Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Konkurs "Moja historia"

Redakcja
napisał/a: Redakcja 2011-06-22 13:31
Weź udział w naszym konkursie. Mamy dla was książki "Moja historia" autorstwa Tori Spelling.

Zadanie konkursowe:
Opisz jedną, najciekawszą, pozytywną lub negatywną historię ze swojego życia.


5 najciekawszych odpowiedzi nagrodzimy książkami:






Czas trwania konkursu: 22.06 - 10.07.2011r.

Wyniki ogłosimy najpóźniej 15.07.2011r.

Nagrodę zdobywają laureatki o nicku:

1. ALICJAtoJA
2. IParadise
3. kasia89tn
4. martam2491
5. agucia44

Gratulujemy! Laureatki proszone są o sprawdzenie skrzynki profilowej na www.ja.w.polki.pl



Regulamin konkursu:

1. POSTANOWIENIA OGÓLNE
1.1.Organizatorem Konkursu jest spółka „Edipresse Polska” S.A. z siedzibą w Warszawie, ul. Wiejska 19, 00-480 Warszawa (dalej zwana: „Organizatorem”).
1.2. Konkurs jest organizowany na zasadach określonych niniejszym regulaminem (zwanym dalej: „Regulaminem”) i zgodnie z powszechnie obowiązującymi przepisami prawa.
1.3. Regulamin Konkursu dostępny jest na stronie internetowej www.polki.pl.
1.4. Uczestnikiem Konkursu może być osoba fizyczna, pełnoletnia, posiadająca pełną zdolność do czynności prawnych.
1.5. W Konkursie nie mogą brać udziału pracownicy Organizatora i realizatorów oraz inne osoby współpracujące przy organizacji Konkursu, jak również członkowie rodzin w/w pracowników i współpracowników.

2. ZAŁOŻENIA KONKURSU
2.1. Konkurs będzie przeprowadzony na forum polki.pl
2.2. Konkurs będzie trwał w dniach 22.06 - 10.07.2011r.
2.3. Rozwiązanie Konkursu zostanie ogłoszone na forum polki.pl

3. ZASADY PROWADZENIA KONKURSU
3.1. Konkurs polegać będzie na opisaniu jednej, najciekawszej, pozytywnej lub negatywnej historii ze swojego życia.
3.2. Laureatami Konkursu w liczbie 5 zostaną osoby, których odpowiedzi zostaną uznane przez Komisję Konkursową za najciekawsze.
3.3. Przystąpienie do Konkursu, zgodnie z postanowieniami niniejszego Regulaminu, jest równoznaczne ze złożeniem przez uczestnika oświadczenia w przedmiocie akceptacji niniejszego Regulaminu.
3.4. Organizator oświadcza, że dane osobowe uczestnika w zakresie: imię i nazwisko, numer telefonu komórkowego lub stacjonarnego lub odpowiednio adres zamieszkania, będą przetwarzane przez Organizatora z siedzibą w Warszawie przy ul. Wiejskiej 19 w celu realizacji umowy przystąpienia do konkursu i jego prawidłowego przeprowadzenia lub marketingu bezpośredniego własnych produktów Organizatora Konkursu. Gwarantujemy prawo wglądu do swoich danych osobowych oraz ich poprawiania, jak również żądania zaprzestania przetwarzania danych. Dane osobowe nie będą udostępniane innym podmiotom. Podanie danych jest dobrowolne.

