Konkurs "Twoje piękne usta"

xmagda
napisał/a: xmagda 2009-06-23 16:18
Namiętne usta moje zaczęły całować mężczyznę. Mój pocałunek był rozpaczliwy i przepełniony smutkiem. Kiedy się od niego oderwałam uświadomiłam sobie co ja zrobiłam.
-Przepraszam-tylko tyle udało mi się wydobyć z zaciśniętego od łez i wstydu gardła. Zaczęłam biec myśląc, że nikt mnie nie dogoni. Myliłam się...Chłopak w mgnieniu oka znalazł się przy mnie i zatrzymał.
-Nic się nie stało...przecież nic się nie stało!-powiedział. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale On natychmiast zamknął mi je swoim namiętnym pocałunkiem. Może to dziwne, ale jego pocałunek ukoił nieco mój ból i wywołał dziwne uczucia. Przytuliłam go mocno pragnąc, aby ta chwila trwała wiecznie...Najdłużej z tych wszystkich najpiękniejszych chwil...
napisał/a: ~radosna_wiosna 2009-06-23 21:07
Namiętne usta twojego nienasycenia nie pozwalały mi tej nocy spać. Ile to już szczęśliwych chwil mieliśmy za sobą, a mimo to one nadal były niespokojne, nadal szukały ukojenia na moich wargach, obojczyku, szyi...
Ten wieczór był inny. Przecież znowu coś się między nami popsuło, znowu coś było nie tak. Twój wzrok znad szklanki herbaty nie przypominał normalnego rozmarzenia czule wpatrującego się w ruchy moich nadgarstków. Dzisiaj patrzyłeś na mnie z wyrzutem, jakbyśmy nigdy nie spędzili czasu na zrozumieniu, zaakceptowaniu i pokochaniu swoich małych wad.
Wiem, wiem, że nigdy nie chciałeś mi powiedzieć, jak bardzo boli cię moja niezależność, jak bardzo chciałbyś, żebym przypominała w naszym związku psa - wierny i lojalny strzępek miłości, który umiera za każdym razem gdy nie ma cię w pobliżu, zamiast zwichrowanego kota, który wymaga wiele, a mało daje w odpowiedzi. Wchodząc w nasz układ, sam się na to godziłeś i wydawało się, że już wszystko jest dobrze, znamy swoje role i odgrywamy je spokojnie i pewnie, aż nagle znów przestało ci się podobać, że nie możesz być pępkiem naszego związku.
Czy to, jak mnie w nocy całowałeś, miało coś wspólnego z tym, że tak bardzo pragnąłeś dowodu na nasze współistnienie? Tak bardzo potrzebowałeś dowodu w postaci mojego gorącego ciała, żeby być pewnym, że cię nie opuszczę aż do śmierci? Nie mogę zrozumieć, jak łatwo przeniosłeś płaszczyznę naszej więzi na płaszczyznę sypialni, w której spędzamy razem czas... Nie, nie jestem zła, nie jestem nawet zawiedziona. Czasem po prostu zdaje mi się, że twoje usta chcą robią mi wyrzuty swoimi delikatnymi pocałunkami, zostawiają na mnie ślady winy, mojej winy, bo nie jestem dla ciebie wystarczająco dobra. Cała jestem winna, cała jestem w twoich pocałunkach - czy tego chciałeś, tego zapewnienia, tej pewności, że już nigdy z siebie nie zmyje ust twoich, tak cudownie poruszających najgłębsze moje pokłady czułości?
Ach... gdyby usta Twoje mogły być oddzielne od ideologii, którą wyznajesz, gdyby nie musiały mówić, być narzędziem, którym realizujesz swoje zamierzenia wobec mnie i wykonujesz plany wciąż nieznane mojej osobie, mojemu ciału pragnącemu...
napisał/a: Milka18 2009-06-24 11:08
Jej namiętne usta były ostatnią rzecza jaką zapamiętał gdy odchodziła...stali w deszczu na środku ulicy, a słone krople spływały po policzkach... deszcz mieszał się z łzami, ale żadne nie zaprzątało sobie tym głowy... w jego myślach było tylko jedno..."odchodzę"... nie rozumiał, nie chciał rozumieć, przekreśliła tyle wspólnych lat, tyle wspomnień, niezrealizowanych marzeń, to jedno słowo było niczym uderzenie setek szpilek w samo serce...teraz pęknięte... było mu żal, smutek rozdzierał go od wewnątrz, ale jedyne o czym mógł w tej chwili myśleć były te usta... pamiętał doskonale, że one pierwsze zwróciły jego uwagę, zakochał się w nich od pierwszego wejrzenia, tak pięknie odbijało się w nich słońce, zwracały uwagę każdego, jednak to on je zdobył...a teraz stał na tej ulicy, cały przemoknięty i patrzył jak odchodzi...czemu się nie odwróciła? stąpała delikatnie stawiając do tyłu krok za krokiem...a on patrzył jak rozmazuje się całe jego życie i te jej usta...te usta...
napisał/a: sampo21 2009-06-24 14:19
Namietne usta, pełne, czerwone -
Ach, co bym dał aby poznać ich właścicielkę- rozmarzył się Karol obserwujac siedzącą naprzeciw siebie dziewczę chrupiącą orzeszki ziemne.
Jadąc zatłoczonym pociagiem, zamiast zerkać na mijające stacje, on wpatrywał się w jej czerwone, ponętne, kuszace usta.
Każdy ruch jej ust w trakcie jedzenia był skrzętnie monitorowany przez jego wzrok.
Dziewczyna zauważyła wpatrujacego sie w nia chłopaka i lekko sie uśmiechnęła, a jej usta wyglądały jeszcze bardziej namiętniej niż dotychczas. Ich czerwień przypominała dojrzewajace truskawiki w słońcu... a czy ich smak też je przypominał? - zastanawiał się Karol.
Chłopak tonący w marzeniach nie zwrócił uwagi, że pociag minął stacje na której miał wysiąść, nie ustąpił starszej kobiecie miejsca, która plecami podpierała się o jego siedzenie. Jechał dalej z postanowieniem, że jeszcze dzisiaj umówi się z właścicielką słodkich, dużych i z pewnością namiętnych ust, które tak lubia słone orzeszki. Nic dla niego nie było ważne tylko te cukierkowe, wręcz bajkowe usteczka.
W pewnym momencie dziewczyna wstała i z rozbawieniem powiedziała...
-Zostawiam dla Ciebie trochę orzeszków... nie wybaczyłabym sobie, że nie podzieliłam się z głodnym człowiekiem... całą drogę zerkałeś na moje drugie sniadanie... :)
- Niiiieeeeeeeee orzeszki wcale mnie nie interesują, tylko te Twoje cudowne usta - powiedział zaskoczony chłopak.
- Zastanawiasz się czy są prawdziwe czy nie? - zapytała bez ogródek dziewczyna.
Zapewniam Cię, że moje. Mam nadzieję, że zaspokoiłam Twoją ciekawość? Po czym wyszła z wagonu i udała się do wyjścia Pociag zatrzymal się.
Karol wiedział, ze nie ma już szans na spotkanie z dziewczyną, jak zwykle musiał zrobić coś nie tak.
Nagle zobaczył paczkę orzeszków..
- Twoje Orzeszki!! - Zapomniałaś orzeszków!! - krzyknął.
- Myśle, że ich potrzebujesz bardziej niz ja... powiedziała i wyszła.
Pociag ruszył... osłupiały chłopak, siegnął po paczkę orzeszków a w środku oprócz zawartości kalorycznego jedzonka znalazł kartkę z numerem telefonu dziewczyny...
Uszczęśliwiony wyciągnął z keiszeni telefon i napisał sms'a ...
- "Piękna właścicielko przecudnych ust... czekam na Ciebie dzisiaj o 19 przy fontannie Neptuna, razem zjemy te orzeszki :) Co Ty na to??
Jaką uzyskał odpowiedź...??
Oczywiście potwierdzajacą... już nie mógł sie doczekac kiedy znowu będzie mógł sie wpatrywac te cudowne usta a może spróbuje czy faktycznie smakiem przypominają dojrzałe owoce truskawki?
Jak narazie musiał skoncentrowac się na wymyśleniu dobrej wymówki u szefa.. który nie lubi spóźnialskich...

