Zdrada..najgorsza chyba...

napisał/a: Loniek 2009-10-10 19:20
Witajcie
Śledzę to forum od jakiegoś czasu szukając podobnej sytuacji, ale to co przytrafiło się mnie nie spotkało chyba nikogo z Was...
Od 6 lat byłam szczęśliwą żoną, mamą 5 letniej i 5 miesięcznej dziewczynki.Od jakiegoś czasu moje życie stopniowo zmienia się w koszmar. W moje 32 urodziny dowiedziałam się, że mój mąż mnie zdradza...że mu zaczęło zależeć na koleżance z pracy.Już wcześniej coś podejrzewałam , ale krył się dosyć dobrze. Dowiedziałam się przez głupie kłamstwo, które nie wiedzieć po co wymyślił. Na wszystkie moje pytania odpowiadał "nie wiem" , wiedział tylko to że mu zależy na niej, na mnie też ale z miłością już było gorzej. Tutaj też nic nie wiedział, kogo kocha czy w ogóle kocha.Dowiedziałam się, że przechodziliśmy kryzys( o którym to nie wiedziałam), że nie umieliśmy ze sobą rozmawiać, że robiłam problemy o wyjście z kumplami i takie tam banały, no i co najbardziej mnie zabolał- że niczym się nie interesuję, i łączą nas tylko dzieci i wspólni znajomi. Nie usłyszałam słowa "przepraszam", "przykro mi że cię skrzywdziłem", "wybacz". Nic z tych rzeczy. Nie obiecywał,że zerwie kontakt, bo to przecież koleżanka z pracy. Powolutku w moje serce zakradał się żal, ból, nie wiedziałam co robić w tej sytuacji. Pytałam ....tak jest mu bliska, nie mąż o niczym nie wie...tak rozmawiamy o uczuciach...a ja nie wierzyłam, po prostu był to dla mnie szok.Ufałam mu bezgranicznie, nigdy nie spodziewałam się tego noża w plecy.To on tak bardzo chciał drugiego dziecka, z miłości do mnie...Ona jest mężatką, ma syna..teraz już nie pytam, nie chcę wiedzieć więcej. Po rozmowie z psychologiem zdecydowałam- oczekuję, że zerwie z nią kontakt, całkowicie. Odpowiedź mnie zabiła- "nie wiem czy będę umiał"..i nawet nie starał się tego zrobić. W domu prawie się nie odzywaliśmy, on udawał że jest w porządku przed starszą dziewczynką, malutką prawie się nie zajmował. Czasem starał się mnie przytulić, objąć, chyba żeby mnie pocieszyć, ale wciąż dzwonił, wysyłał smsy do niej. Wyjechałam do Krakowa na 3 dni, wyciszyć umysł, włączyć emocje zdecydować co dalej, bo na niego liczyć nie mogłam- bo na pytanie jak długo ma zamiar tak żyć usłyszałam oczywiście "nie wiem".
Po powrocie otworzyłam się przed nim, chciałam aby wiedział co do niego czuję, jak strasznie mnie skrzywdził, jaki ból sprawia mi ta sytuacja. Na koniec zapytałam czy zerwie z nią definitywnie kontakt. Odpowiedział mi- "Nie da się zaprogramować, żeby przestać o kimś myśleć". Powiedziałam mu, że skoro tak rezygnuje tym samym z bycia ze mną i dziewczynkami, bo chcę żeby wyprowadził się z domu. I wyprowadził się 3 dni później. Tak jak gdyby dzieci i nasza rodzina nigdy nie istniały. Ból jest ogromny, niewyobrażalny, bo zawsze byliśmy szczęśliwym małżeństwem, rozumieliśmy się i układało nam się dobrze. W łóżku było nam cudownie. Czy ciąża zniszczyła to wszystko? Bo faktycznie nie mogliśmy współżyć przez problemy które się pojawiły w jej trakcie. Mąż twierdzi że to nie to.Że po prostu drobiazgi zaczęły mu we mnie przeszkadzać, i urosły do wielkich rozmiarów. Opowiada mi rzeczy które są banałami- a przez drobiazgi ludzie się przecież nie rozstają, tak? Twierdzi, że nie łączy ich seks, ale ja mu nie wierzę, już w nic nie wierzę. Mało rozmawiamy, prawie wcale, o jego wizji przyszłości dowiaduję się od znajomych i jestem przerażona...Nie minął miesiąc od kiedy dowiedziałam się o jego romansie a on już snuje plany jak się będziemy rozwodzić, alimenty, widzenia z dziećmi itd. Dla mnie to jest tak okrutne, że nie potrafię się pozbierać, wciąż zależy mi na nim, wciąż jeszcze go kocham, ale na jak długo starczy mi sił?? Wciąż dbam o siebie, uchodzę za piękną kobietę( muszę dbać o poczucie własnej wartości bo wiem,że ono zwykle spada do zera), przyjaciele nie mogą uwierzyć w to co się stało, zresztą ja też. Ona nie odeszła od męża, nie wiem czy w ogóle jej mąż wie o wszystkim, raczej nie. Co się stało z człowiekiem, który w moich oczach był odpowiedzialnym za rodzinę i kochającym mężem i ojcem?? Jak mógł tak po prostu wybrać Ją, nie mieści mi się to w głowie....
Uwierzcie, macie szczęście, że Wasi partnerzy żałują i szczerze przyznają się do błędu. Bo obojętność i znieczulenie na najbliższych to chyba najgorsza trauma przy czymś z natury tak okropnym jak ZDRADA.
Nie wiem jak dotrzeć do niego, czy jest sens. Może po prostu poddać się i czekać co przyniesie los- patrz pozew o rozwód.

