Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Znowu nie tak. Czy mężczyzna potrafi kochać?

napisał/a: Oisii 2009-09-06 19:44
Mój związek to ciężki związek. Chociaż nieraz wydaję się że jesteśmy idealną parą, nagle On zmienia tą piękną "rzeczywistość" w koszmar.

Znowu jesteśmy razem, mieliśmy 2-roczną przerwę, tak to można teraz nazwać.
Chociaż myślałam że już nigdy nie będzie tak jak dawniej i zniknąl na zawsze z mojego życia.
Tęskniłam za nim dzień w dzień. Mijaliśmy się nieraz na ulicy itd..ciągle moje myśli skupiały się na nim.
I nadszedł dzień kiedy wrócił, odezwał się i zaproponował spotkanie.
I znowu jesteśmy razem. Chociaż.... do wczoraj tak myślałam..
On jest dziwnym facetem, a ludzie wokół mnie dziwią mi się dlaczego z Nim jestem? skoro tak mnie traktuje.
Ale ja po prostu go znam, wiem że lubi wolność, boi się odpowiedzialności i zakrywa się swoimi problemami aby nie widzieć moich.
Nie wiem, mimo to bardzo go kocham. Zaślepiona w Nim.

Patrzyłam mu w oczy, sceptycznie z niedowierzaniem gdy mówił że jest "bardzo szczęsliwy", "że kocha"... Nie chciałam znowu się sparzyć. Kiedy się ze mną rozstal i jak sam powiedział i przyznał "uciekłem jak tchórz aby zając się sobą, egoistyczny dupek."
Nie chciałam znowu przez to przechodzić. Jemu to łatwo uporać się ze stratą..a ja bardzo to przeżywałam (popadłam w depresje/myśli samobójcze...)
Stety czy niestety powiedzialam sobie "dobra, czemu nie". Dałam mu drugą szansę.
Bylo nam cudownie przez kilka tyg, chociaż często wyjeżdzał. On ciągle ma mnóstwo na głowie.

Wczoraj mieliśmy spędzić miło wieczór, a wyszło tak że pare minut po całkiem udanej rozmowie - tak mi się przynajmniej wydawało, wydukał: że "ja już tak nie mogę"
I kolejne.."Nie potrafię tak żyć, ty będziesz w innym mieście ja w innym, nie damy rady. Lepiej to zakończyć."
Ja z niedowierzaniem "Dlaczego? przecież to idzie przeżyć. Jak tylko człowiek chcę i kocha drugą osobę" (jest internet, telefon itd)
A On mimo tego zaczął mi robić wyrzuty że nie wiem co on czuje. Jak to nie wiem?? *

*wczoraj byłam na Niego zła przez to że się nie odezwał jak obiecał - w końcu ja jestem na każde jego zawołanie nawet jak nie bardzo mogę czy chcę, mimo to odkladam wszystko i lece do niego bo go kocham- a on? stawia ponad mnie swoje życie, hobby, przyjaciol. Jak ja bylam zdolowana (każdy w koncu miewa zle dni) i napisalam mu sms, myslalam ze mnie pocieszy napisze chociaz glupie sztuczne"rozumiem cie kochanie, ale bedzie ok", a on nic...bawil się z kumplami. I potem mi powiedzial ze po co się smucę skoro to tylko sms, odczytal go ale nie chcial odpisywac, bo robie wielkie halo. Ale on nie rozumie że mi nie chodzi o sms, czy o to aby mi codziennie pisał "kocham cie" itp, ale o to że go potrzebowałam bo jest dla mnie najwazniejszy i jest moją ostoją i ratunkiem...to on mnie zlewa. Może to jest glupie ale takie gesty są dla mnie ważne.

A to co On czuł, z tego co mi powiedział: nie wiesz jak to jest żyć tak, myślać ciągle o tobie, zamartwiając się, tracąc zmysly co robisz, jak się czujesz. Nie mogę być w inny mieście i myslec tak o tobie, bo nie dam rady się skupić.
Odpowiedziałam "Wiesz co, powiedziałeś dokładne to co ja własnie czuję.", "To jest miłość, wiesz?"
A on nostalgicznie.."czym jest miłość?" i wzruszył ramionami...