4. PRZYZNAWANIE NAGRÓD
4.1. Laureaci wyłonieni zostaną w wyniku realizacji procedury opisanej w punkcie 3 w terminie najpóźniej do dnia 15.07.2011r.
4.2. Laureaci powiadomieni zostaną o wygranej za pomocą Prywatnej Wiadomości na stronie www.ja.w.polki.pl
4.3. Nagrody do poszczególnych laureatów wysłane zostaną pocztą lub przesyłką kurierską na koszt Organizatora pod adres zamieszkania wskazany przez laureatów mailu w terminie najpóźniej 14 dni od dnia powiadomienia laureata o wygranej.
4.5. Nagrody zostaną wysłane najpóźniej 90 dni po rozwiązaniu konkursu.
4.6. W przypadku niewysłania danych adresowych lub niepodjęcia przez laureata nagrody działania reklamacyjnego w terminie 14 dni od dnia ogłoszenia wyników, prawo do nagrody wygaśnie.
4.7. Organizator zastrzega, że nagrody nie podlegają zamianie na ich równowartość pieniężną. Laureatom nie przysługuje prawo do wyboru nagrody i zastrzeżenia szczególnych właściwości nagród.

5. POSTĘPOWANIE REKLAMACYJNE
5.1. Wszelkie reklamacje dotyczące Konkursu uczestnicy powinni zgłaszać w formie pisemnej najpóźniej do dnia rozwiązani konkursu na skrzynkę Redakcyjną na www.ja.w.polki.pl

6. POSTANOWIENIA KOŃCOWE
6.1. Organizator zastrzega, że nie ponosi odpowiedzialności za:
- zdarzenia uniemożliwiające prawidłowe przeprowadzenie Konkursu, których nie był w stanie przewidzieć lub którym nie mógł zapobiec, w szczególności w przypadku zaistnienia zdarzeń losowych w tym siły wyższej,
- nie doręczenie Uczestnikowi nagrody spowodowane nie podaniem przez Uczestnika danych adresowych lub błędnym ich podaniem, - świadczone przez Pocztę Polską i firmy kurierskie usługi pocztowe.
6.2. Organizator zastrzega sobie prawo zmiany postanowień niniejszego regulaminu w przypadku zmian przepisów prawnych lub innych istotnych zdarzeń mających wpływ na organizowanie Konkursu.
Monroe1591
napisał/a: Monroe1591 2011-06-22 23:15
No to ja będę pierwsza ! :)

