Zdrowe i mniej zdrowe odżywianie

napisał/a: ~gość 2013-03-17 15:43
Iria napisal(a):A tak w ogóle ja dalej uważam i zdania nie zmienię, że w ciepłym klimacie zupełnie inaczej ma się ochotę jeść niż przy -20 stopniach, które funduje nam zima.
całkowicie się zgadzam! Dlatego w różnych krajach są różne potrawy ;) W Grecji jedzą sporo warzyw i ryb - u nas bardziej tłusto, a Eskimosi mają taka dietę, która by nas zabiła ;) Skądś się to wzięło przecież

Miśka27 napisal(a):kwaśne deszcze, spływy z pól, wody gruntowe. Taka hodowla eko musiałaby być nieźle izolowana.
bez przesady tak jakby nagle kwaśne deszcze, wody gruntowe były trujące :D Od lat człowiekowi towarzyszą.
Ja tam czuję ogromną różnicę między sklepowym pomidorem, a takim z działki mojej mamy. Ma SMAK. Nawet na bazarze pomidory i inne warzywa tak nie smakują. Już czuje że pryskane.
Tak samo mięso jak mama kupiła od dalszej rodziny - pierwszy raz czułam że mięso ma smak. Od tamtej pory kupne mi nie smakują i niezbyt chętnie je jadam, bo ciężko znaleźć dobre mięso. Teraz to czuję różnicę. Tak samo jajka od babci, papryczki chilli z własnej doniczki, makaron, własny chleb żytni na zakwasie lepiej smakuje niż ten niby zdrowy i dietetyczny ze sklepu.
Wierzę w żywność eko ale taką sprawdzoną ;) I czuję różnicę i w smaku i w zdrowiu:)

Niestety nie mam możliwości ani pieniędzy( wolę na inne przyjemności wydawać ;) ) żeby taką zdrową żywność sobie na co dzień fundować. Podobnie jak Miśka27, czytam etykiety nie tylko na żywności ale i w kosmetykach. Niestety te etykiety dołują, aż serce boli jakie śmiecie nam fundują. Teraz jeszcze mamy GMO w Polsce to już w ogóle nie będzie czegoś takiego jak EKO nawet w mamusiowej działce :/

W kuchni u mnie panuje minimalizm, głównie warzywa i grillowane mięso, ryba, kasze - kuchnia to zło konieczne w którym dłużej niż 30min nie wytrzymam ;) Typowo polskich obiadów nie robimy, dwudaniowe to już totalna abstrakcja ;) Wolę jeść mniej, a lepiej :)

Na szczęście cukier dla mnie nie istnieje - nie dlatego że nie zdrowe - po prostu psuje mi smak herbaty czy kawy! Nie ma nic ohydniejszego niż słodzona kawa! W mieszkaniu nie mam cukru ani słodzików, goście muszą się z tym pogodzić ;)
napisał/a: Miśka27 2013-03-17 16:05
Isabel napisal(a):
Miśka27 napisal(a):kwaśne deszcze, spływy z pól, wody gruntowe. Taka hodowla eko musiałaby być nieźle izolowana.
bez przesady tak jakby nagle kwaśne deszcze, wody gruntowe były trujące :D Od lat człowiekowi towarzyszą.

Wody gruntowe trujące nie są, jeśli nie są zanieczyszczone, natomiast co do kwaśnych deszczy, to ze zdrowiem nie mają nic wspólnego ;)
Główną przyczyną powstawania kwaśnych opadów są tlenki siarki i azotu, które dostają się do atmosfery głównie z przemysłu, transportu drogowego i powietrznego. Takie opady po pierwsze niszczą rośliny "od zewnątrz", po drugie wnikają do gleby (i wód gruntowych). Tam uaktywniają metale ciężkie (kadm, ołów), które stają się przyswajalne dla roślin oraz jednocześnie blokują przyswajanie pierwiastków potrzebnych.
Warzywa wcale nie muszą być nawożone, żeby nie być eko.
napisał/a: Itzal 2013-03-17 16:31
napisal(a):W kuchni u mnie panuje minimalizm, głównie warzywa i grillowane mięso, ryba, kasze - kuchnia to zło konieczne w którym dłużej niż 30min nie wytrzymam ;) Typowo polskich obiadów nie robimy, dwudaniowe to już totalna abstrakcja ;) Wolę jeść mniej, a lepiej :)

no i popatrz, jesz tak samo jak my, a ty mieszkasz w Polsce, a my w Hiszpanii A mi tu próbują wmówić, że w Polsce na takiej diecie jak nasza to się daleko nie zajedzie, bo klimat, bo nie wiadomo co

Tak naprawdę to jedzenie , porównując Hiszpanię i Polskę, to kwestia bardziej przyzwyczajenia obecnie, bo nie czarujmy się, żadne z Was nie pracuje 12 godzin na dobę przy -20 stopniach w kamieniołomach


Lubię zjeść mięso, ale tak jak Isabel napisała - żadne kupne, bo mi nie smakuje. Śmierdzi chemią. Im bielszy kurczak, tym gorszy. Wieprzowiny w ogóle od wieków nie kupuję, nie pamiętam kiedy takie coś nabyłam, drób zresztą też.