Loniek.
napisał/a: alicja221 2009-10-10 20:29
Loniek, to straszne, jak latwo ludzie potrafia rezygnowac z odpowiedzialnosci, jaka jest malzenstwo i rodzicielstwo. Twoj maz nie skrzywdzil tylko Ciebie, ale i Wasze dzieci, bo bycie "niedzielnym" tatusiem sprawy nie zalatwia. Nie chce pisac tutaj jednostronnie, bo pewnie rozne sprawy miedzy Wami zaszly, ze maz zdecydowal sie odejsc. Ale jego zdrada i brak otwartosci na naprawienie Waszego malzenstwa, powiedzenie, ze to i to mi sie nie podoba ( skoro nawet nie zauwazylas, ze przezywacie kryzys) nie znajduje usprawiedliwienia dla tego, co zrobil. Naprawic taki zwiazek daloby sie, gdyby on tez "czynnie" chcial, bo sama nic nie zdzialasz. Mozesz starac sie jeszcze przemowic mu do rozsadku ( ze wzgledu na Wasze coreczki), ale jezeli on definitywnie zdecyduje sie odejsc lub ew. zostac z Toba i caly czas utrzymywac kontakt z tamta, to ja bym na Twoim miejscu zaczela szukac dobrego prawnika ( co on juz zapewne tez robi).
napisał/a: majka 83 2009-10-10 21:54
Loniek, wygląda na to,że Twój mąż zakochał się a raczej zauroczył do tego stopnia,że jest gotowy zostawić rodzinę, nie potrafi odpowiedzieć na wiele pytań, zagubił się w uczuciach, żyje chwilą i swoją fascynacją tak ,że nie miał oporów przed wyprowadzeniem się. Loniek pomiędzy zakochaniem a miłością jest bardzo duża różnica, mąż w tej chwili nie rozróżnia tego,nie jest w stanie dostrzec prawdziwych wartości, dlatego postępuje głupio i egoistycznie, dopuki będzie w takim stanie, nie dotrzesz do niego prośbami, odwoływaniem się do dobra dzieci,on jest nielogiczny więc wszelkie próby nawiązania dialogu będą bezoowocne.
To prawda, tego co on czuje nie da sie przerwać tak na zawołanie, to mu musi przejść, ta przemiana ( obudzenie) musi nastąpić w nim samym, inaczej jego powrót do domu(ewentualny) będzie bezsensowny, dalej będzie utrzymywał kontakt, będzie nieobecny myślami.
Wbrew temu co napisałaś, bardzo duzo tu jest takich historii, różnią się szczegółami , ale są.Muszę przyznać, że jesteś bardzo mądrą i rozsądną kobietą i zrobiłaś wszystko, aby to małżeństwo ratować. Więcej nie możesz zrobić, do ratowania związku trzeba obojga a on nie ma zamiaru nic robić. Sama nic nie zrobisz, prośby, rozmowy nic nie dadzą,to jak walenie grochem o ścianę, scharatasz sobie psychikę a ewentualna przegrana da ci jeszcze większe poczucie klęski.
Loni dobrze,że chodzisz do psychologa, pomoże ci to zaakceptować sytuację i zebrać siły na dalsze działanie.Musisz dać do zrozumienia mężowi, że odkąd się wyprowadził, przestał być najważniejszy, teraz ty jesteś na pierwszym miejscu potem dzieci, potem np, mama..a on gdzieś tam na dziesiątym miejscu po ulubionym czworonogu. Kontaktuj się z nim tylko i wyłącznie w sprawach dzieci i domowych i Ty i dzieci macie prawo do spokoju. Może się poczuje zagrożony i się opamięta, inaczej do niego nie dotrzesz.
Nie prowadz z nim żadnych dialogów, on swoje wyrzuty sumienia usprawiedliwia jakimiś wymyślonymi drobiazgami,zna cię doskonale, wie jak uderzyć...skończ rozmowy o Was. Twoje małżeństwo było dobre, mąż po prostu coś szuka na siłę.To co Wam się zdarzyło, zdarza się i w dobrych związkach, po prostu padła na niego fascynacja, być może " Ona" też to podkręca, gdyby była kochającą żoną to by nie pisała z żonatym mężczyzną. Rozwodu się nie bój, nawet jak się do tego posunie ( wątpię),nie dostanie go, jeżeli powiesz prawdę,że kochasz męża i liczysz na jego opamiętanie..., do tego jesteś katoliczką.Fascynacje często przechodzą, choć po jakimś czasie i być może będziesz miała skruszonego małżonka z powrotem, ale to już inny rozdział.

