opowieści o porodzie..... :)

napisał/a: lagnieszkal 2008-01-11 14:31
Dziewczyny! Opowiedzcie swoją historie porodu...gdzie i kiedy pierwszy skurcz,jak to wszystko przebiegało, co robiłyście,o czym myślałyście, jaka była opieka w szpitalu (chyba ze rodziłyscie gdzies indziej:) ),ile czasu rodziłyście...jeżeli byl poród rodzinny...jak sie zachowała osoba, kóra była przy was,co mówiłyście, czy krzyczałyście, przeklinałyście?? :)

CZekam na wasze wpisy :D
napisał/a: Youngmom 2008-01-14 21:54
No dobra-ja pierwsza : )
Mój poród zaczął się w 37 tygodniu i 4 dniu ciąży.Wcześniej przez dwa dni odchodził mi bezbarwny,gęsty jak galareta czop śluzowy.18 października o godzinie 0.00 (punktualnie!) zaczęły mi się sączyć wody płodowe.Wpadłam w panikę!Nie teraz!Jeszcze nie dzisiaj!Ale natura pozostała nie ubłagana i wciągu chwili miałam już spodnie mokre do połowy.
Do szpitala zostałam przyjęta o godzinie 2.30 i wtedy zaczęłam odczuwać lekkie skurcze nie widoczne na KTG.Usłyszałam wtedy,że raczej przed południem nie urodzę i że jeśli akcja porodowa nie przybierze na tępie to o 6tej podana mi zostanie Oksytocyna,czyli hormon wywołujący skurcze.Tak też się stało.Po kroplówce ból był już na tyle silny,że płakałam.A rozwarcie wynosiło wtedy zaledwie 2 cm!!! O zgrozo...
Mąż przyjechał do mnie na 10.00-położne "wyrzuciły" go na noc do domu.I tak razem czekaliśmy na magiczne 3 cm rozwarcia,żebym mogła dostać znieczulenie.Ciężko na to pracowałam,ale jest,udało się,przyszedł anestezjolog! Każdy jego krok w moim kierunku wydawał mi się milowy. I co? I nic! Nie mogłam dostać znieczulenia ze względu na przebyte w dzieciństwie zapalenie opon mózgowych.o nie.... próbowałam wszystkiego-przekupstwa,błagania,a nawet zastraszenia-nie pomogło.Lekarz odwrócił się na pięcie i zniknął. Wtedy zaczęła się dla mnie droga przez mękę. ...
napisał/a: Youngmom 2008-01-14 22:01
cd:
dostałam dożylnie jakiś narkotyk,po którym zwymiotowałam i odleciałam,ale ból odczuwałam tak samo.Nie miałam tylko siły dalej krzyczeć.... No i cóż.. Dodam,że rozwarcie na 9 cm trwało u mnie 3 godziny.W końcu po kilku partych skurczach i prawie zdemolowanym łóżku porodowym oraz ponad 21 godzinach porodu przyszedł na świat mój maleńki Synek! Potem tylko ciągnące się w nieskończoność szycie naciętego krocza i mogłam odpocząć.I to był ostatni dzień mojego odpoczynku :)
Teraz Szymuś ma 3 miesiące,a my-strach pomyśleć-myślimy już o braciszku dla Niego.
napisał/a: Kasia2010 2008-01-14 23:12
Witam.moj poród nie był dla mnie miłym przezyciem.Rodziłam z ponad 40 godzin 37 wody mi odchodziły a 16 godzin miałam bóle.Urodziłam w 36 tygodniu przez cesarskie cięcie.{Potem miałamkomplikacje po porodzie.Ale teraz juz prawie tego nie pamiętam.Mój synek ma teraz 4 misiace i 16 dni i chłop z niego jak dąb :D Pozdrawiam. :D
napisał/a: kamilcia22 2008-01-16 13:45
Mój poród zaczoł się w 40 tygodniu.Delikatne skurcze zaczeły mi się 0k.6.00 ranoi tak przez cały dzień,ok.22.00 odeszły mi wody ,skurcze coraz bardziej sie nasilały(to było straszne)o godz.4.00 urodziłam ślicznego synka.
napisał/a: Jasta5 2008-01-16 14:40
