zdradziłam... raz... o jeden raz za dużo

napisał/a: karoolajn90 2012-03-28 15:50
Jestem z Pawłem prawie pół roku. Poznaliśmy się na imprezie coś zaiskrzyło, na początku ja starałam się wyprzeć z mojej głowy to uczucie bo nie chciałam ładować się w związek. Zwłaszcza,że byłby to związek na odległość -miasta oddalone od siebie o 300 km. Jednak postanowiłam spróbować, na początku nie było to z mojej strony jakieś wielkie uczucie, jednak z czasem z każdym kolejnym wspólnie spędzonym weekendem utwierdzałam się w przekonaniu, że to jednak ten facet.
Tylko, że... całkowicie różnimy się od siebie - On - 24lata ułożony, lubi mieć wszystko zaplanowane, bardzo nie lubi, gdy coś idzie po jego myśli (przykład - zrobiłam mu niespodziankę przyjechałam do Niego w walentynki, mimo ze ustalalismy inaczej, on mial do mnie przyjechac dzień po walentynkach - Jego reakcja złość, że przecież nie tak miało być, że on nie zdążył zrobić tego co zaplanował, później wiadomo przeprosił, ale to już nie było to samo, moja radość zgasła), lubi spotykać się z ludźmi, lubi imprezy, ale wszystko z ogromnym umiarem. Ja - 22 lata - szalona, rozrywkowa, bardzo spontaniczna. Wiedział o tym doskonale, od samego początku, nie przeszkadzało mu to. Jednak z czasem zaczął stopniowo dyskretnie starać się mnie zmienić. Jak to powiedziała moja przyjaciółka: "Znalazł ładną dziewczynę, pomyślał - dobrze wygląda, pozmieniam jej tylko wszystko w głowie i się nada". Robił awantury o każdą imprezę, przeszkadzało mu to, że piję alkohol. I ten brak akceptacji mojej osoby narastał. Ja starałam się i to bardzo zmienić, bo bardzo mi na nim zależało i nadal zależy i wiele udało mi się zmienić w moim bardzo lekkim podejściu do życia. Jednak nie da się całkowicie zmienić swojego charakteru i stylu życia. Na początku myślałam, że dam radę, ale czas to zweryfikował. Przy Pawle byłam taką osobą jaką on chciał, abym była i ja dobrze się czułam będąc z Nim, taką właśnie osobą. Jednak kiedy wracałam do siebie, wracałam do dawnej osobowości, nie kompletnie nie takiej jak przez związkiem, ale czułam się sobą. I zaczęłam się w tym gubić, czy chcę być taka jaką Paweł chce abym była? czy Ja tego chcę? Czy robię to tylko ze względu na miłość do Niego? Jaki w takim razie ma sens związek, w którym partner nie akceptuje mnie takiej jaką jestem? Zaczęły pojawiać się wątpliwości. Ale wiedziałam, że uczucie do Pawła jest ogromne, takie jakiego nigdy jeszcze nie czułam, więc postanowiłam, że warto i brnęłam w to dalej. Kolejna sprawa - jego brak zaufania i chorobliwa zazdrość. Ale nawet to starałam się akceptować. Akceptowałam go w pełni z jego wadami i zaletami on mnie nie. Paweł gra w futbol, jest to jego pasja. Co łączy się z częstymi treningami, wyjazdami na mecze w weekendy. Ja po 2 miesiącach związku, wróciłam do swojej dawnej pasji - śpiewania. I Paweł nie widział w tym niczego dobrego, dla niego był to tylko problem, bo przecież moje weekendowe wyjazdy na wesela burzą nasze plany, nie mogliśmy się widzieć tak często jak byśmy chcieli. Nie był w stanie tego zaakceptować, robił awantury. A mi przecież przez myśl mi nie przeszło, żeby zabraniać mu wyjazdów na mecze, bo przecież to JEGO PASJA, rozumiałam to doskonale. Mogłabym wymieniać w nieskończoność przykłady. Ja zaakceptowałam jego znajomych, mimo ze to całkiem inne towarzystwo, ba nawet ich polubiłam. On moich wcale... tak naprawdę nawet nie próbował. Chciał mieć mnie na wyłączność i całkowicie przenieść mnie do swojego świata. I miałam to zrobić... w czerwcu zostawić moje dotychczasowe życie i zamieszkać z Nim.
Ale stało się coś strasznego... mieliśmy ciężki okres, skumulowało się wszystko, wszystkie moje niepewności, wątpliwości, czy to na pewno to? czy tak wygląda miłość? czy będę szczęsliwa w takim związku. Zaczęło się nakręcanie mnie przez przyjaciół, znajomych, że to nie ma sensu, że taki związek nie ma prawa bytu, że nie będę szczęsliwa. I w tych chwilach słabości zrobiłam coś czego w życiu bym się po sobie nie spodziewała... po jednej z imprez zdradziłam go, trwało to chwilę, moment 10 minut po których ocknęłam się i uciekłam żałując tego od pierwszej chwili. Ale zrobiłam to, stało się. Za dużo już napisałam więc teraz w skrócie: dowiedział się, zostawił, powiedział, że nigdy nie będzie mogł mi wybaczyć. Jednak dał nadzieję, nie powiedział żebym odpuściła, pozwolił mi walczyć. Wiem, że będzie to bardzo długi proces Skazałam go na ogromne cierpienie, zdaje sobie z tego sprawę, nie szukam usprawiedliwienia bo nie ma usprawiedliwienia dla mojego czynu. Kocham go, wiem ze to zabrzmi dziwnie i wiele osób mnie skrytykuje ale to wydarzenie upewniło mnie w tym, jak bardzo Go kocham.
Tylko, że teraz po paru dniach zaczynam racjonalnie myśleć, czy to ma sens? Czy chcę o Niego walczyć, przez poczucie winy, czy naprawdę chcę z Nim być? Jestem totalnie rozbita, wraca przeszłość, analizuje każdy element naszego związku. Co robić?
napisał/a: lisbeth871 2012-03-29 08:09
Uważam że nie powinnaś walczyć. Za dużo już się poświęciłaś dla niego Związek polega na tym aby akceptować drugiego człowieka a nie go zmieniać lub "tworzyć" idealną/oczekiwaną wersję partnera. Można oczywiście próbować pracować nad wadami partnera, ale trzeba też je umieć zaakceptować.
Z twojej wypowiedzi wynika że bardzo się chciałaś zmienić dla niego, ale tym samym zatraciłaś samą siebie. I to jest złe. Nie można rezygnować z własnego życia, swoich pasji czy sposobu spędzania wolnego czasu. Nie można się bać (tu może być trochę odbieganie) robić tego na co się ma ochotę. Gdybyś zamieszkała z nim musiałabyś się dostosować (za pewne) to jego "rytuałów", które albo by cię wypaliły albo sfrustrowały.
Moim zdaniem byliście nie dobraną parą.