P.S Twoja ciąża nie ma tu nic do rzeczy, nie szukaj przyczyn, nie zwiniłaś niczym, byliście dobrym związkiem, po prostu mąż postępuje nieodpowiedzialnie i egoistycznie.

Trzymaj się

[ Dodano: 2009-10-10, 22:32 ]
Pomyślałam, że jednak może nie doszło do zdrady fizycznej tylko wszystko się odbywa w sferze jakiejś fascunacji, wyobrażeń...tak też może być.Może zostawiaj go z dziećmi i wychodz, milczenie, smutek w niczym tu nie pomogą, powodują dalsze oddalenie, ale prowadzenie przez ciebie własnego życia bez niego, wychodzenie na parę godzin wracanie w dobrym humorze, to wszystko może go poważnie zaniepokoić..
napisał/a: Loniek 2009-10-11 00:13
Majka 83, Twoje wypowiedzi są zawsze w 100% trafne. Mój mąż dziś wieczorem odwiedził mnie i przegadaliśmy trochę czasu. Wciąż wprawdzie obarcza mnie za to, że się pogubił, bo gdybym nie zadawała mu ciągle tych samych pytań w stylu" odbierzesz Martę z przedszkola?", lub "o której wrócisz?" to by się to nie wydarzyło..i takie inne historie, odwracanie kota ogonem tak zwane. Usłyszałam jednak, że nie chciał mnie skrzywdzić i że jest mu przykro z powodu tego co się stało. Przyznał, że chce iść do psychologa, żeby pozbierać myśli, odpowiedzieć sobie na pytanie "co do mnie czuje?", bo co czuje do tej drugiej już wie. Okazało się, że ona ma"byłego" męża, więc jest z odzysku czyli wolna. To on ewentualnie ma dylemat co począć, na nim spoczywa to brzemię-być ze mną czy z nią?.. Ja po tej rozmowie odnoszę wrażenie, że potrzebna jest jeszcze alternatywa trzecia-być samemu. Dlaczego?- bo mój mąż twierdzi że w jego scenariuszach nie jest szczęśliwy w żadnym z tych układów.Czy faktycznie tak myśli? Nie wiem czy to nie jest też znowu otwieranie furtki z jego strony.Boi się tego co ja- czy umielibyśmy żyć razem po tym co się stało- bez oskarżeń, kłótni, ciągłego wypominania. Też myślę o tym wciąż ale nie umiem tego przewidzieć i nie potrafię siebie przekonać , że nam się uda...chociaż chcę bardzo w to wierzyć...
napisał/a: majka 83 2009-10-11 01:13
Loniek napisal(a):Majka 83, Twoje wypowiedzi są zawsze w 100% trafne