Tu sie bardziej rozpisze :) Ja np nie mialam zadnych oznak porodu, tylko mi pomalenku sonczyla sie jakas substancja z krocza, moglam pomylic to z uplawami, ale instynkt mi podpowiadal zeby jechac do szpitala :) No i nie mylilam sie... Przed samym Elblagiem zaczal sie lac ze mnie strumien wod plodowych i sie zaczelo... Dostalam kroplowke, chodzilam z nia 3 razy po 15min. bo nie mialam boli. W szpitalu bylam punkt 15 a urodzilam o 16:55. Sam porod, jako urodzenie dziecka mnie nie nie bolal, nie krzyczalam bo musialam wykonywac polecenia poloznej, nie mialabym nawet jak bo w trakcie parcia nie ma sie takiej mozliwosci :p A 2 razy krzyknelam :D W tedy kiedy przebijala mi pechez plodowy (podobno to byl najbardziej bolesny moment porodu, nie chce nikogo straszyc, ale akurat to bolalo...) i drugi raz kiedy zobaczylam w jej rekach nozyczki do naciecia krocza, w tedy sie bardziej wystraszylam niz to bolalo :D A po przyjsciu dziecka na swiat i uslyszeniu jego pierwszego placzu, zniknal caly bol, zostaly tylko lzy i ogromna radosc :) To byl NAJPIEKNIEJSZY DZIEN W MOIM ZYCIU!!! :)
napisał/a: Jasta5 2008-01-16 14:46
Teraz moj synek ma prawie 8 miesiecy :) Juz jest z niego zboj, ale KOCHAM GO NAJMOCNIEJ NA SWIECIE!!! :)
napisał/a: iza_30 2008-01-16 18:54
ja mam za sobą dwa porody-pierwszy byl 6 lat temu drogami natury, drugi półtora tygodnia temu przez cesarskie cięcie.Pierwszy poród wspominam jako koszmar i przez to długo zwlekaliśmy z drugim dzieckiem.Na opiekę w szpitalu nie mogę narzekać, bo położne mi strasznie pomagały, ale sam ból i to że musiałam mimo skurczów leżeć na wznak i sie nie ruszać, bo miałam podłączone rurki do nosa, bo dziecku tlenu brakowało.Urodziłam w 40 tyg ciąży, i dostałam czopka na wywołanie skurczów-lekarze nie mogli ze mną dłużej czekać bo miałam wysokie ciśnienie. Czopek zadziałał na mnie jak bomba i o 24 jak dostałam skurczy to co minutę i trwały po 30 sekund-po prostu koszmar. Teraz również miałam wysokie ciśnienie i urodziłam w 38 tyg ciąży. Nie wspominam tego tak tragicznie.Brzuch trochę boli ale nie jest tak źle. Tyle że po normalnym porodzie już po tygodniu normalnie funkcjonowałam, teraz troszeczkę dłużej dochodzę do siebie. Ale najważniejsze, że mam dwójkę zdrowych dzieci- synka Dawidka (6lat) i córeczkę Kingę (1,5 tyg).
napisał/a: agathe82 2008-01-29 23:40
mnie nazwano na porodowce maszyna do rodzenia dzieci! Maz panikowal od 38 tygodnia ze zaraz sie moze zaczac, a ja mu wmawialam ze pierwsze dziecko rodzi sie wiele godzin i ze napewno zdazymy. Mylilam sie.... gdybym nie byla akurat na badaniach w szpitalu (bo byl to juz 11 dzien po terminie i za dwa dni mieli wywolywac) to mialabym powazny problem. O godzinie 16 miala ktg i powiedzieli mi ze troche sie wody plodowe sadza i ze mam prawie 3 cm rozwarcia. Kazali mi pochodzic godzine po szpitalu i pokazac sie znowu, raczej napewno mialam jechac do domu jeszcze. Bylam tym zaskoczona bo czulam sie wysmienicie i nie czulam zadnych skruczow. Po kilkunastu minutach spacerku po korytarzu zlapal mnie pierwszy skurcz i to taki ze myslalam ze upadne. Skurcze byly regularne co 2 minuty!! Wrocilam do nich i powiedzialam ze juz sie zaczelo. Kazali mi poczekac (grali na czas wydaje mi sie, bo nie sadzili ze to tak szybko). Po jakims czasie powiedzialam mezowi ze jak zaraz czegos nie zrobi to go chyba zabije) Polozne zorientowaly sie ze to szybko idzie i fakt bo juz mialam 5 cm. Powiedzieli mi ze przy takim tepie boli duzo wiecej i ze trzeba znieczulenie zewnatrzoponowe. Czekalam na anestezjologa w wannie (bylo przyjemnie) gdy uslyszalam ze nie bedzie znieczulenia. No to sie wkurzylam!!! Kazali mi wyjsc z wody i rodzic, bo mialam juz pelne rozwarcie - 5 cm w 30 minut!!! Skurcze rozwierajace byly tak mocne, ze partych nie czulam, wiec musialam dostac oksytocyne. Po kilku parciach moja corcia byla juz z nami. To byla godzina 19:32!!!
Porod ekspresowy bez ciecia, wiec zaraz po porodzie moglam siedziec i biegac!!! Okrzykneli mnnie maszyna do rodzenia dzieci i powiedzieli ze przy kolejnej ciazy mam sie pilnowac, bo porod moze byc jeszcze szybszy)

