Mieszkać z teściami- kłótnie i problemy

napisał/a: dośka 2009-07-15 23:13
a ja wam to opiszę ze strony dziecka;
mam 16 lat i odkąd pamietam tata zawsze miał żal do teścia(mojego bądż co bądz dziadka), sytuacja jest skomplikowana, mama zmarła kiedy miałam 3 lata, od tego czasu tata wychowuje mnie i 3 mojego starszego rodzeństwa sam; do śmierci mamy zarówno ojciec mamy jak i 4 jej siostry notorycznie wtrącały się w naszą rodzinę, mieszkały u nas, robiły wszystko by zaszkodzić mojemu ojcu; mama się na to godziła bo to przecież jej rodzina...
wszystkich sytuacji nie da się opisać, a w większości są na tyle absurdalne że aż wierzyć sie nie chce... np. spadek jaki dostała mojaa mama został przepisany na jej młodszą sioostre po to by ta sobie szybciej znalazła męża... albo samochód jaki dostali moi rodzice ze względu na chore dziecko(moja siostra miała poważne problemy z sercem, co 2 tygodnie trzeba było jeździć do Centrum Zdrowia Dziecka do Wa-wy) również został przepisany na tą siostrę z tego samego powodu, nie wspominając że dziadek właściwie u nas mieszkał bo jak mozna inaczej nazwac 5 noclegów w tyg. w naszym domu? u siebie trzeba przeciez samemu ugotowac, uprac recznik, itd., natomiast juz po smierci mamy, ciocie uznały ze tata nie da rady wychowac 4 małych dzieci( ja miałam 3 lata, brat 5, siostry 7 i 9), dlatego załatwiły zeby mnie i mojego brata zamiescić w domu dziecka...oczywiscie tata się nie zgodził, przez co były wizyty kuratorium i w ogóle... tata z wychowaniem nas poradził sobie znakomicie, wszyscy się dobrze uczymy, moje rodzenstwo studiuje, mamy normalne mieszkanie, tata od 25 lat pracuje w tej samej pracy... nie zawsze było rózowo, czesto brakowało pieniedzy, a przede wszystkim mamy... nie da sie opisac zycia bez matki... teraz brakuje mi jej szczególnie, ale niestey mój płacz i żal zycia jej nie przywróci... jak pisałam tata poradził sobie z ojcostwem wyjatkowo, gorzej z teściem i szwgierkami... po śmierci mamy, aferą z domem dszoecka i różnymi innymi tata nie rozmawia z nimi. zawział się. rozumiem to. teraz dziadek ma 90 lat, przyszedł dzis do nas by porozmawiac z moim ojcem, ale po 3 minutach kidy juz zaczynała sie kłótnia, tata wyszedł z domu. nie chciał sie kłócić, raz ze wzgledu na mnie, a dwa dziadkowi skacze cisnienie, a ja nie przezyłabym jego smierci na moich oczach... tata nigdy nie bronił nam kontaktów z dziadkiem...czeka az sami sie do niego przekonamy...

tak to wyglada oczami dziecka... od zawsze bylismy wychowywani w duchu tej afery... i nikomu tego nie życze....mam problemy ze soba, z zaufaniem do ludzi, z wiara i nadzieja ze wszystko bedzie ok, to sie caly czas na nas odbija... jedyne co dobre jest to silna więź z moim rodzeństwem- nie umiem bez nich żyć...