To chyba jest miłość prawda?
Czy faceci tego nie rozumieją?
Znowu egoistyczne myślenie?


Mnie też BOLI serce, też to samo czuję...ale dla mnie jest to piękne, a Jemu jak widzę sprawia ból. Faceci nie potrafią iść na kompromis?
Jak ja mam to rozumieć?:(



Ciężko jest opisać sytuację i typ człowieka, bo może to wyglądać nie do końca tak jak chce wam pokazać...ale nie wiem co robić;/
W końcu wyszło na to że powiedział że kocha i ze łzami w oczach sobie przebaczylismy..Ale martwię się, że na jak długo?


Czy któraś dziewczyna też ma/miała takie problemy czy ja robię coś nie tak?
napisał/a: sorrow 2009-09-06 21:22
Oisii napisal(a):To chyba jest miłość prawda?

Do pewnego stopnia tak... chociaż bardziej ten opis pasuje do miłości nieszczęśliwej. Zabrakło tu pozytywnych aspektów, szczęścia, radości, zaufania, pewności drugiego człowieka. Może rzeczywiście tą odległość inaczej przezywasz... wzdychając napawasz się miłością, a on tęskniąc cierpi. Czemu cierpi? Widocznie nie jest ciebie pewien, że na prawdę tam jesteś, że kochasz, że nie spotykasz się z "konkurencją", że nie zapomnisz o nim. Być może brakuje tu więc zaufania z jego strony i dlatego inaczej przezywa rozłąkę.
napisał/a: ~gość 2009-09-06 21:29
sie nie wchodzi dwa razy do tej samej rzeki...
2 lata byliscie osobno... zaprzepasciliscie obydwoje ten czas, po to, zeby znow sie zejsc z czystej ciekawosci "a moze teraz wypali"...
ale nie wypala...
wasza milosc jest jak fiat 126p... idzie na popych. no niestety gdzie nie ma u dwojga ludzi checi do dogadania sie, tam sa takie sytuacje.
mezczyzna powinien byc przede wszystkim dla kobiety oparciem... OPARCIEM. nie obiektem westchnien, nie zaslepieniem, nie partnerem seksualnym, tylko przede wszystkim oparciem... (tamte sprawy sa duzo mniej wazne)
czy naprawde coraz wiekszej ilosci osob tak ciezko zawierzyc wartosciom, ktore od dawien dawna najlepiej spajaly zwiazek?
zaprzepaszczac je dla czegos takiego jak fascynacja, zaslepienie, zauroczenie, toksyczna milosc...
po co? sami sie dreczymy. nikt mi nie wmowi ze czuje sie tak szczesliwszy i ze mu z tym wygodniej...
napisał/a: mel1 2009-09-07 00:42
Zdarzają się mężczyźni powściągliwi w wyrażaniu uczuć. Ale okazują je w inny sposób (noszą rzeczy, naprawiają, wkręcą żarówkę, są zazdrośni). A że mają problem z powiedzeniem "kocham Cię" (w większości chyba dużo łatwiej im to powiedzieć do piłkarza reprezentacji strzelającego gola niż do nas!), mają problem z prawieniem komplementów (jasne, że nie wszyscy... ale z obserwacji wynika, że tak jest w wielu przypadkach).

Ale w Twoim przypadku nie tylko brakuje wyrażania uczuć, ale też tego "oparcia" (jak powiedziano wyżej). Wydaje mi się, że taki związek nie ma za bardzo przyszłości. Rozgrzebujecie coś o czym powinniście zapominać. "Odgrzewane kluchy" nigdy nie są dobre. Wydaje mi się, że nigdy nie będziecie w pełni (albo nawet w dużej części) szczęśliwi.

