Podwórkowi_koledzy

napisał/a: ~Habeck Colibretto 2012-04-22 00:48
Dnia 21.04.2012, o godzinie 22.53.01, na pl.soc.dzieci, Paulinka
napisał(a):

>> Jakby w dupę w domu dostawali, to by nie było agresji wśród dzieci.
>> Pewien poziom przemocy jest człowiekowi po prostu potrzebny dla zdrowia
>> psychicznego.
>
> Misiek się z bratem regularnie tłucze, myślę że ten minimalny poziom
> agresji w pełni sobie zaspokaja.

To za mało. Normalny człowiek musi dostawać w dupę od rodziców - od
autorytetów!

--
Pozdrawiam,
*Habeck*
/Każda rzecz ma dwie strony. Fanatycy widzą tylko jedną/
- Schutzbach
napisał/a: ~Iwon\\(K\\)a" 2012-04-22 17:45
"Paulinka" wrote in message
> Witajcie,
>
>
> No niestety moi takich nie mają. Przypuszczam, że to w dużej mierze moja
> wina, bo i czas pracy do bani i fakt, że ich samych na podwórko osiedlowe
> bałam się wcześniej wypuszczać.
> Jak już sami pójdą, to dostaję rewelacje, że na Michale ktoś wymusza
> haracz "daj dwa złote, to nie będziesz mieć problemów - dzieci w jego
> wieku"(!), poszli z piłką to Michał jej nie mógł odzyskać, dostał
> wiązankę, że jest kaleką i #$@%^^& (nie cytował dokładnie).
> Wnioski: wychowałam delikatesy, czy dzieci są teraz takie bojowe i
> agresywne, bo że istnieje problem do wpasowania się w zwartą koleżeńską
> grupę, to wiem, chyba każdy z nas tego doświadczył.
> A może problem tkwi w tym, że podwórko to nie to samo co kiedyś. U nas na
> pewno nie, bo dzieciaki chodzą do innej szkoły i w sumie nie daliśmy im
> szansy na interakcje. A te zastane są dla mnie przerażające.
>
> BTW normalne osiedle bez patologii.

Bym sie pewnie dowiedziala, ktore to dzieci i pofatygowala sie do ich
rodzicow.
A na takie podworko dzieci bym nie puszczala. Chyba, ze po rozmowie z
sasiadami
jakas inna sytuacja by sie zarysowala.
Pewnie bym dzieciom powiedziala, zeby od razu do mnie przyszli, jesli
zajdzie znow taka
sytuacja. A synom wytlumaczyla, czemu nie chce zeby takie dzieciary nie byly
ich kolegami.

i.
napisał/a: ~Moni| 2012-04-23 08:10

Użytkownik "Paulinka" napisał w
wiadomości news:jms5g4$se2$1@node2.news.atman.pl...
> Witajcie,
>
>
> No niestety moi takich nie mają. Przypuszczam, że to w dużej mierze moja
> wina, bo i czas pracy do bani i fakt, że ich samych na podwórko osiedlowe
> bałam się wcześniej wypuszczać.
> Jak już sami pójdą, to dostaję rewelacje, że na Michale ktoś wymusza
> haracz "daj dwa złote, to nie będziesz mieć problemów - dzieci w jego
> wieku"(!), poszli z piłką to Michał jej nie mógł odzyskać, dostał
> wiązankę, że jest kaleką i #$@%^^& (nie cytował dokładnie).
> Wnioski: wychowałam delikatesy, czy dzieci są teraz takie bojowe i
> agresywne, bo że istnieje problem do wpasowania się w zwartą koleżeńską
> grupę, to wiem, chyba każdy z nas tego doświadczył.
> A może problem tkwi w tym, że podwórko to nie to samo co kiedyś. U nas na
> pewno nie, bo dzieciaki chodzą do innej szkoły i w sumie nie daliśmy im
> szansy na interakcje. A te zastane są dla mnie przerażające.
>
> BTW normalne osiedle bez patologii.
>
> --
>
> Paulinka

Może masz w okolicy jakiś dom kultury, który organizuje zajęcia dla dzieci,
gdzie chodzą dzieciaki z najbliższej okolicy? To nie tylko czas na robienie
czegoś, ale i na kontakty z rówieśnikami, plus opieka prowadzącego. To na
początek. Tak z doświadczeń moich dziewczyn widzę, że to był dobry pomysł.