Pamiętam gdy byłam mała,miałam jakieś 10 lat i zdecydowałam ,że pojde na noc do babci,bo przyjechała również do niej moja jedyna kuzynka,z którą dawno sie nie widziałam :)
Bardzo często lubiłyśmy nasze nocne pogaduszki,śmiechy i podkradanie słodyczy ;P
Nie wspomniałam,że moja mama była w tym czasie w ciąży,już w 9 miesiącu z przyszłą Olą.
Gdy tak leżałyśmy z kuzynką w łóżku i wspominałyśmy "dawne lata " - nagle w środku nocy zadzownił telefon domowy.Odebrała babcia i nagle się okrutnie zerwała ! Niespodziewanie babcia wchodzi do naszego pokoju i krzyczy "Paulina,Mama rodzi!!" Przeraziłam sie,że mnie nie ma razem z nią,ale to co zobaczyłam w nabliższej chwili przeszło wszelkie moje oczekiwanie - sikałam ze śmiechu. Babcia postanowiła natychmiast zamówic taxówke by pojechac po mamę i razem z nia udac sie do szpitala.Rzecz jasna,nie robiła tego sama - tylko razem ze swoim mężem - moim kochanym dziadkiem:D
Babcia jest bardzo nerwowa i ciągle pospieszała dziadka,krzyczała na niego by przestał wkoncu czesac te swoje włosy,ktorych tak na prawde nie ma :D
Zamiast juz wychodzic,to zaczęła wypominać mu,że ona nigdy sie nie zapomina i zawsze jest wszedzie na czas! ze tylko on musi sie tak gramolic!!
Po 20 minutach ględzenia,znów słyszymy telefon.Babcia odbiera ,potem odklada sluchawke i mowi "Mama juz urodziła".
Słowa babci do dziadka" Tylko Ty jestes zdolny do takiej gafy !!!! Chyba nawet lepiej,że nie zdązylismy dojechac do tego szpitala ,bo wstyd!!"
Patrzymy na babcię,a babcia w słonecznych okularach zamiast w swoich leczniczych i w dwóch różnych butach ;P
napisał/a: jaga12Xj1 2011-06-23 12:49
Ja to pamiętam jak z przyjaciółmi planowaliśmy wycieczkę na cały dzień ale Ja nie wiedziałam gdzie tym zajmował się mój chłopak ,więc jak przyszedł ten dzień ja się wystroiłam włożyłam sukienkę i buty na obcasie bo myślałam że pojedziemy do Krakowa a jak się okazało to pojechaliśmy w Góry więc mój strój nie nadawał się na chodzenie po górach
ALICJAtoJA
napisał/a: ALICJAtoJA 2011-06-23 13:00
Nie wiem do której kategorii zaliczyć moją historię.
HISTORIA Z "GLUTEM" W TLE:)
Pewnego dnia wychodząc z domu wraz z córką na spacer moja Madzia(3,5l.) spojrzała na mnie i powiedziała-"mamo, wystaje Ci "glut" z nosa. Pobiegłam do lustra i faktycznie "coś" tam było. Podziękowałam córeczce i powiedziałam, żeby zawsze mówiła mamusi takie rzeczy, żeby mama nie wyglądała głupio.
Kilka dni później jadąc z córcią w zatłoczonym autobusie mała siedząc naprzeciw mnie, głośno przekrzykując rozmawiających pasażerów(których było bardzo dużo) rzuciła w moją stronę-MAMO! WYSTAJE CI "KOZA" Z NOSA!!! Chciałam zapaść się pod ziemię. Nie wiedziałam gdzie podziać oczy bo oczywiście wzrok niemal całego autobusu był zwrócony na mnie i mój nos. Jedni się uśmiechali, inni ryczeli ze śmiechu. Moja córcia rozejrzała sie i zdziwiona spokojnie powiedziała- Mamusiu, zawsze będę Ci mówiła "takie" rzeczy, żebyś nie wyglądała głupio:) No cóż. Podziękowałam córeczce. Teraz 3 razy sprawdzam przed wyjściem z domu "jak mój nos" by oszczędzić sobie TAKICH historii:)
napisał/a: justynarojek 2011-06-23 14:00
Ja opisze historię zze swego dziecinstwa.Odkąd pamiętam uwielbiałam wodę i wszystko co się z nią wiąże.Rodzice widząć moją pasję często zabierali mnie na basen bowiem chcieli mnie nauczyć pływać.Tak było i owego dnia-tata udał się do męskiej szatni,my z mamą do damskiej.Nie mogłam się już doczekac kiedy mama z siostrą się przebiorą i wybiegłam z szatni porywając kółeczko.Niestety zalożyłam źle kółeczko i skoczyłam do basenu na głęboko wodą.Niestety pod wpływem ciśnienia od razu poszalm na dno.Zdążylam jeszcze krzyknac tato i tyle.Widzialam jak z mych ust unoszą się bańki i jak stopniowo opadam więcej nic bo straciłam przytomność.Na szczęście tat usłyszał mój krzyk skoczył do wody i zaczął mnie szukać.Gdy mama wyszła z szatni tata już mnie reanimował i oczyszczał me drogi oddechowe z wody.Na szczęście dziś żyje i nie mam wstrętu do waody ale uważam ,by me dziecko nie postąpiło tak lekkomyślnie jak ja.