Albo może Twój chłopak należy do tych ludzi, którzy na siłę szukają zawsze problemów? Jeżeli tak to na prawdę uciekaj czym prędzej, bo się zamęczycie nawzajem, o ile już teraz nie zmierzacie właśnie do tego... :/

W każdym razie skoro sam stwierdza po raz n-ty, że on już tak nie może, to najlepiej już tego nie ciągnąć dalej w nieskończoność tylko pożegnać się i więcej nie wracać i nie myśleć.
napisał/a: kinia8906 2009-09-07 10:28
ufff....czytalam to na bezdechu doslownie:/ Az sie wierzyc nie chce to co tutaj opisalas! Napisze troche ostro ale szczerze...On nie traktuje Cie jak swoją kobiete tylko jak zabawke.Kiedy jestes mu potrzebna to jest ale kiedy on jest Tobie potrzebny to znika.Tak sie nie da zyc.Nie dasz sobie rady psychicznie:/ Potrzebujesz czasem wsparcia jak kazdy i on jako bliska osoba powinien byc przy Tobie! Jak dla mnie to zachowuje sie gorzej niż dziecko.Musisz wyplątac sie z tej sytuacji.Tak będzie lepiej dla Ciebie.Bo jesli on ma takie zwyczaje znikac kiedy mu sie podoba i olewac Twoje problemy to nie jest niestety material na partnera...
napisał/a: sasha1 2009-09-07 12:49
Nie piszcie, że "odgrzewane kluchy" nie są dobre i że się nie wchodzi dwa razy do tej samej rzeki. To bzdury. Każdy związek jest inny, każdy człowiek inny, indywidualny. Wszystko zależy od ludzi i ich nastawienia.
napisał/a: lodyga 2009-09-07 14:44
Sasha przestań gadac takie rzeczy.Oczywiście ze nie wchodzi sie dwa razy do tej samej rzeki..skoro raz sie wyszło bo cos nie pasowało to myslisz ze jak wejdziesz drugi raz to co??tO woda w rzece bedzie ciepła?
napisał/a: Oisii 2009-09-07 15:49
Powinnam teraz sprecyzować co nieco, i dopisać kilka słów. Oczywiście nie będę rozpisywać się i rozpatrywać wszystkiego po kolei bo nie jest to odpowiednie miejsce aby opisywać tu swoje życie. Również ciężko jest osądzać nie będąc z kimś takim z kim ja jestem i kimś takim jak ja. Jedynie na co liczę z waszej strony to opinia z Waszego punktu widzenia. Jak to mówią trzezwym okiem:) Ponieważ mi samej ciężko jest dopatrzeć się tutaj tego złego i dobrego.

A kocham go jak nikogo innego, i naprawdę chciałabym z nim kiedyś założyć rodzinę.
Był to mój pierwszy chłopak. Znaliśmy się ze szkoły, wpierw znajomość potem przyjazn trwało to 3 lata, a już pozniej, kolejne 4 lata byliśmy już razem. Nagle coś zaczęło się psuć, miej inicjatywy z jego strony, miej czułości, zrobił się jakiś nadwrażliwy (jak na niego) i ze łzami w oczach delikatnie mi dając do zrozumienia, że to wygasło, że przeprasza, nie chciał mnie zranić itd. ale chciałby mieć ze mną kontakt. Niestety ja tak nie mogłam żyć, musiałam zapomnieć. Kontakt się urwał, po 2 latach odbieram telefon i słyszę jego głos "Cześć...wiesz kto mówi? (...) chciałbym Cię zobaczyć, spotkać się, pogadać.(...)" to była ostatnia rzecz jakiej bym się spodziewała. Wspomnienia wróciły i chyba malutka iskierka nadzieji w sercu, chociaż udawałam twardą i obojętną... Spotkaliśmy się i odnowiliśmy znajomość. Ale tylko jako tzw. kumple. Chociaż on wyraznie mnie podrywał. Nie wiedziałam co o tym myśleć, ale wpierw zastanawiałam się czy nie chce mnie wykorzystać i porzucić?
Potem życie znowu nas rozdzieliło, ja miałam swoje sprawy, on swoje.
Ja znalazłam nowego chłopaka, on miał dziewczynę.
Chciałam chyba zapomnieć o nim i na siłę zakochać się w swoim przyjacielu, który nawet nie pociągał mnie fizycznie, ani intelektualnie. W ogóle był inny. Taki niedojrzały, nie-męski dla mnie. Odwrotność Niego. I mój nowy związek trochę przetrwał ale wcale nie czułam się w nim dobrze, raczej wyglądał on na związek przyjacielski. Facet był (nie obrażając oczywiście nikogo) ale był nieśmiały bardziej ode mnie, nie przebojowy, nie miał zainteresowan..w skrócie ciągle chciał abym mówiła o sobie bo on był nieważny, i nieciekawy. Tak, miał rację-był koszmarnie nudny. Ciągle narzekał na życie. A ja nie mogę wytrzymać z kimś takim. Myślał już o zaręczynach i niewiadomo czym, a skąpił na mnie jeżeli nawet chodzi o taką błachostkę: jeśli miał mi kupić napój w supermarkecie wolał kupić najtańsze 2 litrowe, niż zwykłą butelkę wody dla nas obojga. Może i jestem zbyt wymagającą kobietą Więc ten nijaki związek nudny jak flaki z olejem, skończył się szybko. Do tego ten chłopak nie był z mojego miasta, więc widywaliśmy się też rzadko.