Dodam ze rodzilam w Norwegii i tutaj polozne decyduja o znieczuleniu. Jest ono darmowe, ale mowia ze potrafia zatrzymac akcje porodowa dlatego nie daja standardowo wszystkim.

Pozdrawiam i zycze powodzenia wszystkim ciezarowka. Pamietam ze ja przez cala ciaze naczytalam sie mnostwo opowiadan o porodzie...
napisał/a: dorotka078 2008-02-01 22:14
Witam,
ja urodzilam naszego synka w 39 tygodniu ciazy, 4 dni przed terminem. od dwoch tygodni przed porodem wieczorami odczuwalam skurcze przepowiadajace. i kiedy tego dnia kladlam sie spac o 23 nie zdziwily mnie skurcze o takiej samej intensywnosci jak poprzednio. ale nagle poczulam, ze musze isc do toalety. okazalo sie, ze intensywnie krwawie, bardzo sie przestraszylam. moj maz zadzwonil na porodowke i pielegniarka powiedziala, ze mamy czekac na karetke, ze to moze byc odklejenie sie lozyska albo juz porod. kolo polnocy przyjechala karetka, ja mialam juz skurcze co 3 minuty :) . miedzy skurczami zeszlismy przed klatke (mieszkamy na 1 pietrze). wyobrazcie sobie mine pielegniarza jak chcial wyciagac nosze :eek: . pedem jechalismy do szpitala, skurcze juz co 1,5 minuty - ale sanitariusz caly czas mnie uspokajal, ze przy pierwszym dziecku to moze potrwac jeszcze bardzo dlugo. w szpitalu stwierdzili pelne rozwarcie, 3 skurcze parte i o 0.58 nasz Synek byl na swiecie.przy okazji cala mnie porozrywal, ale to juz inna historia
w sumie moge powiedziec, ze nie wiem co to bole porodowe. przy drugim dziecku musimy chyba planowac porod domowy, bo mowia, ze kolejne dzieci rodzi sie szybciej.
pozdrawiam
ps. caly czas byl ze mna moj maz. dodawal mi otuchy, ze wszystko bedzie dobrze. na krzyk nie mialam czasu, ale podobno sobie zaklelam :) a na koniec powiedzialam: " i co, to juz wszystko? myslalam, ze bedzie gorzej". a dgy polozna polozyla mi Synka na piersiach- poplakalam sie ze szczescia.
napisał/a: AniaAneczka 2008-02-01 22:35
Witam!!!!o porodzie pisalam juz wiele razy,wiec aby sie nie powtarzac,w skrocie napisze.......Bole zaczely sie o 22/wiadomo,ze dzieci maja zwyczaj przychodzic na swiat w nocy,kiedy to wszystkim sprawia najwiecej problemow,haha/Po godzinie pojeczhalismy do szpitala,/mala sie spozniala 3 dni/,juz z torbami itd,ale mnie odeslali/z czego sie ciesze ,bo nie moglam w poczekalni patrzec na te cierpiace kobiety.........przez caly dzien snulam sie po mieszkaniu/moj kochany w pracy pod telefonem/probujac zmniejszyc bol.......po 19 znowu bylismy w szpitalu,rozwarcie na 4 cm,wiec dostalam znieczulenie.Mimo to,chociaz staralam sie byc dzielna to daralam sie na wszystkich w kolo/teraz mi glupio strasznie/Porod byl z moim chlopakiem/bardzo dzielnym i pomocnym,musieli mi przebic pecherz,bo wody mi nie odeszly......ale wszystko skonczylo sie bardzo dobrze./szczegoly porodu opisane sa na innych forach ;D/

agathe82,ojej to takie warunki w Norwegii??W Madrycie znieczulenie na zyczenie pacjentki,sa kobietki,ktore wola jednak rodzic bez znieczulenia

