Informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. forum rozmowy.polki.pl zostanie zamknięte. Jeśli chcesz zachować treści swoich postów lub ciekawych wątków prosimy o samodzielne skopiowanie ich przed tą datą. Po zamknięciu forum rozmowy.polki.pl, wszystkie treści na nim opublikowane zostaną trwale usunięte i nie będą archiwizowane.
Dziękujemy!
Redakcja polki.pl

Dodatkowo informujemy, że w dniu 17.07.2024 r. wejdą w życie zmiany w Regulaminie oraz w Serwisie polki.pl

Zmiany wynikają z potrzeby dostosowania Regulaminu oraz Serwisu do aktualnie świadczonych usług, jak również do obowiązujących przepisów prawa.

Najważniejsze zmiany obejmują między innymi:

  • zakończenie świadczenia usługi Konta użytkownika,
  • zakończenie świadczenia usługi Forum: Rozmowy,
  • zakończenie świadczenia usługi Polki Rekomendują,
  • zmiany porządkowe i redakcyjne.

Z nową treścią Regulaminu możesz zapoznać się tutaj.

Informujemy, że jeśli z jakichś powodów nie akceptujesz treści nowego Regulaminu, masz możliwość wcześniejszego wypowiedzenia umowy o świadczenie usługi prowadzenia Konta użytkownika. W tym celu skontaktuj się z nami pod adresem: redakcja@polki.pl

Po zakończeniu świadczenia usług dane osobowe mogą być nadal przetwarzane, jednak wyłącznie, jeżeli jest to dozwolone lub wymagane w świetle obowiązującego prawa np. przetwarzanie w celach statystycznych, rozliczeniowych lub w celu dochodzenia roszczeń. W takim przypadku dane będą przetwarzane jedynie przez okres niezbędny do realizacji tego typu celów, nie dłużej niż 6 lat po zakończeniu świadczenia usług (okres przedawnienia roszczeń).

Urodziłaś??napisz jak przebiegł twoj poród

napisał/a: lideczkaa 2014-06-26 19:50
chyba przyszła pora na mnie
zaczne od poczatku.. w środe byłam na ktg i wizycie poza nadciśnieniem leczonym nic sie absolutnie nie działo.. moja lekarka uprzedziła że jej nie ma w piatek i sobote i żebym wtedy nie rodziła..

w czwartek spokojnie spotkalismy sie ze znajomymi na kolacji na mieście i kolo 22 wrócilismy do domu ..
o 1 w nocy odeszly mi wody.. dobrze ze za rada znajomych podłozyłam pod prześcierado podkłady chlonne bo z materaca nic by nie zostało.. obudziałm męża powiedziałam że to już on na to "może jeszcze nie połóż się " ale juz nie moglam zasnać.. prysznic i filmy na hbo.. do tego sniadanie :) koło 4 zaczęły sie skurcze .. raczej regularne co 10 minut.. 40 s skurczu. zadzwoniliśmy do lekarki :) powiedziałaże jej nie ma ależebyśmy przed 7 pojechali do szpitala bo o 7 planowe porody przyjeżdżają ..
o 6 bylismy na izbie.. mnóstwo papierów do wypełnienia.. w końcu trafiłam na salę porodową .. rozwacie na 1 cm .. na ktg nic sie nie rysuje mimio iz czuje skurcze .. mały ma małe amplitudy tetna.. mąż dzielnie mnie wspierał.. wody dalej sie lały ze mnie .. na skurczu najlepsze dla mnie były okłady z woreczka z wiśni..
główka małego się wstawiła ładnie rozwarcie szło powoli do 4 cm koło 11 osiągnęlo i poprosiłam o znieczulenie.. czy surcze bolą .. TAK.. ale nie tak zeby sie nie dało wytrzymać.. po znieczuleniu przyszła ulga..