Monika

napisał/a: ~Nixe" 2012-04-23 10:14

Użytkownik "Paulinka" napisał w
wiadomości news:jmv9s4$5ei$1@node2.news.atman.pl...

> A przeczytałaś ten artykuł?
> Ja jestem wstrząśnięta i zmieszana. Tak kiedyś na pewno nie było.
> Nie do pomyślenia są dla mnie przytaczane przez nauczycieli sytuacje.

Zgroza, to prawda. Ale z drugiej strony nie pojmuję - czy nauczyciele nie
mogą traktować dzieci i wychowywać ich stosując_dokładnie_te same metody,
jakie legalnie mogą stosować na co dzień ich rodzice i jakich nie zabrania
ustawa "antyklapsowa"?
Wydaje mi się, że nauczyciele mogą i wolno im, a wręcz powinni, więc trochę
sarkasytcznie zapytam "to w czym problem"? W zachowaniu uczniów, w
przepisach ograniczających jakiekolwiek możliwości manewru wobec bydła
szkolnego czy w braku umiejętności i kompetencji nauczycieli?

[Ponoć każdego bez problemu można wychować bez użycia jakiejkolwiek
przemocy - wystarczy dialog, zrozumienie, poświęcony czas, cierpliwe
tłumaczenie, odpowiednie wyciąganie konsekwencji itp. Skoro tak, to dlaczego
jedna z nauczycielek posunęła się do wyciągnięcia za ucho 11-latka? Inaczej
się nie dało?]

N.
napisał/a: ~Nixe" 2012-04-23 10:20
"Nixe" napisała

> w przepisach ograniczających jakiekolwiek możliwości manewru wobec bydła
> szkolnego

Miałam tutaj dopisać, ale mi gdzieś umknęło "ale czy faktycznie takie
konkretne przepisy istnieją i czy faktycznie nauczycielowi nie wolno tego,
co rodzicowi [chodzi o metody wychowawcze] i z czego to wynika"

N.
napisał/a: ~Nixe" 2012-04-23 10:31

Użytkownik "Nixe" napisał

"Nauczyciel nie może: [...] na sekundę zostawić uczniów samych w klasie"
A jeśli kilku uczniów wyjdzie bez pozwolenia, to ma się rozdwoić i częściowo
zostać w klasie, a częściowo iść za tymi, co wyszli?
W WC też są dyżury nauczycieli?
Bo aż strach pomyśleć, że tam również przebywają uczniowie i to w ilości
więcej niż jedna osoba.
Masakra.
Kiedyś, gdy nie było nauczyciela, zastępstwa w młodszych klasach podstawówki
mieli uczniowie klas 7-8 - oczywiście na zasadzie popilnowania, a nie
nauczania. Nie wiem, czy to było legalne czy nie, pewnie nie do końca, ale
czym to się na Boga różniło od wspólnej zabawy po lekcjach, gdy też
razem_bez_opieki_ osoby dorosłej przebywała cała grupa dzieci?
Teraz to w ogóle nie do pomyślenia. Właściwie sami sobie wszyscy hodujemy
kaleki społeczne.

N.
napisał/a: ~Nixe" 2012-04-23 10:42
"Biologa Przemysława [...] Szkoła nie jest od wychowywania"

No cóż - nie do końca się z tym zgadzam. Może również tutaj tkwi problem, że
nauczyciele podchodzą do swojego zawodu, jak fryzjer czy sprzedawca.
Przyjść, zrobić wykład, odpytać, wyjść i pozamiatane. Chcąc mieć
jakiekolwiek normalne układy z uczniami powinni w tę pracę włożyć nieco
więcej zaangażowania. W końcu to praca_z_dziećmi_ czy _młodzieżą_na poziomie
umysłowym, także emocjonalnym, a nie przerzucanie cegieł na budowie.
A znaczenie słowa "wychowawca" jak widać już się zdewaluowało.

N.

napisał/a: ~Qrczak 2012-04-23 15:07
Dnia 2012-04-21 23:46, niebożę Paulinka wylazło do ludzi i marudzi:
> Qrczak pisze:
>> Dnia 2012-04-20 21:54, niebożę medea wylazło do ludzi i marudzi:
>>> W dniu 2012-04-20 21:23, Qrczak pisze:
>>>> Dzieci są takie same, jak ochnaście lat temu
>>>
>>> Nie byłabym tego taka pewna.
>>>
>>> http://wyborcza.pl/1,76842,11480300,I_co_mi_zrobisz__stara_krowo.html
>>
>> Dzieci są takie same. Będę się tego trzymać.
>> Ale dorośli, ci to się mocno zmienili.
>> Może dlatego jest jak jest.
>
> A przeczytałaś ten artykuł?