dlatego błagam was, nie wciągajcie dzieci w taki sprawy, trzymajcie je od tego z daleka...bo one nigdy nie beda mialy normalnego zycia... a szkoda
napisał/a: Monicysko 2009-07-16 00:11
dośka, smutne jest to, co napisałaś, ale prawdziwe.. W tych rodzinnych kłótniach dorośli rzadko biorą pod uwagę, że dzieci, które może bezpośrednio w sytuacji nie uczestniczą, to wszystko tez dotyka.
Świetnie, że Twojemu tacie się udało, chociaż podejrzewam, że nie było mu łatwo - ciężko wychować 4 dzieci we dwójkę, a co dopiero samemu.
Włosy mi się zjeżyły na rękach, jak powiedziałaś, że ciotki chciały by Was zabrano do domu dziecka! Jak można byc tak okrutnym i zawziętym w swojej nienawiści, żeby uważać, że dzieciom może byc lepiej w takim ośrodku, niż przy własnym ojcu, który nie jest jakimś pijakiem itp. i o dzieci, dba najlepiej jak może..?!
Zamiast pomóc w wychowaniu, bo bądź co bądź były siostrami Twojej mamy a Twoimi ciotkami, to jeszcze kłopoty sprawiają! Jaki wpływ na psychikę dziecka musi miec nawet widmo oddania do domu dziecka i odebrania mu rodzica (zwłaszcza, że wcześniej już straciło jedno z nich) i rodzeństwa!
napisał/a: dośka 2009-07-16 11:35
dzięki, potrzebowałam spojrzenia na tą całą sytuację czyimś obiektywnym okiem;) tak na prawde całej tej sytuacji z domem dziecka nie pamiętam, kiedyś babcia(mama taty z którą mam b.dobre kontakty) mi o tym powiedziała... o wszystkich tych sytuacjach wiem od niej. tata nigdy przy nas na ten temat nie mówi, ale nie da się nie słyszec jego codziennych rozmów ze swoja mamą przez telefon, a wtedy emocje mu puszczają... Najgorsze w tym wszystkim jest to że tatę to niszczy wewnętrznie, kosztuje tyle nerwów, a ja nie wiem jak sie zachowywac... z jednej strony jest dziadek i ciotki którzy przy nas udaja ze nic sie nie stało i zawsze nas traktowali dobrze a z drugiej tata który jest całym moim życiem... dziadek ma 90 lat, z samego względu ze jest osobą starsza mam do niego jakis szacunek, ale...nie zapominam o tym co było. wczoraj przyszedł sie niby pogodzic, przeprosic(choc niby przepraszał nie raz) i zeby tata go tez przeprosił... może lepiej ze tata wyszedł z domu, że nie doszło do większej wymiany zdań...
tylko ze ja musiałam zostac w domu, słuchac go, dziadek zarzucił nam że nie 'jesteśmy rodzinni', że widujemy się z nimi tylko od święta...a ja sama nie wiem jak na to patrzec... z jednej strony to mój dziadek, z drugiej osoba która zniszczyła życie mojemu tacie...
czasem bardzo bym chciała żeby to sie już skończyło, żeby oni się pogodzili..ale czy to możliwe? tata się zawziął, nie chce z nimi w ogóle rozmawiać, więc czy istnieje promyk nadziei że wybaczy? ja go niestety nie widze...
ludzie czy może w człowieku istniec taka nienawisc? czy na prawde pewnych rzeczy nie da się wybaczyc... nawet jesli tej drugiej osobie jest coraz blizej do tamtego świata?
napisał/a: anus1 2009-08-01 12:57
Witam,
Ja niestety mam podobne doświadczenia z mieszkaniem z teściami.
Zacznę od początku.