Tyle tylko, że mi nie szkoda na zdrową- w miarę, zaznaczam, bo nie jesteśmy w stanie obecnie jeść tylko eko i pracować, bo trzeba by było samemu wszystko uprawiać, od ziarenek własnej produkcji, bo nawet te kupowane są genetycznie modyfikowane już od dawna, wczesniej niż GMO weszło oficjalnie - żywność pieniędzy, bo wiem, jaki to może mieć wpływ na organizm. Jesteś tym, co jesz, mam swoje obserwacje poczynione i wyciągnięte na ich podstawie wnioski, jeszcze rok czy dwa lata temu tez powtarzałam Mężowi "bez paranoi, nie przeginaj", a teraz wolę przeginać, niż jeść to wszystko, co do tej pory nam wciskano jako zdrowe. Pewnie wielkiego pożytku z tego nie będzie, wziąwszy pod uwagę śmieci, jakie do tej pory w siebie wciskałam, i dalej wciskam od czasu do czasu, ale przynajmniej bardzo dużo ograniczyłam i jedyne zmiany jakie zauważyłam, to zmiany na lepsze. Miejmy nadzieję, że przynajmniej będę bardziej chroniona w mojej grupie ryzyka, bo takie jest założenie. Co z tego wyjdzie, zobaczymy za kilkadziesiąt (mam nadzieję ) lat
napisał/a: ~gość 2013-03-17 21:19
Miśka27, dzięki za wykład ale jak to moi profesorowie na meteorologii, klimatologii, geomorfologii itp powtarzali człowiek to mały komar w porównaniu z naturą. Zapomniałaś do tych fabryk dodać: erupcje wulkanów, procesy biologiczne (weź np pierdzące i rozkładające się ryby i inne stworzenia morskie w oceanach te dopiero Ci zanieczyszczają), wyładowania atmosferyczne, pożary lasów, wietrzenie chemiczne skał itd. Teraz masz pełny obraz zanieczyszczania naszej atmosfery.

Nie rozumiem Twojego toku myślenia albo strasznie mylne masz pojęcie o eko jedzeniu. Piszesz, że taka hodowla eko musiałaby być nieźle izolowana, trochę o kwaśnych deszczach.
Nie widzisz różnicy między sklepowym pomidorem, który też zaznał kwaśnego prysznica do tego był nawożony, pryskany i z innymi niespodziankami żeby pięknie i szybko urósł od eko pomidora zeżartego lekko od kwaśnych deszczy, które od zawsze człowiekowi towarzyszyły z chociażby naturalnego procesu życiowego Ziemi? Jedzenie eko to nie jakieś sterylne nie wiadomo co ;) Nie jest idealne tylko "troszkę" zdrowsze. Mi np. bardziej sprzyja takie jedzenie. Oczywiście w zimie warzywa kupuję w sklepie nie mam innej możliwości. Ale staram się wybierać się to zdrowsze jak tylko mam możliwość.

Itzal napisal(a):no i popatrz, jesz tak samo jak my, a ty mieszkasz w Polsce, a my w Hiszpanii A mi tu próbują wmówić, że w Polsce na takiej diecie jak nasza to się daleko nie zajedzie, bo klimat, bo nie wiadomo co
powiedz szczerze w PL też tak jadłaś? te same potrawy co na blogu pokazywałaś? Zmieniłaś miejsca zamieszkania i Twoja dieta pewnie też się zmieniła ;) Oczywiście, że klimat i przyzwyczajenia wyniesione z domu ukształtowały to co jemy. Ale da się to zmienić. Ogólnie zgadzam się z Tobą. Też wolę zjeść coś lepszego i w mniejszej ilości :)
napisał/a: Miśka27 2013-03-17 21:47
Isabel napisal(a):Miśka27, dzięki za wykład ale jak to moi profesorowie na meteorologii, klimatologii, geomorfologii itp powtarzali człowiek to mały komar w porównaniu z naturą.

