Niechęć do partnera po porodzie

napisał/a: wikam2 2012-04-20 21:28
Jak urodziłam byłam trochę starsza. Zachowywałam się bardzo dojrzale ale miałam koleżanki, które w tym wieku po porodzie przechodziły cięzki okres. I nie trwał on krótko.
Dziewczyna nie jest czasem trochę rozpieszczona? Nie jest tak, ze syn nie musi pomagać bo zrobią to rodzice i co by się nie działo to młoda matka i tak znajdzie wspracie?
Jest nauczona ponosić konsekwencje?
Doceniła w którymś momencie, że Twój syn, pewnie też młody chłopak zachowuje się mega dojrzale?
napisał/a: abxch 2012-04-20 21:39
Powiem Ci Wikam tak... ona kiedyś powiedziała, że widzi jego zaangażowanie, chęć do pomocy. Więc ja pytam - w czym problem?
Ostatnio wspomniała coś synowi w kłótni, że nie ma w nikim wsparcia... O co może jej chodzić? Nie jest jedynaczką, ma dwoje rodzeństwa, więc o rozpieszczaniu jej, chyba raczej nie ma mowy... ja już sama nie wiem...
Pytałam teraz syna, czy rozmawiał coś z teściową - pytała go dzisiaj jak się czuje, czy wszystko w porządku..
Ja sama zaczynam się w tym wszystkim gubić.
napisał/a: abxch 2012-04-20 21:43
PS.
Czy wtrącać się i próbować kiedyś wyciągnąć ją na spacer i porozmawiać...? Czy zostawić tą sprawę im?
Nie wiem tylko, czy potrafiłaby mi się otworzyć, czy miałaby na tyle odwagi i nie wstydziłaby się...
napisał/a: abxch 2012-04-29 19:30
Chyba czas zakończyć wątek, bo sprawa już przesądzona... syn definitywnie został odtrącony i bez jakichkolwiek szans na powrót.

Szkoda mi go, bo cholernie przeżywa. Jedynie o kontakt z maleństwem będziemy walczyć i będę go wspierać, a reszta nas już mało interesuje... bynajmniej mnie.

Dziękuję za wypowiedzi.
Pozdrawiam wszystkich.
napisał/a: wikam2 2012-04-29 19:45
Po pierwsze - bardzo przepraszam - w natłoku wpisów, postów i w ogóle pracy tutaj nie zauważyłam wczesniejszych odpowiedzi! :(
Po drugie - przykro mi na prawdę...
Czy dziewczyna Twojego syna jest już na 100% pewna? Mówi o jakiś powaznych(!) powodach, ma plan na przyszłość?
Bo wiesz....szkoda aby Twój syn był w czasowym zawieszeniu i czekał aż jej się odmieni - co pewnie nastąpi.
Rozumiem, że syn nie czuje się mimo wszystko dobrze....i, ze rozum to rozum a serce to serce...
napisał/a: abxch 2012-04-29 19:59
Nic się nie dzieje, ja też zapomniałam zaglądać tutaj, przez tą sytuację.
Tak, w 100% jest pewna swojej decyzji. Jako przyczynę podała nie dogadywanie się. O swojej przyszłości nie chce rozmawiać.

Śmiać mi się tylko chce, bo co robił syn wszystko robił źle..on (w końcu) ostatnio kąpał córkę. Kiedy po tej kłótni nie zjawił się by kąpać małą, pewnie wykąpał ją ktoś "doświadczony". Kilka dni temu dostał smsa, że mała w szpitalu z ostrym zapaleniem ucha. Żal!