Nie zawsze, patrzę z zupełnie innej niż ty perespektywy, może dlatego czasem trafiam.Jestem praktyk...taki,że wstyd..
Loniek napisal(a):Usłyszałam jednak, że nie chciał mnie skrzywdzić i że jest mu przykro z powodu tego co się stało

Nie nie chciał cię skrzywdzić, zaplątał się w to uczucie, dał się zwabić,ale nie szuka za to co sie stało winy w sobie, tylko w tobie, jego argumenty są po prostu śmieszne, nie wie co wymyśleć by sam przed sobą się usprawiedliwić, postępuje jak łajdak i nie godzi się psychicznie z taką prawdą, woli winę zwalić na ciebie i uśpić wyrzuty sumienia.
Loniek napisal(a):y.Boi się tego co ja- czy umielibyśmy żyć razem po tym co się stało- bez oskarżeń, kłótni, ciągłego wypominani
Nie on sie tego boi, tylko Ty się tego boisz.On się boi czy będzie szczęśliwy, czy poradzi sobie z uczuciem do niej, tego sie boi, nie daj sobie zamydlić oczu.
Jeżeli zostanie z nią będzie miał poczucie krzywdzenia rodziny, dlatego w obu scenariuszach nie jest szczęśliwy.Nie chce popełnić błędu, jest rozdarty i zagubiony. Nie radzi sobie.
Nie pytaj się go o uczucia, on sam nie wie, wie tylko, że jest zakochany..i zagubił sie całkiem.
Nie daj siię nabierać na pozytywne gesty z jego strony, dopuki jest z nią , to tylko gesty i nic więcej. Chce czuć się w porządku wobec siebie, dlatego czasem ma dni dobroci.Zacznij żyć dla siebie, on długo nie będzie wiedział co chce, a ty się zamęczysz, zacznij gdzieś wychodzić...zostawiać go z dziećmi,zaakceptuj tą sytuację,niewiele tu na razie możesz zmienić, on sam musi się z tego wyplątać, jak na razie nie ma siły, a to może potrwać.
napisał/a: Loniek 2009-10-11 08:20
Zgadzam się z tym, że nie wie co robić, jest zagubiony. Ale ja też. Dlatego postaram się żyć dla siebie, czekać na rozwój wypadków, dać nam czas. Zastanawia mnie jeszcze jedno- coś co nie dało mi spać tej nocy, jego słowa. ..Byłam jego pierwszą kobietą, a wczoraj dowiedziałam się,że on boi się tego że nie ma doświadczenia w tej materii a skoro coś takiego zaczęło się z nim dziać, to może musi się wyszaleć...powiedział,że to może być tak jak z chorobami, jeśli w dzieciństwie się ich nie przejdzie, to w życiu dorosłym Cię dopadną, choć nie jest to regułą...Czy nie sądzicie,że to już jawne mówienie- będę Cię zdradzał, bo to siedzi we mnie i nie wiem jak z tym walczyć??Przeraża mnie to, jednocześnie mam na tyle silne wątpliwości , że zastanawiam się nad sensem ratowania tego związku, bo szanse , że to się powtórzy w przyszłości są chyba ogrooomne?!
napisał/a: majka 83 2009-10-11 09:17
Loniek napisal(a): skoro coś takiego zaczęło się z nim dziać, to może musi się wyszaleć...powiedział,że to może być tak jak z chorobami, jeśli w dzieciństwie się ich nie przejdzie, to w życiu dorosłym Cię dopadną