Moi profesorowie z toksykologii, biochemii, hydrobiologii, gleboznawstwa, monitoringu środowiska i kilku innych przedmiotów mówili co innego, ale nie tego dotyczy temat dyskusji. Napisałaś, że kwaśne deszcze nie są trujące, ja napisałam, że mają wpływ na jakość żywności i tylko do tego się odniosłam.

Isabel napisal(a):Nie rozumiem Twojego toku myślenia albo strasznie mylne masz pojęcie o eko jedzeniu. (...) Nie jest idealne tylko "troszkę" zdrowsze.

Nie mam mylnego pojęcia.
Po prostu dla mnie żywność eko, to żywność bez jakiejkolwiek ingerencji człowieka - czy to w postaci nawozów, czy też wspomnianych spływach z okolicznych pól, czy kwaśnych deszczy. Nie wierzę w żywność eko dostępną w sklepach. Jeśli bym miała swoje warzywa i mogła sobie przebadać zarówno ziemię, w której rosły, jak i same warzywa, to pewnie bym uwierzyła ;)
Nie stać nas na płacenie 4 razy więcej za żywność, która w moim odczuciu nie jest tego warta.
Również wolę warzywa z własnego ogródka, na szczęście latem mamy do nich dostęp, ale dla mnie nie ma ona nic wspólnego z "eko".
napisał/a: muffin1 2013-03-18 08:45
Isabel napisal(a):Nie rozumiem Twojego toku myślenia albo strasznie mylne masz pojęcie o eko jedzeniu. Piszesz, że taka hodowla eko musiałaby być nieźle izolowana, trochę o kwaśnych deszczach.
wydaje mi sie ze Miśka ma na myśli ze takiej zywnosci EKO w PRAWDZIWYM wydaniu, czyli totalnie niczym nie skażonej, mega zdrowej juz nigdzie nie ma i ciezko takie cos naprawde w dzisiejszych czasach znaleźć.
Isabel napisal(a):Nie widzisz różnicy między sklepowym pomidorem,
ale wydaje mi sie ze tą róznice miedzy pomidrem ze sklepu a z wlasnego ogródka jednak każdy odczuje, miśka tez co nie zmienia postaci rzeczy, ze jezeli te pomidorki sa nidaleko ruchliwej drogi to i tak nie są EKO, sa o wiele lepsze niz sklepowe bo bez nawozów i ulepszaczy, ale nadal w skazonym srodowisku w jakim zyjemy tak ja to rozumiem

Miśka27 napisal(a):Również wolę warzywa z własnego ogródka, na szczęście latem mamy do nich dostęp, ale dla mnie nie ma ona nic wspólnego z "eko".
o to to, te wrzywa i owoce sa o wiele smaczniejsze i ladniejsze, ale rzeczywiscie tez bym ich nie nazwała EKO.
Eko to dla mnie kura na wolnym wybiegu, ktora je naturalną niemodyfikowaną chemicznie i biologicznie paszę tylko szkoda ze taka kura kosztuje 3 razy wiecej

tak zeszlismy na ekologie troche...ale wracajac do głównego tematu. rozpisywałyscie sie wszystkie o tym co jest zdrowe co nie, ze cukier ble, ze rafinowany, ze w jogurtach kiszka jest, ze tłuste, ze dla trawienia złe, ze zaparcia itp..
ALE ja tak patrze na moich rodzicow i dziadków. zyjemy na slasku. dziadek lat 85 babcia 80, wzglednie zdrowi jak na tak starych ludzi. na śląsku jak wiadomo zawsze tłusto sie jadło i konkretnie. rolady, kapusty na smalcu, ziemniaki tłuczone ze smietaną, kotlety panierowane, łazanki, kapusty z ziemniakami, placki ziemniaczane no generalnie polska kuchnia ale w mega tuczącym i niezdrowym połączeniu (mam na mysli ilosc węglowodanów, tłuszczów itp). i ta moja babcia i dziadek zawsze jedli to, na co mieli ochotę lub to co było dostepne. z reguły tłusto i konkretnie. codziennie kawka i ciasto, lub drożdżówka. rózne słodkosci. zadne z nich nie jest otyłe, chore itp.
chodzi mi tylko o to zeby Wam pokazac zeby nie popadac z te skrajnosci, bo tacy ludzie jak moi dziadkowie nie maja i nie mieli swiadomosci tego, co jedza, czy to zdrowe czy nie. a jedli i zyja w zdrowiu.