P.S.Jeśli moje opowiadanie się spodoba i zostanę wyróżniona to bardzo prosze o nagrodę dodatkową. Jestem właścicielką ust które bardzo podobaj się mojemu meżowi i nie chce bym cokolwiek zmieniała...
napisał/a: iza123 2009-06-25 18:46
Namiętne usta...

Pomyśl o nich nim zaśniesz.
Pomyśl chociaż przez chwilę.
Że tęsknisz za nimi właśnie.
Że jeszcze ich nie straciłeś.

Pomyśl o nich nim wstaniesz.
Pomyśl tak mimowolnie.
Że tęsknisz za ich całowaniem.
Że jeszcze ci będzie upojniej.

I myśl o nich wciąż, nieustannie.
Bez przerwy. bez chwili wytchnienia.
Że tęsknisz szaleńczo, fatalnie.
Że tli się gdzieś blask przeznaczenia... ;)
napisał/a: mama_pati 2009-06-25 21:41
Namiętnie usta… nie, on na pewno ich nie miał. Był taki zwyczajny, szary, ale miał w sobie takie ciepło które mnie do niego pchało. Najwspanialsze były jednak oczy, tylko ja potrafiłam dostrzec w nich tą cudowną iskrę, a może tylko przy mnie pojawiały mu się te świetliste ogniki. Kiedy na mnie patrzył odczuwałam dreszcz, paraliż całego ciała, ściskało mnie w żołądku, w gardle i nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Pewnie dlatego odszedł, że nie potrafiłam powiedzieć „zostań”, a teraz nie ma go przy mnie, jest tylko w moich wspomnieniach.


