Podwórkowi_koledzy

napisał/a: ~medea 2012-04-20 22:10
W dniu 2012-04-20 22:07, Qrczak pisze:
> Dnia 2012-04-20 21:54, niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>> W dniu 2012-04-20 21:23, Qrczak pisze:
>>> Dzieci są takie same, jak ochnaście lat temu
>>
>> Nie byłabym tego taka pewna.
>>
>> http://wyborcza.pl/1,76842,11480300,I_co_mi_zrobisz__stara_krowo.html
>
> Dzieci są takie same. Będę się tego trzymać.

Jak się rodzą - tak. Tabulae rasae.

> Ale dorośli, ci to się mocno zmienili.
> Może dlatego jest jak jest.

A dorośli to niby skąd się wzięli? Podrośnięte dzieci. Wyobraź sobie,
jacy dorośli będą za te 15 lat.
Obawiam się, że społeczeństwo bardzo mocno się spolaryzuje.

Ewa
napisał/a: ~Qrczak 2012-04-20 22:23
Dnia 2012-04-20 22:10, niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
> W dniu 2012-04-20 22:07, Qrczak pisze:
>> Dnia 2012-04-20 21:54, niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>>> W dniu 2012-04-20 21:23, Qrczak pisze:
>>>> Dzieci są takie same, jak ochnaście lat temu
>>>
>>> Nie byłabym tego taka pewna.
>>>
>>> http://wyborcza.pl/1,76842,11480300,I_co_mi_zrobisz__stara_krowo.html
>>
>> Dzieci są takie same. Będę się tego trzymać.
>
> Jak się rodzą - tak. Tabulae rasae.
>
>> Ale dorośli, ci to się mocno zmienili.
>> Może dlatego jest jak jest.
>
> A dorośli to niby skąd się wzięli? Podrośnięte dzieci. Wyobraź sobie,
> jacy dorośli będą za te 15 lat.
> Obawiam się, że społeczeństwo bardzo mocno się spolaryzuje.

Może taka właśnie jest potrzeba.
Jednak ja nie widziałam lat temu ileś i teraz szczególnie mocnej
polaryzacji aż tak.
Bardziej jak już się obawiam, że to rodzice próbują takie podziały
tworzyć. Na szczęście dzieci nawet tych najbardziej pojechanych rodziców
są fajnymi dzieciakami i na tym trzeba bazować.

qr.a
--
dziś musiałam jedną taką małą cholerę wyganiać siłą
napisał/a: ~Nixe 2012-04-20 22:32
W dniu 2012-04-20 19:13, Paulinka pisze:

> No niestety moi takich nie mają.

Moje również. I większość kolegów/koleżanek z ich klas takoż.
Czasy inne, dzieci niekoniecznie chodzą do szkół osiedlowych, tylko do
pozarejonowych, podwórka już też nie te same.
Wcześniej mieszkaliśmy w pojedynczym bloku, gdzie dzieci - prócz naszych
- nie było w ogóle Teraz mieszkamy w miejscu, gdzie dzieci jest
trochę więcej, ale takich w wieku 1-5 lat. I ... też się razem nie
bawią, bo każdy ma swoje własne podwórko przy domu.
Moje dzieciaki spędzają czas poza szkołą z kolegami/koleżankami z klasy
i z zajęć pozaszkolnych. I myślę, że to w zupełności wystarczy, choć
czasem mi szkoda, że nie mają takich możliwości, jak my kiedyś.
Z kolei minusem znajomości podwórkowych jest to, że nigdy nie wiesz ile
bachorów nazłazi Ci się do domu w najmniej spodziewanym momencie i ile w
związku z tym kotletów masz dosmażyć na zapas

N.
napisał/a: ~Qrczak 2012-04-20 22:39
Dnia 2012-04-20 22:32, niebożę Nixe wylazło do ludzi i marudzi:
>
> Z kolei minusem znajomości podwórkowych jest to, że nigdy nie wiesz ile
> bachorów nazłazi Ci się do domu w najmniej spodziewanym momencie i ile w
> związku z tym kotletów masz dosmażyć na zapas

I tym optymistycznym akcentem...

qr.a
--
tag: matka bachor kotlet
napisał/a: ~Habeck Colibretto 2012-04-20 22:43
Dnia 20.04.2012, o godzinie 19.41.09, na pl.soc.dzieci, Paulinka
napisał(a):

>>> BTW normalne osiedle bez patologii.
>>
>> Bo to problem wychowywania bez klapsów.
>>
>
> Myślisz, że jakby jednen z drugim 'w pierol' dostał, to by ich koledzy
> lubili?

Jakby w dupę w domu dostawali, to by nie było agresji wśród dzieci.
Pewien poziom przemocy jest człowiekowi po prostu potrzebny dla zdrowia
psychicznego.