On już też nie chce rozmawiać o NICH. Chce próbować żyć normalnie, co nie najlepiej mu wychodzi.
napisał/a: wikam2 2012-04-30 08:26
Nie znam Was, ale bazując na tym co mówisz trochę(?) się wkurzam bo dojrzała kobieta (umysłowo!!! a nie płciowo) postępowałaby trochę inaczej.
Kobiety nie dość, że zostają matkami to często muszą być myślicielkami. Rodzi się dziecko a matka zastanawia się jak wdrożyć tatę w obowiązki, jak mu pomóc, jak go oswoić z maleństwem, jak podzielić się opieką itp.
A tu? Wszystko źle to nie ruszaj.
Uważam, że dziewczyna i tak wróci...jak zobaczy jak to jest być samotną matką bądź jak zobaczy, że bycie matką nawet z pomocą rodziców (nawet ogromną!) nie równa się zabawie...to ciągle bycie przede wszystkim matką.
Zresztą - czy wróci czy nie wróci to Twój syn i tak całe życie będzie już ponosił konsekwencje tej znajomości. I trzeba zająć się tym aby to on się z tym uporał, aby potrafił sobie radzić.
I jeszcze uważam tak (z czym pewnie wielu się nie zgodzi) :
dorosła kobieta, która porzuca potzrebuje - czasu. Potrzebuje pomyśleć, spróbować żyć samej, przeanalizować... Jeśli kocha i jest mądra zbuduje związek raz jeszcze. Jak najmniej boleśnie. Bedzie przy tym obserowowała partnera - czy się stara, czy może na niego liczyć etc.
Smarkula (nie wiem czy takową nie jest synowa...wybacz) w głowie ma 70% tego co babka dorosła i trzeba taką chyba w tyłek kopnąć. Nie łazić za nią. Pokazać/nauczyć ile warta jest druga osoba i, że to nie zabawka.
Często wśród młodzieży jest tak, ze zimny prysznic wiele działa.
I tu niezależnie czy chodzi o chłopaka czy dziewczyny ale jakkowliek durnie to nie zabrzmi - starasz się - jesteś dodatkiem, olewasz - starają się o Ciebie.
napisał/a: abxch 2012-04-30 10:58
Właśnie do tego próbuję syna nakłonić, żeby nie dawał się smsowym zaczepkom i prowokacjom z jej strony. Każdy sms od niej strasznie go rozbija i rozdrażnia. On chce spokojnie żyć, a ona ciągle drąży... po co? Wygoniła, niech zostawi go w spokoju.
Wczoraj dostał smsa, że nie spodziewała się po nim, że coś takiego mógł jej zrobić i tak źle potraktować, a kiedy syn spytał o co konkretnie jej chodzi, to odpisała - nieważne. No, nasuwają mi się pytania.. czy ona czasem nie ma problemu ze zdrowiem?? Czy wyniosła może takie zachowania z domu? Czy może to podpowiedzi starszyzny?
Syn powoli zaczyna czuć do niej ogromną nienawiść i żałuje, że kiedykolwiek ją poznał.
napisał/a: wikam2 2012-04-30 11:34
Mam młodszego brata. I znam na wylot zachowania młodych dziewczyn. Tzn wiem co do niego piszą, jak piszą itp.
Brat może by nie połapał o co chodzi ale ja jestem starsza i wiem doskonale! Przecież sama byłam smarkatą dziewuchą, tak? :)

Dziewczyna Twojego syna pisze :
abx napisal(a):że nie spodziewała się po nim, że coś takiego mógł jej zrobić i tak źle potraktować,


No i o co chodzi? Nie podoba się pannie, ze nie wystaje zapłakany pod jej oknem? Bo nie rozumiem...
Ja zakładam, ze Ty opisujesz wszystko tak jak jest, nie biorąc strony syna a, że syn mówi Tobie wszystko i prawdę.
Przecież jak dla mnie jest jasne - syn odpuszcza, ją napadają myśli, że może nie będzie wiecznie stał przy jej boku...że może się wkurzy i odejdzie...SAM.
A skoro sama nie wie czego chce to logiczne, że nie napisze - dogadajmy się, co u Ciebie itp. Przypuści atak bądź wywali żale. Cięzko niektórym wyiągnąc rękę. Lepiej przyatakować i czekać aż ruszy druga strona.
Grunt żeby trzymać te drugą osobę w zanadrzu. Egosityczne ależ jakie charakterystyczne dla ludzi ;)
Nie chce syna znać? To po co pisze? Przecież nie dla rozrywki. Pisze specjalnie.

abx napisal(a): a kiedy syn spytał o co konkretnie jej chodzi, to odpisała - nieważne


A pewnie, ze nieważne bo :
po co mówić o co chodzi jak sama nie wie bądź po co mówić o co chodzi jak syn może odpowiedzieć w jednym esemesie a co gorsza chcieć się spotkać, pogodzić i wtedy znowu zostanie "osaczona" i swoboda odejdzie w dal...
Napisze - nieważne - można ciągnąc rozmowę, można liczyć na to, ze syn bedzie dopytywał, można w ten sposób zabijać czas, nakręcać się....ew. potem odrzucić. Takie niezobowiązujące ale interesujące.
Gadka szmatka...

Oczywiście można założyć, że dziewczynie zależało na tym aby syn o nią zabiegał ale jeśli tak jest to ona dąży do tego bardzo dziwnymi drogami.
Dla mnie jej zachowanie to typowe zachowanie nastolatki. Bo jakiejś depresji to ja się nie dopatruje...mam nadzieję, że się nie mylę.