Zdrada... Co zrobisz to twoja decyzja, ale miej świadomość że w ten sposób (starając się by ci wybaczył) możesz całkowicie mu się podporządkować/ oddać i on może na to czekać. Może cię mieć pod kontrolą a także wypominać przy każdej kłótni lub przy twoim wychodzeniu na imprezę.
Cieszę się że zdajesz sobie sprawę, że zrobiłaś błąd, że żałujesz.

Pamiętaj że w związku masz być szczęśliwa, akceptowana, szanowana. Jeżeli żle się czujesz w związku to nie ma sensu go kontynuować.
napisał/a: benia1985 2012-03-29 08:09
Proste.odpowiedz sobie po prostu na pytanie czy to on jest facetem z którym chcesz spędzic reszte zycia, z Nim mieć dzieci, jemu gotować, budzic siecodziennie przy Nim....przy Nim sie starzeć i spędzać każdy dzień swojego zycia,problem w tym, że zrobiłaś cosokropnego i ja na Jegomiejscu nie wybaczyłabym Tobie! Zdradziłas raz zrobisz to kolejny raz.
napisał/a: pharun 2012-03-29 08:09
Ehh... dziewczyno, dziewczyno... nie ocenię Cię. Serio. Nie pochwalam zdrady, uważam ją za złą i za zbrodnie przeciwko uczuciom drugiego człowieka, ale... ale Cie nie ocenię bo wiem jak to jest jak inna osoba najpierw mówi że Cię kocha takim jakim jesteś a potem zmienia wszystko, ale to dosłownie WSZYSTKO w Tobie i narzuca swój sposób życia.