nie wyobrażam sobie szcze tak totalnie zwariować: nie zjem wieprzowiny mimo ze lubie kotlety mielone z wieprzowiny. nie zjem jogurty bo tam jest cośtam - a lubię jogurt. mam ochotę to jem. staram sie bilansować dietę zeby uzywac swiezych przypraw a nie z proszku, zeby znalazły sie tam warzywa, zeby jeść rózne mięsa. zeby jeść tez zupy. nie pije słodzonych soków tylko wodę i herbatę. od czasu do czasu zjem w Macu wlasnie, od czasu do czasu pizze, od czasu do czasu kawał tuczącego ciasta.
jakby tak człowiek miał jesc tylko to co jest zdrowe to zwłaszcza w dziejszych zapaskudzonych czasach nie najadł by sie, albo musiał wydac fortunę.
owszem warto czytac o jedzeniu, zywieniu, poszerzać wiedzę, ale też trzeba zachować zdrowy rozsądek. to samo sie tyczy wielu innych dziedzin zycia, brania leków, sprzatania, czystosci itp
napisał/a: ~gość 2013-03-18 09:38
muffin napisal(a):rolady, kapusty na smalcu, ziemniaki tłuczone ze smietaną, kotlety panierowane, łazanki, kapusty z ziemniakami, placki ziemniaczane
aleś pobudziła moje kubki smakowe
muffin napisal(a):nie pije słodzonych soków
soki nazwane bez cukru mają tylko cukier z owoców, nie są dosładzane :)

Jak już gadka o żarciu... tak zerknęłam dzisiaj na etykietę na chlebie - bez polepszaczy, w składzie mąka żytnia, razowa żytnia i zakwas bez drożdży. Możliwe to jeszcze w dzisiejszych czasach? To jest taka lokalna piekarenka, nie żadna sieciówka, nie hipermarket. Zawsze mieli dobrą opinię w mieście, ciekawe czy serio taki czysty ten chleb.
napisał/a: muffin1 2013-03-18 09:45
vanilla napisal(a):soki nazwane bez cukru mają tylko cukier z owoców, nie są dosładzane
mialam na mysli ze w ogole nie pije soków bo są słodzone
napisał/a: Miśka27 2013-03-18 09:46
muffin, zrozumiałaś dokładnie to, co chciałam przekazać.
I mam dokładnie takie zdanie jak Ty
napisał/a: ~gość 2013-03-18 09:51
muffin napisal(a):mialam na mysli ze w ogole nie pije soków bo są słodzone
ale nie wszystkie :) chyba, że jesteś też przeciwna cukrom z owoców :)
napisał/a: Itzal 2013-03-18 10:15
Isabel napisal(a):powiedz szczerze w PL też tak jadłaś?

no wiesz, w Polsce to ja byłam od średniej szkoły do czasu wyjazdu zapaloną wegetarianką ku utrapieniu mojej mamy, która musiała robić osobny obiad specjalnie dla mnie I jakoś tak się złożyło, że siły miałam dość, by na rękę kłaść połowę facetów z klasy - no chyba że mi się takie sieroty w klasie trafiły

muffin napisal(a):ALE ja tak patrze na moich rodzicow i dziadków.



no właśnie. Ja sfiksowałam, patrząc na moich rodziców. Bo dziadki to inna historia, choć zależy, jak się na to spojrzy. Dziadek ze strony mamy chorował na raka. Babcia ze strony mamy zmarła na zawał w wieku 60 lat. Babcia ze strony taty nie dożyła 51 roku życia. Tylko dziadek ze strony taty trzymał się do 83 lat. Wszyscy jedli mniej więcej to samo, bo dawniej się mniej więcej to samo jadło. Weźmy młodsze pokolenie. Mój tata zmarł na raka tydzień po swoich 51ych urodzinach. Jego siostra zmarła na raka ukończywszy 51 lat. Ich kolejne dwie siostry zachorowały na raka przed 50tką, na szczęście pierwszy przypadek raka w rodzinie spowodował włączenie nas w program badania mutacji nowotworowych, bo nie jest normalne, żeby z 10 rodzeństwa dwoje zmarło na raka, dwoje zachorowało, a kolejna 6 posiadała mutacje ułatwiające rozwój choroby. Wziąwszy to wszystko pod uwagę, badania zrobilismy. Niestety, jesteśmy w grupie ryzyka, co za tym idzie, wolę fiksować, niż potem zastanawiać się, dlaczego, mogąc zrobić wszystko, by utrudnić rozwój choroby, nie zrobiłam nic lub bardzo mało.
Dawniej jadło się może tłuściej, ale od siebie. A teraz większość kupowanego pożywienia, która z założenia ma być zdrowa, wcale taka nie jest. Większość badań o dopuszczalnych stężeniach substancji szkodliwych finansują firmy te substancje produkujące, i ich interesuje takie podanie wyników badań, aby nie zaszkodziły sprzedaży.
Nie jem ekologicznie, bo nie mam ogródka, ale porównując skład i wartości odżywcze pomidora i plasterka szynki z kurczaka, wolę pomidora, bo więcej dobrego mi da. Nawet, jeśli jest tez ulepszany chemicznie.