Otóż z mężem pobraliśmy się po 6 latach znajomości pod koniec studiów. Rok przed ślubem mieszkaliśmy w wynajmowanym mieszkaniu. Po ślubie przeprowadziliśmy się do rodziców męża a moich teściów na wieś. Za pieniążki z wesela zrobiliśmy sobie lekki remont ... no i tu już zaczęły się problemy. Niby przed wszystkim nie było sprzeciwów, ale w trakcie remontu było marudzenie, że brudno, że łazienka nie do użytku przez kilka dni. A jak ma być innaczej, kiedy się maluje 3 pomieszczenia i remontuje całkowicie łazienkę?? No ale remont minął i na chwilę się uspokoiło. Nie wspomniałam wcześniej, że zaraz po ślubie zaszłam w ciążę. Więc perspektywa dojeżdżania do pracy prawie 50 km codziennie była kiepska, więc zdecydowaliśmy z mężem, że w tej sytuacji pójdę na zwolnienie i tak też się stało. Siedziałam w domu przez 5 mięsiecy ciąży i potem i potem drugie tyle z dzidzią, a wszystko to przez fakt braku samochodu. Czułam tam się jak w więzieniu. Przyzwyczajona do mieszkania w mieście nie mogłam się tam odnaleźć, wszędzie daleko, do sklepu daleko, na spacer nie ma gdzie wyjść itd. W momencie kiedy kupiliśmy drugi samochód poczułam się już lepiej bardziej niezależna, bo kiedy chciałam wsidałam w samochód, pakowałam małą i wio do miasta :) Ale nie o tym miałam pisać. Otóż moi teście niby nie są najgorsi, ale jednak. Mieszkanie z nimi pod jednym dachem jest uciążliwe. Nie można się spokojnie pokłócić, bo zaraz się zastanawiam czy aby nie będzie potem jakiś komentarzy, czasem wieczorami kiedy sobie siedzimy z córcią i mężem i poprostu chcemy pobyć razem słyszymy wołanie :"Przeeemek" (to mój mąż) i koniec naszej sielanki. Do tego wszytskiego mój mąż ma 3 braci 2 starszych ma już swoje domy i mieszkają w innych miastach min 60 km od nas, a najmłodszy jeszcze mieszka w domu, wprawdzie studjiuje już rok ale w weekendy jest w domu. No i tu się zaczyna kolejny problem ten najmłodszy wogóle nie umie pojąć że my już jesteśmy odrębną rodziną, że nie można wchodzić nam do pokoju tak poprostu bez pukania, że nie życzę sobie przesiadywania pod naszą nieobecność u nas na TV i inne takie głupoty. Ci 2 starsi znowu przyjeżdżają tak 2 razy w miesiącu na weekend i tu znów nie możemy mieć żadnych swoich planów trzeba się dopasowac bo oni akurat mają kaprys przyjechać.
Wiem, że te problemy moje nie są jakieś wielkie, bo tak jak wspominałam nie mam najgorszych teściów, trochę są dziwni, niby da się żyć. Ale teraz żałuję naszej decyzji sprzed 2 lat o wprowadzeniu się do nich. Byliśmy naiwni, że będziemy sobie spokojnie mieszkać i zbierać pieniądze na coś własnego. Wtedy szkoda było kasy na wynajmowanie mieszkania, na własne nie było nas stać, na kredyt nie mieliśmy szans (pierwsze prace, niskie zarobki, umowy na czas określony) zresztą baliśmy się go brać.Teraz wiem, że lepiej coś wynająść, wyrzucić pieniądze w błoto jak to wszyscy mówią (zresztą my też tak myśleliśmy) i mieć święty spokój, niż męczyć się. Całe szczęście mąż mnie rozumie, że nie czuję się tam dobrze i teraz dążymy do tego żeby coś z tym zrobić. Niestety nadal nas nie stać na wyprowadzkę ale dążymy do tego wspólnymi siłami i mamy jeden cel mieszkać samym.
Wiem, że pewnie nie odkrywam ameryki ale wszystkim kto zastanawia się czy nie zamieszkać z teściami, nie ważne czy to rodzice jej czy jego, szczerze odradzam. Bo choćby niewiem jak teście byli wspaniali, to mieszkanie z nimi postawi ich w innym świetle, ludzie już mają swoje przyzwyczajenia i tego się nie zmieni. Niech Ci wspaniali teście pozostaną takimi u siebie, a my twórzmy własne rodziny u siebie. Bo najważniejsze w rodzinie, małżeństwie i miłości mieć święty spokój!!!
napisał/a: beacia124 2009-08-11 17:58
Witam!