podłączono mi oksytocynę, i ponownie zapis ktg.. rozwarcie nie szlo ani o cm po oksytocynie.. ktg nie pisało skurczy.. za to zaczęlo spadac tętno małego.. w pewnym monecie było 100..90..80.. jak spado do 70 to szybko kazali mi sie zbierac na cesarkę ..

szybka zmana koszuli znieczulenie raz jeszcze i na stól .. w 5 minut byłam już operowana..bałam się jak cholera.. wiadomo to w końcu operacja ..za pare minut wyjęli małego pokazali mi go i zabrali do inkubatora .. najnieprzyjemniejszy moment to wyszarpanie głowki z kanału rodnego.. małyego wyjęli i poweidział mi doktor że i tak by się naturalnie nie urodził bo miał bardzo krótka pępowinę..

potem zaczęły się schody .. operujący lekarz nagle zaczął szeptać z drugim.. zaczęły się nerwowe ruchy .. usłyszałam że proszą o kolejne chusty.. potem zrobiło mi się niedobrze i słabo.. ale nikt nie reagował na to że mi niedobrze.. potem odpłynęłam na chwile .. następne co pamiętam to jak lekarz krzyczy żeby mu rzynieśli biegiem jakieś leki i każe podać "z tzw ręki" i jak zamawiają dla mnie krew..

mały urodził sie 13:20 3000g 56 cm .. o mają macicę walczyli jeszcze godzinę ..

zjechałam na sale pooperacyjną.. zmienili mi łózko bo poprzednie było całe zalane krwią..

i leżałam z workiem na brzuchu i butelkami lodu.. do tego lali we mnie mnóstwo płynów i lekow na obkurczenie macicy..

około 18 w końcu sytuacja była opanowana.. i dostałam maluszka :)

dochodzenie do siebie po cesarce nie będę opisywać ... nie było łatwo..

