Poczucie obowiązku

napisał/a: ~Eulalka 2005-05-24 10:08
Czy poczucie obowiązku wystarcza, by trwać w niesatysfakcjonującym związku?

Eulalka
napisał/a: ~Elske" 2005-05-24 10:12

Użytkownik "Eulalka" napisał w wiadomości
> Czy poczucie obowiązku wystarcza, by trwać w niesatysfakcjonującym
związku?
>
IMO wystarcza, żeby zniszczyć sobie zycie. Innym też. IMO to nie jest
odpowiedzialne wbrew pozorom.

--
Kaja Szwarc
http://elske.private.pl; http://histeryczka.blog.pl
http://lilypie.com/days/050603/2/6/1/+1
napisał/a: ~Dunia 2005-05-24 10:13


Eulalka wrote:
> Czy poczucie obowiązku wystarcza, by trwać w niesatysfakcjonującym związku?
>
Komu ?

D.
--
Koniec kazdego nurkowania to sytuacja awaryjna. |
Inaczej kto by chcial wychodzic z wody ? | (c) Konrad Dubiel
napisał/a: ~Eulalka 2005-05-24 10:18
Dunia napisał(a):
>
>
> Eulalka wrote:
>
>> Czy poczucie obowiązku wystarcza, by trwać w niesatysfakcjonującym
>> związku?
>>
> Komu ?

Komukolwiek. No wiesz... jak w poprzednim wątku - masz zobowiązanie,
przysięge małżeńską (jak zwał tak zwał), nie satysfakcjonuje Cię to
wcale i stoisz na rozdrożu - zmieniać i odejść, nie zmieniac i trwać, bo
sie przysięgało?

Eulalka
napisał/a: ~Piotr Czyż 2005-05-24 10:23
Chcę rzucić pl.soc.rodzina w diabły, ale Twoje posty Eulalka mnie niestety
powstrzymują:
> Czy poczucie obowiązku wystarcza, by trwać w niesatysfakcjonującym związku?

Poczucie obowiązku wystarcza nawet by dać się zabić np. wskakując do
płonącego domu.
IMO to pytanie niczego nie wyjaśnia - wygląda na to, że chcesz wartościować
poczucie obowiązku a tak naprawdę chyba chodzi o to czy trwanie w
niesatysfakcjonującym związku ma sens. Na to odpowiedź wydaje się prosta.

PC
napisał/a: ~Dunia 2005-05-24 10:31


Eulalka wrote:

> Komukolwiek. No wiesz... jak w poprzednim wątku - masz zobowiązanie,
> przysięge małżeńską (jak zwał tak zwał), nie satysfakcjonuje Cię to
> wcale i stoisz na rozdrożu - zmieniać i odejść, nie zmieniac i trwać, bo
> sie przysięgało?

Kazdy kij ma dwa konce ;)
Poczucie odpowiedzialnosci moze byc bardzo konstruktywnym czynnikiem,
jesli je odpowiednio wykorzystac... moze gdyby tej przysiegi nie bylo,
to nie jeden by sie szybko poddal i poszedl w diably, a tak jest jakis
czynnik stymulujacy do zaktywizowania sie i zrobienia porzadku w zwiazku.
Z drugiej stony, jesli prowadzi do biernosci i niemoznosci
przeprowadzenia jakichkolwiek zmian, to... no wiadomo.

D.
--
Koniec kazdego nurkowania to sytuacja awaryjna. |
Inaczej kto by chcial wychodzic z wody ? | (c) Konrad Dubiel
napisał/a: ~Eulalka 2005-05-24 10:47
Dunia napisał(a):
>
> Kazdy kij ma dwa konce ;)
> Poczucie odpowiedzialnosci moze byc bardzo konstruktywnym czynnikiem,
> jesli je odpowiednio wykorzystac... moze gdyby tej przysiegi nie bylo,
> to nie jeden by sie szybko poddal i poszedl w diably, a tak jest jakis
> czynnik stymulujacy do zaktywizowania sie i zrobienia porzadku w zwiazku.
> Z drugiej stony, jesli prowadzi do biernosci i niemoznosci
> przeprowadzenia jakichkolwiek zmian, to... no wiadomo.