Zanim wprowadziłam się do teściów wszystko było super, z teściową dogadywałam się lepiej niż z moją mamą, niestety później okazało się że dobrze się kryli, starali się pokazywać z jak najlepszej strony...

Mój teściu - alkoholik ( tyle że nic do niego nie dociera), teściowa jest strasznie fałszywą osobą...

Nasz pierwszy sylwester ( po urodzeniu dziecka ) - teście poszli na imprezę organizowaną na wiosce gdzie mieszkaliśmy, w domu byliśmy ze znajomymi, teście się na to zgodzili, koło 1 w nocy teściu nachlany wpadł do domu z krzykiem, że z jego domu burdel robimy, że się wszyscy po kątach walają, że on nie będzie po nas sprzątał (a kto mu kazał??) itp. doszło do takiej awantury że zaczęły latać i tłuc się szyby i nagle zaczął bić mojego męża a swojego syna i takim sposobem wylądował w szpitalu (szyba poleciała na niego ale na szczęscie nic poważnego, tylko kilka szwów i siniaków). Bałam się strasznie o nas i o dziecko więc zadzwoniłam po mojego tatę który mieszkał w mieście 20 km od nas, szybko przyjechał i nas zabrał z tamtąd do swojego domu a męża do szpitala zawiózł. Nie usłyszeliśmy od niego nawet przeprosin...

Kolejna awantura z teściem, tym razem o moje dziecko, kolega męża zaprosił nas na grilla więc dziecko zawiozłam na noc do mojej mamy. Teściu z pretensjami że dziecko zostawiamy nie wiadomo gdzie, że zamiast siedzieć w domu i pomóc to my imprezujemy, głównie chodziło o to że ja niby nic nie robię (całymi dniami siedziałam sama z małym dzieckiem w domu, gotowałam codziennie obiadki dla wszystkich, po wszystkich sprzątałam) i zaczęły się przekleństwa... on na mnie ja na niego... bo dlaczego teściowa ma wszystko sama robić bo ja jej nie pomagam itd Ona słysząc całą awanturę ani słowem się nie odezwała a na następny dzień bezczelnie poleciała do mojego ojca na skargę jaka to ja jestem okropna i że się ich nie słucham...

Kolega załatwił mężowi prace w Norwegii... zostałam z dzieckiem z teściami i wystarczyło że raz zaprosiłam do siebie kilka znajomych osób( poza mną były jeszcze 4 osoby). Teściu wrócił z pracy, nachlał się i się zaczęło... bo mąż wyjechał to ja się szmacę, znajomych pogonił w ciągu 5 min kablem... Teściowa pocieszała, twierdziła że nie wie o co mu chodziło itd zgrywała głupią... Następnego dnia spakowałam się i wyniosłam do mamy... Mój tato pokłucił się z teściem a teść powiedział że to jego kochana żona go podpuściła żeby pogonił towarzystwo ( moja UKOCHANA, sztuczna jędzowata teściowa).

Od roku jest spokój mieszkamy sobie razem z mężem i dzieckiem w Norwegii...

Przepraszam że się tak bardzo rozpisałam ale dość długo leżało mi to na sercu

Nikomu nie życzę takich przeżyć z teściami i radzę WYPROWADZAJCIE SIE JAK NAJSZYBCIEJ LUB WOGÓLE SIĘ DO NICH NIE WPROWADZAJCIE!!!
napisał/a: sorrow 2009-08-11 20:49
beacia124 napisal(a):WYPROWADZAJCIE SIE JAK NAJSZYBCIEJ LUB WOGÓLE SIĘ DO NICH NIE WPROWADZAJCIE!!!