Nie muszę.
Żeby wiedzieć, jak jest.

> Ja jestem wstrząśnięta i zmieszana. Tak kiedyś na pewno nie było.
> Nie do pomyślenia są dla mnie przytaczane przez nauczycieli sytuacje.
> Fakt robiliśmy sobie jaja, bywało na ostrzu noża, ale to co
> przeczytałam, przechodzi moje najśmielsze wyobrażenia.
> Opowiadała mi kiedyś moja serdeczna koleżanka, jak dziewczyny w
> gimnazjum zaszczuły jej córkę, pomyślałam wtedy jakiś jednostkowy
> przypadek. Teraz po przeczytaniu tego, aż strach się bać.

Dlatego nie izoluję Młodego od patologii. Niech się uczy życia.

qr.a
--
Młodość musi się wyszumieć, starość musi się wypalić.
napisał/a: ~medea 2012-04-23 18:56
W dniu 2012-04-23 10:42, Nixe pisze:
> "Biologa Przemysława [...] Szkoła nie jest od wychowywania"
>
> No cóż - nie do końca się z tym zgadzam. Może również tutaj tkwi
> problem, że nauczyciele podchodzą do swojego zawodu, jak fryzjer czy
> sprzedawca. Przyjść, zrobić wykład, odpytać, wyjść i pozamiatane.
> Chcąc mieć jakiekolwiek normalne układy z uczniami powinni w tę pracę
> włożyć nieco więcej zaangażowania. W końcu to praca_z_dziećmi_ czy
> _młodzieżą_na poziomie umysłowym, także emocjonalnym, a nie
> przerzucanie cegieł na budowie.
> A znaczenie słowa "wychowawca" jak widać już się zdewaluowało.

IMO trochę o co innego chodzi. Rodzice czasami oczekują, że
nauczyciel(e) naprawi(ą) popełnione przez nich błędy wychowawcze. Nawet
nie byłoby w tym nic złego, gdyby jednak zechcieli z nauczycielem
współpracować i uznać go za autorytet w tej sprawie, skoro już mają
wobec niego oczekiwania. A niestety często dzieje się coś wręcz
przeciwnego lub ew. kompletny olew ze strony rodziców (zwłaszcza kiedy
mowa o starszych dzieciach np. gimnazjum, liceum).

Krótko - szkoła ma oczywiście wychowywać, ale nie resocjalizować. Od
tego są inne placówki.

Ewa
napisał/a: ~Ikselka 2012-04-24 00:00
Dnia Fri, 20 Apr 2012 20:13:28 +0200, Paulinka napisał(a):

> Z rozpoznaniem towarzystwa to mam taką historię, że tak jak kiedyś
> pisałam, nawet rodzice sobie 'dzień dobry' nie mówią. Mój Ty Boże ja
> towarzyska jestem, otwarta a z tymi ludźmi nie hula.
> Co innego u moich rodziców (duże osiedle) młody pójdzie, wybada teren i
> hop ma znajomych.

Bo tam ludzie JESZCZE mówią sobie dzień dobry. To wcale nie jest
nieistotne. O czymś świadczy.
napisał/a: ~Stokrotka" 2012-04-26 22:12
Nie napisałaś ile Młody ma lat, czym starszy tym trudniej wtopić się w
zgraję dzieci.


> Jak już sami pójdą, to dostaję rewelacje, że na Michale ktoś wymusza
> haracz "daj dwa złote, to nie będziesz mieć problemów - dzieci w jego
> wieku"(!), poszli z piłką to Michał jej nie mógł odzyskać, dostał
> wiązankę,
Normalna sytuacja.
Pewnie pierwszy pisakownicowy zapisek w mojej pamięci, wiek pewnie około
3lat:

Bawię się z bratem w piaskownicy, oboje mamy piłki, ja małą, gumową,
on pełno.wymiarową. Dwaj obcy starsi łobuzy niby bawią się, a ciągle
odwracają moją uwagę od piłki, za każdym razem upominam się i odzyskuję ją,
brat w końcu swojej piłki nie upilnował,
na pewno była cenniejszym łupem, bardziej atakowanym.
Łobuzy uciekli z piłką pszez dah pobliskiego baraku.
Skutek: następna piłka była jakieś 6 lat potem.
Nie miało to prawie żadnego wpływu na obecność w piaskownicy,
byliśmy cały czas pilnowani z okna.