Jeśli moje opowiadanie zasłuży na wyróżnienie, prosiłabym o nagrode dodatkową.
napisał/a: plotka 2009-06-26 02:18
-Namiętne usta to to, co sprawia, że zupełnie odlatuję- powiedziała Anka bawiąc się wisiorkiem- one i silne dłonie pozwalają mi zapomnieć o wszelkich wadach faceta
-Interesujące- mruknął Paweł sądząc, że to całkowicie przekreśla jego szanse na jakąkolwiek przyszłość z Anią.
Nie kochał jej- tak przynajmniej starał się wyglądać. Bał się pokazać uczucia, więc skrywał je od kilku lat obserwując coraz to nowych chłopaków Ani. Trwał wiernie na posterunku przyjaciela, z każdym miesiącem przekonując się, że nigdy nie będzie kimś więcej jak tylko najlepszym przyjacielem. A tylko on mógł opowiedzieć jak to strasznie boli obserwować kobietę swoich marzeń z coraz to innym osiłkiem, który nie docenia jej inteligencji, wrażliwości i cudownego charakteru. Zresztą sama Anka zazwyczaj wybierała facetów, którzy traktowali ją jak ładną ozdóbkę, a potem przychodziła do Pawła się wypłakiwać.
A on był zupełnym przeciwieństwem jej partnerów- oczytany, wykształcony, miał stałą pracę, był odpowiedzialny i rozsądny. A przy tym zupełnie zwyczajny z wyglądu. I to był powód- jak sądził kompletnego braku erotycznego zainteresowania ze strony Ani jego osobą.

Tego dnia rozmawiali jak co dzień o swoich marzeniach, pragnieniach i przeżyciach dnia. A Paweł jak zwykle zresztą słuchał o idealnym księciu z bajki na białym koniu. Słuchał Anki jednym uchem jednocześnie zatapiając się w marzeniach- "jakby to było pocałować ją.. choć jeden raz"....


[CENTER]....[/CENTER]


Jeśli zostanę wyróżniona, to proszę o nagrodę dodatkową :)
xmagda
napisał/a: xmagda 2009-06-26 08:45
-Namiętne usta Twoje są ciepłem,które mnie otula,
-Namiętne usta Twoje są gorącem,które mnie przeszywa,
-Namiętne usta Twoje są promykiem słońca,gdy chłodem zewsząd wieje,
-Namiętne usta Twoje są cieniującym obłokiem,gdy niemiłosierny żar z nieba się leje,
-Namiętne usta Twoje są poranną rosą na płatkach kwiatów w moim ogrodzie,
-Namiętne usta Twoje są kroplami deszczu przy letniej spiekocie,
-Namiętne usta Twoje są jasnym błękitem na bezchmurnym niebie,
-Namiętne usta Twoje są soczystą zielenią gdzieś w górzystym żlebie,
-Namiętne usta Twoje są czerwienią malującą chmury o zachodzie,
-Namiętne usta Twoje są fioletem rannych mgieł przy słońca wschodzie,
-Namiętne usta Twoje są każdym westchnieniem,marzeniem,natchnieniem!!!!
napisał/a: biala1205 2009-06-26 09:58
- "Namiętne usta spragnione czułości - nieprzemijającej, ogromnej, niepowtarzalnej - spotkały się w miłosnym tańcu. Polska muzyka była wyciszona, światła przygaszone, lekki dymek z papierosów unosił się nad głowami. Średniej wielkości pomieszczenie znajdowało się w piwnicy starej kamienicy nieopodal centrum miasta. W kątach przy stolikach toczyły się rozmowy na temat obecnej sytuacji kraju, rodziny, a my tańczyliśmy jak w transie, zapominając o trwającej wojnie. Był rok 1941. Razem z Marysią utonęliśmy w swych mocnych i bezpiecznych objęciach. Nasze splecione dłonie były znakiem ogromej miłości. Serce dyktowało każdy dotyk, ruch, pocałunek. Byliśmy jak dwa magnesy, których nikt nie jest w stanie rozdzielić. Rozum podpowiadał ukrycie się zaciszu domowym, by nie prowokować Niemców. Dla mnie i babci godziny niepewności były podniecające, jeszcze bardziej scalały nas w jedną duszę. Taka chwila zapomnienia była nam w tamtym okresie potrzebna"- powiedział Jan, dziadek Kuby i Agnieszki.
- "Dziadku, a czy nie baliście się, że Niemcy zdekonspirują polskie miejsce spotkań?" - zapytała wyraźnie wzruszona historią wnuczka.
- "Widzicie moi kochani, II wojna światowa odcisnęła piętno w sercu każdego, kto ją przeżył. Jednak w tamtej chwili z Marysią chcieliśmy o niej zapomnieć. Byliśmy świadomi, że jeśli Niemcy odnajdą miejsce polskich spotkań - zginiemy. Zginiemy, ale razem! Nas to nie przerażało. Myśl o wspólnym odejściu z tego świata była dla nas zbawieniem, bo żadne z nas nie mogłoby żyć bez drugiego" - głos Jana był drżący, przez co przestał na chwilę opowiadać miłosną historię.
- "Co było dalej? Jak się wszystko zakończyło?" - rzucał kolejnymi pytaniami zaciekawiony Kuba, nie mogąc się doczekać finału historii.
Dziadek Jan na chwilę zamknął oczy. Chciał odtworzyć obraz tamtego dnia, by jak najlepiej opowiedzieć jego każdy szczegół. Stan ten trwał kilka minut. Nagle Jan wstał podszedł do okna i kontynuował swoją opowieść.
- "Niemcy nie znaleźli miejsca spotkań Polaków. Jednak po kilku tygodniach kamienica ta została zbombardowana. Runął świadek naszej czułości i naszego wzajemnego oddania. Często z babcią wracamy do tamtego wspaniałego wieczoru. Wspominamy go, bo dzięki niemu wiemy, że nasza miłość jest prawdziwa i jedyna. Wojna nie odebrała nam tożsamości. Nie wiem czy wiecie, kochani, ale babcia po dzień dzisiejszy ma suknię, którą wtedy założyła. Wyglądała pięknie, cudownie, jak anioł zstępujący z niebios. Włosy lekko upięte i te czerwone namiętne usta...".
Po policzkach dziadka spłynęły łzy. Jan podszedł do Agnieszki i Kuby, którzy płakali razem z nim. Przytulił mocno oboje do serca i powiedział:
- "Może zabrzmi to dziwnie, ale chciałbym, by tamte chwile się powtórzyły".