Po porodzie moj kochany MIESZKAL zwe mna w szpitalu,tzn.byl 24 godziny na dobe przez 3 dni.Mialam swoj prywatny pokoj,moj D.spal na rozkladanym fotelu,no i mala byla z nami CALY CZAS,nigdzie jej nie zabierali,do zadnej wspolnej sali dla noworodkow..........spala kolomnie w lozeczku/plastykowym kubelku przypominajacym wanne/A najbardziej w pamieci z tego PO utkwilo mi to ,ze jak mnie przewiezli do sali,to przyszla pielegniarka z kubkiem cieplego mleka,Boziu jak mi sie pic chcialo!!!!!!

pozdrawiam
napisał/a: ~married_1982 2008-02-03 13:50
ja teraz jestem w 14 tyg ciazy, to moja 2 ciąża, z 1sze mam 5,5 l. syna
Wtedy w ciazy z synem chodziłam do SZKOłY RODZENIA, porodu sie nie bałam tylko skurczy, czy re rozpoznam itp
4 czerwca (2002)ok 15:00 odeszły mi wody,dopiero na 20:00 poj do szpitala, trafiłam na porodowke,badali mnie czy dam rade urodzic siłami natury, czy mam odp "miednice"-ze tak ujme
Ok 1:00 juz 5 czerwca jedna kobieta rodziła, a ze miedzy łozkami były murki, a naprzeciw jej łozka szafka ze szybkami-wszystko widziałam od jej przodu-tak sie odbijało-wiem ze to nieładnie podgladac, ale sama ciekawosc jak to jest naprawde-ona krzyczała ze szok
J pozniej dostałam zastrzyk, ze spałam do rana i ok 6:00 podł mi do kroplowki-oksytocyny-by przysp skurcze......potem mnie znow badali, musiałam chodzic,miałam USG przed samym porodem by potw wage dziecka i ułozenie...
W koncu dali mi jakis czopek, szczescie ze lewatywy nie miałam, bo samej mi sie chciało, myslałam ze dziecko mi do muszli wpadnie-tego sie bałam-potem o 10:50 połozna obnizyła łozko, bo pow ze mam rozwarcie juz na 10 cm i bede rodzic, podczas parcia, gdy wychodziła głowka dziecka zabolało ale za chwile poczułam taką "blogosc"nie do opisania, brzuch mi "oklapł"i nic juz nie bolało-10 min i urodziłam syna o 11:00, SPYTAłAM CZEMU NIE PłACZE, BO MI SIE WYDAWAłO ZE KAZDE DZIECKO PO PORODZIE KRZYCZY, ALE LEKARZE MNIE USPOKILI ZE DZIECKO MUSI WZIAC NAJPIERW ODDECH SAMODZIELNIE, I ZARAZ PłAKAł....BYłAM WTEDY WZRUSZONA, JAK POKAZALI ZE MAM SYNA(CO JUZ WIEDZIAłAM PRZY BAD usg)I POłOZYLI MI NA PIERSI
krocze miałam naciete, nawet nie czułam, zszywał mnie taki przystojny młody i bardzo miły lekarz ,a ja raz tylko poczułam jakby ukłiucie jak mi niteczke przeciagł-widac skonczyło sie znieczulenie-tzn przestało działac-
Troche sie rozpisałam, ale to była moja 1sza ciaza i 1szy porod i miło wspominam, a przy tych skurczach moze do 3 razy krzyknełam-ale byłam dumna ze dałam rade sama urodzic siłami natury
Teraz chce rodzic z moim obecnym mezem (syna mam z poprz. zwiazku), i mysle by zapisac sie do szkoły rodzenia , bo jednak 6 lat przerwy mam od poprz porodu i warto sobie przypomniec...
pozdrawiam WAS wszystkie i nie ma co" na zapas" bac sie porodu