To zwykły bełkot i szukanie usprawiedliwienia dla swojej fascynacji i pożądania innej kobiety, taki zew natury? Jak to nie ma doświadczenia, a dzieci kto spłodził? Człowiek jest istotą myślącą, nie zwierzęciem, chęć zdrady mają i Ci doświadczeni...zastanawia się nad uczuciami do Ciebie, bo skoro się zakochał to się widocznie odkochał. Wymyśli wszystko ale nie poszuka winy w sobie.
Możęsz czekać i żyć swoim życiem, ale ile? Aż się szanowny małżonek wyszaleje?Bo biedny prawiczkiem był i mu się należy?
Żyj teraz dla siebie i dzieci ale też... nie za długo, bo to może trwać całymi miesiącami, nauczysz się żyć bez niego, zaakceptujesz to, wtedy spokojnie postanowisz co dalej...i Ty (a nie on) podejmiesz decyzję.
Poczytaj wątek urk,jest podobny, tylko urk jest dużo dojrzalszy i nie szuka winy za to co się z nim dzieje w swojej żonie i w... naturze.Wejdz w profil przejżyj zanalizuj każde jego słowo, łatwiej ci będzie zrozumieć męża, poczytaj też wątek Van Dorth.Na forum masz dużo podpowiedzi.
napisał/a: Loniek 2009-10-12 22:03
Dzięki Majka 83 za wszystkie podpowiedzi, są to bardzo cenne wskazówki dla mnie. Czytałam chyba 100 razy wątek urk i van dorth. Muszę przyznać, że mojemu mężowi duużo brakuje ...głównie dojrzałości , odpowiedzialności a przede wszystkim odwagi. Nie chcę analizować jego myśli, daleka już jestem od tego, teraz liczymy się My - trzy Superagentki ( tak mówi moja Mała Dziewczynka). Nie łudzę się, żyję każdym dniem i zobaczymy co przyniesie los, w głębi duszy czuję że będę szczęśliwa i moje życie jakoś się poukłada- z nim lub bez niego. Już teraz jest lepiej , bo nie oszukuje mnie pod moim dachem tylko gdzieś tam...i odganiam wszystkie natrętne myśli z tym związane, czasem się udaje nie myśleć...czasem...
napisał/a: ~gość 2009-10-12 22:59
Kochana!Nawet nie wiesz jak twoja historia jest podobna do mojej.Czytam i nie moge w to uwierzyc bo u mnie jest doladnie tak samo.Tylke,ze ja jestem juz po rozstaniu 11 miesiecy i nic sie nie zmienilo.Dalej jestem sama z coreczkami.Maz do mnie nie wrocil ale tez sie nie rozwiedlismy.Bol jaki czulam wtedy jest taki sam i wcale czas nie zrobil swojego.Bardzo bym chcial aby twoj los potoczyl sie inaczej bo bedzie ogromnie ciezko.Ale w tym wszystkim najbardziej zabolalo mnie to,ze maz nie wie ktora z nas wybrac>Postawial na szali mnie i corki oraz ja dopiero poznana a ona i tak wygrala.Wiec zastanow sie jak mozna kochac kogos takiego.?Ja tez tego nie rozumiem ale nadal kocham jak szalona.Cierpie przezto barzdiej i robie sobie zludne nadzieje ale nie potrafie inaczej.Nie jestes sama z twoim bolem>Pomozemy ci przez to pzrejsc!Przynajmniej ja pomoge.Pozdrawiam cie!Trzymaj sie bo masz coreczki.One ciebie potrzebuja.

