"Wygraj książkę Dr Dukana"

napisał/a: apoccalipsa 2012-03-07 18:43
Walczyłam z tym całe życie. Nadwaga, niezgrabne nogi, duży nos... Długo by wymieniać moje niezliczone wady. Aż pewnego dnia poznałam kogoś, kto mnie pokochał taką jaką jestem i wyleczył z kompleksów. Na Miss Polonia się nie wybieram i nie muszę być chodzącym ideałem. I w końcu zrozumiałam, że nie wygląd jest ważny, ale osobowość. To, co mamy w środku i to, co sobą reprezentujemy.
Monroe1591
napisał/a: Monroe1591 2012-03-08 20:39
Ja osobiscie nie mam kompleksów i uwielbiam samą siebie :)
Aby polepszyć swoje samopoczucie i sprawić,abym poczuła sie jeszcze lepiej,gdy np.dopadnie mnie gorszy dzien,ide biegac :) uwieeeeeelbiam jogging !!
Dzięki niemu moge spalic zbedne kilogramy,powdychac swieze powietrze,wiem,że nastepnego dnia moje cialo bedzie ujedrnione,twarz dotleniona i wszyscy zauwaza moja energie! i to dzieki temu usmiecham sie od ucha do ucha ..:)
Jednym słowem - wypacam swoje kompleksy,wady i słabosci w zielonych parkach ;)
napisał/a: olejka 2012-03-10 08:52
Koszmarna cera.
Za grube uda.
Włosy bez połysku.
Potworne lenistwo.
Upartość.

I tak dalej, i tak dalej...

Mam kompleksy, owszem. Mam wady, a jakże! Nikt przecież nie jest idealny. Sztuka polega jednak na tym, by owe niedoskonałości próbować przezwyciężać, pewne z nich po prostu zaakceptować. Moim sposobem jest po prostu dbanie o siebie. Wtedy czuję się piękniejsza i pewna siebie, bo wiem, że robię dla swojego ciała coś dobrego. Wiem, że życie jest zbyt krótkie, by płakać w poduszkę z tak błahych powodów jak mankamenty urody. Jestem zdrowa i dzięki temu mogę robić masę rzeczy, które pozwolą mi pokonać wstrętne kompleksy. Dlatego na powyższe zarzuty odpowiadam:

Regularne ćwiczenia i zdrowe odżywianie.
Nawilżanie i pielęgnacja włosów.
Punkty do zrealizowania na każdy dzień.
Więcej kompromisów.

Do tego wszystkiego szeroki uśmiech.. O taki: :D
napisał/a: wiosenka83 2012-03-11 14:36
Przecież jestem ideałem! Jestem wspaniała, inteligentna i piękna! ... No dobrze wcale nie jestem ideałem... mam masę wad... ale nie zaszkodzi wmówić sobie czasem, że jest inaczej ;)
Staję przed lustrem... oglądam się z odległości dwóch metrów... no jak wciągnę brzuch i wypnę dumnie pierś do przodu to jest całkiem nieźle. Robię krok do przodu... dwa kroki... kurcze z bliska widać ten okropny cellulit... Skóra twarzy też ma pewne niedoskonałości... dobrze nie jest. Tylko czy warto się przejmować... czy nie lepiej skupić się na zdrowym odżywianiu, sporcie i po prostu byciu szczęśliwą?! Pewnie, że tak! Zakładam więc słuchawki na uszy... moja ulubiona muzyka nastraja mnie optymistycznie... wdziewam wygodne buty i biegnę w świat... Uśmiech sam się pojawia na mojej twarzy... moja najpiękniejsza biżuteria... Postanowiłam sobie być szczęśliwą i już... a kompleksy wkładam na dno szafy... pewnie kiedyś przez pomyłkę je stamtąd wyciągnę i nawet wystroję się w nie na jakiś czas.... ale wierzcie mi... nie pasuje mi taka kreacja... zaś kostium szczęśliwej kobiety- jak najbardziej :D
blackorchidx
napisał/a: blackorchidx 2012-03-12 16:21
Podstawowa zasada to przestań być osoba sfrustrowaną, której ciągle jest czegoś mało, która zawsze oczekuje tylko pozytywów, osobą wciąż porównującą się do innych. Wyzbyć trzeba się też zazdrości - to, że inny ma coś, nie znaczy, że ja muszę mieć to samo. Żyć trzeba z godnością i uśmiechem, wtedy nasze słabości stają się mniej widoczne i mniej uciążliwe. Nigdy nie odmawiam sobie spacerów, miłości, wina i storczyków. Mam swoje małe grzeszki, dzięki którym jestem prawdziwym człowiekiem.