Nie fiksuję aż tak, jakby to wynikało z tego co piszę, ale skłąd czytam, czy może nie, nie czytam, Męża wysyłam na zakupy. On czyta. Ja nie mam czasu. Ale jeśli coś mu nie odpowiada w składzie, wiem, że tego nie kupi. I mi to pasuje. A dzięki temu, że wiemy , co jemy, i wiemy, co tak naprawdę potrzebne naszemu organizmowi, nie wydajemy zbędnie kasy - a od tego się ten temat zaczął

muffin napisal(a):Eko to dla mnie kura na wolnym wybiegu, ktora je naturalną niemodyfikowaną chemicznie i biologicznie paszę tylko szkoda ze taka kura kosztuje 3 razy wiecej

No i ja wolę zdecydowanie zjeść raz na miesiąc taką kurę, niż częściej taką podrasowaną a tańszą. O tym piszę.


A, tu taka mała dygresja, pewnie tez się świat oburzy za porównanie do kota, ale - Leti kupowałam początkowo tanie karmy, w myśl, że po co przepłacać. Żarła i żarła, wiecznie głodna. Kupiłam raz droższą karmę i szok - kot zjadł połowę , tfu, jedną trzecią z tego co wczesniej, i nażarty, nie drze się o więcej, a po jakimś czasie zaczęła nawet lepiej wyglądać (ten błysk na sierści ). Z ludźmi podejrzewam że jest tak samo - zjem mniej, ale dobrego, które mi więcej pożytku przyniesie, niż więcej byle czego, z którego nikła korzyść. Nie liczy sie ilość, tylko jakość - przynajmniej dla mnie.


vanilla napisal(a): Możliwe to jeszcze w dzisiejszych czasach?


pewnie, że mozliwe, tylko rzadkie- mało kto ma ochotę i siłę na walkę z ciągłą reklamą i wielkimi korporacjami
napisał/a: muffin1 2013-03-18 11:04
Miśka27,
vanilla napisal(a):chyba, że jesteś też przeciwna cukrom z owoców
nie po prostu nie pijam soków, nie lubie w ogole słodkich napojów. jedyny sok jaki pije to pomidorowy z tymbarka - skład: pomidory i sól morska.
Itzal napisal(a):muffin napisał/a:
ALE ja tak patrze na moich rodzicow i dziadków.

ale u Ciebie to dotyczyło tego ze wystepuje mutacja genu wiec masz przypadek choroby w rodzinie. ja takiego przypadku na szczescie nie mam, chodziło mi tylko o to ze kiedys ludzie jedli wszystko, tłusto itp. wiadomo - nie było tej całej chemii,ale tez nikt sie nie przejmowac tym ze nabiał powoduje zaparcia, ze trzeba codziennie jakis owoc, albo ciemne pieczywo, ze warzywa. nikt sie nie przejmował taką fit-zdrową dietą o to mi chodziło

Itzal napisal(a):No i ja wolę zdecydowanie zjeść raz na miesiąc taką kurę, niż częściej taką podrasowaną a tańszą. O tym piszę.
niestety nawet nie wiem gdzie w poblizu mnie mięso z takiej kury mozna kupić, wiec kupujemy w mięsnym. staramy sie wybierać drozsze mięso licząć ze jest w nim więcej mięsa niz w tym tanszym
Itzal napisal(a):A, tu taka mała dygresja, pewnie tez się świat oburzy za porównanie do kota,
ja sie nie oburzam, sama zdecyowałam sie podawac kotu moze nie najdroższą, ale srednio drogą. kupilismy duzy wór karmy i wyszło cenowo jakbysmy kupili karmę duzo tanszą. rzcezywiscie inna siersc, sama nie jem pasztetów za 5 zł na kg wiec i kotu takiego swinstwa nie dam. bo to koło mięsa ni stało nawet

niestety ale sądze ze nasze pokolenie i kolejne to za 30/40/50 lat beda umierac wyłącznie na raka przez to co mamy w otoczeniu. mozna sie bronic rekami i nogmai przed tym ale jednak nie da sie juz dzis wyeliminowac syfu z powietrza, jedzenia, wody itp.