napisał/a: IParadise 2011-06-23 17:07
Była jesień a brzydka pogoda nie zapowiadała mieć końca. Był to poniedziałek, więc jak zawsze nie miałam siły zwlec się z łóżka. Budził był jednak bezlitosny i grał coraz głośniej. W końcu zmusiłam się do wstania, chodź zwlekałam z tą chwilą ile tylko mogłam. Ciepła pościel kusiła ogromnie.
Jak codziennie, dzień zaczęłam od kawy. Płaska łyżeczka, 2 kostki cukru, jedna czwarta mleka. Moja córka zaczęła pojękiwać w swoim pokoju, co było znakiem, że nadchodziła siódma. Zagrzałam jej mleko i podałam kubek nie kapek do jej pulchnych rączek zyskując tym samym chwilę na naszykowanie jej ubrania.
Ubrałam się, umyłam i pomalowałam w ogromnym pośpiechu. W tym czasie mąż robił Nam śniadanie.
Nigdy nie byłam tak nieszczęśliwa jak tamtego dnia. Miesiąc wcześniej okazało się, że poroniłam nasze drugie dziecko o które staraliśmy się kilka miesięcy. Pomyślałam, że to znak i zadecydowałam, że nie będziemy więcej próbować. Strata bolała a ja bardzo bałam się, że mogłabym stracić dziecko ponownie. Moja decyzja była nieodwołalna. Nie spodobała się jednak mężowi, który ponad wszystko pragnął dużej rodziny. Zaczęliśmy się kłócić a tamtego dnia miałam zażądać rozwodu. Gdy wybiła 8 byłam już gotowa do wyjścia. Ubrałam córkę i zaniosłam do samochodu. Do przedszkola jechałyśmy 20 minut, stamtąd udałam się do pracy.
Lekarz stwierdził u mnie depresję i przepisał odpowiednie antydepresanty. Wtedy potrzebowałam tylko ciszy i spokoju, czego mój mąż nie potrafił uszanować. Zamknęłam się w Naszej sypialni i przepłakałam 4 dni. Leki najwidoczniej nie działały.
Później wcale nie było lepiej. Czas nie leczył ran a ja byłam niecierpliwa. 25 Listopada 2008 roku moje życie zmieniło się diametralnie w co dzisiaj nie mogę uwierzyć.
Wracałam z pracy gdy na środku skrzyżowania zepsuł mi się samochód. Nie mając innego wyjścia ruszyłam na przystanek i postanowiłam pojechać po córkę. Była 16 30 więc przedszkole mięli niedługo zamknąć. Po sprawdzeniu rozkładu usiadłam na ławce i zamknęłam oczy.
Nie dało się ukryć, zasnęłam. Obudziło mnie coś ciężkiego ciążącego mi na udach. Gdy podniosłam powieki przede mną ukazały się duże, niebieskie, przepełnione smutkiem oczy, trochę przysłonione rudymi strąkami posklejanych włosów. Szybko strąciłam psa z moich nóg, bojąc się, że pobrudzi mi spodnie. Cocker Spaniel zaczął merdać ogonem i głośno szczekać. Położył się koło moich nóg a jego ciężki łeb opadł na moje stopy. Siedzieliśmy tak chwilę do czasu, gdy przyjechał mój tramwaj. Pies wszedł za mną do środka i nie odstępował ani na krok. Chciałam go zgubić, jednak na próżno. Szedł za mną całą drogę do przedszkola i stamtąd do domu. Z balkonu widziałam jak siedział wpatrzony w drzwi od bramy.
Mąż zaproponował żebyśmy wzięli Rudego na jakiś czas i poszukali mu nowego domu. Mimo wielu obaw zgodziłam się. Tego samego dnia został zaszczepiony, odrobaczony oraz porządnie wykąpany. Gdy wieczorem siedział na kanapie i zbierałam się do powiedzenia mężowi o chęci rozwodu, Rudy władował się na kanapę, zaraz obok mojej córki. Zaczął smyrać mokrym nosem po jej pulchniutkich nóżkach. Nie obchodziło go, że Pola ciągnie jego uszy w każdą stronę. Był zachwycony. Tej nocy spał ze mną z łóżku. Mąż od 2 tygodni spał na kanapie.