--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach
napisał/a: ~Paulinka 2012-04-21 22:45
medea pisze:
> W dniu 2012-04-20 20:13, Paulinka pisze:
>>
>> Maciek koleguje się z każdą napotkaną postacią, ale Michał potrzebuje
>> czasu. Podwórko to dla niego totalne wyzwanie.
>
> Młodszym jest łatwiej. Wiem, bo też zawsze byłam młodsza. ;)

Zaprawieni w boju ;)

> Mai też nie przychodzi łatwo nawiązywanie nowych znajomości, ale
> szczęśliwie znalazła sobie koleżankę w swoim wieku, która nie ma żadnych
> zahamowań przed innymi ludźmi (co NB jest czasami męczące). Taka
> znajomość to dobra "kotwica" na początek. Myślę, że Michałowi też
> wystarczyłoby mieć jednego dobrego kolegę.

Ma w szkole szkoda, ze daleko od siebie mieszkają i nie odwiedzają się.

>> Z rozpoznaniem towarzystwa to mam taką historię, że tak jak kiedyś
>> pisałam, nawet rodzice sobie 'dzień dobry' nie mówią. Mój Ty Boże ja
>> towarzyska jestem, otwarta a z tymi ludźmi nie hula.
>> Co innego u moich rodziców (duże osiedle) młody pójdzie, wybada teren
>> i hop ma znajomych.
>
> Michał też? To może po prostu bezpieczniej się czuje w tamtym
> środowisku, może jest przyjaźniejsze. Dzieci wyczuwają takie sprawy.

Chyba jednak jest, tam to naprawdę bardzo duże osiedle i dzieci jest
cała masa, więc pewnie każde znajdzie sobie pasującego mu kolegę.

> Jest chyba jakaś nadzieja w Waszej niedalekiej przeprowadzce?

Na to liczę, mam nadzieję, że będą dzieci w jego wieku i załapie jakiś
fajny kontakt.


--

Paulinka
napisał/a: ~Paulinka 2012-04-21 22:48
Qrczak pisze:
> Dnia 2012-04-20 19:13, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>> Witajcie,
>>
>>
>> No niestety moi takich nie mają. Przypuszczam, że to w dużej mierze moja
>> wina, bo i czas pracy do bani i fakt, że ich samych na podwórko
>> osiedlowe bałam się wcześniej wypuszczać.
>> Jak już sami pójdą, to dostaję rewelacje, że na Michale ktoś wymusza
>> haracz "daj dwa złote, to nie będziesz mieć problemów - dzieci w jego
>> wieku"(!), poszli z piłką to Michał jej nie mógł odzyskać, dostał
>> wiązankę, że jest kaleką i #$@%^^& (nie cytował dokładnie).
>> Wnioski: wychowałam delikatesy, czy dzieci są teraz takie bojowe i
>> agresywne, bo że istnieje problem do wpasowania się w zwartą koleżeńską
>> grupę, to wiem, chyba każdy z nas tego doświadczył.
>> A może problem tkwi w tym, że podwórko to nie to samo co kiedyś. U nas
>> na pewno nie, bo dzieciaki chodzą do innej szkoły i w sumie nie daliśmy
>> im szansy na interakcje. A te zastane są dla mnie przerażające.
>>
>> BTW normalne osiedle bez patologii.
>
> Typowe polskie osiedle. Duże. Nieogrodzone. Z patologią.
> Młody sobie radzi. Nie ingeruję w jego kontakty z inną omc młodzieżą,
> niezależnie od tego, czy Młody naparza, czy naparzają Młodego.
> Zresztą z tymi samymi (w większości) kolesiami chodzi do szkoły.
> A niech się hartuje.

No właśnie, a młody tych kolesi nie zna ze szkoły. Nasze podwórko też
nieogrodzone, żeby nie było, ze jakimś getcie nowobogackich mieszkam ;)

> A teraz w związku z Twoimi "wątpiami". Dzieci są takie same, jak
> ochnaście lat temu, także pod względem bojowości czy też potrzeby
> przynależności do "bandy".
> Może tu tkwi największy problem. Michał jest tu nowy i dopiero musi
> wejść w grupę.
> Może trzeba dać mu czas i szansę. Może sama jakoś okazujesz to przerażenie.

Nie to jest stare podwórko, nowe mam nadzieję z racji tej nowości dla
wszystkich dzieci będzie łatwiejsze do eksploracji.

--

Paulinka
napisał/a: ~Paulinka 2012-04-21 22:49
Qrczak pisze:
> Dnia 2012-04-20 20:13, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
>> medea pisze:
>>>
>>> Mój pomysł - pójść parę razy na podwórko z chłopakami i spróbować
>>> delikatnie rozpoznać towarzystwo. Oczywiście nie jakoś nachalnie, ale
>>> np. posiedzieć gdzieś na ławeczce (masz fajny pretekst, bo małą Maję
>>> musisz niańczyć, a jednym okiem spoglądać na to, co się dzieje u
>>> chłopaków). Może porobią sobie jakieś znajomości. Inna sprawa, że oni
>>> mają siebie, więc towarzystwo innych dzieciaków nie jest im aż tak
>>> niezbędne.
>>
>> Z rozpoznaniem towarzystwa to mam taką historię, że tak jak kiedyś
>> pisałam, nawet rodzice sobie 'dzień dobry' nie mówią. Mój Ty Boże ja
>> towarzyska jestem, otwarta a z tymi ludźmi nie hula.
>> Co innego u moich rodziców (duże osiedle) młody pójdzie, wybada teren i
>> hop ma znajomych.
>
> To, że Tobie nikt dzieńdoberek nie odpowie, nie oznacza jednocześnie, iż
> Twoje dzieci nie będą mieć dzieńdobrzących kolegów.
> Przetrenowane.