Ależ my nawet nie znamy ich adresu, więc nie będziemy się do nich wprowadzać. Zresztą po twoim opisie teścia alkoholika i niemiłej teściowej nawet gdybyśmy wiedzieli gdzie mieszkają dokładnie, to i tak nikt by nie chciał się do nich wprowadzić.
napisał/a: beacia124 2009-08-11 21:27
sorrow - nie zupełnie o to mi chodziło ale spoko
napisał/a: sorrow 2009-08-11 22:05
:) Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że ludzie są różni włączając w to teściów. Taki ogólny apel wielkimi literami był trochę przesadzony.
napisał/a: MałaZ 2010-11-22 22:58
a mnie wkurza to, że Oni po prostu są nad nami. Wspólna kuchnia i w ogóle. Wszystko widzą, a co ich to obchodzi. A moja teściowa to ma dziwną potrzebę obwiniania się o wszystko, robienia z siebie męczennicy. Na zasadzie - ja chodzę smutna, bo np. ciężko z pracą, a ona od razu, że co ona mi zrobiła, że na pewno przez nią się smucę. NO ja pieprze. Oni się starają, a ja czuję się jak w klatce. Wszystko we mnie krzyczy i to wszystko boli tak strasznie, bo zarabia tylko mąż - trochę ponad 1000zł, także na NIC nie mamy szans. Żaden wynajem, żaden kredyt. Tak strasznie mi ciężko. Ja zaczynam pracę, ale miesięcznie mam 200-300zł. Nie na widzę tutaj być, bo 5 lat mieszkałam sama, w rok po ślubie mieszkaliśmy sami. Ja nie umiem już z kimś mieszkać, a zwłaszcza z teściami, którzy starając się być miłymi, sprawiają, że mi ta słodycz uszami wychodzi. Mąż kupił spodnie, jak zawsze do skrócenia, to jego mama - oh, jakie długie, daj to Ci skrócę. On ma żonę, to po co ona takie rzeczy ma robić, po co tak gada. Albo 0 zaczyna się robić miło, romantycznie, my już już (no bardzo gorąco), a tu puk, puk - i stoi pod drzwiami, stała aż Jej mąż nie otworzył, bo mu spodnie przyniosła, bo pranie zrobiła. Tak bardzo chcę stąd pójść, a tak bardzo wiem, że to niemożliwe. To wykańcza mnie okropnie... :(
napisał/a: krzema1 2010-11-23 01:32
Sorrow, Ty to chyba sam mieszkasz z teściami, bo bardzo się emocjonujesz ;) Moim zdaniem nawet jakby teściowie byli najkochańsi, najwspanialsi na świecie, to zawsze lepiej mieszkać samemu ;)
napisał/a: sorrow 2010-11-23 01:55
Unicorn napisal(a):Sorrow, Ty to chyba sam mieszkasz z teściami, bo bardzo się emocjonujesz ;)

Na szczęście nie :). Co do emocji, to nie bardzo wiem, czy chodzi ci o mojego posta sprzed roku, czy sprzed dwóch lat.

Unicorn napisal(a):Moim zdaniem nawet jakby teściowie byli najkochańsi, najwspanialsi na świecie, to zawsze lepiej mieszkać samemu ;)

Oczywiście, że lepiej samemu. Kiedyś jednak przyjdzie ten moment (być może), że będziesz musiała ich oddać albo do domu opieki, albo wynająć stałą opiekę, albo po prostu wziąć do siebie. I co ci wtedy po "lepiej" :)? Wtedy (mam nadzieję) będziesz się zastanawiać co powinnaś, niż jak ci lepiej :).
napisał/a: lorandil 2010-12-16 04:43
Na szczęście nigdy nie musiałam mieszkać z teściami, niemniej miałam kilka nieprzyjemnych sytuacji z moją własną matką. Najwyraźniej ludziom na stare lata zaczyna odbijać, znalazła sobie nowego faceta i o ile zawsze była bardzo w porządku jeśli chodzi o te sprawy (wychowywałam się bez ojca), nie przyprowadzała do domu żadnych gachów, i uznała, że wychowanie dzieci jest najważniejsze, o tyle teraz zaczęła mnie przerażać.

Jak już wspomniałam, znalazła sobie faceta i któregoś razu jak byliśmy z moim chłopakiem w odwiedzinach wakacyjnych, to przeżyłam szok. Mój facet wchodzi do naszego pokoju blady - zszedł tylko po wodę do salonu, środek dnia, a moja matka na podłodze oddaje się rozkoszom seksu oralnego.

Co więcej - jej facet również (widać mu mało) ogląda pornole na komputerze, a w dodatku nawet wtedy, kiedy ludzie są w domu - w sąsiednim pokoju dosłownie. Obrzydliwe po prostu. Teraz mi już trochę przeszło, ale na początku to po prostu się własną matką zaczęłam brzydzić - znalazłam zdjęcia w aparacie, które sobie strzelali podczas seksu, jakieś podejrzane kuleczki o wiadomym przeznaczeniu...

Także Cię rozumiem w pełni. Ja bym się zdobyła na konfrontację, bo to nie może tak być, że się zostawia dziecko z takim zboczeńcem.