Zdradziłaś - stało się i czasu nie cofniesz, ale nie na tym będziemy się skupiać. Przedstawię Ci moje subiektywne zdanie, ale pamiętaj że to zdanie osoby która miała podobne sytuacje dokładnie 4 razy (tak jest - moje 4 poprzednie dziewczyny (gdzie za każdym razem związek trwał minimalnie półtora roku, a najdłużej prawie lata...). Przejdźmy do meritum:

Twój związek z tym mężczyzną nie ma sensu. Serio. Znam ludzi o takim jak on charakterze - zawsze narzucają swoje zdanie, zawsze ich musi być na wierzchu, nigdy nie widzą swojej winy, nie dostrzegają poświęcenia drugiej osoby i nigdy, ale to NIGDY nie będziesz wystarczająco dobra żeby sprostać jego oczekiwaniom bo w momencie kiedy będziesz myślała że już przeskoczyłaś postawioną przez niego poprzeczkę to on ją podniesie i wymyśli sobie nowe wymaganie. Tak jak napisałaś - nigdy nie zaakceptuje Cię takiej jaką jesteś - on potrzebuje gliny z której może sobie lepić to co mu się podoba, a jak wiadomo każdą glinę na początku trzeba zmiękczyć - on Cię właśnie przez cały ten czas zmiękczał - powoli, delikatnie, subtelnie - wzbudzał w Tobie wyrzuty sumienia, krytykował to co Twoje a w zamian dawał to co jego. Chcesz znać moje zdanie? Uciekaj. Popełniłaś błąd - zdradziłaś - ok, to źle, ale otworzyło Ci to oczy bo się zastanawiasz czy warto w tym trwać - otóż nie warto - on Ci NIGDY nie wybaczy, NIGDY nie zapomni i mało tego - nie pozwoli żebyś Ty kiedykolwiek o tym zapomniała. Przy każdej kłótni, każdej sprzeczce będziesz dostawać kosę w postaci "Tak? Świetnie, przypominam Ci tylko że to nie ja Cię zdradziłem!". Jesteś na to gotowa? Wątpię. Chcesz żyć w takim związku? Nie wydaje mi się... tym bardziej że sama napisałaś że to może być powrót tylko i wyłącznie dlatego że czujesz wyrzuty sumienia. Na tym powinno się budować związek?

Masz teraz dobry moment - możesz się od niego oderwać i iść w swoją stronę - fakt że zdradziłaś pokazał Ci jedno - nie zostaniesz sama bo znajdziesz sobie mężczyznę - nie musisz tego robić od razu, nie musi to być przecież pierwszy lepszy, ale znajdziesz. Jesteś młoda - masz 22 lata, ja ze swoją narzeczoną spotkaliśmy się na koniec studiów mając 24 (ja prawie 25 lat) więc na tym jednym facecie świat się nie kończy. W każdym związku gdzie jedna osoba stara się totalnie zdominować drugą w końcu dochodzi do pęknięcia - natura ludzka nie jest przystosowana do bycia totalnie podległym.

Uciekaj dziewczyno-serio uciekaj- to najlepszy moment! Jeżeli wrócisz to on stłamsi Cię do reszty - będziesz się starać jak głupia, stawać na głowie żeby on tylko "wybaczył" a on tego nie zrobi nigdy, a sam starać się nie będzie bo "teraz Twoja kolej - za to co mu wyrządziłaś".

Z tego co piszesz wnioskuje że masz silny charakter, że nie popadłaś w totalną rozpacz i beznadzieję, naprawdę logicznie o tym wszystkim myślisz - życzę Ci powodzenia i tylko mały pstryczek w nos na sam koniec - nie zdradzaj - zdrada jest "be".

Trzymaj się!
napisał/a: lisbeth871 2012-03-29 08:15
Mila84 napisal(a): Zdradziłas raz zrobisz to kolejny raz.

bez przesady...
Jednym "skokiem w bok" można rozwalić relacje z partnerem, zniszczyć związek, utracić jego zaufanie, owszem (wiem coś o tym), ale nie znaczy to że będą kolejne "wpadki". Jeśli wyniesie się z tego odpowiednie wnioski, potraktuje to jako doświadczenie, to już tego błędu nie popełni, zwłaszcza jak trafi na idealnego dla siebie partnera
napisał/a: karoolajn90 2012-03-29 09:45
Napisał mi wczoraj rano, żebym dała mu na razie spokój... zrozumiałam, chociaż z ogromnym trudem przyszło mi nie pisanie do Niego. W nocy sam się odezwał... każda wiadomość od Niego, jest dla mnie ciosem.