napisał/a: agf 2012-03-13 10:42
Najprostszą i najskuteczniejszą metodą jest oczywiście akceptacja siebie, o której jak zresztą widzę pisze tu większość z nas. Czy to jednak jest takie proste? Nie! I powiem więcej - według mnie nie jest to też tak do końca rozwiązanie wszystkich problemów. Sama siebie akceptuję raz mniej, raz bardziej, ale chyba nigdy stuprocentowo. Czy nad tym ubolewam? Chyba nie, ponieważ właśnie brak całkowitej akceptacji jest dla mnie motywem do działania. Dzięki temu, że nie mówię sobie "jestem super taka, jaka jestem" mobilizuję się do tego by o siebie wciąż dbać - czy to zapisać się na aerobik, czy zamienić smażonego kotleta na ugotowane mięso z zupy czy ciastko z kremem na jabłko. Nie jestem zdecydowanie fanatyczką ani sportu ani odchudzania, jednak chyba po prostu tak zdroworozsądkowo, gdy widzę, że coś gorzej wyglądam, staram się zmniejszyć ilość jedzenia, kupuję więcej kosmetyków by wypielęgnować ciało, wychodzę na spacer by poczuć się lepiej i fizycznie i psychicznie :)
napisał/a: anusia12346 2012-03-13 14:44
kiedy dopada mnie jakas słabostka siadam przed telewizorem lub komputerem i czytam co się dzieje w świecie mi osobiście te moje kompleksy przechodzą bo to co się dzieje na swiecie to jest masakra a moje słabosktki to przy tym pan pikuś. pomaga mi też mąz kiedy na mnie tylko spojrzy wiem jak bardzo mnie kocha i jestem szczesliwa kiedy spojrze na swojego synusia odrazu pojawia mi sie usmiech na twarzy i wszystko inne odchodzi w daal :)
napisał/a: nutrena 2012-03-13 20:55
Dopiero uczę się walczyć z kompleksami, wadami i słabościami oraz staram się szukać najlepszych metod na nie. Mam już kilka sprawdzonych trików:
1. Podkreślam w swojej urodzie to co mi się podoba a to co jest moim kompleksem analizuje.
-Zastanawiam się co by zrobiła osoba którą szanuję albo jestem w niej zakochana gdyby miała taki defekt. Czy może ona by nawet tego nie dostrzegła?
-Zastanawiam się co by zmieniło u mnie gdybym widziała taki defekt u ukochanej osoby. Czy od razu bym pokochała tą niedoskonałość jeżeli kocham całą osobę?To bardzo możliwe. I łatwo przenieść na siebie tą miłość.
- Zastanawiam się czy przypadkiem nie można tego kompleksu tak zmienić, żeby stał się moim atutem i wyznacznikiem mojej indywidualnej urody.
- Jeżeli nie. Szukam możliwości ukrycia poprzez modę, styl ubierania, makijaż albo zmiany np. ćwiczenia itp.