Jezeli masz ochote to przeczytaj moja historie.,,http://forum.we-dwoje.pl/topics31/zostalam-zdradzonai-nadal-kocham-vt11615.htm
Pytaj o co chcesz a napewno odpowiem na kazde pytanie.Byle ci pomoc.
napisał/a: majka 83 2009-10-13 00:29
Loniek dobrze ,że przeczytałaś te wątki, teraz przynajmiej wiesz z czym się mierzysz i masz tą przewagę nad innymi żonami. Jeżeli ta przemiana nie nastąpi w nim samym, nic nie możesz zrobić, niestety w porównaniu do tych dwóch panów postawa Twojego męża jest bardzo niedojrzała, zanim sie opamięta (o ile) może minąć naprawdę dużo czasu...
Właściwie zrobiłaś wszystko co tylko możliwe i to z dużą dozą rozsądku, podziwiam cię za to. Szybko pozbyłaś się niezdecydowanego małżonka z domu tym samym zapewniając spokój sobie i dzieciom.Nawet gdybyś mu postawiła stanowcze ultimatum i on wrócił, szybko by nawiązał ponownie romans.Pozbywając się go z domu, unikasz kontroli, bezsensownych rozmów o Was,płaczu , awantur.Nie ma sensu samotnie walczyć o związek, to by Cebie pogrążyło w bólu i bezsilności.
Teraz masz dwa wyjścia, albo rozwieść się albo żyć swoim życiem akceptując tę sytuację.Wraz ze swoimi superagentkami możecie stworzyć spokojny świat BEZ NIEGO,jeżeli możesz poszukaj pomocy psychologa, z fachową pomocą łatwiej to zaakceptujesz. Piszę dużo o tej akceptacji, bo to ważne inaczej pogrążysz się w bólu.Dobrze,że odwiedza dzieci, niech jak najwięcej czasu spędza z dziećmi,dzieci mają prawo do ojca.
anula 197927, wiem,że ci bardzo ciężko i również nie jesteś gotowa na rozwód,trzymasz się kurczowo nadziei i bardzo cierpisz, może Twoje doświadczenia pomogą loniek uniknąć błędów, może razem wspierając się nauczycie się żyć dla siebie i dzieci, zaakceptować sytuację na, którą przecież i tak nie macie wpływu... Jeżeli wasi mężowie nie podejmą decyzji , wy będziecie kiedyś musiały to zrobić...nie da się wiecznie żyć w zawieszeniu i każda z Was ma prawo być jeszcze szczęśliwa w Waszymi mężami czy bez nich.
Trzymajcie się dziewczyny...nie dajcie się im!
napisał/a: Loniek 2009-10-13 10:58
Anula, cieszę się, że się odezwałaś, bo poczułam, że nie jestem odosobniona w mojej historii. To nie jest pocieszające dla Nas obu, że są na świecie tacy niegodziwcy, ale zawsze to razem raźniej .Ja nie wiem co czuję do męża, czasem myślę, że to co zrobił pogrzebało moją miłość ...czasem po prostu tęsknię i rozpaczam i wtedy myślę w kategoriach miłości...Wiem , że jest mi łatwiej żyć bez tego zdrajcy u mojego boku, ale nie wiem co ze mną się stanie gdy np. on zdecyduje się być z nią . Póki co wynajął mieszkanie i mieszka sam z naszym psem. Nie odszedł do niej, ale myślę ,że to ze względu na swoją mamę, która bardzo cierpi i ciągle ma nadzieję, że to chwilowy kryzys, że on się opamięta. On pozwala jej na tą nadzieję, drań ...Póki mówi o uczuciach do niej to nie ma co liczyć na opamiętanie, zresztą czas pokaże, ja nie spieszę się z decyzjami, póki co odnalazłam względny spokój.
Aniu, czy Twój mąż utrzymuje kontakty z Córeczkami?, jak często, jak one wyglądają?Jak sobie radzisz, emocjonalnie, finansowo? Masz wsparcie w bliskich, rodzinie i w mężu( wziął odpowiedzialność za dzieci? czy zostawił Cię z nimi zupełnie samą?).
Pozdrawiam Was.
napisał/a: ~gość 2009-10-13 12:43
Anula i Loniek

Takich trzech jak Was dwie, to nie ma ani jednej ... Mega...

Ja jestem na początku drogi, jeszcze nie przeszedłem przez poszczególne etapy, o których pisałyście, ale na razie wybaczyłem i jedziemy dalej...

Fakt, że ze mnie młokos i my nie mamy dzieci, a jesteśmy jedynie układem partnerskim, ale powiem, że Wasze doświadczenia dały mi wiele, czytanie ich dużo mnie nauczyło, wiem, czego mogę się spodziewać, co może się u mnie pozmieniać po drodze. Za to Wam dziękuję.

Oczywiście śledzę Wasze newsy na bieżąco i trzymam za Was kciuki...

Pozdrawiam ciepło.