Mam nadzieję, ze nie każdy mruk rodzic = mruk potomek.

>>>> BTW normalne osiedle bez patologii.
>>>
>>> No nie wiem. Według mnie pomysły z wyciąganiem kasy od innych dzieci
>>> to już jest zalążek patologii.
>>
>> IMO też, to sytuacja z dzisiaj.
>
> Weźcie nie straszcie. Młody kolejny raz wczoraj wyłudził złotówę od
> szkolnej pani na swoje potrzeby.
> A tyle razy mówiłam, żeby gospodarował w ramach posiadanych a nie
> perspektywicznych zasobów.

Ale chociaż spłacasz jego kredyty? ;)


--

Paulinka
napisał/a: ~Paulinka 2012-04-21 22:50
medea pisze:
> W dniu 2012-04-20 21:23, Qrczak pisze:
>> Dzieci są takie same, jak ochnaście lat temu
>
> Nie byłabym tego taka pewna.
>
> http://wyborcza.pl/1,76842,11480300,I_co_mi_zrobisz__stara_krowo.html

A to ta lektura obowiązkowa jest. Przeczytam :)


--

Paulinka
napisał/a: ~Paulinka 2012-04-21 22:52
Nixe pisze:
> W dniu 2012-04-20 19:13, Paulinka pisze:
>
>> No niestety moi takich nie mają.
>
> Moje również. I większość kolegów/koleżanek z ich klas takoż.
> Czasy inne, dzieci niekoniecznie chodzą do szkół osiedlowych, tylko do
> pozarejonowych, podwórka już też nie te same.
> Wcześniej mieszkaliśmy w pojedynczym bloku, gdzie dzieci - prócz naszych
> - nie było w ogóle Teraz mieszkamy w miejscu, gdzie dzieci jest
> trochę więcej, ale takich w wieku 1-5 lat. I ... też się razem nie
> bawią, bo każdy ma swoje własne podwórko przy domu.
> Moje dzieciaki spędzają czas poza szkołą z kolegami/koleżankami z klasy
> i z zajęć pozaszkolnych. I myślę, że to w zupełności wystarczy, choć
> czasem mi szkoda, że nie mają takich możliwości, jak my kiedyś.
> Z kolei minusem znajomości podwórkowych jest to, że nigdy nie wiesz ile
> bachorów nazłazi Ci się do domu w najmniej spodziewanym momencie i ile w
> związku z tym kotletów masz dosmażyć na zapas

Ja to mogę mieć nawet taki problem, byleby dzieciaki zamiast marnować
czas w domu, pobawili się na świeżym powietrzu :)


--

Paulinka
napisał/a: ~Paulinka 2012-04-21 22:53
Habeck Colibretto pisze:
> Dnia 20.04.2012, o godzinie 19.41.09, na pl.soc.dzieci, Paulinka
> napisał(a):
>
>>>> BTW normalne osiedle bez patologii.
>>> Bo to problem wychowywania bez klapsów.
>>>
>> Myślisz, że jakby jednen z drugim 'w pierol' dostał, to by ich koledzy
>> lubili?
>
> Jakby w dupę w domu dostawali, to by nie było agresji wśród dzieci.
> Pewien poziom przemocy jest człowiekowi po prostu potrzebny dla zdrowia
> psychicznego.

Misiek się z bratem regularnie tłucze, myślę że ten minimalny poziom
agresji w pełni sobie zaspokaja.


--

Paulinka
napisał/a: ~Paulinka 2012-04-21 23:46
Qrczak pisze:
> Dnia 2012-04-20 21:54, niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>> W dniu 2012-04-20 21:23, Qrczak pisze:
>>> Dzieci są takie same, jak ochnaście lat temu
>>
>> Nie byłabym tego taka pewna.
>>
>> http://wyborcza.pl/1,76842,11480300,I_co_mi_zrobisz__stara_krowo.html
>
> Dzieci są takie same. Będę się tego trzymać.
> Ale dorośli, ci to się mocno zmienili.
> Może dlatego jest jak jest.

A przeczytałaś ten artykuł?
Ja jestem wstrząśnięta i zmieszana. Tak kiedyś na pewno nie było.
Nie do pomyślenia są dla mnie przytaczane przez nauczycieli sytuacje.
Fakt robiliśmy sobie jaja, bywało na ostrzu noża, ale to co
przeczytałam, przechodzi moje najśmielsze wyobrażenia.
Opowiadała mi kiedyś moja serdeczna koleżanka, jak dziewczyny w
gimnazjum zaszczuły jej córkę, pomyślałam wtedy jakiś jednostkowy
przypadek. Teraz po przeczytaniu tego, aż strach się bać.


--

Paulinka