Oczywiście Rudy został z Nami na stałe. Dzisiaj nazywa się Hope i jak się okazało jest dziewczynką. Jej imię wzięło się od słowa „nadzieja”, bo dała nam ją gdy tylko przekroczyła próg naszego domu. Odmieniła moje życie. Dzięki Niej zaczęłam wychodzić na spacery, biegać. Dzięki temu udało mi się schudnąć kilogramy, które od dawna mi ciążyły. Widząc odbicie w lustrze, widząc jak mój mąż mnie pożąda, wyleczyłam się z depresji. Do naszego domu wróciła radość. Hope uratowała moje małżeństwo, moją rodzinę. Od tamtego dnia minęło 2 i pół roku. Dzisiaj Pola to 5 letni, zdrowy przedszkolak. Ja i mój mąż zakochaliśmy się w sobie od nowa. Zmieniłam pracę i znalazłam w sobie siłę dzięki której od 3 miesięcy jestem też mamą małej Zosi. Hope ma 7 lat, całe dnie spędza znęcając się nad gumową kaczką i wciąż patrzy na mnie swoimi niebieskimi oczami, które już nie są smutne. Za każdym razem gdy opowiadam tą historię, uśmiech sam ciśnie mi się na usta.
napisał/a: paulina8576 2011-06-23 18:55
Od dziecka miałam lekką nadwagę, z czasem ona zaczęła się zwiększać w raz z moim wiekiem.Gdy zaczęłam chodzić do podstawówki wtedy dopiero zaczęło się w moim życiu piekło.Nie było dnia gdzie ktoś by mnie nie wyzwał od ,,beczek'' , ,,tłustej krowy" czy wiele innych.Każdego dnia wracałam ze szkoły z płaczem i zaraz smutek zajadałam słodyczami.Tak samo i robiłam w szkole. Psychicznie nie dawałam już rady ,byłam ciągle szykanowana,wyśmiewana,odtrącana.Koszmar w podstawówce się skończył. Zdałam do 1 gimnazjum. Byłam okropnie przerażona ważyłam wtedy 90 kg przy wzroście 156!Po nocach płakałam i okropnie to przeżywałam.
W jeden z pięknych poranków postanowiłam ,że skończę z tym wszystkim i zaczęłam się odchudzać! Makabrycznie wykańczające ćwiczenia robiłam 4 razy dziennie,co do mnie nigdy nie było podobne. Zmieniłam także dietę i nie jadłam bardzo wielu rzeczy.
I po 2 tygodniach gdy pojechałam do cioci rodzina zaczęła się mnie wypytywać jakie Ja tabletki biorę? A może operacja? Nie wiedziałam za bardzo o co chodzi gdy stanęłam na wadzę okazało się o 15kg mniej. Wielki szok! Byłam z siebie taka dumna,ale nie przestałam na tym.Po miesiącu dobiłam do 26kg. I gdy pojechałam na wesele do siostry, własna rodzina mnie nie poznała. Dopiero gdy mama powiedziała że to Ja byłam większą atrakcją na ślubie niż para młoda.
Bardzo byłam dumna z siebie.Co prawda musiałam całą szafę z ubraniami wymienić,ale się opłacało.
W gimnazjum było świetnie.Byłam lubiana, chodziłam na zabawy i nawet znalazłam chłopaka.
napisał/a: tomatoss 2011-06-23 19:03
Miałam tyle historii,które wywołują salwy śmiechu u mojej rodziny...
Spowodowane były tylko i wyłącznie moim roztrzepaniem,
które niestety mam do dziś.
Mama zawsze mi mówiła,ze jak urodzę dziecko to go "z kąpiela wyleję",ale mały ma prawie 4 latka i odpukać,go nie zgubiłam.
A mój tata,nazwał mnie nawet "Migotką",bo wszystko robię szybko i często bezmyślnie.
Jedna z historii,która mi się przytrafiła miała miejsce własnie latem.
Wszyscy żałują,ze nikt tego nie nagrał,bo miałabym szansę wygrać program "Śmiechu warte".
Pewnego,ciepłego dnia kosiłam trawę naszą ogromną kosiarką.
Na trzepaku ktoś zostawił pęczek pociętego sznurka,który zwisał sobie do ziemii i czekał na roztrzepana Aśkę.
Ja i rozpedzona do czerwonosci kosiarka,podjechałysmy,by wykosić trawę wokół trzepaka i oczywiście sznurki wkręciły się w noże kosiarki.
Mało tego,kręciły się i kręciły porywając w górę moja kosiarkę i mnie razem z nią .Ja jednak nie dałam się i nadal trzymałam ją w górze.
Trwało to dłuższą chwilę,kiedy mój mąż wyskoczył z domu słysząc moje krzyki.Kiedy zobaczył mnie i kosiarkę metr nad moją głową zamiast mi pomóc tarzał sie ze śmiechu,ja zresztą również...
Mój synek wtedy powiedział ze spokojem:
-"oj,mama,już zawsze będę cię miał przy oczach"(co miało znaczyć:będę cie miał na oku).
No i do dzisiaj pilnuje mnie jak koszę trawnik,a mąż krzyczy przez okno:"tylko pamietaj,że to kosiarka,a nie samolot!"


