyznaje się bez bicia trochę naciskam. W mojej głowie jest idealny plan, weźmiemy ślub, zamieszkamy razem (przed ślubem nie ma opcji) i będziemy żyć długo i szczęśliwie.

Po ślubie mamy wszystko ustalone. On zamieszka u mnie, będziemy budować dom w jego okolicy. Wszystko mi mówi, że zaręczyny w święta. Ślub za jakieś 2 lata. Cieszę się na tą myśl ale mam jakieś głupie wątpliwości, zapewne spowodowane obecną sytuacją.

Zgodzę się z Tobą errr, że konieczne jest w takiej sytuacji znalezienie dla siebie czasu, częstsze rozmowy i jakieś kompromisy, tylko jak pójść na kompromis, kiedy żadna ze stron nie chce nic zmieniać? Dzieli ich 50km i ani ona ani on nie chcą tego dystansu skrócić. Telefon jest rozwiązaniem tymczasowym, nie da się nim zastąpić związku. Zaręczyny i ślub też niewiele tu dadzą, bo pierścionek na palcu nie rozwiązuje problemów między ludźmi.
napisał/a: errr 2014-04-13 11:30
e-Lena, przeczytaj jeszcze raz ostatnie zacytowane przez Ciebie zdanie :)