A Mój ukochany wrócił. Jako przyjaciele znowu się spotkaliśmy po roku, ale tym razem na zakończenie, chciałam go pocałować w policzek a on pierwszy pocałował mnie w usta.
Jak się możecie domyślać, dziwnie się poczułam.
I tak tydzień potem, znowu postanowiliśmy być razem. Poważne rozmowy, a czemu to sie rozpadło, a jak będzie, że nie chcę znowu cierpieć, czy on zdaję sobie z tego sprawę itd. Oświadczył że nigdy mnie już nie skrzywdzi, że bardzo tęsknił, że nie wie jak mógł być takim idiotą i sprawdzić mi krzywdę zostawiając mnie i uciekając, aby zając się sobą ...
No i dobra. Patrzyłam na tego jego piękne kocie oczy i dałam Nam szansę. Najwyżej też będą podłą egoistką wykorzystam go, a potem rzucę. Takie myśli mi chodziły po głowie. Ale jednak zaangażowałam się w ten związek. Uczucie z dnia na dzien rosło. Robił mi romantyczne kolacje, jezdziliśmy razem na wycieczki, bawiliśmy się i śmialiśmy..planowaliśmy przyszłość i widać było że on nie żartuje, że naprawdę tego chcę i jest szczęsliwy. Więc dlaczego to miało nie wypalić?

Zmienił się bardzo od ostatniego spotkania, kiedy to pogodziliśmy sie i zostaliśmy przyjaciółmi. Wyprzystojniał, zeszczuplał, zaczął dbać o siebie itd.
Zaczął palić, co w jego pzypadku jest dziwne, a mnie to niestety bardzo pociąga jak mężczyzna pali. Oczywiście z wdziękiem a nie ;) chociaż oczywiście do czasu! zdrowie jest ważne.
I tak, wydawał mi się taki męski, dojrzały, odmieniony...i nagle ta ostatnia sytuacja. Jakgdyby zdjął maske i pokazał swoją prawdziwą twarz. Delikatny, marudny, egoistyczny, ceniący tylko swoje racje, narzucający swoją wolę, ale zarazem kochający, ciepły, czuły, inteligentny, szarmancki i długo by wymieniać.
Jednak nie wiem czemu przestał być/udawać? prawdziwego faceta. Czy to było tylko dla picu? Aby mnie poderwać? O co chodzi?

Po co te dziecinne scenki i wyrzuty do kobiety którą niby kocha? To sama się zastanawiam co by było gdyby pracował a nie chciał zadręczać się myślami że coś mi się stało/co robię itd. wyprowadzałby się z domu jakby miał pracę?