napisał/a: jolunia559 2011-06-23 20:44
Oj ,nie jestem z tego dumna,nie jestem,Całe szczęście,że wydarzenie to jest tylko niechlubną przeszłością i nigdy nie wróci do naszego domu.Moja mam i ja mamy zawsze i wciąż odmienne zdania na różne tematy.Ja jestem silna osobowością.a mam "dominantką"Tak było zawsze odkąd pamiętam Zdominowała całą rodzinę i zawsze musiała 'grać pierwsze skrzypce"Ja zaś przeciwstawiałam się jak mogłam jej postawie wobec rodziny.GDy mam zaangażowała się w wyznawanie nowej religii/Świadkowie Jehowy?było tylko gorzej.Ona chciała na siłę i na przekór moim poglądom wciągnąć moje dzieci do tej swojej religii.Robiła to tak nachalnie,że pewnego dnia wykrzyczałam jej co o tym myślę,po czym wyrzuciłam ją ze swojego mieszkania.Po czym dostałam od mamy w twarz i ona wyszła.Minęło wiele,naprawdę wiele miesięcy.Ja ochłonęłam i doszłam do wniosku,że życie jest za krótkie,a matka jest jedna.Umarł mój ojciec ,a ja doszłam do wniosku,że może nawet nie powiedziałam mu jak bardzo go kocham,bo nie zdążyłam.Przestraszyłam się,że tak może być z mamą.Poszłam więc do niej i przeprosiłam ją za swoje zachowanie.Za milczenie i złość.Prosiłam tylko,by nie narzucała się mi i moim dzieciom ze swoimi poglądami,a ja kocham ją i niech w domu wreszcie zapanuje spokój.Przeszło.Pogodziłyśmy się,za co jestem wdzięczna sobi,mamie i Bogu.Rozmawiamy codziennie udając,że nic się nie stało.Ja jednak w głębi duszy wstydzę się tego,że wybuchła, Może można było inaczej,a emocje nie pozwoliły na to?Cóż,dobrze,że już jest dobrze!
Cikitusia
napisał/a: Cikitusia 2011-06-23 22:20
Historia ta wydarzyła się dokładnie 4 lata temu, ale zacznę od początku...