Własnie.
Ale co wtedy, kidy własciwie zadno z osób w związku nie jest z gruntu
złe. Nie robią sobie swiństw, nie tłuką się - ot po prostu maja rózne
natury, różne potrzeby. Trudno powiedzieć, by facet gsk był zły - on po
prostu jest inny niz ona by chciała.
Wszystko jest jasne, jak się ludzie kłócą, żrą, tłuką czy oszukują. Ale
jak pozornie zyja razem, ale obok siebie? Zakładamy też, że jednemu z
nich jest tak wygodnie.
Co wtedy?

Eulalka
napisał/a: ~Eulalka 2005-05-24 10:50
Piotr Czyż napisał(a):

> IMO to pytanie niczego nie wyjaśnia - wygląda na to, że chcesz wartościować
> poczucie obowiązku a tak naprawdę chyba chodzi o to czy trwanie w
> niesatysfakcjonującym związku ma sens. Na to odpowiedź wydaje się prosta.

Poważnie? Ale przecież to egoizm, jeśli załozymy, że druga strona ma się
dobrze w takim układzie i nie bedzie rozumiała, dlaczego - "skoro ja
jestem w porzadku, czemu mi to robisz"?

Eulalka
napisał/a: ~Piotr Czyż 2005-05-24 10:56
Chcę rzucić pl.soc.rodzina w diabły, ale Twoje posty Eulalka mnie niestety
powstrzymują:
>> IMO to pytanie niczego nie wyjaśnia - wygląda na to, że chcesz wartościować
>> poczucie obowiązku a tak naprawdę chyba chodzi o to czy trwanie w
>> niesatysfakcjonującym związku ma sens. Na to odpowiedź wydaje się prosta.
> Poważnie? Ale przecież to egoizm, jeśli załozymy, że druga strona ma się
> dobrze w takim układzie i nie bedzie rozumiała, dlaczego - "skoro ja
> jestem w porzadku, czemu mi to robisz"?

No to co z tego, że egoizm? Ale jeśli tak Ci się egoizm nie podoba to w
takim razie czym jest traktowanie swojego związku jako satysfakcjonujący
jeśli druga strona jest w nim nieszczęśliwa?

PC
napisał/a: ~siwa 2005-05-24 11:04
Eulalka napisał(a):

> Czy poczucie obowiązku wystarcza, by trwać w niesatysfakcjonującym związku?

Trochę słońca i ludzie głupieją...
Eulalka. Lodu na głowe i d..ę w troki.

--
.......:: s i w a ::.......
.:: JID:siwa@jabber.org ::.
-#--#--#--#--#--#--#--#--#-
napisał/a: ~Eulalka 2005-05-24 11:06
Piotr Czyż napisał(a):

> No to co z tego, że egoizm? Ale jeśli tak Ci się egoizm nie podoba to w
> takim razie czym jest traktowanie swojego związku jako satysfakcjonujący
> jeśli druga strona jest w nim nieszczęśliwa?

Hm....
MOże masz i rację.
Ale jest w tym jakaś sprzeczność. Uznaje się przecież, że strona, która
opuszcza partnera, bo "ją związek nie satysfakcjonuje" robi mu świństwo.
Sama to tak kiedys odbierałam. Niby - skoro kochasz, pozwól odejść, to
jednak - Ty świnio, ja dla Ciebie wszystko a Ty nawet nie "dziekuję".

Eulalka
napisał/a: ~Eulalka 2005-05-24 11:07
siwa napisał(a):

>>Czy poczucie obowiązku wystarcza, by trwać w niesatysfakcjonującym związku?
>
>
> Trochę słońca i ludzie głupieją...
> Eulalka. Lodu na głowe i d..ę w troki.
>
Dzięki ;)
Jak tylko to zacznie być moim problemem skorzystam. Obiecuję ;)

Eulalka