2. Żeby dokonać zmiany trzeba najpierw kompleks zaakceptować. Nie oznacza to stwierdzenia ze nie trzeba z tym nic robić ale pomaga to odrzucić obwinianie się, napięcie, powoduje pogodzenie z aktualną rzeczywistością i ujrzenie jaka naprawdę jestem w rzeczywistości. To pierwszy krok do efektywnego działania. Staram się zaakceptować defekt dzięki użyciu afirmacji patrząc w lustro. Żeby dowiedzieć się czy w coś wierzymy wystarczy coś mówić na głos. Jeżeli bardzo się irytujemy przy zdaniu np. akceptuję to że mam nadwagę. oznacza brak akceptacji. Należy powtarzać aż poczujemy ulgę, ale jeśli to nie pomaga to należy użyć kilka razy afirmacji : Akceptuję to że nie akceptuję że mam nadwagę. Pozwoli to powoli się przełamywać i powrócić do pierwszej afirmacji Akceptuję to że mam nadwagę.
3. Kiedy coś mnie irytuje jak np. moje ciągłe spóźnienia staram się nie zadręczać, a jedynie tego dnia skupić na dotarciu do celu( pytając się siebie czy zadręczanie mi pomoże ? odp: nie, będę tylko zdenerwowana i zła na siebie). Za to wieczorem należy przysiąść i napisać na kartce problem i wymyślić rozwiązanie, np. wcześniejsze wstawanie poprzez wcześniejsze kładzenie się, rezygnację z telenoweli wieczorem( obejrzę ją w internecie), umieszczenie hałaśliwych budzików z dala od łóżka(żeby je wyłączyć i tak muszę wstać), cofniecie godziny na swoim zegarku o 5 min, spakowanie się wieczorem.
4. Znalezienie pasji tego co się kocha. Jak się jest dobrym w pewnej dziedzinie podnosi to samoocenę i poprawia samopoczucie oraz zupełnie odrywa od myślenia o kompleksach.
5. Niezawodna metoda: to znalezienie osoby, która nas kocha do szaleństwa i patrzy na nas czułym wzrokiem, lubi dotykać z troską i czułością. Niekoniecznie chodzi o partnera. Matczyna czułość, troska i miłość również jest kojąca. Łatwo zarazić się taką miłością i samemu na siebie spojrzeć czulszym okiem.
napisał/a: drewienko 2012-03-14 12:41
Powodzenia u mężczyzn nie miałam nigdy. Szczęścia w miłości, też bardzo niewiele. Uczucie, które najczęściej mi towarzyszy, to tęsknota. Winę przypisać mogłabym swoim nieco liczniejszym kilogramom niż u moich koleżanek, bądź zbyt częstej szczerości (przez innych nie lubianej). Oczywiście wad mam dużo więcej, ale pomimo tego staram się mieć swoje chwile szczęścia. Nie jest to zupełnie proste, bo mam wadę, której wprost nie znoszę - za dużo się martwię! Podchodzę do wszystkiego zbyt emocjonalnie, zbyt nerwowo. Gdyby ktoś obiecał mi, że w życiu nie będę miała powodów do zmartwień, to pewnie i tak bym to robiła.
Moje szczęście opiera się na cieszeniu się drobnymi rzeczami, bo pewnego dnia odkryłam, że są one wielkie. Kompleksy i wady uciekają wtedy w inną część mojej głowy (tą uśpioną) :), a ja zajmuję się w sumie normalnymi sprawami:
- uczę się włoskiego, bo każde słowo jest dla mnie sztuczką magiczną, która wywołuje u mnie zachwyt (już dołączyłam do tych irytujących osób, które mówią - Ciao!), samo wymawianie tych słów powoduje, że czuję się seksowna i uszczęśliwiona,
- choć jestem fatalnym podróżnikiem, to podróżuję - choćby do pobliskiego miasta - czuję wtedy niezmienną radość poznawania. Do podróżowania mam stosunek, taki jak szczęśliwa młoda matka do swojego nowo narodzonego dziecka: nieważne na jakie niedogodności dnia i nocy jest się narażonym - wprost je uwielbiam, bo warte jest wszelkich kosztów i poświęceń,
- pichcę (choć nie powinnam zbyt często), wyciągam swe ciało na macie i ćwiczę (czasem te ćwiczenia schodzą na inny tor - dumam i dumam i jest mi lepiej).