Był luty, chodziłam do LO i w każdy piątek razem z kolegą z sąsiedniej miejscowości wracaliśmy do domu jednym autobusem (nie chodziliśmy razem do szkoły). Akurat dojazd do naszych miejscowości był ograniczony i zaraz po zajęciach musieliśmy czekać ok godziny na autobus, więc w każdy piątek albo ja albo on przychodziliśmy nawzajem pod swoje szkoły i chodziliśmy po mieście. Tego dnia dostałam SMS z nieznanego mi numeru. SMS pochodził od mojego kolegi Piotrka, a ponieważ nie miał kasy na koncie wysłał SMS od swojego kolego Szymona. Tak jak zwykle się spotkaliśmy i poszliśmy na autobus. I na tym można by zakończyć historię, ale jednak nie... Wieczorem dostałam kolejnego SMS z tego samego nieznanego numeru co wcześniej. Ktoś pytał kim jestem? Grzecznie odpisałam że jestem Ania, i że pisał do mnie w imieniu naszego kolegi Piotrka. I tak jakoś zaczeliśmy ze sobą pisać SMS. Nie znaliśmy się, choć okazało się że chodziliśmy do jednego gimnazjum. Planowaliśmy spotkanie, ale ja pomimo że poszłam na to spotkanie i widziałam go, nie miałam odwagi żeby podejść. Aż pewnego czerwcowego dnia gdy od rana był straszny upał, a ja oczywiście ubrana na letniaka, tuż przed wyjściem ze szkoły zaczął padać mocny deszcz... I wtedy napisałam SMS do Szymona czy mógłby po mnie przyjść z parasolem. I jakie było moje zdziwienie gdy przyszedł? Poszliśmy na pizze i tak zaczęła się nasz realna znajomość. Jak widać w podpisie przetrwała do dziś i to nawet w mocniejszych relacjach.
napisał/a: BETTY_1989 2011-06-24 09:12
Choć marzę, by było inaczej, jednym z najważniejszych wątków w moim życiu i jednocześnie najbardziej dotkliwym jest mój problem ze wzrokiem. I choć chciałabym, by było inaczej ... towarzyszy mi ten wątek od dzieciństwa. Wrodzona krótkowzroczność - nie do pohamowania.
Ogromna nienawiść do niej i odrobina żalu, że to właśnie mnie towarzyszy...
Jednak dziś mogę stwierdzić, że dzięki niej doświadczyłam czegoś cudownego, nazwę to też tajemniczego, czego nie da się wytłumaczyć w ludzki sposób.
Kolejna jak co pół roku wizyta u okulisty, badanie komputerowe i ... szok. Krótkowzroczność w stosunku do poprzedniego badania rozpędziła się jak rozszalała. Nie ma dla niej żadnej granicy, nawet czasowej, by w tak krótkim okresie osiągnąć tak rekordowy wynik. Pierwsza reakcja - łza na policzku i pytanie jak to możliwe. Druga - słowa lekarza, że nic nie da się na to poradzić.
Jestem osobą wierzącą i modlę się codziennie, jednak tego wieczora pierszy raz pomodliłam się do jeszcze niebłogosławionego Jana Pawła II ...
Tak się zdarzyło, całkiem przypadkiem, że gdzieś po tygodniu znów znalazłam się w gabinecie, ponowne badanie i wydruk komputerowy.
I kolejny szok, niedowierzanie i ... wdzięczność, po słowach lekarza: TO NIEMOŻLIWE, KOMPUTER SIĘ POMYLIŁ ...
napisał/a: Justi1983 2011-06-24 13:29
Ja przeżyłam negatywną historię - wręcz mrożącą krew w żyłach cztery dni po swoich zaręczynach w połowie stycznia 2009 roku, kiedy to panował mróz i ziąb, a na ulicach zalegała gruba warstwa lodu oraz śniegu i było bardzo ślisko. Razem z moim narzeczonym i jego kolegą wybraliśmy się wysłużonym cinquecento na pizzę. Z powrotem chłopaki odwieźli mnie do domu, a sami pojechali jeszcze na zakupy. Kiedy byli już 500 metrów od domu mojego ukochanego, nagle na zakręcie wpadli w poślizg i uderzyli w nadjeżdżający z naprzeciwka autobus linii podmiejskiej. Mój narzeczony złamał podczas tego wypadku rękę, a prowadzący auto kolega doznał urazu kolana, mimo tego, że oboje mieli zapięte pasy bezpieczeństwa. Ja o tym zdarzeniu dowiedziałam się wieczorem, gdy zadzwonił do mnie mój przyszły mąż i powiedział: „Kochanie tylko się nie denerwuj, miałem wypadek, ale złamałem sobie tylko rękę, a poza tym wszystko jest ok, a ręka do wesela na pewno się zagoi”. Ja po tym telefonie zatrzęsłam się z przerażenia i przeszył mnie zimny dreszcz, bo zdałam sobie sprawę, że gdybym z nimi jechała, to mogłabym stracić moje dziecko, a byłam wtedy w drugim miesiącu ciąży…