Bo kiedy nie rozmawiamy ze sobą, staram się myśleć racjonalnie. O tym jak było przed zdradą, jakby dalej wyglądał nasz związek, gdybym nie zdradziła i przede wszystkim o tym co by było, gdyby dał mi szansę... I wtedy myślę, że powinnam odpuścić, mimo tego, że strasznie Go kocham. Ale wtedy on pisze, pisze tak strasznie bolesne słowa, ma rację, rozumiem go, wiem jak okropnie cierpi i wtedy bez zastanowienia od razu wiem, że chcę o to walczyć, że to ten facet. I to pogłębiające się poczucie winy - JAK MOGŁAM MU TO ZROBIĆ? Zrobić to człowiekowi, którego bardzo kocham.

Wasze odpowiedzi potwierdzają moje myślenie. Ale ja nie potrafię, jestem okropnie rozdarta. Mam dodatkowe wyrzuty sumienia, że zdradziłam, zawiodłam Go tak strasznie, a teraz jeszcze dodatkowo się zastanawiam czy chcę z Nim być? Przecież powinnam walczyć i robić wszystko, żeby go odzyskać. I tak w kółko - raz myślę, że nie jesteśmy sobie pisani, że było wiele, naprawdę wiele cudownych chwil, ale to może jednak nie to. I po jakimś czasie myślę zupełnie inaczej, że przecież go kocham i jeżeli dałby mi szansę, zrobiłabym wszystko, żeby naprawić nasz związek.

Dni mijają... ale wcale nie jest lepiej, wręcz przeciwnie ból jest coraz większy. Serce pęka, a oprócz tego ten okropny mętlik w głowie. Kompletnie nie wiem co robić, co myśleć, jak zachowywać się w stosunku do Niego, co pisać?...
napisał/a: lisbeth871 2012-03-29 10:13
może na razie nic nie pisz. On opisuje ci swój ból przez sms, może odetnij się od tego. Schował gdzieś telefon, daj sobie kilka dni na spokojnie, bez emocjonalne przemyślenia. On też musi ochłonąć i potrzebuje na to czasu.
napisał/a: sorrow 2012-03-29 13:28
karoolajn90, pozostaje powiedzieć, że nie ma tego złego. Wiem, że cię to męczy, ale powinnaś się jedynie cieszyć z tego, że masz i odczuwasz wyrzuty sumienia. To świadczy o tym, że wewnętrznie nie zgadzasz się z tym, co się stało. To zdrowy objaw i podejrzewam, że spora ilość osób by ich nie odczuwało. Człowiek głównie zmienia się na podstawie własnych doświadczeń. To, co twój chłopak próbował przez kilka miesięcy prośbą i groźbą (mniej bycia "szaloną", mniej rozrywkowości, mniej alkoholu) dopiero teraz do ciebie trafi, bo w dużej mierze te właśnie cechy, czy styl życia doprowadziły do zdrady. Jestem przekonany, że następny chłopak będzie miał z tobą więcej szczęścia, bo będziesz już wiedziała czym się kończą pewne zachowania.

Jeśli chodzi o obecną sytuację, to niestety będziesz musiała to "odchorować". Wasz związek miał krótki staż, więc pewnie mimo kłopotów byliście w sobie ciągle zakochani... dlatego boli mocniej. Nie masz jak cofnąć czasu, więc problem nie zniknie w magiczny sposób. Z czasem pogodzisz się z tym, co się stało... nie będziesz z siebie dumna, ale zrozumiesz, że zadręczanie się w nieskończoność nic nie daje. Wyciągnij odpowiednie wnioski i ruszaj dalej w życie... raczej z innym partnerem.
napisał/a: ~gość 2012-03-29 15:23
A co robiłaś przez te dziesięć minut ? Bo całowanie to nie zdrada :)
napisał/a: Veriolla 2012-03-29 15:59
Zdradziłaś- zniknij z jego życia.
napisał/a: ~gość 2012-03-29 17:42
dr preszer napisal(a):A co robiłaś przez te dziesięć minut ? Bo całowanie to nie zdrada
Całowanie to tez zdrada..ale wlasnie co robbilas?
napisał/a: karoolajn90 2012-03-31 09:58
zdradziłam... i to nie całowaniem...
Dalej nie wiem co robić, niby zaczynam myśleć racjonalnie, emocje opadły i wszystko i wszyscy mówią, że powinnam odpuścić, ale nie potrafię, chcę z Nim być, bez względu na to jak było i jak wyglądałoby to teraz, co się ze mną dzieje??