Gdy przestaję patrzeć na świat i swoje ciało (+ charakter) za pośrednictwem głowy , a przełączam się na serce - wtedy wszystko jest w porządku!
goskaf1
napisał/a: goskaf1 2012-03-14 13:52
- kiedy mąż chwyta za mój tłuszczyk na brzuchu i mówi " przytyło ci sie", to ja chwytam za jego spodnie, które nie dopina już na guzik (tylko związuje paskiem;) bo mówi, ze tka lepiej) i mówię " Tobie też"
- kiedy wylewają mi się boczki z obcisłej bluzki to wtedy zakładam szeroki pasek, który wszystko zakrywa
- kiedy nie mieszczę sie w kolejne spodnie w sklepie, bo mam za duży tyłek.. patrze na te chuderlaki co go nie mają :d i mysle, że ja mam lepiej:P
-kiedy mój maz mówi "znowu jesz!" ja mówie, "mogę przestać gotowac chcesz?" i on zmienia zdanie
- mam zasadę, pokazuję to co mam ładne - a ma co pokazać: duży , zgrabny brzuch oraz fajną pupę!
- to co grupe, tego nie widze;) po co sie zamartiwać, ludzie gorsze problemy mają
- a na koniec zawsze sie pocieszam "mogło być gorzej!"
napisał/a: NATIK999 2012-03-14 15:55
Każdy z nas ma kompleksy, bo przecież nie ma ludzi idealnych, a to co serwują nam gazety, filmy, programy telewizyjne to tylko upiększeni, umalowani ludzie na co dzień wyglądający tak jak my-zwyczajnie. Patrząc na nich stresujemy się, denerwujemy, porównujemy i zazwyczaj wychodzimy na minus... ale... porównywanie się z aktorkami i piosenkarkami warto przekuć w mobilizację do swojej, choćby niewielkiej, metamorfozy. Warto pomyśleć: " Jeśli chcę wyglądać jak Ona, muszę działać, nic nie przyjdzie samo". Zmiana diety, ćwiczenia, gwarantują nie tylko lepszy wygląd, ale i lepsze samopoczucie. Kompleksy to coś co nie powinno nas załamywać, ale skłaniać do walki z przeciwnościami, z własnymi słabościami. Myślę, że warto czerpać pomysły jak radzić sobie z takimi trudnymi chwilami, z doświadczenia innych osób. Uwielbiam czytać, i często w książkach znajduję odpowiedzi na wiele nurtujących mnie pytań. Bo kompleksy to wbrew pozorom nie tylko wygląd. Często kompleksy wynikają z braku pracy, drugiej połówki, nieumiejętności radzenia sobie w pewnych sytuacjach, stres, strach przed ośmieszeniem potęgują uczucie bezsilności. Ja jestem z reguły osobą skrytą. Rzadko kiedy umiem się komuś zwierzyć. Dlatego rad dla moich kompleksów, słabości często szukam w książkach utożsamiając swoje problemy z rozterkami bohaterów. Tak jak oni szukam wyjścia. Jedno jest pewne, bez względu czy nasz problem, kompleks dotyczy ciała czy duszy, starajmy się z nim zmierzyć i znaleźć w sobie siłę by stawić mu czoła.
napisał/a: iwonciaaa 2012-03-15 08:32
Myślę, że ktoś niefortunnie sformułował temat konkursu.
Dlaczego walczyć ? Trzeba je pokochać :)
Kiedy robię zakupy i nie potrafię się wbić w kolejne spodnie,
przypominam sobie to co mówił mój pierwszy chłopak ,,Jesteś chuda jak moja wypłata, a długa jak miesiąc'' i uśmiecham się szeroko.
Mimo, że mam trochę nadwagi ... jestem jak Bridget Jones ,,Pewną siebie, niezależną kobietą sukcesu, która zna swoje walory''.
Akceptuję swoje wady, stopy, które wyglądają jak u kransoludka i nie mieszczą się w wiele pięknych butów, wielki jak Afryka tyłek...
Czuję się kochana, przez chłopaka rodzinę.
Jestem szczęśliwa i nie muszę niczego zmieniać.