P.S. Gdybym była brana pod uwagę jako laureatka, chciałabym otrzymać zestaw kosmetyków.
napisał/a: GoniaVR6 2009-06-26 13:33
Namiętne usta jak płatki piwonii malowały się na twarzy kobiety. Kobiety dojrzałej. Hanna otworzyła album ze zdjęciami. Przeglądała fotografie przypatrując się swojej twarzy, na której w uśmiechu malowały się dość wąskie kreseczki. Odłożyła album, wstała i podeszła do lustra wiszącego na ścianie w swojej sypialni. Z zadowoleniem uśmiechnęła się na widok swoich pięknych i pełnych ust.
Jak to dobrze że żyję w czasach w których tak bardzo można poprawić swój uśmiech-Pomyślała.
napisał/a: margonet 2009-06-26 14:34
namiętne usta i ... cielęcy wzrok, są mężczyźni których to podnieca ale dla takich nie warto cierpieć i się upiekszać...
namiętne usta... czy są potrzebne gdy oczy głęboko drążą w sam środek duszy... takiego wzroku mężczyźni się boją ...
namiętne usta i przenikliwe spojrzenie to jest to co kładzie na kolana męską płeć...
p.s. nie jestem zainteresowana nagrodą główną
napisał/a: trzpiot 2009-06-26 14:52
" Namiętne usta? " - spytala Weronika zdziwiona.
" Tak, uwazam ze sa zniewalajace" - odrzekl gladzac ja deliktnie po wargach. Weronika odwrocila wzrok ku niebu, zakolysala sie lekko na biodrach i pobiegla przed siebie po swiezej rosie krzyczac " To lepiej gon te usta bo moga Ci uciec". Piotr zerwal sie i biegnac ile tchu w piersiach, dogonil Weronike, opierajac jej plecy oraz glowe o pien brzozy. " I co cwaniaczku, nie umkniesz mi tak szybko? Nigdy Ci nie pozwole tak daleko ode mnie odbiec" -zasmial sie i pocalowaj ja w usta, ktore kochal ponad wszstko. Wiedzial ze znalazl swoje szczescie oraz radosc zycia. Weronika przymknela lekko oczy, po czym czula tylko zapach jego meskiej skory oraz won kwiatow ktore ich otaczaly.... czula sie tak bezpiecznie. To wlasnie te drobne chwile urastaly do miary wielkich wydarzen w jej zyciu, ktore do tej pory bylo wybrukowane kamieniami a nie rozami. Czula ze kazda krwinka i kazda jej komorka pobudzily sie do zycia. Wiedziala ze jest potrzebna i kochana.

W razie wygranej poprosze tylko o kosmetyki