Wiesz ja też byłam smarkata jak urodziłam ale proirytetem była nowa rodzina - dziecko, mąż ja. Nie rodzice. I nie byłoby mocy aby mnie przekonali czy wymogli na mnie - rzucenie faceta. Nie.
napisał/a: abxch 2012-04-30 11:59
Nie trzymam strony syna, bo początkowo nawet trzymałam jej stronę, ale jak widziałam, że syn zaczął się przede mną zamykać, jak cierpiał, a nie wspomnę o spotkaniu z matką synowej.... to uwierzyłam w końcu synowi i chcę go chronić przed jakąś depresją, myślami samobójczymi itd.
Też byłam w podobnej sytuacji, że odtrąciłam faceta, ale mimo wszystko wypisywałam do niego... i nie byłam taką smarkulą (wstyd). Dlatego podobnie widzę tą sytuację. Z tym, że ja tamtego faceta nie chciałam, bo był nie odpowiedzialny i w ogóle nie nadawał się na partnera, ale bolało, że on sobie życie zaczyna układać z inną.
A tutaj nie mam pojęcia o co jej może chodzić. Zawsze mogła na syna liczyć. Szkołę dla niej zawalał. W nocy biegał jak coś się działo... złościłam się o to na niego, ale teraz widzę, że robił to z miłości, a tu proszę...

Wczoraj wręcz kazałam napisać mu, że jeśli to nic ważnego, to niech da mu święty spokój. Tak też zrobił. Ostatniego smsa jakiego dostał wczoraj od niej to - chcesz świętego spokoju, ok. to masz...sorry, nigdy już nie zawrócę.

Prosiłam na wszystko syna, żeby nie dał się jakiejkolwiek kolejnej zaczepce, prowokacji... do tej pory cisza. Zaraz jedziemy do szpitala do małej, ciekawe co się tam rozegra...

Dziękuję Ci za wszystko.
napisał/a: wikam2 2012-04-30 12:26
Kompletnie nie ma za co dziękować :)
Ogólnie wychodzę z założenia, że nie powinno wtrącać się w zachowanie dziecka. Ale do momentu...do momentu kiedy winno się nim pokierować bo samo sobie nie radzi.
Uważam, że dobrze doradziłaś synowi (ja tak długi czas doradzałam bratu na czym w końcu wyszedł dobrze!) , i że to póki co jedyna metoda. Odciąć się od niej - dać czas obojgu. Oczywiście odciąć się od niej nie = się odciąć od dziecka ;)
W związku Twojego syna to chyba dziewczyna była silniejszą stroną. A jak ktoś poczuje, ze ma "moc" to pozwala sobie na dużo bądź za dużo. Jeśli żałuje - jest okey. Jeśli tylko poduszcza i podburza - to świństwo.
Oczywiście ja nie generalizuje - to nie jest przecież zawsze tak, że silniejszy rządzi ;) Prócz tego jak sama wiesz potzreban jest jeszcze mądrość zyciowa, doświadczenie...
Reasumując - ja się zgadzam z Twoim postępowaniem, robiłabym zapewne to samo.
Obie pewnie wiemy jak się czuje teraz Twoje dziecko, jak mu ciężko i ile siły potzreba aby z tego wybrnąć.
Tobie akurat (bądź na Twoim miejscu) radziłabym w szpitalu być zdystansowaną, nei wchodzi w zbędną polemikę, nie okazywać mega serdeczności itp. Niech będzie normalnie...
Mam nadzieję, że wizyta przebiegnie bez zakłóceń!!!

A ja to tak w ogóle się powstrzymuję bo jestem na forum ogólnym....:P
napisał/a: abxch 2012-04-30 22:30
Hej wikam... ciekawostka...
Ja po wejściu na salę, przywitałam się z nią jak zawsze, jakbym o niczym nie wiedziała, przytuliłam, pocałowałam... tak jak zawsze.
Wcześniej synowi pisała smsa, że będzie sama. Kiedy przyjechaliśmy, faktycznie była sama z córką, ale niebawem otrzymała telefon od mamy i mamusia dosłownie w sekundzie pojawiła się w drzwiach, zasapana... potraktowała nas chłodno, olewczo, jej zachowanie było żenujące. Zabrała szybko dziecko na ręce jakby nie chciała, by któreś z nas je dotknęło.
Co dalej....
Widziałam jak się syn gotuje, a i ja zaraz do pracy, więc wyszliśmy. W drodze do domu dostał smsa - dlaczego się gniewa na jej mamę, przecież mama nie gniewa się na niego, ma tylko gorszy dzień... Syn po godzinie odpisał, że to raczej jej mama o coś się na jego matkę gniewa, a powodów przecież nie ma. Na to nie dostał odpowiedzi.
Wikam... ja nie wiem o co chodzi, ale młoda chyba zobaczyła wreszcie co jej matka wyprawia. Pewnie przybiegła tam córce z odsieczą, bo myślała, że będę ją atakować, ubliżać, czy Bóg wie co jeszcze, a ją przywitałam jak zawsze, rozmawiałam bardzo normalnie. Myślę, że zrobiło jej się ogromnie wstyd za matkę i zaczęła błagania i skamłania, żeby syn mój dał jej szansę.

Ot, chyba otworzyły się oczy młodej.