Każdy kto kocha to tęskni, boli go to, cierpi...ale taka jest miłość wg mnie.
napisał/a: kasiasze 2009-09-07 16:00
Oisii, może ja jakaś tępa jestem i nie doczytałam ... ale on pracuje daleko, tak? Jak często mieliście/macie się widywać? Czy on na stałe ta praca daleko?
Odległość, jeszcze gdy to wyniknie w trakcie szczęsliwego związku, może być problemem i ja to rozumiem. Wątpliwości (a może z kimś sie w tym czasi umawia?), brak bliskości, czułości w miarę częstej, osobne spędzanie wolnego czasu, może przeszkadzać na dłuższą metę. Właśnie, na jaką metę? Możesz odpowiedzieći na pytania te wyżej?
napisał/a: Oisii 2009-09-07 16:35
On studiuje (w Krakowie), ja dopiero zacznę od nast. pazdziernika. I to nas rozdzieliło.
Ale według mnie, to nie jest żaden argument i nie powinien być problem jeżeli jest się w związku. Przecież będziemy mieli możliwości aby się spotykać. Ja mogę do niego przyjeżdzać. Wprawdzie mieszkamy oboje na północy kraju, więc do Krakowa daleko ale ja jestem dla niego skłonna do największych poświęceń. Mimo to on uważa inaczej. Bije się z myślami co zrobić i które z nas ma rację.
Już nawet mu proponowałam że wybiorę Kraków, i to będzie rozwiązanie. On jednak jest przeciwny mówi że nie chce abym się tak poświęcała i marnowała swoją przyszłość/marzenia/plany dla Niego. Że mam życ dla siebie, a nie dla niego i się mu podporządkowywać. Ale skoro on mnie stawia w takiej sytuacji że szantażuje mnie (bo jak mam to nazwać?) że skoro wybiorę dajmy na to Poznan, to on nie chce tak, nie da rady.

Przecież ludzie nie mają tyle czasu dla siebie na studiach. Czyżby aż tak potrzebował czułości?

A ja kurczę, wierzę że to nie tylko chemia nas do siebie ciągnie, bo on jest dokładnie taki sam jak ja, to moje alter ego, a ja jestem Nim w wersji damskiej, i dużo osób wierzyło w nas jak jeszcze mieliśmy kontakt z przyjaciolmi >Ale wiele też się dziwiło jak ja wytrzymuje z taki charakterem<
Przeraza mnie to jego zawirowanie emocjonalne. A niby ja, Waga, jestem niezdecydowana.(może i jestem ale nie stawiałabym go w takiej sytuacji)

ech:(
napisał/a: kasiasze 2009-09-07 16:54
Związek na odległość w tak młodym (jednak!) jak wasz wieku i z takimi charakterami to nielada wyzwanie. Nie dziwię sie jego wątpliwościom.
Wiesz co - odpuść z nim rozmowy na razie. Ucieknij w siebie, nie wypłakuj się mu, nie przekonuj - chyba po prostu on sam musi sie przekonac, zobaczyć jak to jest. Oddal się chwilowo ...
On ma jedną cechę - jest wygodny, pewnie energiczny, fajny i pomyslowy. I wygodny! Chce zyc, a nie czekać. Nie chce sie zbytnio poświęcać dla kogoś, uważa, ze to wcale nie jest dobre - chce robic coś z radością a nie bo "musi" - - i podobnie chciałby, abyś Ty patrzyłaa na zycie, na siebie.
Moim zdaniem przejawia zdrowy egoizm, bo waży co moze zabić związek, uczucie.
Czyżby jednak wczesniej (kiedy znowu sie zeszliście) nie wiedział, że tak sprawy będą wyglądac, że zacznie w końcu was dzielić odległość?
napisał/a: sasha1 2009-09-07 16:55
Widzę lodygo, że wrzucasz wszystkich do jednego worka. To, że komuś nie wyszło wcześniej nie oznacza, że nie wyjdzie później. Sama znam małżeństwo, podkreślam MAŁŻEŃSTWO, które w czasach tzw. "chodzenia" zerwało a wróciło do siebie po około dwóch latach, po czym się zaręczyli i wzięli ślub. Teraz są już siedem lat szczęśliwi ze sobą. Widocznie czas rozłąki był im potrzebny. I pamiętam jak ten mężczyzna zarzekał się, że już nie będą razem, i też mówił wtedy dokładnie o tej "rzece". I co? Miłość okazała się silniejsza i widać, że są ze sobą szczęśliwi. Wszystko zależy od ludzi i sytuacji w związku.

A jeżeli np. małżeństwo jest w separacji i ten czas rozłąki uświadomi im ile dla siebie znaczą to co? Też mają się nie zejść bo to odgrzewane małżeństwo?

Każdy związek jest inny i są różne powody rozstań lub przerw w związkach więc lepiej dwa razy pomyśleć niż doradzać takie rzeczy i podpierać się stereotypowymi cytatami.