Prawie ostatni obrazek z piaskownicy z tego jeszcze "pieluhowego" wieku,
wiek około 4 lat, wiosna:
W piaskownicy dzieciaki wyraźnie starsze ode mnie, nie pasuję do zgrai,
psuję nieświadomie im zabawę, każą mi się bawić tylko w samym rogu
pisakownicy.
Sytuacja powtażalna, nie pierwsza.
Zabieram zabawki, .... mijam wejście do bloku,
myślę... iść do domu? Kisnąć? NIE!!!
I poszłam pszed siebie wzdłuż długiego bloku, do rozwidlaja.
W jedną stronę można iść na odległy o około 5 minut plac zabaw - byłam tam z
dziadkiem, ale to daleko.
Idę więc w drugą stronę na nieznany mi skraj osiedla.
Tuż za rogiem, na kupie piasku bawiło się znane mi z pszedszkola rodzeństwo.
Bawię się do wieczora z nimi.
Wracam do domu: -Gdzieś ty była, wszyscy cię szukali!
Kieszenie pełne piasku stanowiły najlepsze alibii.

Sytuacja powtużyła się następnego dnia,
wkrutce potem obok kupy piasku wybudowano pełnowymiarową piaskownicę,
zaś kilka lat potem na jakiś czas zostałam hersztem podwurkowej zgrai.
_____
Nie znaczy to, że jest dla Młodego zbyt późno, ale może być.
Do takiej zgrai zwykle dołączają się odlaczają dzieci -
-zwykle pszeprowadzające się tu i tam.

> A może problem tkwi w tym, że podwórko to nie to samo co kiedyś.
Jak widzisz nie.

Powinnaś mu jakoś pomagać wejść w gupę, może deskorolka by pomogła, może
obserwacja by wiedzieć kiedy młodego wysłać (jak jest dużo dzieci), może
upomnieć się u administratora o plac zabaw dla dzieci, ......
Bieganie tego typu to samo zdrowie,
dziecko dotlenione może odrobić lekcje w 10 minut i będzie mić dobre
wyniki -
-bo ma motywację i dlatego, że jest sprawne,
siedzące tylko w domu może to samo odrabiać 3-5 h z opinią matoła.


--
(tekst w nowej ortografi: óu, chh, rzż lub sz, -ii -i)
Ortografia to NAWYK, często nielogiczny, ktury ludzie ociężali umysłowo,
nażucają bezmyślnie następnym pokoleniom.
http://reforma.ortografi.w.interia.pl/
napisał/a: ~Paulinka 2012-04-26 23:23
Moni|
> Użytkownik "Paulinka" napisał w
> wiadomości news:jms5g4$se2$1@node2.news.atman.pl...
>> Witajcie,
>>
>>
>> No niestety moi takich nie mają. Przypuszczam, że to w dużej mierze moja
>> wina, bo i czas pracy do bani i fakt, że ich samych na podwórko osiedlowe
>> bałam się wcześniej wypuszczać.
>> Jak już sami pójdą, to dostaję rewelacje, że na Michale ktoś wymusza
>> haracz "daj dwa złote, to nie będziesz mieć problemów - dzieci w jego
>> wieku"(!), poszli z piłką to Michał jej nie mógł odzyskać, dostał
>> wiązankę, że jest kaleką i #$@%^^& (nie cytował dokładnie).
>> Wnioski: wychowałam delikatesy, czy dzieci są teraz takie bojowe i
>> agresywne, bo że istnieje problem do wpasowania się w zwartą koleżeńską
>> grupę, to wiem, chyba każdy z nas tego doświadczył.
>> A może problem tkwi w tym, że podwórko to nie to samo co kiedyś. U nas na
>> pewno nie, bo dzieciaki chodzą do innej szkoły i w sumie nie daliśmy im
>> szansy na interakcje. A te zastane są dla mnie przerażające.
>>
>> BTW normalne osiedle bez patologii.

> Może masz w okolicy jakiś dom kultury, który organizuje zajęcia dla dzieci,
> gdzie chodzą dzieciaki z najbliższej okolicy? To nie tylko czas na robienie
> czegoś, ale i na kontakty z rówieśnikami, plus opieka prowadzącego. To na
> początek. Tak z doświadczeń moich dziewczyn widzę, że to był dobry pomysł.

Logistycznie nie da się tego ogarnąć, przynajmniej na razie.

--

Paulinka