teraz jest ok choć mam bardzo słabe wyniki morfologii ( heoglobina 8 ) i musze sie oszczedzać ale maluszek rekompensuje wszystko
napisał/a: melisa250887 2014-06-26 20:20
lideczkaa jak dobrze ze wszystko się dobrze skończyło. Dużo zdrowia i sił dla Was.
napisał/a: Miśka27 2014-06-26 20:41
lideczkaa, ale miałaś przeżycia :( Całe szczęście, że wszystko dobrze się skończyło.
napisał/a: Niebanalna 2014-06-26 21:07
lideczkaa, Boziu, jakbym swój poród czytała. Miałam deja vu dosłownie
Wiem co przeszłaś. Współczuję ogromnie. Jesteś mega dzielna i dzięki Bogu, że tak się to zakończyło.
napisał/a: Zazi 2014-06-26 22:50
lideczkaa, o matko co Ty przeszlas najwazniejsze ze to juz za Wami, teraz bedzie tylko lepiej dzielna z Ciebie dziewczyna
napisał/a: Misiowa1 2014-06-29 22:42
lideczkaa, współczuję tak ciężkiego porodu ale byłaś naprawdę dzielna
napisał/a: Blanka:) 2014-06-30 20:35
lideczkaa, współczuję przeżyć i bardzo gratuluję, dzielna Mamusiu
napisał/a: kasiek263 2014-07-01 12:35
lideczkaa, poród straszny, ale najważniejsze że wszytsko dobrze się skończyło
napisał/a: efryna 2014-07-02 09:33
lideczkaa, byłaś mega dzielna i naprawdę nie wyobrażam sobie, jak musiałaś się bać przy tej cesarce
najważniejsze, że się wszystko dobrze skończyło
swoją drogą mi nie chcieli za bardzo dać znieczulenia właśnie między innymi dlatego, że się bali, że się wyciszy akcja, więc widzę po Tobie, że faktycznie się czasem tak dzieje...
napisał/a: Betka86 2014-07-02 17:32
lideczkaa, bidulko dobrze że lekarze szybko z cc zareagowali
napisał/a: cinnilla1 2014-07-13 15:39
No to teraz kolej na mnie
W piątek bylam na wizycie u swojego gina, usłyszałam, ze póki co nic się nie zmieniło od ostatniej wizyty, więc nie ma na razie na co liczyć.
W sobotę wzięłam się za ogarnianie lóżeczka, prasowałam rzeczy małej. Nogi miałam tak spuchnięte, że ledwo chodziłam.
Wieczorem poszłam się myć, ale jak weszlam do łazienki poczułam ból w podbrzuszu i zawróciłam. Chwilę się położyłam i koło 23 poszłam się umyć.
Coraz częściej brzuch zaczął mnie boleć, Nie mogłam spać, mój mąż przeze mnie też.
Po połnocy napisałam smsa do mojej znajomej położnej, że mam bole brzucha i nie wiem czy jechać do szpitala czy nie. Powiedziala,zebym sprobowała sie przespać, wzięła nospe i żebym się do niej odezwała jeszcze. Niestety, spać się nie dało. Napisałam jej, że bóle nasilają się. A , że ona była w okolicy powiedziała, że przyjedzie i mnie zbada.
Okazało się, że rozwarcie jest 1 cm, skurcze co 5 minut - które już nie ustaną i mam się zbierać do szpitala.
W szpitalu byliśmy o 4 rano, pustki, więc zbadała mnie położna, ale rozwarcie na 1 cm. wzięli mnie na ktg, a ktg skurczy nie wykazuje pomimo, że zwijałam się z bolu. Przyszedł lekarz i pytaja mnie, czy daleko mieszkamy, bo by mnie odesłali. Mówię, ze nie, ale lekarz powiedział, że jeszcze mnie zbada i rozwarcie jest jednak na 3 cm. Zostawiają mnie w szpitalu i na porodówkę.
Zanim dostałam salę porodową to była szósta godzina. Położna powiedziała, że szybko urodzimy.Waczyłam z piłkami, drabinkami, brałam kąpiele, a rozwarcie doszło tylko do 5 cm do godziny 13 i dalej za nic nie chciało sie ruszyć. Pomijam już fakt, że na stojąco już usypiałam.
Około 18 zaczęli mnie nawadniać dożylnie, bo od sobotniej kolacji nic nie jadłam. A później dostałam oksytocynę, zaczeła działac, ale bole były nie do zniesienia, więc poprosiłam o znieczulenie.Przyszedł anestezjolog, zrobił zastrzyk, a ja poczułam się tak błogo, prawie jak naćpana.
Położna przebiła mi pęcherz, wody odeszły. Jak znieczulenie przestało działać zaczęło się. Ból był nie do wytrzymania, nie mogłam się skupić na parciu. Okazało się, że Laura ma głowę źle wsadzoną w kanał rodny i dlatego to wszystko opornie idzie. Męczyłam się strasznie, powiedziałam, że nie dam rady, więc zawołali lekarza, żeby podjął decyzję czy robimy cesarkę czy rodzimy naturalnie.
No i trzeba było rodzić naturalnie - dla mnie to było coś okropnego. Ale w końcu mała się urodziła, była cała sina, nie chciała płakać.
Mnie zaczęli szyć po cięciu i nagle zaczęła chlustać ze mnie krew. Czułam jakby wyleciało ze mnie wiadro wody. Okazało się, ze łożysko było niekompletne, macica nie chciała się obkurczać. Szybko zaczęli mnie łyżeczkować. Małą zabrali na mierzenie, ważenie dogrzewanie a ze mną walczyli. Jak mąż przyszedł do sali porodowej i zobaczył jak wyglądam to się przeraził - blada jak ściana, ledwie zywa.
Przeniesli mnie na sale, gdzie leżą pacjentki po cięciu, bo nie nadawałam się do opieki nad dzieckiem. Rano miala być podjęta decyzja o przetaczaniu krwi. Na szczęście obyło się pomimo, że wyniki miałam fatalne (hemoglobina 7).
napisał/a: sowaa1 2014-07-13 21:31
cinnilla, dzielna byłaś najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło A jak się teraz czujesz, doszłaś już do siebie?